Himuro x Reader
Przygotowywałem się do kolejnego rzutu, gdy usłyszałem nieprzyjemny dla ucha hałas. Zdekoncentrowany zacząłem się rozglądać szukając jego źródła. Nie widząc niczego ciekawego, wróciłem do gry i spróbowałem się ponownie skupić. Przyjąłem od Murasakibary piłkę i zacząłem biec pod kosz, gdy ten dźwięk znów się powtórzył. Tym razem jednak zauważyłem na dachu jakąś postać. Była to niewysoka dziewczyna z megafonem przy ustach, to pewnie on wydawał te trzeszczące dźwięki.
Jako, że każdy już skupił się na tym zamieszaniu, wcisnąłem piłkę pod pachę i spojrzałem w jej kierunku. Z daleka było widać, że jest cała czerwona. Świetnie kolejna zakochana nastolatka szukająca sposobu, by wyznać komuś uczucia. Westchnąłem i zacząłem kozłować czekając na koniec tej szopki. Nie, żebym miał coś do niej, ale nie lubiłem, gdy ktoś mi przerywa w chwili, gdy gram.
Zakręcałem właśnie piłkę na palcu, gdy poczułem uderzenie w ramię. Spojrzałem zdziwiony na znudzonego Atsushiego i zmarszczyłem brwi. Sądziłem, że chciał dołączyć do mnie, ale ten wskazał mi brodą na budynek szkoły. Odkładałem właśnie piłkę, gdy usłyszałem swoje imię.
- Tatsuya! Mimo, że jest mi bardzo wstyd to odważyłam się to zrobić. Kocham cię Tatsuya i chciałabym byś wreszcie zwrócił na mnie uwagę! Wiem, że słyszysz to tysiąc razy dziennie, ale wiedz że moje uczucia są szczere. Mam nadzieję, że mój nietypowy sposób przekazania ci ich zwróci twoją uwagę.
Potarłem kark i spojrzałem na dziewczynę. Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć i na dodatek cała się trzęsła. Miała rację, dostaje dużo listów od dziewczyn i powoli zaczęło mnie to męczyć. To nie zmienia jednak faktu, że te całe przedstawienie było niepotrzebne. Pokręciłem głową i z westchnieniem odszedłem zdala od wyczekujących spojrzeń kolegów.
Musiałem zająć się tą dziewczyną, bo jeszcze spadnie z tego dachu i będzie na mnie. Zacząłem iść w kierunku szkoły, zatrzymał mnie jednak szloch i tupot stóp. Uczennica właśnie zbiegała z schodów przeciwpożarowych nie zważając, że delikatnie podwija jej się przy tym spódniczka. Przyspieszyłem kroku, by pomóc jej zejść, ale kiedy dobiegłem nikogo już tam nie było. Westchnąłem ciężko i oparłem dłoń o czoło. Czemu to mnie zawsze spotyka?
Wzruszyłem ramionami i z rękami w kieszeniach wróciłem do drużyny chcąc powrócić do gry. Schyliłem się po piłkę, lecz ponownie dzisiaj poczułem uderzenie w ramię. Ponownie winowajcą okazał się Murasakibara, który pochłaniał kolejnego batonika.
- Znam tę dziewczynę. Rozmawia czasem ze mną w sklepiku. - starałem się nie zwracać uwagi na jego ciamkanie i z cierpliwym uśmiechem czekałem na dalsze słowa, jednak one nie nadeszły.
- I co dalej?
- Hmm no nic, chciałem ci tylko powiedzieć, że ją znam i nie jest taka zła. Nie musiałeś jej tak ignorować.
Zdziwiłam się widząc lekko wkurzoną minę chłopaka, która zaraz zniknęła, gdy chłopak zaczął szukać czegoś po kieszeniach.
- Codziennie daje mi te cukierki. Są dobre, a [Imię] pakuje je zawsze w ładne paczuszki. Jeśli przestanie mi je przynosić to się na ciebie obrażę Muro-chin. - Olbrzym wziął swoją torbę i nie czekając na mnie zaczął iść do domu.
