Midorima x Reader
To było dla ciebie naprawdę ciężkie. Patrzeć jak Midorima i Takao są niszczenia przez dawnego przyjaciela swojego chłopaka. Nie mogłaś uwierzyć, że twój ukochany duet tak łatwo był zatrzymywany. Ostatni gwizdek zabrzmiał, a ty zbiegłaś z trybun i ruszyłaś ku szatniom.
Ze swojej torby wyciągnęłaś wodę, ręcznik i szczęśliwy przedmiot swojego chłopaka. Powierzył ci go myśląc, że dzięki jemu i tobie będzie miał większe szczęście. Wiedział, że mecz z Akashim nie będzie prosty, wolał się podwójnie zabezpieczyć. Nie mogłaś uwierzyć, że to i jego ciężkie treningi nie pomogły.
Stanęłaś w korytarzu i postawiłaś wszystko koło siebie, kiedy zauważyłaś drużynę Shutoku to rozłożyłaś ramiona. Wiedziałaś, że twoje tsundere będzie miało opory, ale jednocześnie tego potrzebował. Mimo zarumienionych policzków i ciekawskich spojrzeń kolegów przytulił się do ciebie delikatnie i cicho podziękował. Ty nic nie mówiłaś, nie chciałaś go spłoszyć. Stałaś tylko i głaskałaś go po wilgotnych włosach. Był to nie lada wyczyn, bo Shin był naprawdę wysoki a ty do takich nie należałaś. Czego jednak się nie robi dla swojej marchewki?
- Pójdę się przebrać. - Zielonowłosy słysząc ciche śmiechy i nie umiejętnie wykonywane dźwięki całowania odsunął się od ciebie i poprawił okulary. - Uspokój się Takao nanodayo. - Z poważną miną wziął ręcznik i wodę od ciebie. Szczęśliwy przedmiot z powrotem wylądował w twoich małych dłoniach, a chłopak poszedł do szatni z zaróżowionym policzkami.
- Brawo [Imię]- chan! Ty to wiesz jak poprawić nam humor po przegranej! - Tako i reszta poklepali cię po ramieniu i dołączyli do Shin-chana.
Uśmiechnęłaś się lekko pod nosem i ruszyłaś ku wyjściu. Darowałaś Midorimie kolejne rumieńce, jeszcze się chłopak przegrzeje. Usiadłaś na ławce przed halą sportową i położyłaś przedmiot Midorimy przy sobie. Odetchnęłaś i wyciągnęłaś nogi przed siebie. To był twój sposób na pozbyciu się nadmiaru emocji. Dzięki niemu mogłaś zawsze wspomóc Shintarou.
Zielonowłosy wyszedł chwilę po tym jak się uspokoiłaś. Złapał cię za rękę i pociągnął. Tylko dzięki swojemu refleksowi zdążyłaś złapać figurę szopa. Przyciągnęłaś go do siebie i próbowałaś nadążyć za chłopakiem.
- Shin zaczekaj! Mam za krótkie nóżki! - poskarżyłaś się i złapałaś go mocniej za dłoń.
- Chce po prostu do domu. - powiedział i tylko lekko zwolnił.
- Rozumiem.
- Nic nie rozumiesz. To nie ty przegrałaś.
- Ale Shin, ja...
- Nie nazywaj mnie tak. Nie jestem w nastroju. - zaparłaś się nogami przez co zmusiłaś chłopaka do stanięcia w miejscu. Nawet na ciebie nie spojrzał.
- Chciałam ci tylko pomóc!
- Pomóc? Ostatnio przynosisz mi tylko pecha.
- Jak możesz tak mówić! - poczułaś łzy napływające ci do oczu i drżenie podbródka. Gdzie się podział twój słodki tsundere.
- Mówię to co uważam, a teraz chodź już. - poprawił okulary i chciał znowu cię wziąć za rękę, ale ty się odsunęłaś.
- Nigdzie z tobą nie idę. Przyjdź do mnie, kiedy wróci mój kochany Shintarou. - podałaś mu figurkę i odbiegłaś w stronę swojego domu.
Midorima jeszcze długo stał w miejscu patrząc na szopa. Nie rozumiał co takiego zrobił. Ani przechodzący obok niego Akashi tym bardziej Takao nie mogli do niego dotrzeć. Kazunari mógł się tylko domyślać, ale dla pewności napisał do ciebie SMS-a. Już wiedział czemu jego kolega stał niczym słup soli. Znowu zapomniał jak traktować dziewczyny! On mu pokaże, niech się tylko pokaże na meczu!
~*~
Robiłaś sobie właśnie kakauko, kiedy usłyszałaś pukanie. Ruszyłaś do drzwi wycierając ręce o ściereczkę. Wzięłaś stołek z korytarza i stanęłaś na nim, by zobaczyć coś przez wizjer. Niestety zobaczyłaś tylko jakaś czerwoną plamę dlatego zeskoczyłaś i otworzyłaś drzwi. Wszystkiego się spodziewałaś, ale nie czerwonego Shintarou z wielkim bukietem róż.
- To dla ciebie nanodayo. - chłopak odwrócił wzrok i podał ci kwiaty. - Przepraszam za swoje dzisiejsze zachowanie.
Zaskoczona przyjęłaś bukiet i zaprosiłaś Midorimę do środka. Wskazałaś mu kanapę, a sama poszłaś poszukać jakiegoś wazonu. Wlewałaś właśnie do niego wodę, kiedy poczułaś otulające ciepło. Spojrzałaś do tyłu i zobaczyłaś zamknięte oczy Shina schowane za okularami. Zielonowłosy przytulał się do twoich pleców i wdychał zapach twoich perfum.
Nigdy ci nie mówił, ale dzięki niemu czuł się bezpiecznie. Jedynie ty mogłaś go uspokoić i przełamać jego nieśmiałość. Dlatego miał teraz zamknięte oczy, nie tylko ze względu na opanowujący go spokój, ale też przez swoje uczucia. Dziwnie się czuł przy tobie. Od kiedy cię poznał rumienił się nazbyt często i co dla niego zadziwiające jąkał się, gdy z tobą rozmawiał. Teraz już tak nie reagował, ale najmniejszy gest okazujący uczucia był dla niego bardzo trudny. Wszystko musiał wpierw przemyśleć i sprawdzić, czy nie ma jakichś podglądaczy.
Teraz jednak za bardzo potrzebował twojej bliskości. Dzisiejsza scena po meczu dużo mu uświadomiła. Nie chciał cię stracić dlatego, od kiedy wrócił do domu przygotowywał się to swojego wyznania. Włosy swoje szczęśliwe skarpetki a miniaturowego szopa włożył do kieszeni spodni. Po raz ostatni zaciągnął się twoim zapachem i otworzył oczy. Spojrzał na ciebie czule i odwrócił do siebie. Położył ci dłonie na policzkach i pochylił się, by złożyć na twoich ustach delikatny pocałunek. Kiedy odsunął swoje usta, wypowiedział ciche "Kocham cię, nanodayo"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top