Decim x reader x Ginti

Ronnie_Shinigami ponownie, ale tym razem postanowiłem połączyć je z poprzednim shotem i z historią z Gintim. Mam nadzieję, że nic nie pomieszałem 😉

Mijając kolejną zatłoczoną uliczkę w końcu udało mi się dostrzec hotel „Sąd Ostateczny". Przychodziłam tu prawie codziennie do moich najlepszych przyjaciół- Decima i Gintiego. Znaliśmy się praktycznie od piaskownicy i to ja byłam osobą, która łagodziła ich bezsensowne spory i rozdzielała bójki o błahe tematy. Mimo wielu wad, nasza przyjaźń przetrwała najtrudniejsze chwile, razem. Potrafiliśmy porzucić kłótnie dla dobra ogółu i skoczyć za sobą w ogień.

-[Reader]!- z głębokiego zamyślenia wybudził mnie opanowany głos Decima.- Dzisiaj przyszłaś wcześniej?

-Ta, chciałam wam zrobić niespodziankę.- uśmiechnęłam się delikatnie, a stojący obok białowłosy próbował to odwzajemnić. Niestety przez dziwną chorobę związaną z mięśniami jarzmowymi, nie mógł się uśmiechać. Jego dolegliwość pozostaje dla nas zagadką.

-To ci się udało, jestem naprawdę zaskoczony.- ton głosu niebieskookiego kompletnie nie pasował do wyrazu jego twarzy, który pozostawał niewzruszony niczym głaz.

-Too...- podrapałam się nieco zakłopotana po głowie. Nadal zapominam jak czasem czuję się przy nim niezręcznie.- Może pomogę ci z tymi walizkami?- wskazałam na stojące za nim torby. Zazwyczaj nie tym się zajmuje, a witaniem klientów i załatwianiem formalności w recepcji. Nocami zaś chodził do podziemnego, hotelowego klubu, gdzie przyrządzał najlepsze koktajle i drinki w całym mieście, z czego bywał niezmiernie dumny.

-Pewnie, przyda mi się twoja pomoc. Jest ich trochę za dużo, a Clavis dzisiaj postanowił zając się jakąś klientkom i szykuje się do tego w swoim pokoju. Jak sądzę, to ma być ktoś szczególny.

-Zapewne tak.- przerwałam jego wywód na temat kolegi z pracy i sięgnęłam po pierwszą, lepszą torbę, która okazała się być cięższa niż uprzednio zakładałam.- Co oni tu przywożą? Kamienie?!

-Jeśli są dla ciebie za ciężkie, to mogę sam je zabrać do hotelu.- nieco zmartwiony białowłosy ruszył w stronę budynku, co chwilę się za mną oglądając.

-Nie trzeba! Decim, ty chyba powinieneś wiedzieć, że ja się tak łatwo nie poddaje!- uśmiechnęłam się znacząco, co rozwiało wszelkie wątpliwości niebieskookiego.

-Skoro ty zdecydowałaś się mi pomagać pozwól, że zabiorę cię na drinka dziś wieczorem. Będziemy tylko ty i ja, w moim nocnym klubiku.

-Niech ci będzie.- odpowiedziałam jakby od niechcenia, ale wewnątrz byłam bardzo podekscytowana dzisiejszym spotkaniem. Przekraczając próg drzwi hotelu w oko wpadła mi pewna dobrze znana, krwistoczerwona czupryna. Krzyk jej właściciela niósł się echem po całym, opustoszałym holu.

-NAWALIŁAŚ!- wrzeszczał na jedną ze swoich pracownic.- TEN KLIENT MIAŁ DOSTAĆ TO ZAMÓWIENIE JUŻ PONAD DWIE GODZINY TEMU!

-Dobrze, proszę pana.- wymamrotała skruszonym głosem, kłaniając się tak, że czołem niemal dotykała kolan.- To już się więcej nie powtórzy.

-Mam taką nadzieję.- mężczyzna uspokoił się, strzepując niewidzialny kurz z jego czarnej, służbowej marynarki.

-Ginti, nie strasz jej tak!- krzyknęłam przerywając ciszę, która nastała zaraz po jednostronnej kłótni między pracownikami hotelu.

-[Reader]!- czerwonowłosy był wyraźnie ucieszony moją wizytą, ale jednocześnie zmieszany tym, że widziała go w napadzie furii.-Co ty tutaj robisz tak wcześnie...? I czemu do cholery wyręczasz tego nieroba Decima!?

-Spokojnie chłopie.- odłożyłam walizki obok windy.- Nie wyręczam go, tylko mu pomagam. Poza tym, ty też mógłbyś mu troszkę pomóc.

