Bakugou x Reader x Midoriya

– Bakugou zaczekaj! Proszę!

Biegłam, ile sił w nogach za wkurzonym blondynem i starałam się ignorować łzy zakrywające moje pole widzenia. Nie mogłam uwierzyć znowu jestem w tej sytuacji. Że znowu stanęłam pomiędzy nimi dwoma, kiedy wreszcie zaczęli się dogadywać. Znowu wszystko zniszczyłam, to była moja wina!

- Katsuki proszę zatrzymaj się – krzyczałam i powstrzymywałam szloch próbujący uciec z moich ust. – To nie tak jak myślisz!

Nie przewidziałam reakcji chłopaka. Tego jak szybko się odwróci z spojrzeniem pełnym żalu i wściekłości, może nawet nienawiści. Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie i pod jego wpływem upadłam na zimny beton. Zmęczone mięśnie i cały ten szok zmusił moje nogi do poddania się pod moim ciężarem.

- Nie tak jak myślę?! Myślisz, że jestem idiotą?! – wkurzony przyszły bohater stanął nade mną i zacisnął mocno pięści. – Nie jestem ślepy! Wiem co widziałem!

- Proszę Kacchan-

- Nie mów tak na mnie! – wiedziałam, że popełniłam błąd, w chwili, gdy wypowiedziałam tamto przezwisko. Nie miałam nic na swoje usprawiedliwienie. – I ty chcesz mi wmówić, że źle oceniłem sytuację? Po czymś takim?!

- Bakugou ja naprawdę-

- Nie patrz na mnie tym swoim litościwym spojrzeniem. Jeśli myślisz, że twoja decyzja mi coś zrobiła to się grubo mylisz.

Słuchałam jego wywodu, ale jego oczy i czyny mówiły coś innego. Ktoś obcy by nie zauważył, jego drgającej wargi i tego smutnego błysku w oczach. Dobrze wiedziałam, że poczuł się zraniony i to wszystko przez te głupie nieporozumienie! Musiałam mu wytłumaczyć, dlatego zaryzykowałam i od razu za nim pobiegłam. Dużo ryzykowałam, w końcu blondyn był teraz pod wpływem emocji, a jeszcze nie tak dawno przeżył naprawdę wiele. Porwanie, cała ta sprawa z All Mightem...

- Co się głupio gapisz?! Dobrze widziałem, że podjęłaś decyzję. Wybrałaś tego frajera – wywarczał czerwonooki i zmrużył oczy. – Myślałem, że jesteś inna niż reszta tych lamusów, ale okazałaś się taka sama.

Przygryzłam wargę widząc jak jego maska powoli opada, a spojrzenie ucieka na podłoże w marnej próbie ukrycia się.

- Zaufałem ci. Uwierzyłem, kiedy wtedy powiedziałaś, że mnie nigdy nie zostawisz – prychnął chłopak i kopnął jeden z kamieni, które walały się dookoła. – Najpierw All Might teraz ty. Dlaczego wszyscy zawsze wybierają jego?! – krzyknął blondyn i spojrzał na mnie ze łzami w oczach. – Co on takiego ma czego ja nie mam?!?

– Bakugou – szepnęłam i powoli wstałam z ziemi. – Źle zrozumiałeś to co zobaczyłeś – małymi kroczkami się do niego zbliżałam, tak by ponownie go nie spłoszyć. – Masz rację z tym, że spotkałam się z Izuku w sprawie waszego pytania. Jednak jedyne co ode mnie usłyszał, to to, że widzę go tylko jako przyjaciela – wciąż mając się na baczności dotknęłam jego gorącego policzka i uśmiechnęłam się delikatnie. – Widziałeś pewnie jak go przytulam prawda?

Cierpliwie czekałam aż chłopak sobie wszystko poukłada. Jego emocje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Od zdezorientowania, przez złość po smutek. Jasne, że czułam, że może mi nie uwierzyć, ale nie poddam się, dopóki nie zrozumie.