Pierwszy raz widziałem go zainteresowanego czymkolwiek co nie było słodyczami. Nigdy nie powiedział na raz do mnie tylu słów, a teraz ten dzień nadszedł tylko przez jakąś dziewczynę. [Imię]. Skoro Atsushi ją polubił, to musi być naprawdę fajna dziewczyna. Może warto dać jej szansę? Muszę podpytać trochę Murasakibarę, pewnie skończy się to dla mnie dużym wydatkiem na słodycze, ale tym na pewno go udobrucham.
~*~
Tak jak myślałem, łatwo urobiłem Atsushiego i szybko zdobyłem potrzebne mi informacje. Poznałem trochę tę dziewczynę dzięki jego opowieściom i musiałem przyznać mu rację. [Imię] była warta uwagi i teraz będę musiał się mocno postarać, by ponownie zwróciła na mnie uwagę. Wiedziałem, że nie wystarczy zaimponować jej swoimi umiejętnościami sportowymi tak jak innym dziewczynom. Obmyśliłem jednak plan, który na pewno pomoże mi się zbliżyć do niej.
Już następnego dnia chciałem ją złapać i wyjaśnić wczorajsze nieporozumienie. Przecież wcale nie odrzuciłem jej uczuć, chciałem jej pomóc zejść z dachu, zanim zrobi sobie krzywdę. [Imię] zapadła się, jednak pod ziemię, po prostu unikała mnie jak ognia. Przestała się widywać z Atsushim, za co zresztą mi się dostało i wracała szybciej ze szkoły.
Ja tak łatwo się nie poddaje, postanowiłem skorzystać z tych wszystkich listów do mnie i napisać coś podobnego do niej. Pierwszy był z moimi wyjaśnieniami i prośbą o spotkanie. Czekałem na nią chyba z trzy godziny, a jednak nie przyszła. Wystawiła mnie, a ja jak ten głupek sterczałem przy bramie szkoły. Nigdy nie zapomnę tych głupich pytać kolegów z drużyny i marudzenia Atsushiego, który miał nadzieję, że dziewczyna przyjdzie i porozmawia również z nim. Nigdy już go ze sobą nie zabiorę, ludzie dziwnie się na nas patrzyli przez jego ciągłe komentarze. Zawsze chciałem, by ze mną więcej rozmawiał, a w tamtej chwili marzyłem tylko, by ucichł choć na chwilę.
Za drugim podejściem napisałem tylko krótką notkę o tym jak ładnie dziś wygląda. Zostawiłem nawet z nią ciastko, które wybłagałem od Murasakibary. Jakie wielkie było moje zdziwienie, gdy na następnej przerwie zastałem przy swojej ławce szczęśliwego Atsushiego jedzącego właśnie to ciastko i z garścią cukierków. Byłem zły, że dziewczyna tak jawnie mnie ignoruje, a z fioletowowłosym urządza sobie pogaduszki. Oczywiście nie pokazałem chłopakowi żadnej z tych emocji, mimo że w głowie już trzy razy wpychałem mu te cukierki do gardła. To nie była jego wina, ale jakoś miałem taką ochotę zrobić mu krzywdę, gdy opowiadał jak to [Imię] była miła i oddała mu jego ciastko.
Jako, że dziewczyna w ogóle nie reagowała na kolejne moje liściki, a Atsushi stracił zainteresowanie pomaganiem mi, musiałem podjąć inne kroki. Tym razem postanowiłem jej powiedzieć wszytko twarzą w twarz choćbym miał sterczeć od szóstej rano przy bramie.
Uzbrojony w termos z herbatą i grubszą niż zazwyczaj kurtką koczowałem przed szkołą. Zdążyłem się już przywitać ze sprzątaczem, który chciał mnie zaprosić do środka, jednak grzecznie mu odmówiłem mówiąc, że na kogoś czekam. Nie zwróciłem uwagi na jego ciche wypowiedziane ,,świr,, i nawet nie mrugnąłem okiem, gdy pani trener zmierzyła mnie nieprzychylnym spojrzeniem, gdy wchodziła na teren szkoły.
