Kagami

– Nie Aho nie mam zamiaru iść dzisiaj z tobą na imprezę – mruknąłem do telefonu i wróciłem do mycia zębów. 

    Ten głupi policjant próbował, jak zwykle wyciągać mnie do klubu tylko po to by zniknąć po dziesięciu minutach i zostawić mnie z jakąś nieznajomą. Ja naprawdę rozumiem, że chciałby żebym miał dziewczynę, ale no bez przesady. Bycie singlem bardzo mi pasowało! 

    Miałem swoją małą, ale przytulną kawalerkę bez bibelotów na każdym kroku. Nikt na mnie nie krzyczał, że siedzę długo w pracy albo gdy zagram się w kosza. Mam czas i pieniądze tylko dla siebie. No i najważniejsze! Nikt mi nie mówi jaka moja praca jest niebezpieczna i że powinienem ją zmienić. Nie w tym życiu… 

– I wtedy moglibyśmy… BAKAGAMI CZY TY MNIE W OGÓLE SŁUCHASZ? 

    Wyrwany z zadumy głośnym krzykiem z głośnika niemal udławiłem się pianą, a szczoteczka która wypadła mi z ust uderzyła mnie w stopę. Głupi Aomine! 

– Nie słucham bo i tak zawsze mówisz to samo! Już ci mówiłem, że nie potrzebuje dziewczyny by być szczęśliwym – prychnąłem i zacząłem sprzątać po moim małym wypadku. – Rozumiem, że chciałbyś się spotykać ze mną razem ze swoją ukochaną dziewczyną, ale to nie jest mój problem. Spotykaj się może z Momo i jej facetem – wytarłem zaparowane lustro i przeczesałem wilgotne włosy dłonią. Oh jak on mi ostatnio działał na nerwy… 

– Teraz przesadziłeś Kagami – powiedział mój najlepszy przyjaciel beznamiętnym głosem, na który aż podniosłem brwi, bo minęły wieki od kiedy słyszałem ten ton. – Siedź sobie sam w samotności i zapomnij, że będę zabawiać twoja samotną i znudzoną dupę! 

    Zdziwiony patrzyłem na ekran telefonu, który powiadomił mnie że połączenie zostało zakończone i wciąż nie mogłem zrozumieć co się właściwie stało. Od kiedy on się stał taki wrażliwy? Ja rozumiem, że temat jego przyjaciółki, która kiedyś dała mu kosza był ciężki, ale żeby tak reagować? Tsk, niech robi co chce. 

Ponownie przejechałem dłonią po włosach tym razem zirytowany. Przez to wszystko jeszcze spóźnię się do pracy. Od razu złapałem koszulkę i dżinsy z półki na której wszystko przygotowałem i zacząłem się szybko ubierać. 

Byłem już jedną nogą w dżinsach, gdy mój telefon ponownie tego dnia zaczął dzwonić. Mając w głowie, że to może to być wezwanie szybko do niego doskoczyłem. Co oczywiście skończyło się wypadkiem przez, to że nie zdążyłem się ubrać. Czy ten dzień może być gorszy???

~*~

Wkurzony, głodny i z obitymi czterema literami szedłem przez korytarz mojej pracy z jednym pragnieniem, by ten dzień się skończył.

Jak się okazało, tym kimś kto się dobijał do mnie podczas mojej próby ubrania spodni okazał się być Kuroko. Miał szczęście, że tym razem nie chodziło o Nigou, bo wtedy bym nie powstrzymywał swojej złości. Powodem nagłego telefonu, jednak było spotkanie w przedszkolu, na którym mnie potrzebował.

Nie miałem z tym problemu. Lubiłem dzieciaki. One zawsze patrzyły na mnie, jak ma bohatera i fajnie się z nimi bawiło podczas takich spotkań. Zawsze miałem coś przygotowane na takie sytuacje, bi Kuroko chociaż raz w roku zwracał się do mnie z tą samą prośbą.

Jeszcze nigdy mu nie odmówiłem. Samo to że jesteśmy kumplami, ale też tak długo, jak nie jestem zajęty nie miałem nic przeciwko. Kto wie, może akurat zainspiruje jakiegoś malucha do pójścia w ślad moją ścieżką? A może dzięki mojemu długiemu gadaniu ktoś kiedyś zapobiegnie tragedii we własnym domu?

Westchnąłem i wszedłem do szatni, w której już nikogo nie było ze względu na późną godzinę. Dlatego nienawidziłem się spóźniać! 

Szybko się przebrałem i podskoczyłem do dyżurki, gdzie cała moja załoga zajadała się jakimiś ciastkami czy innymi słodkościami. Wyczuwałem podwójny trening na sam widok.

– Oi Taiga! – krzyknął w moją stronę Bokuto i ze swoim typowym uśmiechem zarzucił mi ramię na barki. – Powiedz, że się zgadzasz!

– Na co?

– Oi no zaryzykuj! Nie pożałujesz – mężczyzna zatarł ręce i spojrzał na mnie z błyskiem w oczach, który ani trochę mi się nie podobał. – Zaufaj ulubionemu koledze.