– Więc dlaczego on wyglądał na szczęśliwego – powiedział blondyn nie patrząc mi w oczy, jednak nie stracił mojej dłoni.

– Ponieważ cieszył się ze szczęścia swoich przyjaciół – wyszeptałam i zrobiłam kolejny krok do przodu. – Może i nie tak dawno ciągle rywalizowaliście, ale ostatnio bardzo się do siebie zbliżyliście. Tym bardziej nie chciałam wchodzić pomiędzy was, kiedy zapytaliście czy coś do was czuję. Nawet nie wiesz, ile godzin spędziłam nad wyjściem z tej sytuacji bez ranienia was obojgu.

– Głupi Deku – mruknął Bakugou i powoli podniósł głowę, by spojrzeć mi wreszcie w oczy. – Dlaczego ja nie on? Nie że się nie cieszę, ale-

– Wciąż mi nie wierzysz, rozumiem – westchnęłam i przymknęłam oczy. – Izuku jest dla mnie jak brat, w końcu jego znam dłużej. Nigdy nie poczułam na jego widok tych przysłowiowych motylków w brzuchu. Wręcz przeciwnie mam nadzieję, że zejdzie się z Ochako!

Widziałam konflikt w jego oczach i lekkie drżenie dłoni. Musiał z jakiegoś powodu ze sobą walczyć.

– A co czułaś, gdy widziałaś mnie? – w końcu wydusił z siebie czerwonooki.

– To trochę zawstydzające – mruknęłam czując rozchodzące się ciepło po moich policzkach. – Ale jeśli ma ci to pomóc uwierzyć... tak naprawdę to chodziłam za Midoriyą przez wiele dni namawiając go, by mnie zabrał na wasze spotkanie klasowe. I nie wcale nie chciałam poznać dziewczyn, jak on to wtedy nazwał. Prawda jest taka, że kiedyś zobaczyłam was razem, gdy szliście razem. Myślałam, że się przyjaźnicie – zaśmiałam się z tego jakie wtedy miałam słabe umiejętności obserwowania. – No ale jak widzisz od początku liczyłeś się tylko ty. Sprawiałeś, że chciałam chodzić na tę głupie lekcje i jeszcze bardziej się starałam by być najlepszą w klasie. W końcu ty chciałeś być najlepszy z bohaterów! I tak powoli małe zauroczenie rosło w coś więcej im dłużej cię znałam. Nie sądziłam, że po drodze obudzę też uczucia Izuku, ale i tak już za późno. Mam nadzieję, że coś zrozumiałeś z mojego ględzenia.

Zaśmiałam się zawstydzona i schowałam się za kurtyną włosów. Bałam się co może sobie pomyśleć. Czy stwierdzi, że jestem dziwna? Nie zdziwiłabym mu się. W końcu wyszło, że byłam takim trochę stalkerem.

Potrząsnęłam głową i już chciałam przeprosić go za swoje dawne zachowanie, gdy poczułam ciepłe dłonie na swojej talii. Powoli podniosłam głowę chcąc zapytać o powód, ale zanim zdążyłam choćby uchylić wargi, to usta Katsukiego już były na moich.

Przez ten jeden krótki pocałunek mogłam wyczuć wszystkie uczucia, które w sobie trzymał blondyn. Tak szybko jak się zaczął, tak szybko się skończył i znów mogłam podziwiać czerwone tęczówki, które tak kochałam.

– Za dużo gadasz – chłopak uśmiechnął się łobuzersko, by po chwili znowu mnie pocałować.

~*~

– Bakugou! Midoriya! Proszę przestańcie! Nie musicie tego robić!

Z przerażeniem w oczach obserwowałam, jak dwójka moich najważniejszych osób stoi naprzeciwko złoczyńcy. Po tak długo toczonej walce ledwo stali na nogach. Ich skóra była pokryta krwią, a gdzieniegdzie można było zauważyć nawet złamania. Im dłużej się im przyglądałam tym większe opanowywało mnie przerażenie.