-Niech zajmie się swoją pracą, a ja swoją.- udał obrażonego. Jednak chwilę później uśmiechnął się i zadał jedno zasadnicze pytanie:- Spotkamy się dziś wieczorem?

-Dzisiaj jest umówiona ze mną.- tuż na moimi plecami usłyszałam poważny głos białowłosego. Poczułam czyjąś zimną dłoń na moim ramieniu. Doskonale wiedziałam do kogo ona należała i nie miałam najmniejszej ochoty, aby ją stamtąd zrzucać.

-Kto niby ci na to pozwolił, co?! Żeby zgarniać mi laskę sprzed nosa?! A DOPIERO CI MÓWIŁEM, ŻEBYŚ JĄ ZOSTAWIŁ.- doskonale wiedziałam, że za moment może dojść do krwawej bójki, więc stanęłam między mężczyznami, aby odciągnąć złotookiego od spokojnego jak zawsze Decima.

-Chłopcy, moglibyście się uspokoić.- poprosiłam patrząc to na jednego, to na drugiego.- Umówmy się tak, że spędzę z wami po godzinie dziś wieczorem i rozejdziemy się w pokoju. Pasuje wam taka umowa?

-Eh, dobra... ale następna randka jest moja!- zgodził się niechętnie Ginti zaraz potem przedstawiając swoje warunki.

-A co ja jestem, towar, o który się licytuje?!- krzyknęłam nieco wyprowadzona z równowagi.- Jeszcze raz usłyszę coś podobnego, a możecie być pewnie, że moja noga więcej nie postoi w tym hoteliku.

Odpowiedzieli mi tylko delikatnym skinieniem głowy i wrócili do swoich obowiązków.

Decim miał być pierwszym, z którym spędzę czas. Musiałabym mu tylko powiedzieć o mojej słabej głowie, bo nieświadomie mogę wypić ich nieco więcej niż powinnam. Na randkę z białowłosym ubrałam [wymyśl sobie strój odpowiedni do tej okazji drogi czytelniku 😉].

Wchodząc do oświetlonego licznymi świecami barku miałam wrażenie jakby otaczało mnie zewsząd nocne, gwieździsty niebo, a oko stojącego przede mną chłopaka były zjawiskowym, błękitnym księżycem, w którym odbija się ich złoty blask.

-Witaj [Reader].- skłonił się lekko, na co mu zawtórowałam.- Zechciej usiąść, a ja tymczasem przygotuję ci mój specjał.

-Tylko nie przesadź z procentami.- zaśmiałam się siadając na stojącym na środku pomieszczenia, obitym w czerwona tapicerkę krześle.

Już po chwili obok mnie stał Decim ubrany w elegancki garnitur, który swoją drogą leżał na nim idealnie. Jego platynowa grzywka była ułożona jak zwykle, opadając na jego prawe oko. Po chwili mój wzrok przyciągnęły jego usta, a raczej ich kąciki. Znajdowały się na nich dwa paski taśmy podtrzymujące na ustach nienaturalny uśmiech. Parsknęłam śmiechem.

-Nie musiałeś tego robić.- powiedziałam powoli zbliżając dłonie do jego twarzy, aby pozbyć się powodu mojego nagłego wybuchu radości. Białowłosy wzdrygnął się, kiedy moje palne dotknęły jego policzka, ale dał sobie ściągnąć taśmę z twarzy. Cały czas wpatrywał w moje [kolor] oczy jakby czekając na moją reakcję. Delikatnie się skrzywił, kiedy odrywałam lepki materiał od jego skóry.

-Chciałem sprawić ci radość.- rozpoczął swój wzruszający monolog.- Nigdy się nie uśmiechałem, gdyż nie było mi to dane... paskudna choroba... chciałem się uśmiechać razem z tobą, chociaż ten jeden jedyny raz. Nawet jeśli to oznacza „zrobienie" sobie tego samemu.

Słowa białowłosego bardzo mnie poruszyły. Zaufałam instynktowi i wręcz rzuciłam się na chłopaka, zakleszczając go w szczelnym uścisku. Niebieskooki odwzajemnił gest, co spowodowało, że jeszcze bardziej się w niego wtuliłam.

-Nie przeszkadzam?- piękną chwilę u boku Decima zepsuł stojący w drzwiach Ginti. Nawet w wszechobecnej ciemności było widać jego przybierające odcienie dojrzałego pomidora policzki. W ręku trzymał piękny bukiet [ulubione kwiatuszki], a on sam ubrał się bardzo elegancko. Zupełnie jak nie on!

-Tak szybko minęła godzina?!- zdziwiłam się spojrzawszy na zegarek. Nie wiedziałam ile dokładnie spędziłam w ramionach Decima, ale byłam pewna, że to było mniej niż pięć minut.