Moja wytrwałość się opłaciła, bo chwilę po niej zaczęła się do mnie zbliżać drobna osóbka. Z początku mnie nie zauważyła zajęta poprawianiem kokardki przy mundurku, jednak zaraz stanęła, gdy cicho odchrząknąłem. Spojrzała na mnie zdziwiona, jednak w jednej chwili jej wzrok zmienił się na pełny złości. Zatrzymała się przede mną z wysoko podniesioną głową i zaczęła gromić mnie spojrzeniem.
- Co tu robisz tak wcześnie i czego ode mnie chcesz?
- Nie uważasz, że najpierw wypada się przywitać? Stoję tu od godziny, by móc cię złapać i z tobą pogadać. Do tej pory ciągle uciekałaś więc stwierdziłem, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce.
- Kto powiedział, że przed tobą uciekam? - prychnęła i zarzuciła włosy za ramiona. - Po prostu nie miałam ochoty na ciebie patrzeć.
- Ah tak? Jakoś kiedyś ci nie przeszkadzało, w końcu tak bardzo mnie kochałaś.
- Nie pozwalaj sobie! To było dawno i powinieneś o tym zapomnieć. To była pomyłka.
- Na dachu mówiłaś coś innego. Coś, że twoje uczucia są szczere i że jesteś inna? Gdzie się podziała w takim razie ta dziewczyna? - stanąłem bliżej niej i zbliżyłem swoją twarz bliżej jej. - Dlaczego ta dziewczyna teraz tak mi pyskuje i udaje brak jakiegokolwiek zainteresowania mną? - szepnąłem cicho.
[Imię] gwałtownie odskoczyła cała czerwona, a ja się uśmiechnąłem rozbawiony jej reakcją. To miało mi udowodnić jej brak uczuć do mnie?
- Nie rób tak! Nie uważasz, że to niesprawiedliwe względem mnie, gdy tak okropnie mnie potraktowałeś? Myślisz, że kilka dennych liścików pozwoli mi zapomnieć o tym upokorzeniu? - widziałem, że dziewczyna zaciska piąstki ze złości, ale ja sam zacząłem mieć powoli tego dość. Zmrużyłem oczy i prychnąłem cicho.
- Gdybyś przeczytała te liściki to byś wiedziała, że wcale nie odrzuciłem twoich uczuć, a chciałem tylko do ciebie wejść i zabrać cię z tego dachu, zanim zrobisz sobie krzywdę. Ale nie, po co przeczytać jakiekolwiek wyjaśnienia, skoro czuję się tak zraniona, że robię tak głupie rzeczy. Dla twojej wiadomości przestań oczekiwać, że życie jest sprawiedliwe. Jeśli myślisz, że świat jest tak piękny i każdy będzie cię głaskał po główce to grubo się mylisz. Nie wiesz co ja przeżywam, nie wiesz czego już zdążyłem nauczyć się o życiu! Tobie jest ciężko? Bo jakiś chłopak rzekomo odrzucił twoje uczucia? Wiesz jak mi jest ciężko żyć w blasku chwały moich przyjaciół? Gdzie się nie pokaże, z kim się nie zaprzyjaźnię to historia się powtarza! To ty mówiłaś, że mnie kochasz? Nie mogłabyś skoro nie wiesz tak ważnych dla mnie rzeczy! Jesteś taka sama jak reszta. - powiedziałem rozzłoszczony.
Przyglądałem się jej próbując uspokoić gwałtowne ruchy swojej klatki piersiowej. Nie widząc żadnej reakcji obróciłem się na pięcie i uprzednio wsadzając dłonie do kieszeni spodni ruszyłem do szkoły. Starałem się ignorować krzyki dochodzące zza moich pleców i przeć naprzód bez chwili zawahania. Nie przewidziałem, jednak że wpadnę na żywą ścianę zwaną Atsushi Murasakibar. Fioletowowłosy położył mi dłonie na ramionach i zatrzymał w miejscu. Spojrzałem na niego wściekły nie mając humoru na jego gierki i zaczepki.