W tej chwili jeszcze bardziej niż zwykle żałowałam, że nie posiadam żadnej zdolności. Może gdybym ją miała, oni nie byliby w takiej sytuacji, w takim niebezpieczeństwie. Zamiast tego stałam razem z resztą przerażonych cywili. Jedyne co mnie od nich różniło, to nasze nastawienie co do walki. Kiedy oni zagrzewali ich do dalszej batalii i nie do poddawania się w walce z Shigarakim, ja błagałam ich by odpuścili, by zostawili to innym bardziej doświadczonym bohaterom albo by poczekali na posiłki.

– To nasza praca [Imię]-chan – uśmiechnął się moją stronę Midoriya i odwrócił się w stronę Bakugou z wyciągniętą ręką. – Zawsze chcieliśmy być najlepsi i chronić ludzi. To nasz obowiązek, nawet jeśli ceną jest nasze życie, prawda Kacchan?

– Nie Katsuki nie! – z całej siły naparłam na ciało policjanta, który trzymał nas za barierkami. – Obiecałeś! Mówiłeś, że nigdy mnie nie zostawisz!

Z nadzieją patrzyłam w stronę swojego chłopaka, który powoli odwracał się w naszą stronę. Jednak widząc na jego twarzy uśmiech taki sam jaki posiadał w tej chwili Izuku, od razu ją straciłam.

– Takie jest nasze przeznaczenie Teddy Bear – kiedy tylko usłyszałam, jak mnie nazwał, miałam ochotę krzyczeć z bezsilności. Jak mógł go użyć w takiej chwili, w chwili, gdy całemu mojemu światowi groziło tak wielkie niebezpieczeństwo. – Jeśliby uratować wszystkich obywateli musimy się poświęcić... to nawet przez chwilę się nie zawaham.

To nie mogło się dziać naprawdę! To był jakiś śmieszny koszmar, z którego powinnam się obudzić dzięki czułym słowom Katsukiego, tak jak często się zdarzało. W jego ramionach bezpieczna z dala od tego całego zamieszania z bohaterami i złoczyńcami. Dlaczego to ja miałam stracić wszystko?

– Poczekajcie na Todorokiego – błagałam. – Nie musicie tego robić, możecie zostać ze mną. Błagam!

– Moim marzeniem było zostać bohaterem [Imię]-chan, jeśli bym się teraz poddał, to by nie miało sensu. Poza tym nie robimy to tylko dla nich, ale również dla ciebie – oczami pełnymi łez przyglądałam się, jak Midoriya aktywuje pełną moc i staje w pozycji do walki. Nie nie nie! – Ile razy płakałaś po nocach z powodu koszmarów, że on znowu nas zaatakuje? Że porwie Kacchana? Teraz mamy szansę.

– Na co mi to wszystko, jeśli was już ze mną nie będzie?! Jak mam się bać o kogoś, skoro tego kogoś nie będzie dłużej na tym świecie?!

– Przepraszam [Imię]-chan – Izuku znów uśmiechnął się do mnie szeroko i pokazał nasz tajny gest, który zawsze miał pokazywać, że jedno z nas jest przy drugim nawet mimo odległości. – Zawsze będę z tobą [Imię]-chan. Przepraszam za wszystkie łzy jakie wylałaś, gdy się dowiedziałaś, że cię kocham. Za wszystkie głupie walki i kłótnie z Kacchanem... i za to, że już dłużej nie będę mógł cię chronić.

Czułam jak moje serce łamie się na tysiące kawałków i wyrywa się w stronę zielonowłosego. To nie mogło się dziać naprawdę.

– Kocham cię [Imię]-chan. Żegnaj – powiedział czule i dał spłynąć jednej zagubionej łzie. – Jestem gotowy, kiedy ty Kacchan!

Z nadzieją spojrzałam na swojego chłopaka. Może słowa Deku go otrząsnęły. Może zrozumiał, że to błąd i powstrzyma przyjaciela. Jednak, kiedy spojrzałam w jego czerwone tęczówki, wiedziałam, że przegrałam tę walkę. To był ostatni raz, kiedy ich widziałam. Ostatni raz, kiedy mogłam usłyszeć "kocham cię". Ostatni raz, kiedy mogłam oglądać te uśmiechy, które kochałam jak nic innego na świecie.