Zainteresowany zacząłem pocierać podbródek w zamyśleniu, ale spojrzenia innych wcale mnie nie zachęcały. Albo zaryzykuję albo odmówię i zmuszę Bokuto do bycia przygnębiony caaaaały dzień. To ostatnia rzecz, której potrzebowaliśmy, ale czemu to ja muszę być ofiarą?

– No zgódź się Taiga!

– Niech ci będzie – westchnąłem i bez słowa obserwowałem kolegów, którzy odetchnęli z ulgą i posyłali w moją stronę wdzięczne uśmiechy. – Na co ja się tak w ogóle zgodziłem??

– Oh to nic strasznego – mężczyzna wyprostował się dumnie i dźgnął mnie palcem w tors. – Ubierz się dzisiaj pięknie, bo idziemy dzisiaj do klubu!

Czułem jak moja brew powoli zaczyna drgać, a w moje plecy zostają wbite przepraszające spojrzenia. Zdążyłem jednemu odmówić i jeszcze się pokłócić… A I TAK MUSZĘ IŚĆ NA JAKĄŚ GŁUPIĄ IMPREZĘ?!

~*~

– Przestać się fochać, jak jakaś kobieta Aho – mruknąłem do telefonu podczas nagrywania się na sekretarkę pewnego granatowowłosego głupka. – Wiem że nie lubisz mówić o sam wiesz kim, ale zirytowałeś mnie wiesz? Więc teraz gdy cię ładnie przeprosiłem mógłbyś odebrać i posłuchać co ci mam do powiedzenia! – ostatnie słowa już wykrzyczałem i prawie rzuciłem komórką, gdy usłyszałem dźwięk końca nagrywania.

Obrażony po raz kolejny wybrałem numer i tym razem w paru słowach nagrałem, że tak czy siak wyląduje dzisiaj na imprezie i lepiej żeby mój tak zwany najlepszy przyjaciel się tam pokazał. Po coś w końcu go mam, a jak mnie zignoruje to straci swój tytuł. Hmph!

Po powrocie ze zmiany, która była cholernie nudna, wziąłem prysznic i skończyłem przed szafą gdzie stoję do tej pory. Nie że chciałem się stroić, co to, to nie! Ale! Jeśli ubiorę się w coś normalnego to Bokuto skopie mi tyłek, a znowu nie chciałem też wypaść jako ktoś kto się bardzo starał.

Dlatego to zawsze Daiki mi z tym pomagał! Głupi przyjaciel, który mnie porzucił samego!

W końcu po jakimś setnym telefonie i załamaniu nerwowym, wybrałem zwykłą czarną koszulkę i dżinsy. Reakcja Bokuto? A niech mnie ugryzie! Skoro jestem tam z przymusu, to chce się chociaż dobrze czuć.

To nie tak, że jakoś strasznie nienawidziłem imprez… po prostu nie lubiłem takich dużych skupisk ludzi… i kobiet. Wciąż zostało mi trochę nieśmiałości z liceum, nawet jeśli często próbowałem to ukryć.

Rozkojarzony popsikałem się ulubionymi perfumami, po czym po zgarnięciu kurtki wreszcie wyszedłem z domu. Wciąż nieprzekonany odpaliłem auto i wpisałem do GPS adres, który Bokuto przesłał mi wcześniej. To będzie długa noc.

~*~

– Hey! Hey! Hey! Taiga tutaj!

Tego głosu nie dało się nie rozpoznać nawet w tak głośnym miejscu. Z przepraszającym uśmiechem utorowałem sobie drogę do miejsca gdzie siedział mój kolega z osobami, których nie znałem. Nie sądziłem, że Bokuto miał przyjaciół poza tymi z pracy. No ale nie moja wina, że nigdy o nich nie gadał!

– Chłopaki to Kagami Taiga, mój kolega z roboty – skinąłem do trójki mężczyzn, po czym usiadłem na wolnym miejscu obok nich. – A to moi przyjaciele jeszcze z czasów liceum! Akaashi Keiji, Hinata Shoyo i mój bro Kuroo Tetsurou.

– Dzięki za zajęciem się tym typem – powiedział Kuroo i uśmiechnął się szeroko. – Ta zagubiona sowa pewnie by rzuciła pracę, gdybyś nie wziął go pod swoje skrzydła.

– Hey!

– Yy nie ma sprawy? – mruknąłem i zacząłem pocierać kark zdezorientowany. Za co tu dziękować? To chyba normalne, że pomogę młodszemu koledze.

Na początku byłem trochę zestresowany, ale im dłużej rozmawiałem z tą czwórką, tym bardziej się relaksowałem. Raz nawet zauważyłem, że Kuroo przygląda mi się z głupim i dumnym z siebie uśmiechem. O co chodziło, to chyba tylko on sam wiedział.

