Kise x Reader
Całe życie wszystko przychodziło mi samo. Każdy sport był dla mnie nudny i łatwy. Bez starań wygrywałem z najlepszymi sportowcami w szkole. To wszystko mnie nudziło, nie czułem nic wygrywając kolejne mecze, odbierając nagrody i pochwały od kolegów z drużyny. Nie zależało mi na ich gratulacjach, wiedziałem że tak naprawdę mnie nienawidzą. Nienawidzą, bo wszystko czego oni uczyli się latami, ja przechwycam jednym spojrzeniem. Siedzieli jednak cicho i próbowali się ze mną zaprzyjaźnić. W końcu trener żądał wyników, a ja byłem najlepszym wyjściem, by takowe osiągnąć. Nie zwracałem na to uwagi, robiłem swoje, bo czym innym miałem się zajmować? Gdzie bym nie podszedł, czego bym nie spróbował... Wszystko kończyło się za nim dobrze się zaczęło. Ponownie widziałem tylko fałszywą radość i uśmiechy kolegów. W żadnej drużynie nie czułem się dobrze, bo byłem inny, lepszy.
Z czasem przyzwyczaiłem się do tego i zacząłem ignorować. W kolejnej szkole nudziłem się na zajęciach sportowych i imponowałem dziewczynom. Tylko, że chłopaki ze szkoły znaleźli nowy powód, żeby mnie nienawidzić. Wydoroślałem i stałem się atrakcyjny. Dziewczyny za mną latały, a ja stawałem się coraz bardziej znudzony. Kolejna rzecz, która przyszłam mi bez starań.
Wszystko się zmieniło, kiedy dostałem piłką w głowę. Koszykówka, jedyny sport, którego nie uprawiałem. Z ciekawości poszedłem za granatowowłosym chłopakiem, co okazało się bardzo dobrą decyzją.
Pierwszy raz nie byłem najlepszy. Sam musiałem do wszystkiego dojść. Mimo wszystko zacząłem odczuwać frustrację. Ćwiczyłem nie przerwanie, a i tak byłem jednym z najgorszych w drużynie, a Aomine nawet nie dorastałem do pięt. Każdego dnia mierzyłem się z nim i zostawałem wgnieciony w ziemię.
Najgorszy był jednak Haizaki. Miał podobny talent do mojego, tylko że on odbierał każdemu jego indywidualne zagranie. Kiedy się z nim mierzyłem traciłem wszystko czego zdążyłem się nauczyć. Jednak jemu to nie starczało, dręczył moją psychikę komentarzami. Deptał mój honor, a nawet odebrał dziewczynę. Nie przejąłbym się tym co prawda, gdyby zrobił to ktoś inny, ale tego gościa w szczególności nie lubiłem.
Z biegiem czasu nawet bez pokonania go dostałem szansę. Zacząłem wygrywać razem z drużyną. Byliśmy niepokonani. Jednak wszystko się kiedyś kończy i rozeszliśmy się w różne strony.
W nowej drużynie nie byłem traktowany jakoś specjalnie. Kapitana nie obchodziło kim byłem i co umiem. Dla niego każdy był na równi i nawet mi się to podobało. Swoim myśleniem przypominał mi trochę Kurokocchiego z dawnej drużyny. Szybko się przyzwyczaiłem również do nowej klasy.
Po czasie nawet się zakochałem. [Imię][Nazwisko]. Najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek spotkałem. Na dodatek była inteligentna i sprytna. Zawsze umiała coś wymyślić, aby się ze mną nie spotkać. Długo musiałem się starać, by zwróciła na mnie uwagę. Jednak kiedy pierwszy raz zgodziła się ze mną umówić i kiedy zobaczyłem te cudne rumieńce na jej twarzy, poczułem co naprawdę znaczy się w kimś zakochać.
Od tamtej pory byłem szczęśliwy i spełniony. Miałem dziewczynę i robiłem to co kocham. Nic już nie stało mi na drodze.
Time skip
A teraz znowu stoję naprzeciwko zmory mojej przeszłości. Znowu zostaje zmieszany z błotem, ponownie padam przed nim na boisko, znowu nie mogę się pozbierać i znaleźć siły, by mu się przeciwstawić. Nie czułem również twojego wsparcia.
Jak miałem je czuć skoro przed meczem widziałem cię w jego ramionach. Znowu straciłem wszystko przez tego potwora. Niszczył mnie przy każdym spotkaniu, a teraz zabrał coś najbliższego memu sercu.
Nie słuchałem nawoływań kolegów. Nie czułem ich dotyku na ramieniu, gdy chcieli mi pomóc. Widziałem tylko jego buty ponownie przed moją twarzą. Jego śmiech, kiedy spojrzałem na niego z dołu. Ten parszywy uśmieszek zapamiętam na zawsze.
W trakcie przerwy musiałem wyjść. Nie mogłem słuchać słów otuchy i zagrzewania do walki. Haizaki już i tak złupił im ich indywidualne talenty. To koniec.
Stałem oparty o barierkę na zewnątrz i próbowałem uporządkować swoje myśli i uczucia. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego mnie tak skrzywdziłaś. Rozmowa z Kurokocchim również nie wiele dała.
Wtedy poczułem dotyk twojej delikatnej dłoni na swoim policzku. Spojrzałem w twoje oczy z całym bólem, jaki tylko mogłem przekazać.
- Dlaczego? - To jedyne co mogło mi przejść przez gardło.
- Dlaczego co?
- Dlaczego mi to zrobiłaś. Dlaczego byłaś z nim? - Nie potrafiłem patrzeć na twoją twarz, błądziłem wzrokiem po betonie pod naszymi stopami i próbowałem powstrzymać łzy.
- Nie rozumiem o co ci chodzi Ryouta.
- Widziałem cię przed meczem z tą małpą w warkoczykach. Jak mogłaś mi to zrobić po tym co ci opowiedziałem.
- Chodzi ci o to jak ten idiota mnie przyparł do muru? Gdyby nie twój przyjaciel Aomine to nie wiem jakby się to skończyło.
- Czekaj, to znaczy że mnie nie zostawisz? - spojrzałem w twoje [Kolor oczu] oczy z nadzieją i przyciągnąłem cię do swojej piersi.
- Nigdy.
Dzięki temu jednemu słowu poczułem wolę walki. Chciałem się zemścić. Za ciebie, za siebie i za swoją drużynę.
Teraz to ja go miażdżyłem. Starałem się z całych sił, nawet mimo kontuzji i odczuwalnego bólu, nie miałem zamiaru się poddać.
Dzięki tobie pokonałem przeszłość i ruszyłem w przód. Kiedy stałem z drużyną i cieszyłem się z wygranej, szukałem cię wśród tłumu. Twojej szczęśliwej twarzy i wesołych oczu. Tego uśmiechu, który rozświetlił moje życie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top