– Hej Teddy Bear! Pamiętaj o tym co zawsze ci mówiłem dobrze? – zaśmiał się chłopak i założył poobijane ręce za głową, tak jakbyśmy rozmawiali pośrodku korytarza, a nie na polu bitwy. – Dbaj o siebie i przestań się tak wszystkimi przejmować, to ty jesteś numerem jeden na tym świecie, ok? – jego spojrzenie zdelikatniało, a szeroki uśmiech zmienił się w minimalnie uniesione kąciki ust. – Numer jeden w moim świecie, pamiętaj. Zawsze będę cię kochał... nawet wtedy, gdy nie będzie mnie przy tobie, gdy będziesz się budzić z pięknego snu. Ani wtedy, gdy po raz pierwszy postawisz nogę w przedszkolu, w którym tak marzysz by pracować – powiedział i spuścił na chwilę głowę. – Wiesz, że nawet wtedy będę z tobą duchem prawda? Będę krzyczał najgłośniej i cię dopingował. Nie ważne jak, ale zawsze będę przy tobie. Przepraszam, że nie spełnię mojej obietnicy.

Czułam jak powoli się załamuje. Zaczęło do mnie dochodzić, że rozmawiam z nim po raz ostatni. Że już nigdy więcej nie powiem, jak się czuje. Nie pogłaszcze go po policzku ani nie dotknęła jego miękkich włosów. Z każdą tą myślą mój oddech stawał się szybszy. Zaczęła ogarniać mnie panika.

– Zróbmy to Deku – jak przez mgłę słyszałam słowa Katsukiego i ciężkie kroki Shigarakiego. Przez oczy zamglone łzami widziałam, jak moi ukochani chłopcy łączą siły i szykują się do ostatniego ataku. – Ponad swoje limity. PLUS ULTRA!

Zanim zdążyłam do niego krzyknąć, że go kocham wszystko wybuchło. Oślepiające światło i fala powietrza pełna dymu i kurzu uderzyła prosto w miejsce, gdzie stałam z resztą cywili. Jednak ja w przeciwieństwie do innych nie zamknęłam oczu ani nie ukryłam się za policjantami. Wciąż patrzyłam na znajomy pomarańczowy i zielony blask słabnący z każdą chwilą.

Na jedną krótką chwilę przez małą wyrwę w tym wszystkim mogłam oglądać, ich delikatne uśmiechy i przymknięte oczy wolne od bólu i wszelkich trosk. Na jedną chwilę po raz ostatni mogłam zobaczyć całą miłość, zaangażowanie i odwagę. Ostatnią chwilę, gdy widziałam ukochane osoby...

Po krótkiej chwili było po wszystkim. Dookoła nas było słychać syreny i wołania dopiero co przybyłych bohaterów. Jednak moje oczy spoczywały wciąż na miejscu walki lub raczej tym co z niego zostało.

Na miejsce, gdzie nie tak dawno stał Shigaraki, powoli opadała tak znana mi rękawica i ciemna opaska. Nic, poza tym. Żadnych ciał, żadnego budynku. Tylko pustka i dwa fragmenty kostiumów najodważniejszych bohaterów, jakich miało to miasto, powoli lądujących w kraterze utworzonym przez potężną moc. Z ostatnim podmuchem wiatru koło mojego ucha mogłam usłyszeć ciche, znajome Kocham cię.

W chwili, gdy części kostiumów opadły na zimną ziemię, kolana poddały się pod moim ciężarem, a z ust wydostał się krzyk. Krzyk pełen rozpaczy, żalu i bólu. Nie zwracałam uwagi na innych ludzi. Na to jak zareagowali na mój wrzask. W pewnej chwili nie słyszałam nic. Jedynym dźwiękiem był trzask rozpadającego się mojego świata i pęknięcie mojego pustego już serca.