Po jakiejś godzinie wiedziałem jedno. Wzięcie Tetsurou i Koutarou w te samo miejsce nie było dobrą decyzją. Nie dość że zwracali na siebie uwagę, to jeszcze byli… szaleni. Tak to było dobre słowo opisujące to co wyczyniali na parkiecie. Powiedzieć że każda dziewczyna była na ich skinienie byłoby niedopowiedzeniem, a jak dodać do nich Hinate… parkiet był ich.

Za to z Akaashim czułem się najlepiej. Nie mówił dużo, nie namawiał mnie do tańca z dziewczynami i tylko pił ze mną piwo i komentował ruchy kolegów. Jednak nic co piękne nie trwa wiecznie i po chwili byłem na parkiecie razem z szalonym trio. Akaashi mnie zdradził…

Z czasem jakoś się przyzwyczaiłem do dziewczyn, które bez przerwy przywierały to do moich pleców, to dotykały mojej klatki piersiowej nie bacząc na moje spojrzenie. Tego właśnie w klubach nie lubiłem. Po alkoholu ludziom puszczały hamulce.

~*~

– Akaashi! – wydarł się Bokuto przy moim uchu i pomachał do naszego znajomego. – Chodź do nas, bo inaczej sam po ciebie pójdę!

Ze śmiechem wziąłem potężnego łyka mojego zimnego piwa i pokręciłem głową razem Kuroo. Nawet głośne basy nie powstrzymały tego głośnego typa od ściągnięcia naszego brakującego przyjaciela.

Skupiłem się na odrywaniu etykietki od butelki, gdy nagle poczułem jak ktoś mnie puka w ramię. Zdezorientowany podniosłem głowę i uniosłem brew widząc kolejny głupi uśmieszek Kuroo. Ten nawet nic nie powiedział tylko wskazał podbródkiem coś za moją głową. Wiedząc, że nie da mi spokoju, powoli się odwróciłem i zamrugałem widząc samotnie tańcząca dziewczynę.

– Huh?

– Nie sądzisz, że jest w twoim typie – zaczął szatyn z nad swojej butelki piwa. – Mówiłeś, że tamte dziewczyny są be, bo się lepią do każdego. Co powiesz na tą.

Westchnąłem i jeszcze raz na nią spojrzałem. Musiałem przyznać, że była bardzo ładna i to spojrzenie! [Kolor włosów] włosy, które poruszały się w rytm akurat grającej piosenki i biodra dobrze podkreślone przez opinającą ją czerwoną sukienkę.

– Przyjrzyj się – mruknąłem i obróciłem się z powrotem w stronę baru. – Czy wyglądam ci to na dziewczynę, która z uśmiechem z kimś zatańczy i da swój numer.

– Dlaczego nie – uśmiechał się Kuroo i zwrócił uwagę Hinaty, który od razu również spojrzał na dziewczynę. – Jeśli dobrze to rozegrasz to czemu nie.

– Wah Kuroo-san – krzyknął lekko już pijany rudzielec, zapominając o tym, że cały dzień zwracał się do kolegi po imieniu. – Powinienem do niej zagadać!

– Nah – pstryknął językiem mężczyzna i wskazał na mnie szyjką butelki. – To wybranka dla naszego Kagamiego. Nie sądzisz, że był dzisiaj trochę samotny?

Shoyo od razu zaczął kiwać głową i po chwili się za nią złapał mówiąc coś o wirowaniu pokoju.

Jeszcze raz spojrzałem na dziewczynę i zaśmiałem się pod nosem widząc, jak odrzuca właśnie jednego z odważnych. Wiedziałem, że nie jest taka jak inne dziewczyny tutaj.

– Coś mnie ominęło? – powiedział Bokuto, za którym w ciszy ciągnął się Akaashi.

– Nic takiego Bakubro. Gotowi do powrotu na parkiet?

Wiedząc, że były kapitan drużyny siatkarskiej (jak się dowiedziałem) i tak mi nie odpuści, wypiłem resztę piwa i oddałem pustą już butelkę barmanowi. W ciszy podążałem za grupą ignorując głośne zachowanie Bokuto i Hinaty. Zdążyłem jeszcze sprawdzić czy Aomine mi wreszcie odpisał, ale oczywiście spotkałem się tylko z wiadomością od kolegów z pracy, którzy życzyli mi powodzenia w spędzeniu wieczoru z naszym kolegą po fachu. Właściwie to teraz bym im się zaśmiał w twarz, bo było całkiem całkiem

W końcu dołączyłem do grupy i dałem się zaprosić do tańca jednej dziewczynie, która już miała zarumienione policzki od przebywania w tłumie. Była nawet urocza, ale gdy po raz piąty z rzędu wpadła na mnie z powodu alkoholu we krwi, z przepraszającym uśmiechem oddałem ją w ramiona koleżanek. Nie chciałem jej urazić, a oddanie je w bezpieczne ręce było moim obowiązkiem.

Zanim zdążyłem uciec Akaashi, inaczej zwanym zdrajca, zawołał mnie w stronę reszty naszej grupy. Facet był miły, ale już widziałem że miał też swoją wredną naturę.

