Kakashi x Yugana
Tylko początek jest trochę smutnawy! Obiecuję, że się rozkręci Anyska18
Niedawno wróciłam z bardzo męczącej misji rangi A w Kraju Wiatru. Póki miałam jeszcze trochę wolnego czasu postanowiłam odwiedzić pewne miejsce. Byłam pewna, że spotkam tam tą jedną osobę, która ostatnio zaprzątała moje mysi.
Stałam wpatrzona w trzy kamienne tablice na ogromnym wręcz cmentarzu Konohy.
-Obito Uchiha. Rin Nohara. Minato Namikaze- przeczytałam na głos. Dwójka ninja, która przedwcześnie zmarła podczas wielkiej wojny między nacjami. Było bardzo wiele ofiar, w tym bliscy mojego... sama nie wiem kim dla mnie jest. Przyjacielem? Czy kimś więcej? Muszę jeszcze nad tym pomyśleć.
Pochowany obok był czwarty Hokage, bohater, który ochronił Wioskę Ukrytą w Liściach poświęcając swoje własne życie. Wszystkie martwe osoby, leżące przede mną pod ziemią, były ważne dla mojego "przyjaciela".
-Ooo Yugana, też tu jesteś?- odwróciłam się, aby stanąć twarzą w twarz z kopiującym ninja- Hatake Kakashim.
-A ty co, masz oczy z Allegro czy z Biedry? No jasne, że tu stoję. Chyba, że ci się sharingan rozregulował po spędzaniu czasu z Jiraiyą. (nie wiem czy dobrze odmieniałam xD dop. aut) - uśmiechnęłam się zadziornie do srebrnowłosego.
-Wiesz, chyba powinnismy już wracać. Zaczyna padać.- powiedział właściciel sharingana. Dopiero po wypowiedzianych przez niego słowach poczułam, że zimne krople spadają mi na odkryty kark.- Nie wzięłaś kurtki?
-Zapomniałam.- wyznałam przewracając oczami i szybkim krokiem ruszyłam ku wyjściu ze cmentarza. Hatake dogonił mnie i, nie zwracając uwagi na obecną pogodę i na mnie wyciągnął swoją ulubioną książkę "Icha Icha paradaise". (Nie pamiętam czy to się tak pisze xD dop. aut.)
-Co tam czytasz?- zapytałam próbując przez ramie zobaczyć fragment czytanej przez nań strony. Ten szybko odskoczył ode mnie jak oparzony. Odkryty fragment jego twarzy stał się czerwony niczym dorodny pomidor.
-K-książkę.- wyjąkał próbując schować przedmiot do kieszeni. Nie udało mu się.
-A zobaczymy sobie, co ten nasz Kaszalocik czyta!- krzyknęłam wyrywając mu opowiadanie. Zaczęłam biec jak najszybciej mogłam. Nie ważne gdzie, ważne, że mnie nie znajdzie!
-NIE! YUGANA! Oddaj to!- wrzeszczał próbując mnie dogonić. Jednak byłam od niego szybsza, zważywszy na to, iż jestem ponadprzeciętnym joninem Konohy! Nie dam się tak łatwo jakiemuś zbokowi! Tak właśnie otworzyłam książkę na stronie, na której skończył Kakashi. Co-za-zapaleniec! Co to jest w ogóle za książka?! I gdzie tu jest napis +18?! Ja się pytam, gdzie?! A co jak Naruto, Sasuke i Sakura dorwą się do lektury Hatake? Już to sobie wyobrażam...
-Ciekawe jak się rozgrywa akcja nieco dalej...- ominęłam kilka stron i zatrzymałam się, gdzieś w środku powieści.
"Czy prawdą jest, że mnie kochasz?"
Z moich ust wydobył się niekontrolowany śmiech przeczytanym przed sekundą, w myślach zdaniem.
-Kakashi! Tego się po tobie nie spodziewałam! Żeby czytać takie książki w miejscu publicznym?!- wyjrzałam zza zakrętu, aby wykrzyczeć co mi ślina na język przyniesie. Na moje nieszczęście kilka centymetrów ode mnie stał rozwścieczony Hatake.
-Nagrabiłaś sobie młoda damo.- powiedział poważnym tonem głosu dobierając się do swojej książki. Niestety nadaremno. Robiąc efektowny przewrót w tył skoczyłam na pobliski dach. Powróciłam do, jakże ciekawej lektury. Po przeczytaniu kilku następnych stron, prawdę mówiąc wciągnęłam się w przygodę głównych bohaterów. Nie zwracając uwagi na otoczenie i obecne miejsce pobytu usiadłam na jednej z gałęzi drzewa na polu treningowym numer 7.
-Widzę, że ci się podoba.- usłyszałam niski męski głos za plecami. Podskoczyłam w miejscu upuszczając książkę i prawie spadając z trzech metrów. Osobą, która wywołała u mnie "zawał serca" był nikt inny jak Kakashi. Hatake szybko skoczył, aby złapać przedmiot nim zderzy się z mokrą trawą.
-Nie strasz mnie tak!- krzyknęłam zawieszając się na gałęzi głową w dół.- Poza tym, założę się, że gdybym ja również miała spaść na ziemię, i tak poleciałbyś za tą swoją "Icha Icha paradaise".- dodałam krzyżując ręce na piersi.
-Nie marudź.- wyczułam jak moje ciało unosi się w powietrzu. Spanikowana rozejrzałam się i z mordem w oczach spojrzałam na srebrnowłosego, który jak gdyby nigdy nic ruszył w nieznany mi kierunek, ze mną przerzuconą przez ramie.
-Puść mnie! KASZALOT!- krzyczałam próbując się wyrwać. Moje starania były nadaremno, właściciel sharingana nie rozluźnił uścisku ani na sekundę. Zrezygnowana oparłam łokieć o jego plecy, a na dłoni położyłam podbródek i ze znudzonym wzrokiem obserwowałam ilu przechodniów patrzyło na mnie z widocznym zaskoczeniem i rozbawieniem w oczach. Dosyć tego!
Mój nagły ruch zdezorientował Hatake na tyle, że udało mi się oswobodzić z jego żelaznego uścisku. Tym razem to ja przerzuciłam sobie przez ramię srebrnowłosego. Lekko czerwony nie chciał znajdować się w tak niezręcznej sytuacji. Wykonał kilka gwałtownych ruchów po czym zrezygnowany dał za wygraną.
-Yugana, wiesz w ogóle, gdzie idziemy?- zapytał.
-Chciałeś mnie odprowadzić tak?- odpowiedziałam na pytanie innym pytaniem.
-Tak...- wymamrotał.
-To ja cię odprowadzę.- powiedziałam uśmiechając się triumfalnie.- Zobaczymy, czy taka forma odprowadzania jest ci równie wygodna jak mi. Dobra, mam słabą pamięć, gdzie mieszkasz?
One shocik proszę... mam nadzieję, że się podobał 🤗.
Pozdrawiam serdeczne
Anonimek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top