Nie czułam dłoni Todorokiego, który starał się podnieść mnie z ziemi. Nie słyszałam tego co wykrzykiwał w moją stronę. Powoli ogarniały mnie mroczne myśli. Że to jego wina. Nie było go, gdy Deku i Bakugou potrzebowali pomocy. Nie było go, gdy ich ostatnie uśmiechy pochłaniała nicość. Nie było go, nie było...

Rozpacz powoli zmieniała się w wściekłość, furię. To wszystko wina bohaterów. Żaden się nie pojawił. To przez nich podjęli tę decyzję. To przez nich czuli obowiązek. To przez nich wybrali tą pracę. W tej chwili nie wiedziałam kogo bardziej nienawidziłam. Obywateli? Bohaterów? A może All Mighta, który tyle razy sprawił ból moim chłopcom. To przez niego uwierzyli, że mogą zostać tymi wielkimi. Poświęcili dzieciństwo i zdrowie. Gdyby on się nie pojawił, to Izuku nawet nie miałby tej głupiej, krzywdzącej go zdolności!

Czułam, jak ciemność rozjaśnia płomień nienawiści. Otulał mnie swoim gorącem i obietnicą zemsty. Nagle już nie potrzebowałaś pomocy bohatera władającego lodem, by stać prosto. Wszystko stało się jaśniejsze, a moje ramiona powoli zaczęło otulać piekące ciepło. Do moich uszu doszły dźwięki zdziwionych i przerażonych obywateli, które po chwili zmieniły się w krzyki przerażenia i cierpienia.

Nie wiedziałam co się działo, ale nie próbowałam tego zatrzymać. Chciałam by cierpieli tak jak ja w tej chwili. Nie było mi dane długo napawać się mocą. Wkrótce po Todorokim na miejscu walki zjawił się Aizawa, który widząc co się dzieje od razu użył na mnie swoją moc.

– C-co-

Zanim zdążyłam dokończyć pytanie, moje ciało nagle stało się strasznie ciężkie i zmęczone, a oczy powoli się zamknęły.

~*~

– Czy to w ogóle możliwe?

– Nigdy czegoś takiego nie widziałem.

– Jak zdołała obudzić zdolność w tym wieku?

...

– Jak to zatrzymać?

Powoli zaczęłam się budzić z dziwnego otępienia. Mimo, że moje ciało wciąż mnie nie słuchało, mogłam wyłapać rozmowy odbywające nad moją głową. Zdolność? Ja? Czy to mogło być prawdą?

W czasie, gdy oni próbowali rozwiązać zagadkę mojej zdolności, w mojej głowie jak film ukazały się wydarzania z ostatnich paru godzin. Atak Shigarakiego, jego walka z policją, Deku i Bakugou, ich śmierć...

Przypomniało mi się jak sama kiedyś marzyłam o zostaniu bohaterka, zanim jeszcze się dowiedziałam, że nie mam zdolności. Teraz mogłabym zaśmiać się tamtej mnie w twarz. Najgłupsze marzenie jakie mogło być, teraz napawało mnie obrzydzeniem. Zostanie bohaterem równało się śmierci, co niosło za sobą ból, żal i wściekłość. Taką samą jaką wyżej chwili czułam ja. Chęć schowania się przed całym światem i cierpieniem w spokoju uległa większemu pragnieniu. Zemście.

– [Imię] słyszysz mnie?

Powoli uchyliłam ciężkie powieki i spojrzałam na Aizawę, który stał przy moim łóżku wraz z lekarzem. Szpital. To wiele wyjaśniało.

– Pamiętasz co się wydarzyło zanim straciłaś przytomność?

Od razu z mojej twarzy zniknęły wszelkie emocje, a dłonie zwinęły się w pięści na białym prześcieradle.

– Katsuki i Izuku zginęli oddając życie za miasto.

– Tak, ale czy pamiętasz coś jeszcze? – podniosłam brwi w jego kierunku. Co mogło być ważniejsze? – Nie wiemy jak i dlaczego, ale twoja zdolność się uaktywniła.