Po jakimś czasie tańczenia w tłumie spoconych ciał, poczułem lekkie uderznie w plecy. Zdziwiony odwróciłem się myśląc, że po raz kolejny jakaś dziewczyna zaczęła swoje marne próby uwiedzenia mnie swoim tańcem. Jak wielkie było me zdziwienie, gdy przed sobą zobaczyłem tę [brunetkę, blondynkę itp.], o której nie tak dawno rozmawialiśmy z kumplami.

Z przepraszającym uśmiechem i wypiekami na twarzy, dziewczyna odwróciła się w stronę małej grupki, która krzyczała w jej stronę i zagrzewała, jak myślałem do tańca ze mną.

Zaśmiałem się cicho i wyciągnęłem w jej stronę rękę, jednak to jak zareagowała dziewczyna nie mało mnie zaskoczyło. W chwili, gdy jej spojrzenie trafiło na moją dłoń, jej wyraz twarzy zmienił się na zacięty, a oczy gdyby mogły, to by mnie uśmierciły w jednej chwili. Jednak po kolejnych krzykach ze strony koleżanek, wyglądała jakby poczuła wyzwanie i z zaciętym wyrazem twarzy położyła mi dłoń na szyi, by po chwili zacząć poruszać się w rytm piosenki.

Jej ostre spojrzenie było utkwione w moich czerwonych oczach, a biodra kołysały się delikatnie na boki. Dopiero po chwili ogarnąłem się na tyle, że umieściłem na nich swoje duże dłonie. W porównaniu ze mną dziewczyna była malutka i drobniutka, jednak siła z jaką dziewczyna się mnie trzymała mówiła co innego.

Jednak to co się stało, gdy zmieniła się piosenka, zapadnie mi w pamięci na wieki. Nagle cała aura wokół mojej partnerki się zmieniła, a jej delikatne dłonie zrzuciły moje własne. Już myślałem, że ma zamiar mnie odepchnąć, ale zamiast tego przyciągnęła mnie za koszulkę na jej poziom i zaczęła odważniej poruszać ciałem.

Nasze oddechy przyspieszyły, a jedna z jej dłoni zaczęła wędrować po moim karku i torsie. Biodra wciąż wchodziły w kontakt z moimi. W chwili gdy piosenka zmieniła swój rytm, dziewczyna odwróciła się do mnie plecami i nie przestając kusić swoim tańcem, zaczęła odchodzić do swojej grupy. Przy ostatnim takcie zarzuciła swoimi pięknymi włosami i odwróciła się do mnie z tym samym zaciętym wyrazem twarzy, a jej dłoń powoli wędrowała od kolana do jej dobrze zarysowanej talii.

Piosenka zmieniła się na kolejny typowy klubowy hit, a nieznajoma od razu odwróciła się do swoich koleżanek, by po chwili zniknąć w tłumie ciał i dymu.

– Taiga!

 Wciąż zszokowany odwróciłem się w stronę wołającego mnie głosu i popatrzyłem na Bokuto i Shoyo, którzy stali z wyciągniętymi kciukami w górę i Kuroo który z tym swoim zadowolonym z siebie uśmieszkiem machał w moją stronę.

Boże z kim ja się zadaje i ważniejsze. Kim była ta tajemnicza nieznajoma , która zostawiła mnie na środku parkietu?

~*~

– No i mówię żonie, że może byśmy wyskoczyli gdzieś razem i… Kagami słuchasz mnie?!

– Nie krzycz z samego rana – jęknąłem i potarłem pulsujące skronie. – Niektórzy musieli wczoraj siedzieć w klubie! I to z waszej winy wstrętne hieny!

– Oi! Jak się odzywasz do starszych – oburzył się jeden z moich kumpli, by po chwili zacząć się śmiać. – Sam mówiłeś, że nie było tak źle! Bokuto nawet mówił, że tańczyłeś z wieloma kobietami! To że masz teraz kaca, to już nie nasza wina!

– Cokolwiek – warknąłem, bo mój ból chyba ich bawił, skoro ich wypowiedzi były ciągle mówione podniesionym tonem. – Modlę się tylko o to, by dzisiaj znowu było spokojnie.

– Kto wie – mruknął kapitan i zaczął chrupać jakieś paluszki. – Z tego co widziałem to pogoda szaleje w naszym kraju.

Zanim zdążyłem jednak skomentować tę informację i wskazać słoneczną pogodę za oknem, z radia zaczęli nadawać ważny komunikat.

– Trzęsienie ziemi w [miasto] sparaliżowało całe miasto! Służby już zostały wysłane do pomocy mieszkańcom, ale nie obejdzie się bez pomocy innych.

Jak na zawołanie w remizie rozległ się alarm, a kapitan z poważną miną zaczął rzucać rozkary.

Ból głowy odszedł na dalszy plan, a moje myśli pochłonęło przygotowanie do wyjazdy do innego miasta. To nie była praca na jeden dzień.

