Shuu x reader

One shot dla- Hime_czan mam nadzieję, że nie zepsułem 😅

Powolnym krokiem zbliżałam się do celu mojej podróży. Był to bardzo stary cmentarz. Pochowali tam moją zmarłą matkę, która zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Na jej ciele widniały liczne dziurki po ugryzieniach. Czytałam wiele legend i mitów, więc podejrzewałam, że śmierć matki spowodowana jest przez wampiry. Wysysały krew do czasu, aż się nie skończyła lub ofiara zmarła z wycieńczenia i zbyt dużej utraty owej czerwonej cieczy z organizmu ich "żywiciela".

W dłoniach trzymałam bukiet słoneczno-żółtych róż. Smutnym wzrokiem błądziłam po każdym kolejnym nagrobku, aż w końcu znalazłam odpowiedni.

-Yui Komori.- przeczytałam na głos. Moje zmarzniete ciało przeszył dreszcz.

Położyłam kwiaty na nagrobku, pomodliłam się i ruszyłam ku wyjściu ze cmentarza. Przy bramie wyjściowej usłyszałam jak ktoś gra na skrzypcach. Dźwięk był wręcz rozkoszą dla ucha. Nie zauważyłam nawet jak nogi same szły w stronę, z której dobiegała piękna melodia. Doszłam do opuszczonego, grobowca większego niż cała reszta nagrobków, które mijałam po drodze.

Ostrożnie wychyliłam głowę, aby zajrzeć do środka. Zobaczyłam tam chłopaka o kręconych blond włosach i niebieskich, niczym ocean, oczach. W rękach miał, dobrze mi znany, instrument smyczkowy, których miałam zaszczyt zobaczyć w akcji.

-Wejdź.- odezwał się leniwym tonem głosu. Zamarłam w bezruchu. Nie wiedziałam, czy iść, czy nie. To jest obcy człowiek!- Nie zrobię ci krzywdy.

Powoli wychyliłam całą głowę zza rogu wejścia. Blondyn znudzonym wzrokiem przyglądał się mi od twarzy, aż po same buty. Czułam się z lekka zakłopotana.

-Ładnie grałeś.- rozpoczęłam uśmiechając się delikatnie.

-Dzięki.- nie był chyba zainteresowany dalszą konwersacją ze mną. Wzruszając ramionami, zbierałam się do szybkiego oddalenia się od nieznajomego.

-Shu. Shu Sakamaki.- wypalił od niechcenia. Weszłam do grobowca, uważnie studiując blondyna, od góry do dołu.

-[twoje imię i nazwisko].- odparłam nieśmiało.- Miło mi.- wyciągnęłam rękę w stronę niebieskookiego. Chłopak złapał dłoń, uśmiechnął się chytrze i pociągnął mnie na siebie.

-Od teraz jesteś moją ofiarą.- wyszeptał mi do ucha. Po chwili poczułam ukłucie w szyi. Czułam się jakby wysysano moją energię, robiłam się coraz słabsza. Koniec końców zmęczenie wygrało, zemdlałam.

~ ~ ~

Wybudziłam się z, jak myślę, długiego snu. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Otworzyłam oczy. Przede mną, na łóżku leżał Shu. W uszach miał słuchawki, a niebieski oczy przykrywały mu powieki. Znajdowałam się w dużym pomieszczeniu, można powiedzieć, że salonie. Eleganckie i staroświeckie meble podpowiadały mi, że znajduję się w jakimś budynku z innej epoki. Stawiając ostrożnie każdy krok zbliżałam się do wielkich, drewnianych drzwi.

-Błagam niech to będzie wyjście.- przeszło mi przez myśl. Chwyciłam za klamkę i uchyliłam jedno skrzydło, które przeraźliwie zaskrzypiało. Zdenerwowana obróciłam się w stronę kanapy, na której leżał Sakamaki. Nadal tam był i chyba wciąż spał. Odetchnęłam z ulgą i otworzyłam drzwi na oścież.

Ku mojemu zdziwieniu za nimi stał Shu! Odwróciłam się. Na materacu nie było już śladu po blondynie. Jak on się tutaj znalazł tak szybko?!

-Jak ty tu?!- wymsknęło mi się.

-Nie twój interes.- odparł beznamiętnie.- Chodź tu, głodny jestem.- złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie. Po raz drugi poczułam ukłucie i jak wysysają jest ze mnie energia. Dotknęłam miejsca, gdzie poczułam powód mojego nagłego osłabienia. Poczułam coś ciepłego. Jakąś ciecz. Spojrzałam na moje palce.

Krew.

Moja krew.

Zaraz... to oznacza, że to...

-Wampir!- krzyknęłam na tyle, ile moje zmęczone ciało pozwalało.