– Zdolność?

– Trudno to wytłumaczyć, ale według zeznań świadków nagle na twoim ciele zaczęły się pojawiać czarne płomienie. Todoroki chciał cię ugasić przy pomocy lodu myśląc, że to jakiś nowy złoczyńca, ale..., ale to nic nie dało. Tak jakby ten ogień był odporny.

Zmarszczyłam brwi i zaczęłam oglądać ciało w poszukiwaniu jakichś oznak działania ognia, ale oprócz paru zadrapań nie znałam niczego.

– Nie, ciebie nie zranił.

– Mnie? Wnioskuję, że jednak ktoś inny został ranny. Czyżby Todoroki? – obojętna na odpowiedź spojrzałam na swoje dłonie. W tej chwili mało co mnie interesował stan jakiegoś głupiego bohatera.

– Zdążył się zasłonić lodem, ale cywile nie mieli takiego szczęścia. Paru trafiło do szpitala z ciężkimi poparzeniami i zatruciem toksycznym dymem.

Mruknęłam na znak, że przyjęłam do wiadomości i skupiłam się na wywołaniu tego ognia. Ale nawet mimo wielkiego skupienia i chęci, nic się nie działo

– [Imię] nawet nie próbuj – powiedział spokojnie nauczyciel i położył mi dłoń na ramieniu. – Dopóki nie nauczysz się nad tym panować, będę cię pilnował byś go nie używała.

Szlak. Tak długo jak Aizawa będzie miał na mnie oko, to nici z mojego planu. Muszę coś szybko wymyślić...

– Oczywiście, że nie będę go używać! Co, jeśli znowu bym komuś zrobiła krzywdę? – powiedziałam i zakryłam twarz dłońmi. – U.A. mi pomoże prawda?

– Oczywiście [Imię]. Skoro zgadzasz się na przyjęcie pomocy, to zaraz wrócę tu z dyrektorem i obgadamy szczegóły. Poczekaj tu chwilę na nas i nie ruszaj się nawet na krok.

Ze sztucznym uśmiechem przytaknęłam i zaczekałam aż wraz z lekarzem opuszczą moją salę. Mojej uwadze nie umknęło dwóch policjantów stojących przy drzwiach. Czyli mimo swoich słów wcale mi nie wierzył. Mądrze z jego strony.

W chwili, gdy głos nauczyciela przestał być słyszalny na korytarzu, wyskoczyłam z łóżka i przywołałam znajome piekące ciepło. Z uśmiechem powitałam tańczące czarne języki na swoich ramionach. Nie zmieniając wyrazu twarzy wyszłam z sali i zaatakowałam mężczyzn, nie czekając na ich reakcje na mój widok.

Kiedy tylko droga była wolna, rzuciłam się do ucieczki i atakowałam każdego, kto próbował mnie zatrzymać.

Jeszcze wszyscy mi zapłacą za moją stratę i cały ten ból...

~*~

Z uśmiechem stanęłam u boku Dabiego i pomachałam w stronę znajomych bohaterów, noszących na sobie ślady walki. Zszokowani patrzyli na nieprzytomnego All Mighta u naszych stóp i złoczyńców zebranych za naszymi plecami. Teraz to ja i Dabi staliśmy na czele organizacji i jeszcze nigdy nic nie szło tak dobrze.

Mieliśmy miasto w garści, a obywatele już dawno przestali czcić bohaterów. Nawet gdy byli przerażeni naszymi czynami, żaden nie wzywał pomocy.

– [Imię]? – usłyszałam zdziwiony okrzyk i odwróciłam się w stronę Miny, która ledwo stała na nogach podtrzymywana przez Lidę.

– Witam ukochanych przyjaciół – uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam milutkim głosikiem. – Podoba wam się niespodzianka? Tęskniliście? Martwiliście się? Bo ja ani trochę.

– [Imię] jak możesz? Nie dość, że nie przyszłaś na ich pogrzeb to... co planujesz zrobić z All Mightem?