~*~

Zmartwiony przyglądałem się pękniętym budynkom, które mijaliśmy po drodze na sektor nam przydzielony. W zwolnionym tempie przyglądałem się pracy ratowników medycznych, strażaków i każdych innych ludzi którzy chcieli pomóc. Już dawno nie widziałem takiej tragedii. Z trzęsieniem ziemi i z tym jak trzeba wtedy się zachować miałem doczynienia tylko na szkoleniach.

– Dobra chłopaki! Mamy zająć się szukaniem ocalałych i zabezpieczeniem naszego sektoru. Macie współpracować z lekarzami i innymi służbami. Nie dajcie się zranić, jeśli wy polegniecie, to kto uratuje tych ludzi? Do roboty i powodzenia!

Z głośnym okrzykiem się zgodziliśmy i rozbiegliśmy ze sprzętem w różne strony. Razem z Bokuto od razu zaczęliśmy się przygotowywać do wejścia w jeden z zawalonych budynków, gdy przed oczami mignęła mi znajoma twarz. Nieznajoma jest lekarzem?

Szybko przywołałem się do porządku i spojrzałem na Bokuto, który jeszcze sprawdzał czy jego krótkofalówka działa.

– Bierzmy się do roboty Kagami.

Skinąłem tylko głową i wskoczyłem przez jedną z dziur do środka. Mam nadzieję że zdążymy uratować wszystkich.

~*~

Zmęczony wygramoliłem się z budynku z kobietą na plecach i szybko skierowałem się do punktu medycznego.

Akcja trwała już pół dnia i powoli zaczynało się ściemniać. Mimo wszystko, pracy wcale nie ubywało, a dookoła mnie wciąż można było słyszeć dźwięk pracującego sprzętu i krzyki kolegów.

– Napij się wody – zaskoczony spojrzałem na znajomą kobietę, która z poważnym wyrazem twarzy przystawiła mi do ust butelkę i zaczęła ocierać pot z mojej twarzy. – Ja się nią zajmę, a ty chwilę odpocznij. A a a – zwróciła mi uwagę, gdy chciałem odwrócić się w stronę budynku, z którego przyszedłem. – Nie potrzebujemy kolejnych pacjentów i tak mamy ich nadmiar. Marsz mi odpocząć i zjeść coś ciepłego. Jeśli przejdziesz kawałek to powinieneś trafić do punktu z prowiantem… albo wiesz co? Lepiej tu usiądź i odsapnij. Zaraz ci coś przyniosę i ani mi się waż stąd ruszać.

Gdyby nie to, że byłem tak zmęczony że mógłbym zasnąć na kamieniu, to pewnie bym się z nią pokłócił, ale grzecznie się poddałem i opadłem na jakąś ławkę. Od razu zacząłem łapać głębokie wdechy świeżego powietrza, którego przez większość dnia mi brakowało. Na chwilę przymknąłem piekące oczy i otarłem z nich pot zmieszany z pyłem i piaskiem.

– Coś cię boli Kagami-san? 

Zdezorientowany uniosłem zmęczone powieki i odskoczyłem gdy zauważyłem [kolor oczu] tęczówki zbyt blisko mojej twarzy.

– Skąd-

– Masz na kombinezonie – uśmiechnęła się lekko kobieta i podała mi parującą miskę. – Ponawiam pytanie, coś cię boli? Czy samo zmęczenie?

– Nic mi nie jest – mruknąłem i z wdzięcznością przyjąłem jedzenie. – Skoro ty znasz moje dane, to mógłbym zapytać o twoje imię? To już drugi raz, gdy na siebie wpadamy.

– [Nazwisko][Imię] – powiedziała [brunetka itd.] i westchnęła. – Nie sądziłam, że facet z którym tańczyłam w klubie okaże się strażakiem, którego później będę musiała pilnować, by się nie zapracował na śmierć.

Zaśmiałem się cicho i zacząłem jeść nie przerywając jej obserwować. Teraz wyglądała zupełnie inaczej. Swoje piękne pukle miała związane w wysoki kucyk, a sukienkę zastąpiły sprane dżinsy i koszulka z postacią z kreskówki. To co się jako pierwsze rzuciło w oczy było, jednak kamizelką z dużym krzyżem na plecach oraz saszetka z wystającymi kolorowymi wstążkami. Dobrze wiedziałem do czego służą i widząc którego koloru jest najmniej czułem smutek.

– Muszę wracać do pracy, ale ty jeszcze odpocznij. Naprawdę nie potrzebujemy tu strażaków zombie – po raz pierwszy zobaczyłem jej uśmiech i od razu poczułem miłe ciepło w środku. – Zaraz i tak nas zmienią, więc ciesz się posiłkiem i wypij więcej wody.

To powiedziawszy, poklepała mnie po plecach i odeszła w kierunku nowego pacjenta, którego przyniósł Bokuto, który zaraz został odesłany na ławkę do mnie.

– Zmęczony? – zapytałem i podzieliłem się wodą. 

– Jak cholera – mruknął i wylał resztki na swoją brudną twarz. – Lubię swoją pracę wiesz? Ale widok tylu ludzi, którym nie zdążyłem pomóc… chyba będę pamiętał ich twarze na zawsze.

