Naruto x reader
Wstałam i leniwie przetarłam oczy. Po mojej prawej leżały dwa bilety zniżkowe do nowego "Domu Koszmarów", który niedawno został otwarty w Konosze. Spojrzałam na zegarek...
-O cholera!- poderwałam się z łóżka i pobiegłam do szafy po czyste ubrania. Była bowiem 9:30, na 10:00 mieliśmy rezerwację, a znając mojego przyjaciela, z którym idę, na pewno się spóźni.
Wybiegłam z domu niczym strzała, zmierzając do domu blondyna, z którym miałam się udać do owego "Domu Strachów".
-Narutoo!- krzyczałam uderzając pięścią w drewniane drzwi do mieszkania przyjaciela.- Jak zaraz nie wyjdziesz, idę bez ciebie!
Wrota do, jak zwykle, nieposprzątanego mieszkania otworzył mi zaspały Uzumaki. Piżamę miał pogniecioną i podwiniętą tak, że było mu widać umięśnioną klatkę piersiową. W buzi miał szczoteczkę do zębów, a wokół warg pianę od miętowej pasty. Zarumienilam się lekko na ten widok.
-Naru, ubierz się, proszę.- zakryłam oczy jedną dłonią, a drugą wskazywałam na odsłonięte części jego ciała.
-Oh, no tak!- zaśmiał się nieco zakłopotany.- Wybacz... ale wejdź proszę, na chwilkę.- przez szparę między palcami zerknęłam na otwarte na oścież drzwi, w których można było usłyszeć echo biegnącego po swoje ubrania (pomarańczowo-czarny dres, niebieskie sandały i opaskę z symbolem Konohy) Naruto. Wzruszając ramionami przekroczyłam próg jego mieszkania. Z przykrością musiałam stwierdzić, że jego pokój wyglądał jak wysypisko śmieci. Na podłodze walały się prawie puste miski po ramen, brudne i czyste ubrania (w tym także bielizna) oraz broń ninja mi: kunaie, shurikeny i zwoje. Załamana zaczęłam zbierać wszystko z podłogi i odkładać na odpowiednie miejsca. Kilka minut później było znacznie lepiej, podłoga mogła być uważana za podłogę, a pokój chłopaka nie był już uważany przeze mnie za chlew.
-Przepraszam, że musiałaś czek...aaaać- niebieskooki, który właśnie wyszedł z łazienki rozdział usta z zaskoczenia i z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w swój mniej-więcej wyczyszczony pokój.
-To jak gotowy?- zapytałam z szerokim uśmiechem, nie zwracając uwagi na jego dosyć zabawną reakcję.
-Pewnie!- odparł rozweselony Uzumaki.
Magia czasu
Doszliśmy na miejsce idealnie o czasie. Podałam stojącemu przy kasie mężczyźnie nasze bilety zniżkowe i, dając zapłacić natarczywemu blondynowi, który upierał się, że musi się odwdzięczyć za wysprzatanie pokoju, zapłaciliśmy za wstęp.
Na początku nic specjalnie strasznego nie zaobserwowaliśmy. Kilka kukiełek stojących przy ścianach poruszyło się i... na razie to wszystko.
-Naruto, czy mógłbyś w końcu puścić moje ramię?- zapytałam dusząc się ze śmiechu z zachowania przyjaciela.
-Powaliło Cię?! Jeszcze chwila, a zostaliśmy rozdzieleni przez nie!- wskazał na metrową, porcelanową lalkę siedzącą na bujanym, drewnianym fotelu.
-Boisz się takiej tandet...- przerwałam, gdy krzesło samo z siebie zaczęło się kołysać.- Wiesz co? Chyba masz rację.- teraz to ja mocniej przytuliłam się do ramienia Uzumakiego.- Spadajmy stąd!
W tamtym momencie wszystko działo się bardzo szybko. Lalka gwałtownie odwróciła głowę w naszą stronę, bujany fotel poleciał w naszą stronę, jakby sam z siebie, rozległ się przerażający śmiech, a drzwi, przez które weszliśmy do owego pomieszczenia zatrzasnęły się. Spanikowani podbieglismy do następnych drzwi, które mój kochany blondynek wywarzył rasenganem.
Po drugiej stronie czekali na nas właściciele obiektu, któzi wyrażali zarówno zdziwienie jak i złość wyrządzonymi przez chłopaka szkodami. Znartwiony niebieskooki zapłacił całymi swoimi kieszonkowymi, a ja stałam jak wryta nie wiedząc jak zareagować.
Gdy zalatwialismy sprawę z "Domem Koszmarów" postanowiliśmy przejść się po Konosze.
-Gdyby to nie było takie straszne nie musiałbym im nic płacić! Miałem Cię zabrać na ramen!- żalił się Uzumaki.
-Wiesz co?- chłopak spojrzał na mnie zaciekawionym wzrokiem- Dzisiaj ja mogę postawić ramen!
-Naprawdę?! Jesteś najlepsza!- to krzyknowszy zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Dobra, dobra! Duszę się!- zaśmiałam się z zakłopotania blondyna. Złapałam niebieskookiego za rękę i zaprowadziłam pod budkę "Ichiraku Ramen"
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam! Gomene! Nie było mnie przez taki długi czas, a teraz wyskakuje z czymś tak słabym? Gomene! Nie mogłem znaleźć dla kogo miał być ten shot, ale w końcu go napisałem. Przepraszam za błędy, pisze na komputerze.
Pozdrawiam
Anonimek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top