– Właśnie! Pogrzeb! A z czyjej winy ten pogrzeb się odbył?! – wyrwałam się w ich stronę i pozwoliłam pierwszemu płomykowi wskoczyć na moje ramię. – To przez was i tego starego dziada Katsuki i Izuku stracili życie! Gdzie byliście, gdy oni rezygnowali ze swoich marzeń?!

Ich twarze pełne poczucia winy nie robiły na mnie wrażenia. To jasne, że to przez nich to wszystko potoczyło się w tym kierunku.

– Myślisz, że nie żałujemy, że się spóźniliśmy?! To byli nasi przyjaciele! – krzyknął Kirishima i wyszedł przed szereg. – Ty może masz się za lepszą?! Co ty w ogóle wyprawiasz co? Czy ich marzeniem nie było pozbyć się całego zła?! Czy nie marzyli o pieprzonym pokoju?! Swoimi wyborami depczesz po ich pamięci!

– Zamknij się! – krzyknęłam i posłałam w ich stronę czarny jak smoła ogień. – Myślisz, że mnie to cokolwiek obchodzi?! Kto pierwszy złamał obietnicę?! Czy oni chociaż przez chwilę myśleli o mnie, gdy rzucili się w objęcia śmierci?! Nie myśleli o mnie, o moich uczuciach i o tym co się stanie, gdy ich zabraknie.

– Zrobili to też dla ciebie! – krzyknęła Ochako i wyjęła zza pasa znajomą rękawice. – Deku cię kochał, zrobił wszystko byś była szczęśliwa!

– Czy wyglądam ci na szczęśliwą?! – wskazałam na swoją twarz i na wszystko dookoła. – Co dobrego wyszło z ich poświęcenia? Ani ja, ani wy nie jesteście szczęśliwi. Wszystko okryło się mrokiem i smutkiem.

– Nie to ty się okryłaś.

Zdenerwowana odwróciłam się akurat na czas, by zatrzymać Todorokiego swoimi płomieniami. Nie sądziłam, że któryś z nich zajedzie mnie od tyłu.

– My staraliśmy się spełniać ich marzenie. Staraliśmy się świat uczynić lepszym. Nawet wszędzie cię szukaliśmy! Baliśmy się, że coś ci się stało! A zamiast tego niszczyłaś wszystko, to co udało się nam osiągnąć!

– I z chęcią zrobię to ponownie – uśmiechnęłam się kpiąco i spojrzałam na wciąż nieprzytomnego byłego bohatera. – Jesteście naprawdę naiwni, jeśli myśleliście, że swoją głupią gadką coś zdziałacie.

Zanim jednak zdążyłam choćby dotknąć All Mighta, usłyszałam strzał, a moją klatkę piersiową i plecy opanował piekielny ból. Zdziwiona spojrzałam za siebie dostatecznie szybko, by zobaczyć jak Dabi powoli opuszcza broń.

– Dlaczego? – szepnęłam i upadłam na zimny beton.

– Bo to zaszło za daleko – mruknął mężczyzna i schował broń za pasek. – Twoja zemsta już dawno przestała łączyć się z naszymi celami. Jesteś nawet gorsza niż Shigaraki.

W szoku słuchałam jego słów i starałam się ignorować ból pulsujący przez całe moje ciało. Nigdy nie sądziłam, że ktoś komu tak ufałam mnie zdradzi. Nie spodziewałam się, że ktoś znowu dźgnie mnie w plecy, a raczej w nie strzeli.

– Zobacz do czego doprowadziłaś. Bohaterzy mają rację. Czy o to walczyli tamci dwaj? Czy byliby z ciebie dumni?

Jego słowa docierały do mnie, jak przez mgłę. Co ja zrobiłam? Teraz czując ciepło kałuży krwi tworzącej się pod moim ciałem, nagle zaczęło do mnie docierać co zrobiłam. Jak mogłam się tak zmienić? Co się stało z moim marzeniem? Co się stało z dawną mną?