– Nie daj się temu pochłonąć – mruknąłem i spojrzałem na swoje dłonie. – W tej pracy przeżyjesz to jeszcze nie raz. Pamiętaj, że zawsze możesz pogadać z naszym psychologiem. Nie duś tego w sobie, bo cię to zje.

~*~

– Dobra – powiedział kapitan i zaczął rysować markerem po mapie. – Tutaj teren został już przeszukany przez nocną zmianę. My zajmiemy się tym tutaj – postukał w zakreślone miejsca. – Wciąż brakuje nam pary zaginionych więc się nie poddawajcie. Z tego co wiem to niedługo dojdą do nas posiłki więc możemy jeszcze chwilę poczekać zanim zaczniemy akcję. Pomóżcie w tym czasie medykom. Rozejść się ekipa!

Przejechałem ręką po twarzy i spojrzałem na to co zostało z jednej z galerii. Większość jej została już przeszukana, ale wiedziałem że tam na pewno ktoś jeszcze został. To że psy, które z nami pracowały ciągle tam wracały, nie dawało mi spokoju, a czas leciał. Wciąż istniało zagrożenie, że to wszystko runie jak domek z kart albo że zaczną się wstrząsy wtórne.

Westchnąłem i podszedłem do punktu medycznego w poszukiwaniu jakiejś roboty. Bokuto już nosił jakieś kartony z lekami w towarzystwie jakiegoś małego faceta, który wydzierał się w niebo głosy.

– Witam pana zombie – usłyszałem znajomy głos. – Co dzisiaj macie w planach?

Spojrzałem na znajomą dziewczynę, która stała obok pustych łóżek i jadła jabłko. Dzisiaj jej włosy były związane w prostego warkocza, a ciuchy zmieniły się na wygodniejsze.

– Szybkie śniadanie?

– Skończył się nam prowiant więc cieszę się tym co mam – powiedziała i wzięła dużego gryza. – Po południu mają nam coś dowieść, ale wody mamy pod dostatkiem.

Przystaknąłem i wróciłem do przyglądania się budynkowi. Moje nogi wręcz się rwały, by tam wejść, ale wciąż nie mogłem zignorować rozkazu kapitana.

– Coś cię martwi? Ciągle się patrzysz na tę ruiny i-

W jednej chwili przestałem jej słuchać, gdy w jednym z okien zauważyłem mały ruch przez krótką chwilę. Nawet nie pomyślałem, a już biegłem w kierunku sprzętu. Zignorowałem krzyki kolegów i pozostawionej przeze mnie dziewczyny. Liczył się tylko ten jeden ruch. Ktoś jeszcze żyje i ja nie pozwolę temu światełku zgasnąć.

Zacząłem się przedzierać przez małe luki pomiędzy gruzami i ignorowałem krzyki kapitana dochodzące z mojej krótkofalówki. Jeśli miałem dostać po tym naganę? Kogo to obchodziło. Liczyła się tylko tą mała nadzieja. W nocy nie znaleziono nawet jednego żywego człowieka, a ja musiałem to zmienić.

Powoli przeciągnąłem się przez mały otwór i zacząłem się rozglądać po rozwalonym miejscu. Nagle w kącie zobaczyłem mały ruch i od razu skierowałem się w jego stronę. Ku mojemu przerażeniu zobaczyłem dwie rzeczy. Martwego mężczyznę i dziecko. Przerażoną małą dziewczynkę w porwanej sukience i twarzy całej w zaschniętych łzach.

– Hej maluchu – powiedziałem wyuczonym tonem i zacząłem się powoli do niej zbliżać. – Jestem strażakiem i przyszedłem cię stąd wyciągnąć. Wiesz kto to strażak prawda?

Przerażoną dziewczynka przez chwilę patrzyła na mnie w szoku, by po chwili wybuchnąć płaczem i zacząć biec w moim kierunku. Od razu przytuliłem do piersi jej kruche ciałko i odwróciłem z dala od martwego ciała.

– Już dobrze. Jesteś bezpieczna – mruknąłem i zacząłem ją oglądać w poszukiwaniu urazów. – Coś cię boli?

– Chcę do mamy! – zaczęła szlochać dziewczynka i ciągnąć mnie za rękaw. – Myślałam że tu zostanę na zawsze! Tamten pan się nie rusza! I i i nie oddycha! Mama mówiła że to znaczy, że ktoś nie żyje! Czy ja też umrę?

Cholera. Nie dość, że miejsce wciąż było niebezpieczne, to na dodatek dziewczynka wpadła w panikę. Od razu przypomniałem sobie wszystkie informacje ze szkoleń i rozmów z Kuroko.

– Zaraz wezwę kogoś do pomocy i stąd wyjdziemy. Tak długo jak tu jestem, to nie stanie ci się żadna krzywda. Obiecuję.

– Naprawdę? – dziewczynka spojrzała na mnie zza załzawionych oczu i wyciągnęła w moją stronę dłoń. – Przysięgasz na paluszek?

