Aomine x Reader
Miałaś wyjątkową niespodziankę dla swojego męża. Od jakiegoś czasu nie za dobrze się czułaś, ale nie chciałaś go niepotrzebnie martwić więc umówiłaś się na wizytę u lekarza. Opowiadając swojej przyjaciółce (żonie twojego najlepszego przyjaciela Kise Ryouty) co mniej więcej ci dolega, ta kazała ci się umówić, ale do ginekologa. Sama chodziła już z ładnym brzuszkiem, a Ryouta chodził dumny jak paw. Ufając jej ocenie dzisiaj byłaś na wizycie i jak zwykle miała rację. Za siedem miesięcy na świat przyjdzie następny granatowo-włosy chłopczyk gorzej, gdy urodzi siędziewczynka, bo tego Aomine chyba nie przeżyje - że niby on ma mieć córkę, kiedy ta blondyna będzie mieć syna? Mimo wszystko wierzyłaś, że Daiki się ucieszy i nie będzie mógł się doczekać, by zobaczyć swoje geny w akcji. Na wszelki wypadek do małych jordanów (nie wiem jak się to pisze wybaczcie;-;) dokupiłaś seksowną bieliznę i postanowiłaś ugotować mu jego ulubione danie.
Właśnie nakrywałaś do stołu, gdy usłyszałaś charakterystyczne kroki na korytarzu i odpinanie kabury z jego służbową bronią. Po chwili poczułaś dłonie na swoich biodrach i oddech na swoim odsłoniętym karku. Z uśmiechem się odwróciłaś i pocałowałaś Aomine, który nadal był w mundurze. Jak zwykle nie chciało mu się poświęcić tych kilku minut na prysznic i przebranie, zawsze się spieszył do domu co nie powiesz schlebiało ci.
- Yo.
- Co tam, złapałeś jakichś przestępców?
- Nie, ja nawet nie wiem po co chodzę do tej roboty, tutaj nigdy się nic nie dzieje - Powiedział całując cię po szyi - Gdyby nie przełożony to bym skoczył z chłopakami na kosza.
- Nie zrobisz tego, nie po to tyle się męczyłeś, by się tam dostać, by teraz rzucić to dla kosza... Co ja mówię ty byś to zrobił - Śmiejąc się pocałowałaś go w nos i poszłaś po kolacje.
- Co ty dziś taka wesoła hmm? - Powiedział rozwalając się na krześle. Naprawdę nie mogłaś go oduczyć swoich starych nawyków, choćbyś nawet mu usiadła nago na krześle, on dalej by siedział rozwalony.
- A nie mogę być?
- To po prostu jest podejrzane - Machnął na ciebie widelcem z miną prawdziwego policjanta, a ty się tylko zaśmiałaś się i dołączyłaś do niego przy stole.
- Powiedzmy, że miałam ciekawy dzień - Powiedziałaś uśmiechając się pod nosem - Mam też dla ciebie fajną niespodziankę.
- Oby nie odwiedziny tej blond cioty - Zamruczał pod nosem.
- Ile razy mam ci powtarzać byś go tak nie nazywał? I nie nie o to chodzi, a poza tym, co to za ciota skoro niedługo doczeka się swojego syna hmm?
- Nadal nie wierzę, że to jego dziecko. Sleepy mogła wybrać lepiej. Nie mogę przestać się obwiniać, że to ja ich poznałem... Chwila to nie ja, to ty mnie do tego zmusiłaś - Prawie się zadławił tak się wyrwał.
- Przesadzasz, Kise to dobry chłopak i na dodatek przystojny - Uśmiechnełaś się czekając na jego bulwers trzy letniego dziecka.
- On jest przystojny?! Ja jestem przystojny, jak sam bóg zapamiętaj to sobie - Tak jak myślałaś zaczął prężyć mięśnie i ci pozować. - Jedynym, który może być nazywanym przez ciebie przystojnym jestem ja.
- Tak, tak tak - Poklepałaś go po plecach, ale miałaś nadzieję, że wasze dziecko nie odziedziczy tego po ojcu.
- Ej co ty się tak szczerzysz?
- Ja? A nic takiego, to co chcesz zobaczyć niespodziankę? - Zapytałaś już naprawdę podekscytowana.
- Nie podoba mi się ten uśmiech, ale dla ciebie wszystko - Szybko pobiegłaś do łazienki za nim on nawet zdążył wstać - Ej czekaj to znaczy, że ja dzisiaj mam zmywać?! -Gdy mu nie odpowiedziałaś powiedział pod nosem - A to ja wczoraj nie zmywałem? Ty mała wszo ja wczoraj zmywałem!!!
- Nie zmywaj tylko idź do pokoju murzynie!
- Dobra - Z wielkim uśmiechem, szczęśliwy że mu się upiekło, ruszył do pokoju.
Ty za to szybko się szykowałaś i złapałaś buciki, które wpakowałaś do pudełka ala piłka do kosza. Wychodząc z łazienki miałaś na sobie tylko bieliznę, a pudełko trzymałaś za plecami. Daiki, który właśnie ściągał koszule chcąc się przebrać odwrócił się w twoją stronę i zdębiał.