-Najwyraźniej panienko [Reader].- przytaknął białowłosy podając mi kieliszek alkoholu, którego nie zdążyłam skosztować.- Na zdrowie i miłego wieczoru. Dobranoc.

Niebieskooki opuścił pomieszczenie, a ciepło, które towarzyszyło mi od przekroczenia progu podziemi hotelu, zniknęło. Płonął tylko niewielki płomień na wspomnienie dziecięcych lat, które razem spędziliśmy. Ja i Ginti.

-To dla ciebie.- w moje ręce wpadł wielki bukiet kwiatów, które już po chwili wylądowały w, przygotowanym wcześniej przez czerwonowłosego, wazonie.- Pięknie dziś wyglądasz.

-Dziękuję.- zarumieniłam się nieco, ale uśmiech nie schodził mi z twarzy.- Dzisiaj nie dam się tobie zasłodzić! A wiesz czemu? Bo przypomniały mi się nasze lata przyjaźni jako dzieci.

W mojej głowie pojawił się obraz małego, poobijanego, złotookiego chłopca stojącego przed [kolor włosów]-włosą przyjaciółką. Przed nimi stało dwóch starszych dzieci z wrogimi wyrazami twarzy. Ich pięści uniosły się w górę celując w dziewczynkę, ale jej przyjaciel nie pozwolił napastnikom na skrzywdzenie [kolor oczu]-okiej. Zasłonił ją własnym ciałem, po czym wziął metalową łopatę, której używali do lepienia zamków z piasku w piaskownicy i z całej siły uderzył jednego z nich w głowę. Nastolatek upadł na ziemię trzymając się za głowę i cicho pojękując. Czerwonowłosy wziął przyjaciółkę za rękę i uciekał ile miał sił, ale jak najdalej od napastników.

W tamtej chwili Ginti był moim bohaterem i nie chciałam, aby nasza wspaniała przyjaźń kiedykolwiek miała swój koniec. Nie wiedziałam jednak, że złotooki jest we mnie zakochany i zależy mu na mnie nie jak na głupiej, młodszej siostrze, a jak na dziewczynie.

-Pamiętasz kiedy byliśmy nad morzem z moimi rodzicami?-zaczął wspominać krwistowłosy- Bałaś się pływać, a kiedy wrzuciłem cię do wody obraziłaś się na mnie na cały wieczór.

-Taaak.- moją twarz rozjaśnił szeroki uśmiech na, napływające niczym nurt rzeki, wspomnienia.- Albo kiedy jedliśmy arbuzy i odrzucaliśmy się pestkami!

-To były czasy...- rozmarzył się chłopak wpatrując się w moje [kolor oczu] oczy. Zdawałoby się, że jego twarz staje się coraz większa...

-Gin...- stało się. Poczułam jego chłodne, słodkie wargi na swoich. Ten jeden moment. To była jedna chwila, a moje myśli kompletnie się posypały, sprawiając, że nie mogłam sobie przyswoić, co się wokół mnie dzieje.

Ocknęłam się, kiedy dotyk obcego ciała na moich ustach zniknął. Złotooki zdawał się być z siebie zadowolony, ale próbował to ukryć, gdyż wciąż nie wiedział jak zareaguję.

-To było... ja... za wcześnie!- poderwałam się z krzesła, przewracając je na ziemię. Ruszyłam w stronę drzwi, ale zostałam zatrzymana przez czerwonowłosego.

-[Reader], ja... przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać.- zaczął się tłumaczyć. Strasznie plątał mu się przy tym język, więc postanowiłam mu przerwać.

-Potrzebuję czasu do namysłu, Ginti.- opuściłam podziemny bar.

Cały dzisiejszy wieczór zajęło mi myślenie nad dzisiejszym wieczorem. Co do kogo czuję, z kim chciałabym być... to wszystko jest tak okropnie skomplikowane... gdybym tylko mogła wrócić do dziecięcych lat, gdy nasza trójka była tylko przyjaciółmi i aż przyjaciółmi.

Nadszedł ranek, dzień wyboru. Niezwykle trudny, ale ważący na moją przyszłość dzień, którego nie zamierzam zepsuć. Po wielu godzinach ciągłego namysłu i wszelkim za i przeciw moim wybrankiem zostaje... [WYBÓR NALEŻY DO CIEBIE READER ๑╹ω╹๑ ]

Boooosz, kończę tego shota o 1:00 i nie jestem zmęczony... No może trochę... ale dla was wszystko 💖

Zapraszam do mojego opisiku na profilu, gdzie są informacje na temat publikacji oraz planowanych opowiadań. W razie jakichkolwiek wątpliwości można do mnie pisać na priv 💖

Jednak jak na ten moment to się z wami żegnam 😄
Pozdrawiaaaam
MC

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top