Zamrugałem zdezorientowany, by po chwili złapać jej mały palec swoim o wiele większym.

 – Przysięgam. Pozwól, że teraz sprawdzę czy nic ci nie stało ok?

Gdy mała skinęła mi głową, od razu zacząłem sprawdzać czy nie ma żadnych złamań i przeprowadziłem krótki wywiad. Wyglądało na to, że była tylko poobijana na całe szczęście.

– Wezwę teraz pomoc ok? – sięgnąłem po swoją krótkofalówkę i złapałem ją mocniej za rękę. – Wiem, że mam kłopoty, ale zauważyłem ruch w budynku i właśnie stoi przy mnie przestraszone dziecko. Odbiór.

– Kagami? Jak ja ci… dobra nie ważne, w jakim jest stanie? Jacyś inni ocalali? – spojrzałem zdziwiony słysząc głos [Imię], ale zaraz przywołałem się do porządku.

– Jest tylko poobijana. Mam tu również jedno ciało. Potrzebuję wsparcia. Ja i… jak masz na imię maluchu?

– Eri – wyszeptała dziewczynka i przytuliła się do mojej bogi.

– Ja i Eri będziemy na nich czekać.

– Nie ma takiej osoby na liście Kagami, czy wiesz może-

– Mała odłączyła się od wycieczki i się zgubiła. Pewnie nawet nie wiedzą, że brakuje im jednego dziecka przez to całe zamieszanie.

Chciałem usiąść z dzieckiem na chwilę zanim ktoś do nas dotrze, ale nagle usłyszałem znajomy alarm, a ściany zaczęły się trząść.

Instynktownie zakryłam ciało Eri swoim i zignorowałem krzyki z krótkofalówki. Po chwili w moje ciało zaczęły uderzać kawałki gruzu, a jedna ze ścian upadła prosto na moją nogę.

Powstrzymałem krzyk, by nie wystraszyć dziewczynki płaczącej w moich ramionach, by po chwili stracić przytomność, gdy kawałek betonu uderzył mnie w głowę.

~*~

– Proszę Pani! Proszę Pani! Ja nie chcę umierać!

Jakbym miał watę w uszach zaczęłam słyszeć dźwięki.

– Panie strażaku nie może Pan umrzeć! Nie chcę tu zostać z dwoma nieżywymi panami!

Jęknąłem czując pulsujący ból głowy i powoli otworzyłem oczy. Na szczęście budynek już się nie trząsł, a przestraszona Eri siedziała niedaleko skulona w kącie z moją mikrofalówką przy ustach.

– Spokojnie Eri – wymamrotałem i zamrugałem parę razy, by choć trochę się skupić. – Nic mi nie jest.

– Pan strażak! Myślałam że Pan umarł – dziewczynka podpełzła do mnie i spojrzała na mnie zapłakana. – Pan krwawi!

– Huh? – dopiero teraz poczułem ciepłą ciecz na swojej głowie. – Hej Eri widzisz tą saszetkę przy moim pasku? Powinny być tam bandaże. Możesz jeden przyłożyć bardzo mocno do miejsca gdzieś pojawia się krew?

Uważnie przyglądałem się jej krokom i westchnęłam z ulgą, gdy dziewczynka zaczęła przykładać materiał do mojej rany.

– Proszę Pana… teraz nas nie znajdą prawda? Nie zdążył Pan powiedzieć im gdzie jesteśmy. Co teraz?

– Uhh – syknąłem na brak delikatności mojej towarzyszki. – Chyba nie mieliście spotkania z strażakiem?

– Nie.

– Widzisz każdy strażak ma takie jedno urządzonko, które głośno wyje, gdy ten nie ruszam się zbyt długo. W ten sposób nas znajdą. Pozwolisz, że przez chwilę sobie poleżę dobrze?

Po jakimś czasie do naszych uszu doszedł znajomy mi dźwięk, a na moje usta powoli wpełzł uśmiech. Jeśli tylko ktoś po nas już wyruszył, to niedługo wyjedziemy na zewnątrz. Pozostało tylko czekać.

~*~

– Taiga?! 

Zmęczony otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą twarz, której nigdy bym się nie spodziewał.

– Teppei? – skupiłem wzrok na jego twarzy i mało nie wstałem z betonu widząc starego przyjaciela. – Co ty tu robisz Kiyoshi?

– Ratuje ciebie i tę małą damę – uśmiechnął się żołnierz i wskazał na przestraszoną Eri. – Mój oddział został przydzielony do pomocy wam. No, ale kto mógł przewidzieć, że taki jeden wskoczy sobie do budynku sam, na dodatek bez niczyjej zgody.

– Przepraszam za to ale-

– Ale ja wcale nie mam ci tego za złe – powiedział mężczyzna w trakcie owijania mi głowy bandażem. – Gdyby nie ty, to mała pewnie już, by nie żyła – szepnął.

Na samą myśl aż mnie przeszły ciarki.

