,,Jak można zakochać się w demonie?!"

Character: William T. Spears

Shot w nietypowej formie. Mam nadzieję, że się spodoba.
Dla KotMarionetka16-7. Trzymaj mojego brata krótko XD
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam już tego serdecznie dość. Ze wszystkich Shinigami musieli mi przydzielić akurat Sutcliffa! Już od kilku godzin Grell nawija o tym jaki to ,,Sebas-chan jest cudowny i seksowny". Kiedy po raz kolejny zamiast pomóc mi z duszą układał poemat o wspaniałości Michaelisa, coś we mnie pękło.
- Grell, mam prośbę...
- Tak, Willuś? Zrobię co tylko zechcesz!
- Zamknij się.
- Ale Will, posłuchaj...
- Nie, to ty posłuchaj! Zamiast mi pomagać, ciągle nawijasz o Sebastianie! Jak można zakochać się w demonie?!-
po tych słowach wskoczyłem na dach najbliższego budynku i popędziłem do miejsca kolejnego zgonu. Obejrzałem się przez ramię, ale nie zauważyłem żadnej podejrzanej czerwonej plamy, więc zwolniłem. Spojrzałem na zachodzące nad Londynem słońce. Jarzyło się pomarańczą, żołcią i ukochanym kolorem Sutcliffa, czerwienią. Właśnie, Sutcliff. Nigdy nie będę w stanie go zrozumieć. Może dlatego, że nigdy nie byłem zakochany? Od zawsze liczyła się dla mnie tylko idealnie wykonana praca, nic poza tym. Nigdy mi to nie przeszkadzało, ale muszę przyznać, że kiedy słucham jak Grell nawija o tym swoim demonie, czuję się trochę nieswojo...

Chwileczkę! Jakim cudem jest już ciemno?! Spojrzałem szybko na Big Ben. Dwudziesta pierwsza?! Oznaczałoby to, że chodziłem po dachach ponad godzinę i jestem już spóźniony! Pełen obaw popędziłem w stronę, gdzie o dwudziestej trzydzieści miał umrzeć Robert Parkinson.
Po kilku minutach dotarłem na miejsce. Mężczyzna leżał na ziemi, a z brzucha lała mu się krew. Chyba nikogo nie było tu przede mną. Chwała Bogu, bo nie mam ochoty na kolejne nadgodziny! Podszedłem bliżej, uklęknąłem i wbiłem swoją kosę w ciało człowieka. Jednak zamiast Cinematic Record zobaczyłem czarny dym, który po chwili rozwiał się w powietrzu. Byłem mocno przestraszony i zdenerwowany, ponieważ oznaczało to, że jego dusza została zjedzona.
- Znowu te przeklęte,idiotyczne demo- nie dokończyłem, ponieważ przerwał mi dochodzący zza moich pleców dźwięczny, lekko rozbawiony głos.
- Przeklęte? Tu się zgodzę. Ale idiotyczne? Nie powiedziałabym.

Obróciłem się i przez to, co zobaczyłem, prawie zleciały mi okulary.
Za mną stała śliczna [h/c]-włosa dziewczyna, w [f/c], krótkiej sukni i [2f/c] butach na obcasie. Jej [e/c] oczy patrzyły na mnie z rozbawieniem, które świadczyło o tym, że śmieszy ją moje zachowanie. Patrzyłem na nią jeszcze chwilę, ale jej głos wyrwał mnie z otępienia.

- I co, Will, nic nie powiesz? Nie spróbujesz mnie złapać, tylko będziesz się gapił?

Skąd ona znała moje imię?! Musiałem mieć bardzo zdziwioną minę, ponieważ dziewczyna się roześmiała.

- Dalej nie wiesz, kim jestem?

I wtedy mnie olśniło. To ta nieuchwytna demonica, która od kilku miesięcy podkrada nam dusze! Nie spodziewałem się, że jest taka ładna... Nie! Stop! Ogarnij się William! To D-E-M-O-N! Demon! Ale ma taki piękny śmiech... USPOKÓJ SIĘ!