Gdyby oni mnie teraz widzieli... nie. Tego nie mogłabym znieść. To by ich za bardzo zraniło. Zniszczyłam wszystko. Zraniłam tych których najbardziej kochałam. Byłam najgorszym śmieciem, gorszym niż ten, przez którego Oni stracili życie.

Czułam jak łzy powoli spływają mi po brudnych policzkach, a ciało trzęsie się przez cichy płacz pogłębiający cierpienie, na które zasłużyłam. Powoli otulało mnie zimno, obraz przed moimi oczami zamazywał się. To był koniec.

Nie rozróżniałam już słów, które kierowali w moją stronę dawni przyjaciele. Nie potrafiłam zrozumieć Todorokiego, który uciskał moją ranę.

Powieki stawały się coraz cięższe, ale ostatkiem sił wydusiłam w jego stronę ciche przepraszam.

Wszystkie bodźce przestały do mnie docierać, a moje oczy nagle oślepiło jasne światło.

– Ale narozrabiałaś Teddy Bear – zszokowana powoli się podniosłam i zauważyłam, że już dłużej nie jestem połączona z moim ciałem – Już dobrze, przyszliśmy cię zabrać ze sobą.

– Katsuki, Izuku... P-przepraszam! Nie zasługuje, by z wami iść! Nie ja nie zasługuję by w ogóle was widzieć! – wyszlochałam i zakryłam oczy ramieniem.

– [Imię]-chan – wyszeptał Izuku i kucnął przy mojej skulonej postaci. – To co zrobiłaś było złe, ale nie gniewamy się. W końcu sami też nie jesteśmy bez winy.

– Nie, wy jesteście prawdziwymi bohaterami, nie zasługuje, by iść tam, gdzie wy.

– Ale złamaliśmy obietnicę – poczułam ciepłą dłoń, która odciągnęła moją rękę i zamknęła ją w czułym uścisku. – To po części nasza wina, dlatego przestań się tak karać. Przyszliśmy cię zabrać do naszego nowego domu. Gdzie pokój trwa cały czas, jest nudno, ale nic już nie boli. Gdzie nie istnieją żadne zmartwienia oprócz myśli o tym, jak nasza banda zidiociałych przyjaciół sobie radzi.

Spojrzałam na swojego ukochanego cała zapłakana i na swoje dłonie we krwi. Nie zasłużyłam na ich słowa. Nie zasługiwałam na ich towarzystwo ani na miejsce w niebie.

– Przestań się zadręczać [Imię]-chan! Decyzja na górze już zapadła i idziesz z nami – uśmiechnięty Deku postawił mnie na nogi i objął ramieniem. – Co powiesz na to, że my wybaczymy tobie, a ty nam?

– Nie mam wam czego-

– Oj zamknij się Teddy Bear! Każdy coś w życiu przeskrobał. Powinnaś się cieszyć, że dostałaś tą szansę – powiedział Katsuki i również mnie objął. – Przestań żyć przeszłością, nie mamy ci za złe, prawda Deku?

– Hmph! – przytaknął zielonowłosy. – A teraz chodź zanim ten na górze zmieni zdanie!

Rozczulona ostatni raz spojrzałam na swoje ciało i załamanych przyjaciół, po czym dałam się pociągnąć przez swoich chłopców w stronę światła.

Przepraszam i dziękuję.

...

...

Ale gdybyś zrobiła coś All Mightowi to bym się do ciebie nie odzywał przez co najmniej dziesięć lat!

– Deku!

– No co? 

Ok! No więc dokończyłam co chciałam i zrobiłam to chwilę po skończeniu nauki na jutrzejszy egzamin... Jeśli znajdziecie jakieś błędy to bardo ładnie proszę o wskazanie mi ich, bo już dawno się w to nie bawiłam i wiadomo...

Najpewniej postacie są strasznie OOC, no ale dopiero wracam do pisania więc mi wybaczcie.

W planach na następne shoty mam już raczej poatacie z knb, ale kto wie co pezyneisie przyszłość.

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top