– No dobra głowa załatana, teraz może zajmiemy się twoją najprawdopodobniej złamaną nogą uwięzioną pod tą ścianką.

Dopiero, gdy Kiyoshi mi o tym przypomniał poczułem ogarniający mnie ból. Nie zdążyłem zacisnąć ust na czas i wyrwał mi się krótki okrzyk bólu.

– Adrenalina działa cuda nie? – mruknął żołnierz i zaczął powoli unosić beton. – Postaraj mi się trochę pomóc ok?

Po dłuższej chwili moja noga została uwolniona i prowizorycznie opatrzona przez mężczyznę.

– Gdzie się podział mój towarzysz – powiedział do krótkofalówki Teppei i uśmiechnął się, gdy usłyszał przekleństwa nie tak daleko od nas. – Grzecznie, mamy tutaj dziecko.

Po chwili w szparze pomiędzy gruzami zobaczyłem znajomą granatową czuprynę i twarz która często nawiedzała mnie w koszmarach w okresie licealnym.

– Daiki?

– No Daiki debilu! Co ci strzeliło do tego głupiego łba, by się pchać do takiego bajzlu bez pomocy? Życie ci niemiłe? – powiedział Aomine i rzucił w naszą stroną butelką wody. – Wiesz co nie odpowiadaj. Kiyoshi podaj mi dziecko, pójdę przodem i żadnych więcej numerów!

Po chwili jego wyzwiska i narzekanie zaczęło cichnąć, a ja dzięki małej pomocy żołnierza stanąłem na nogi. Powoli przy akompaniamencie moich jęków bólu wyszliśmy na zewnątrz i pierwsze co dostałem, to uderzenie w głowę od mojego kapitana.

– Głupi dzieciak! Odważny, ale taki głupi! Już ją sobie później z tobą pogadam Kagami!

– Przepraszam kapitanie.

– Idź coś ze sobą zrób… i jeszcze jedno. Cieszę się, że udało ci się z tego wyjść Kagami. Dziękuję za twoje poświęcenie nawet jeśli i tak dostaniesz za swoje, za zignorowanie mojego rozkazu.

Pokkwałem głową i po chwili leżałem już na łóżku polowym. Pękała mi głowa, a nogą tak bolała, że byłem w szoku, że przedtem mogłem o niej zapomnieć.

– I na co ci to było idioto! 

Zaskoczony spojrzałem na [Imię] i lekko uniosłem głowę, by się jej przyjrzeć. Trzymała za rękę Eri i jeśli się nie myliłem jej oczy wyglądały na zaszklone.

– Zaraz się tobą zajmę, tylko sprawdzę czy małej nic nie jest, a tylko poczekaj aż wyzdrowiejesz! Zrobię ci taką jesień średniowiecze że-

– Umówisz się ze mną – palnąłem bez namysłu, by po chwili się zarumienić.

– Eee – dziewczyna spojrzała na mnie, później na Eri, która kiwała głową na tak. – Ok?

– Gdzie ten debil? – naszą chwilę przerwał Ahomine, który szedł w moją stronę z wyciągniętą pięścią. – Najpierw mnie denerwujesz, potem dręczysz telefonami, w końcu sam nie odbierasz moich, a teraz co?! Znowu musiałem ratować ci dupsko!

– Przepraszam Aho.

– A właśnie! Co ty majaczyłeś w jednym z nagrań, że mnie przeprosiłeś skoro tego nie zrobiłeś?! Przysięgam, że kiedyś naprawdę skopię ci tak dupsko, że nawet Kuroko cię nie rozpozna!

 Wybuchnąłem śmiechem, by po chwili przybić mu żółwika. 

– Co ty tu w ogóle robisz?

– Potrzebowali rąk do pracy to się zgłosiłem tak? Teraz mi lepiej powiedz co to za laska i dlaczego ten typek co wygląda, jak sowa ciągle wyje, że jest z ciebie dumny?!

Ok wyrzucilo mnie raz z tworzenia więc poprawie wszystko na ladnie i bez błędów jutro czy kiedyś tam... Nienawidzę watrpada.

Przepraszam za błędy itd. Albowiem jest już późno i marzę o spanku, a pisałam tego shota już jakieś 3h i już wkurzała mnie długość dokumentu.

Skończyłam już egzaminy i czekam już na tylko na jedną ocenę. Co do tego o którym już raz wam pisałam, to go zdałam na ładną ocenkę! Dziękuję wszystkim którzy trzyamli za mnie kciuki!

Jak zauważyliście mamy tu dodame postacie z HQ! Mam teraz na nich faze i jestem w trakcie ponownego ogladania tego anime. Jeśli znacie jakieś fajne książki z nimi, to byłabym wdzięczna za podzielnie się tak ważnymi informacjami.

Jeszcze raz pdzerpaszam za gen haos na górze, ale druvi raz nje chce mi się tego teraz poprawiać.

Nie wiem kiedy będzie koeljny shot, ponieważ mimo tego że mam wolne, fo jestem strasznym leniem:P

Do następnego ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top