- Takie niespodzianki to ja lubię - Przyciągnął cię do siebie i chciał cię pocałować, kiedy zauważył, że trzymasz coś za plecami - A to co?
- Ymm, bo ja... A sam zobacz - Podałaś mu pudełko przegryzając wargę.
Aomine szybko otworzył pudełko i zrobił zakłopotaną minę.
- Kotku, ale one są na mnie za małe - Nie mogłaś uwierzyć w głupotę swojego męża i gdyby nie sytuacja pewnie walnęłabyś się w czoło.
- Aho - Powiedziałaś delikatnie kładąc mu dłonie na ramionach - To są buty dla dziecka.
- ... Nie będę ojcem chrzestnym tego dziecka Kise - Powiedział z urażoną miną, a tobie już żyła zaczęła pulsować na skroni.
- Idioto do dla naszego dziecka! Jestem w ciąży!!!!
- Że co? Że jak?! - Był tak zdziwiony, że nawet nie czuł twoich dłoni, które zdejmowały z niego koszule.
- Zostaniesz ojcem... Twoje umiejętności ktoś odziedziczy.
- Ja, ja tatą - Popchnęłaś go na łóżko i usiadłaś mu na biodrach, zaczynając go powoli całować po torsie.
- Yhm, a czy teraz możesz się skupić? - Położyłaś jego dłonie na swoich piersiach i wróciłaś do przerwanego zajęcia.
- Ale tak, gdy ono jest w środku?
- No na litość boską! Czyż nie jesteś Daiki, który obiecał mnie zaspokajać nawet kiedy sam będziesz ledwo żywy?
- Sama tego chciałaś - Przewrócił was tak by to on był na górze i zaczął cię całować po brzuchu, mocując się jednocześnie z zapięciem stanika. - Ale to ty mu będziesz tłumaczyć.
- Cicho już bądź - Dla pewności przyciągnęłaś go do namiętnego pocałunku.
Chłopak zrzuciwszy twój stanik na ziemię zaczął lizać i ssać twoje piersi na zmianę. Ty za to zaczęłaś mu się dobierać do jego spodni, które były niemałym wyzwaniem w końcu to spodnie od munduru policjanta prawda? Gdy ściągnęłaś tę przeszkodę i chciałaś posunąć się dalej, poczułaś na nadgarstkach zimny metal. Ten idiota skuł cię kajdankami, które zabrał ze spodni za nim je z niego ściągnęłaś.
- Nie tak szybko kocico - Powiedział ci szorstko do ucha, przegryzając jego płatek. - Najpierw ja się trochę pobawię.
Zaczynając od szyi składał mokre pocałunki kierując się ku dołowi. Zatrzymując się na dłużej przy piersiach, ssał i podgryzał twoje sutki, nie zważając na twoje próby uwolnienia rąk. Znudziwszy się schodził niżej aż dotarwszy do koronkowych majtek po prostu je z ciebie zerwał i umieścił się pomiędzy twoimi nogami. Rozsuwając je ukrył twarz pomiędzy twoimi udami. Zajęłczałaś, gdy poczułaś jego język na swojej łechtaczce. Ciągnęłaś, warczałaś i błagałaś, by uwolnił twoje dłonie ale on reagował na to tylko szybszymi ruchami języka. Odpuścił ci, dopiero kiedy doszłaś wykrzykując głośno jego imię. Potem nie czekając aż chociaż unormujesz oddech mocno w ciebie wszedł głośno jęcząc. Znałaś go dobrze więc byłaś przygotowana na to, ale mimo wszystko i tak głośno krzyknęłaś, gdy znalazł się w tobie. Aomine od razu zaczął się szybko i mocno poruszać. Ty natomiast oplotłaś go nogami i drapałaś po plecach. Będąc już po pierwszym orgazmie znowu doszłaś, posyłając Daikiego na krawędź. Wygiął swoje ciało w łuk, zamykając oczy i wydając przeciągły jęk. Opadł na ciebie cały błyszczący się od potu, a ty rysowałaś na jego plecach różne wzory czekając aż łaskawie z ciebie zejdzie. Chłopak zturlał się z ciebie, jednak zaraz wrócił by przytulić policzek do twojego brzucha.
- Yo. Ymm to ja twój ojciec... Lepiej byś był chłopcem, bo mam zamiar nauczyć cię gry w kosza.
- Aho dziewczynki też mogą grać w kosza - Wtrąciłaś głaszcząc go po włosach.
- Cicho z dzieckiem rozmawiam nie? Na czym to ja ahh tak pamiętaj będziesz cholernie przystojny jak tata oczywiście - Na te słowa pociągnęłaś go za włosy, ale ten znowu cię zignorował - Bo wiesz po swojej matce to lepiej odziedzicz inteligencje, bo mi się to uczyć nie chciało... Znaczy ty będziesz się uczyć już ja cię przypilnuje gówniarzu - Ta rozmowa trwałaby dłużej, gdyby nie to, że Daiki był po ciężkim dniu w pracy i jeszcze ta zabawa sprzed chwili... Mówiąc prościej po prostu zasnął z uchem wciąż przyciśniętym do twojego brzucha.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top