-I co w związku z tym?- zapytał znudzonym głosem niebieskooki.

-A-le jak...!- Pojawiły mi się mroczki przed oczami. Robiłam się coraz słabsza, aż w końcu zemdlałam dzisiaj po raz drugi.

~ ~ ~

Obudziłam się w tym samym pomieszczeniu co przed utratą przytomności. Ku mojemu zdziwieniu nigdzie nie było widać Shu. Wstałam z kanapy, na której w tamtej chwili leżałam, i chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi.

-Kto to jest?- zapytał męski głos do drugiej stronie ściany.

Przedstawiła mi się jako [Imię i nazwisko]. Jest bardzo podobna do Yui.- znałam ten znudzony ton, to był Sakamaki!

-Idę po nią.- właściciel dziecięcego głosika zbliżał się do drzwi, przy których w tamtej chwili się znajdowałam.

-Nie, zostaw to mnie.- odparł znużony blondyn. Otworzyły się, a ja odskoczyłam jak poparzona. Nie zdążyłam uciec, zostałam złapana w szczelnym uścisku dłoni blondyna na moim ramieniu.

-Skąd znacie Yui Komori?- zapytałam szeptem.

-Była naszą ofiarą.- odparł beznamiętnie.

-Wysysaliście z niej krew dopóty, dopóki nie zmarła z wycieńczenia?!- krzyknęłam odwracając się przewodem do niebieskookiego. Zmarszczyłam brwi wyżej unosząc głowę, gdyż był ode mnie, o pół głowy, wyższy.

-To samo spotka ciebie. Za dużo o nas wiesz, a nam potrzebna jest nowa narzeczona.- na jego twarz wkradł się chytry uśmieszek.- Od teraz jesteś moją własnością.- zatopił się kłami w mojej szyi. Jęknęłam, ale nie próbowałam się wyrwać. Wiedziałam, że to już nie ma najmniejszego sensu. Przegrałam tę walkę. Nic już nie poradzę.

Ale w najbliższym czasie ucieknę.

Nie będzie mnie już tutaj.

Nie będę musiała się płaszczyć przed tymi, żądnymi krwi, wampirami.

Może nareszcie będę wolna?

-Starczy już. Bo znowu stracisz przytomność, a do łóżka mi się zanosić cię nie chce.- zaczął znudzonym tonem głosu. W jego niebieskich niczym ocean oczach mogłam wyczuć iskierkę... skruchy? Dobroci? Przecież to wampir! A mimo to widzę, że nie jest potworem. On musi się przecież czymś żywić. Tak jak ludzie muszą pić wodę, tak wampiry muszą pić krew. Taka jest już natura, której nikt ani nic nie jest w stanie zmienić.

-Zagrasz mi na skrzypcach?- wypaliłam. Szybko dłonią zasłoniłam usta, zawstydzona. Blondyn prychnął pod nosem i uśmiechając się lekko wyszedł z pomieszczenia.- To chyba znaczy, że nie.- zrezygnowana położyłam się na kanapie.

Po kilku sekundach obok mnie siedział Shu ze swoim ulubionym instrumentem smyczkowym. Zaczął grać. Tą samą melodię usłyszałam na cmentarzu.

-Piękna.- znowu się przez przypadek odezwałam.- Znaczy... etto...- nie mogłam wydusić z siebie słowa.

-Dzięki.- odparł beznamiętnie, ale w jego tęczówkach mgłam zobaczyć cień radości. Zapewne cieszył się, że ktoś go pochwalił, docenił, że ktoś ma zamiłowanie do tego samego co on.

Ziewnęłam przeciągle. Blondyn przestał grać.

-Zaprowadzę cię to twojego pokoju.- powiedział niebieskooki wstając z kanapy. Kiwnęłam głową na znak zgody i podążyłam za nim w głąb posiadłości.

-Mieszkasz z kimś?- zapytałam idąc za nim po, niezwykle długim, korytarzu.- Słyszałam głosy innych osób w pokoju obok.

-Oprócz mnie, mieszka tu też moich pięciu braci.- bezuczuciowym wzrokiem wpatrzony był w punkt przed sobą.- To twój pokój. Gdybyś czegoś potrzebowała, wołaj.

Weszłam do mojej nowej komnaty przez duże drewniane wrota. Piękny duży pokój w kontrastujących ze sobą kolorach- żółtym i fioletowym. Rzuciłam się na łóżko. Wpatrzona w sufit rozmyślałam do swojej dotychczasowej pozycji. Ofiara. Narzeczona.

Ale z drugiej strony polubiłam Shu. Może nie będzie aż tak źle? Może jakoś to przetrwam? Raz kozie śmierć! Zostaję!


I jak? Nie zepsułem? Mam nadzieję, że nie. Z góry przepraszam za błędy!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top