- Czego chcesz Atsushi? Nie widzisz, że mi się śpieszy?
- [Nazwisko]chin zadzwoniła do mnie i kazała mi cię zatrzymać Muro-chin. Powiedziała, że da mi za to cały karton cukierków, a wiesz jak je lubię.
- Nie, nie wiem i nie obchodzi mnie to. Puść mnie!
- Muro-chin nie wierć się i przestań na mnie krzyczeć. Nigdy tak do mnie nie mówiłeś. - jego znudzony ton powoli zaczął mnie naprawdę denerwować i doszczętnie zniszczył resztki mojej samokontroli.
W chwili, gdy znów otworzył usta, nie wytrzymałem i uderzyłem go w szczękę. Dyszałem wściekle i obserwowałem przemianę tego potulnego olbrzyma w potwora. Już szykował się do oddania mi, gdy coś weszło pomiędzy nas. Ta drobna dziewczyna zaczęła mnie pchać w przeciwnym kierunku od Murasakibary i napierała swoimi piąstkami na mój brzuch. Z każdym jej krokiem zacząłem racjonalniej myśleć i pojąłem niebezpieczeństwo, jakie na siebie zesłałem, gdy uderzyłem swojego przyjaciela.
Jak mogłem stracić kontrolę i się do tego dopuścić. Zawsze panowałem nad swoimi emocjami, a w jednej chwili mogłem przekreślić swoją przyjaźń. Wszystko przez tę małą osóbkę drżącą przy mojej klatce piersiowej, która zalewała moją kurtkę łzami.
Wziąłem głęboki oddech i oczyściłem myśli. Położyłem dłoń na głowie [Imię] i zacząłem ją uspokajająco głaskać.
- Już mi przeszło, już w porządku. Nie bój się.
- To moja wina. - powiedziała drżącym głosem. - Zniszczyłam twoją przyjaźń z Atsushim i jeszcze cię nieświadomie obraziłam. - mówiła z przerwami, ponieważ od płaczu dostała lekkiej czkawki. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Obiecuję dać wam obu już spokój, tylko się pogódźcie!
Spojrzałem na Murasakibare i zauważyłem, że chłopak wygląda na zdezorientowanego.
- Muro-chin gdzie się podziałeś? Chciałem ci oddać! - zamrugałem zaskoczony i stwierdziłem, że wygląda on bardziej jak dziecko, które nie dostało lizaka niż jak jakiś krwiożerczy tytan.
Zacząłem się cicho śmiać z absurdalności tej sytuacji. Podszedłem razem ze swoim czepiakiem do przyjaciela i podałem mu lizaka, którego wyczułem przedtem w kieszeni. Murasakibara jeszcze przez chwilę udawał obrażonego, ale gdy zacząłem odpakowywać słodycz to wyrwał mi go z ręki i powiedział, że wybacza. Pokręciłem tylko głową i z obietnicą, że zaraz przyjdę do klasy spojrzałem na dziewczynę przylegającą do mojego ciała.
Miała zaróżowione policzki od zimna i twarz mokrą od łez. Z lekkim uśmiechem wyjąłem z torby chusteczkę, która zacząłem ocierać jej twarz z łez.
- Już w porządku widzisz? Atsuchi nie chowa urazy za długo.
- Ale, ale ja cię uraziłam. Ja, ja naprawdę tak nie myślę Himuro-kun! Wiem, że czasami jestem denerwująca, ale obiecuję już tego nie robić, albo chociaż się postarać!
W jednej chwili zamknąłem jej usta pocałunkiem i pogłaskałem ją po policzku.
- Zwolnij tempo trajkotko, bo jeszcze mi się wyspowiadasz z największych sekretów, a uwierz, nie chcesz tego.
Z uśmiechem po raz ostatni złożyłem na jej ustach pocałunek i pożegnałem się mówiąc, że będę czekać przy bramie po lekcjach. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie kazała na siebie długo czekać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top