Clavis x reader
Shocik dla: Ronnie_Shinigami mam nadzieję, że się spodoba ;)
Tego dni temu moje marzenie o wyjeździe do Japonii ziściło się wraz z kilkoma wspaniałymi, umilającymi mi tu pobyt atrakcjami. Już w samolocie czułam niesamowitą ekscytację, a dojeżdżając do hotelu nie mogłam się powstrzymać przed cichym piskiem podniecenia. Otworzyłam bagażnik taksówki i już miałam wyjąć z niego wszystkie moje bagaże, gdy obok mnie pojawił się zielonowłosy mężczyzna z małym, żółtym pasemkiem na grzywce, w szarej marynarce i bordowych spodniach. Odciążył mnie ze zbędnego balastu uśmiechając się przyjaźnie.
-Panienka [Reader]?- zapytał wyciągając kolejne walizki.
-Tak.- odpowiedziałam uważnie przyglądając się kolczykom w jego prawym uchu. Zaraz potem przeszłam na piercing na nosie, aby na końcu zatrzymać się na jego przymkniętych powiekach, których ani razu nie otworzył podczas wyciągania moich rzeczy. Moim bezwstydnym gapieniem się na niego najwyraźniej zwróciłam na siebie uwagę chłopaka.
-Mam coś na twarzy?- dotknął swojego nosa dziwnie się przy tym uśmiechając. Po chwili zauważyłam, że zielonowłosy przed sekundą wyjął ostatnią torbę i czeka, aż oprzytomnieje.- Zapraszam za mną.
Przestronny i pięknie udekorowany kontrastującymi ze sobą meblami w kolorze złota i krwistej czerwieni hol zdawał się być dziwnie pusty. Praktycznie żadnych klientów. Tylko dwoje barmanów kłóciło się tuż przed ich jedyną klientką, z tego co udało mi się usłyszeć, który ma ją obsłużyć.
-Nie zwracaj uwagi na Decima i Gintiego. Codziennie przychodzi do nich ta sama klientka i zawsze kłócą się, który ma ją obsłużyć... Biedna, nawet nie wie co się dzieje!- zaśmiał się zatrzymując się przed złotymi wrotami. Drzwi windy stanęły przede mną otworem.
-Dziękuję za pomoc.- grzecznie podziękowałam, ale zielonowłosemu jakby nie śpieszyło się, aby zostawić mnie z tyloma bagażami.
-A panience nie pomóc może z doniesieniem walizek do pokoju? W końcu... tak jakby to ja mam klucz.- dopiero teraz, słysząc szczęk metalowego przedmiotu, które sprawnie obracało się na palcu pracownika, dotarło do mnie, że nie byłabym w stanie otworzyć drzwi do własnego pokoju.
-Tak... proszę.- odparłam zawstydzona, w zamian otrzymując tylko kolejny beztroski uśmiech chłopaka.
Jazda na dziesiąte piętro hotelu zdawała się nie mieć końca. Przez cały czas, po kryjomu zerkałam na stojącego obok mnie pracownika, który nie zwracał na to uwagi, mając cały czas wielkiego banana na twarzy. Jego zachowanie mnie trochę peszyło, ale mimo tego, wolałam kogoś o takim charakterze niż, któregoś z kłócących się na parterze sekretarzy.
-To tutaj.- winda się zatrzymała, a stalowe drzwi otworzyły. Mężczyzna złapał za rączki walizek i z łatwością je wyprowadził.- Zaprowadzę cię do twojego lokum.
Nie tracąc ani chwili podbiegłam za nim. Nadal się uśmiechając wskazał na pokój 78.
-To tutaj.- wyjął mały kluczyk z kieszeni, włożył go do zamka i przekręcił.- Jakbyś czegoś potrzebowała dzwon do recepcji, albo do mnie.
Dopiero po kilku sekundach zauważyłam, że zielonowłosy trzymał w dłoni wizytówkę, którą włożył do kieszeni moich spodni jakby specjalnie zahaczając o moją dłoń.
-Dziękuje za pomoc.- wymamrotałam zmieszana.- Na pewno skorzystam z niej jeszcze nie raz.
Mężczyzna przekazał klucz do pokoju w moje ręce i, wcześniej żegnając się delikatnym ukłonem, skocznym krokiem zaczął się ode mnie oddalać. Cicho westchnęłam wchodząc do pokoju numer 78. Rzuciłam się na łóżko i zasnęłam nieprzerwanym, mocnym snem, który z pewnością musiałam nadrobić po długiej podróży.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top