- Widzę, że chwilowo nie kontaktujesz, więc wydaje mi się, że nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli zajmę się pozostałymi duszami z twojej listy!
Powiedziawszy to obróciła się i chciała odejść.
Próbowałem zaprotestować, ale z mojego gardła wydobyło się tylko:
- Ja-taaaaniejjjyy...

Złodziejka dusz zatrzymała się i zwróciła się w moją stronę.

- Co mówisz? Chcesz zadać pytanie? Dobrze, możesz zapytać o jedną rzecz, jakąkolwiek.

Zdziwiły mnie jej słowa, ale nie zamierzałem stracić takiej okazji.
Miałem mnóstwo pomysłów na pytania. Gdzie ma kryjówkę? Skąd wie jak mam na imię? I skąd wie kto jest na mojej liście? Jednak znowu usta odmówiły mi posłuszeństwa i zadały nie pytanie, które powinienem zadać, tylko takie które chciałem zadać.

- Jak masz na imię?

Demonica popatrzyła na mnie zdzwiona, po czym wybuchnęła cudnym śmiechem, chyba najpiękniejszym jaki kiedykolwiek słyszałem, a ja się zarumieniłem. Chwila, co?! ZARUMIENIŁEM SIĘ?

- Przyznam, że mnie zaskoczyłeś. Nie takiego pytania bym się spodziewała po Shinigami. Jednakże obiecałam, że odpowiem, więc to zrobię. [y/n]. Mam na imię [y/n].

Spojrzałem na nią zaskoczony. Naprawdę nie sądziłem, że mi odpowie. Obejrzałem się, ale jej nigdzie nie było. Zaczęłem się rozglądać we wszystkie strony. Nagle pojawiła się tuż przede mną! Zaczerwieniłem się jeszcze bardziej (William is dead in fire, dead in fire, dead in fire. William is dead in fire, my fair lady XD- od autorki), ponieważ dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Demonica w jednej chwili pokonała ten odstęp, całując mnie w usta. Kompletnie nie wiedziałem jak zareagować, więc instynktownie oddałem pocałunek. Po chwili [y/n] rozłączyła nasze wargi, co zostało przywitane moim jękiem niezadowolenia. Cicho zachichotała i podniosła się mówiąc:

- Jeszcze się spotkamy. Do zobaczenia, Williamie T. Spears.

Po tych słowach rozpłynęła się w czarną mgłę i zniknęła. Siedziałem na ziemi jeszcze kilka minut, bo mój umysł, zazwyczaj chłodny i opanowany, kompletnie szalał próbując ogarnąć to, co się stało. Kiedy wreszcie mu się to udało, wstałem i zacząłem się rozglądać. Po pięknej, roześmianej demonicy nie było śladu. Westchnąłem, mimowolnie dotykając dłonią warg, na których wciąż czułem dotyk jej zimnych ust, smakujących czekoladą i truskawkami. Schyliłem się, żeby podnieść moją kosę, która wciąż leżała w takiej pozycji, w jakiej ją zostawiłem- wbita w ciało Roberta Parkinsona. W głowie huczało mi od myśli. ~W jaki sposób tak po prostu się rozpłynęła? Czy [y/n] to jej prawdziwe imię? Czemu mnie nie zabiła, skoro byłem praktycznie bezbronny? Dlaczego mnie pocałowała?~
Z tymi przemyśleniami ruszyłem w stronę Agencji Shinigami. Nie byłem w stanie ani nastroju do zbierania kolejnych dusz. Pewnie znowu nie dostanę przez to urlopu, ale trudno. Wskoczyłem na dach i spojrzałem na rozgwieżdżone niebo. Księżyc był w pełni, zastąpił słońce i górował nad Londynem. Wszystkie myśli w mojej głowie przyćmiła jedna. Jedno pytanie, na które nie znam odpowiedzi.

Jak mogłem zakochać się w demonie?!

==============
-Ohayo^^ Pierwszy raz piszę one-shota i mam nadzieję, że się spodoba.
W- A to czy mnie się podobało to nie ma znaczenia?!
- Siedźże cicho, ty tylko masz robić co ci każę.
W- Ale jak ja się mogłem zakochać w demonicy?!
- Nie wiem, siebie się spytaj.
W- *foch*
- A więc to by było na tyle! Do następnego razu!

L.L

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top