Kageyama x Reader

Siedziałaś w domu i szykowałaś się na kolejny wieczór spędzony z kocykiem i jakimś fajnym filmem. Niestety dzwonek do drzwi pokrzyżował ci plany. Wstałaś z kanapy i przeciągnęłaś się z jękiem.

- Już idę, nie gwałć już tego biednego dzwonka! - Szurając puchatymi kapciami po dywanie doszłaś do tych nieszczęsnych drzwi.

Jak tylko je otworzyłaś to do środka wszedł twój chłopak - Kageyama Tobio, który nawet nie mówiąc cześć od razu poszedł do twojej lodówki. Cholerny mlekopij, zdążyłaś kupić sobie zapas na dzisiejszy wieczór.

- Mi też cię miło widzieć, cieszę się że dotarłeś bezpiecznie. - Zamknęłaś drzwi z trzaskiem i odwróciłaś się do chłopaka z założonymi rękami. - A więc co cię sprowadza w tę piękną, zimną noc?

Czarnowłosy tylko spojrzał na ciebie znad kartonika mleka i wrócił do konsumpcji z wkurzoną miną. Wiedząc, że musisz mu dać te kilka chwil z ulubionym napojem usiadłaś na kanapie i szukałaś w telewizorze czegoś wartego uwagi.

- Za kogo on się uważa! - Tobio zmiażdżył kartonik i z morderczym wyrazem twarzy i zaczął chodzić po całym salonie, od czasu do czasu zasłaniając ci ekran.

- Ale że kto, jeśli mogę spytać skoro mi tak bezczelnie przeszkadzasz? Kartonik?

- He? Hinata, a kto?- warknął na ciebie i wrócił do chodzenia bez celu. - Myśli, że jest lepszy. - prychnął i spojrzał na ciebie ze zmarszczonymi brwiami. - Uważa, że poradziłby sobie bezemnie i że JA! Powtarzam JA, mam się starać by mnie nie wymienił!

- Na pewno nie o to mu chodziło.

- Bezemnie jest nikim! Gdybym mu nie wystawiał to nie zaistniałby na boisku.

- A Suga? On też jest dobry...

- Ale nie tak jak ja! Nie umie zrobić z tym rudzielcem szybkiego ataku. Nie poradzi sobie bezemnie, n-nie da rady. Ja, ja jestem mu potrzebny. - spuścił głowę i wreszcie stanął w miejscu.

Na to czekałaś. To był prawdziwy powód jego przyjścia. Kageyama znowu czuje się niepotrzebny.
Wstałaś z kanapy i podeszłaś do chłopaka.

- Oczywiście, że nie da rady. - Przytuliłaś chłopaka i dałaś mu się o siebie oprzeć. - Ale nie przez twoje umiejętności, ale dlatego, że jesteście przyjaciółmi. - Głaskałaś go po plecach i mówiłaś spokojnym głosem. - Pewnie ma sobie za złe, że to powiedział i się zadręcza. Nie możesz po jednej małej uwadze tak reagować. Pewnie go jeszcze sprowokowałeś? - spojrzałaś w jego lekko zaszklone oczy i pocałowałaś go lekko. - Jesteś ważny w drużynie, a Hinata bez ciebie nie byłby taki sam. - położyłaś mu dłoń na policzku i uśmiechnęłaś się lekko.

- A jak nie będę mnie już potrzebować? Suga radzi sobie coraz lepiej. Znowu wyląduje na ławce tak jak w gimnazjum.

- Zawsze będziesz potrzebny w drużynie, w końcu jesteś królem boiska.

Zaczęłaś się z nim droczyć, by pozbyć się wreszcie smutku w jego oczach. Co prawda zastąpiła ją złość, ale zawsze to lepiej niż patrzenie w oczy skrzywdzonego dziecka.

Kiedy spojrzał na ciebie z ogniem w oczach i zacisnął na twoich ramionach dłonie, jak najszybciej wyrwałaś mu się z uścisku i schowałaś po drugiej stronie kanapy.

- No co królu? Za szybko dla ciebie? - powiedziałaś ze śmiechem i pisnęłaś, kiedy cię złapał.

- Nie mów tak na mnie!

- Dlaczego nie? Przecież jesteś taki ważny w drużynie...

- Nie jestem! Ja, ten... Uhh no dobra przepraszam. Przesadziłem?

- Może troszkę, tak tyci tyci. - pokazałaś mu na palcach małą ilość i pocałowałaś w uchylone wargi. Tobio jak najbardziej chętny oddał pocałunek i położył się z tobą na kanapie.

Wszystko, co dobre jednak się kończy, ponieważ ktoś znowu gwałcił twój dzwonek. Oderwałaś się od chłopaka i podniosłaś na ramionach.

- Wlazł!

Spanikowany Hinata szybko wbiegł do pokoju i zaczął coś tłumaczyć bez sensu twojemu chłopakowi, ale mówił to bez ładu przez co nie mogłaś go zrozumieć. Ważne, że Tobio rozumiał i chłopaki się pogodzili.

Ty za to miałaś obiecane od Hinaty wielką czekoladę a Kags, cóż... Powiedzmy, że musisz zainwestować w jakąś ładną apaszkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top