Zhalia x Dante
Niedawno Spirala Krwi została pokonana. Na świecie na powrót zawitał pokój, a Fundacja "Huntik" znużona papierkową robotą nie miała żadnych trudniejszych misji. Od niedawna jednym z nich jest znany wszystkim Dante Vale dostał propozycję przyjęcia awansu. Przyjął ową posadę z wielką chęcią i oddał od przywództwo nad drużyną Lokowi Lambertowi. Jedyną osobą, której nie podobał się wybór mężczyzny była Zhalia Moon. Nie chciała bowiem zostawiać go samego... nie chciała, aby zostawił ją. Zapomniał. Mimo tego, że na codzień nie okazuje mu tego, zależy jej na nim.
-Zhalia, proszę cię.- Vale wychodził właśnie na swoją ostatnią misję w terenie.
-Nie ma mowy. Jadę z tobą, a ty nie opuszczasz drużyny.- wykłócała się Moon. Brunet westchnął.
-Niech ci będzie, możesz jechać, ale nie odpowiadam za twoje bezpieczeństwo.- zgodził się w końcu. Dziewczyna uśmiechnęła się dumnie i opuściła pomieszczenie, aby spakować amulety i najpotrzebniejsze przybory na łono natury.
-No, szybko poszło.- pomyślała zarzucając plecak przez ramie.
Magia czasu
-Jakie były szczegóły tej misji?- zapytała granatowowłosa - I gdzie my do cholery jesteśmy?
-Wiem, że jesteś wkurzona przez moje przeniesienie, ale nie wyżywaj się na mnie.- westchnął- Jestem pewien, że spotkamy kogoś, na którym mogłabyś wyładować emocję...
Jak na zawołanie w pobliskich krzakach rozległ się nietypowy dźwięk przypominający warkot silnika.
-Co do...?!- Moon nie zdążyła dokończyć, gdyż ziemia pod nimi rozstąpiła się gwałtownie, oni zaś zdezorientowani całą sytuacją wpadli do około 10 metrowej dziury. Z głośnym hukiem uderzyli o ziemię.
-No to wpadliśmy.- mruknął Vale odwracając się w stronę kobiety.- Wiem kto może nam pomóc. Mogłabyś przywołać Gargula? Za wysoko jest na Hiperskok, a ja nie mam żadnych odpowiednich tytanów.- zwrócił się do granatowowłosej.
-Phi, no pewnie, że tak!- to powiedziawszy sięgnęła jeden ze swoich amuletów w plecaku.- Gargulu, pokaż się!
Nic się nie wydarzyło.
-Dziwne.- brunet wziął najbliższy mały kamień i rzucił nim w otwór dziury. Skała odbiła się od jakiejś niewidzialnej ściany i spadła z dwa razy większą prędkością.- Bariera... magiczna. Szkoda, że nie ma z nami Sophi albo Loka. Ona wiedziałaby co to za rodzaj bariery, a on mógłby szybko wykombinować jak mamy się stąd wydostać...
-Sprawdźmy czy możemy używać mocy.- zagadnęła Moon unosząc ręce ku górze.- Burza Błysków!
Znów nic.
-No to zostaliśmy tu uwięzieni. We dwoje.- brunet uśmiechnął się delikatnie.
-I co w związku z tym?- zapytała dziewczyna siląc się na obojętny ton, ale gdy tylko spojrzała w oczy Vale'a jej głos się załamał.
-Przepraszam.- powiedział po dłuższej chwili ciszy Dante.
-Za co?- zaśmiała się Zhalia.- Nie masz mnie za co przepraszać.
-Odchodzę z drużyny, zostawiam was. Zostawiam ciebie... wiem, że nie będę daleko, ale w końcu misji nie macie w jednym określonym miejscu. Podróżujecie. Oddalacie się. Nie wiadomo czy w ogóle wrócicie. I za to wszystko, chcę cię przeprosić.- brązowooki pochylił lekko głowę cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z kobietą.
-To ja powinnam cię przeprosić.- wydukała. Wyraźnie te słowa nie mogły przejść przez jej gardło. Przełknęła nerwowo ślinę zanim kontynuowała.- Awansujesz do głównej Fundacji Huntik. Powinnam być z ciebie dumna, wspierać cię, a nie... potępiać i wyzywać, że odchodzisz.
-Nie martw się, będę was odwiedzał kiedy tylko będę miał do tego okazję.- uśmiechnął się od ucha do ucha.
-No mam nadzieję.- odparła.- inaczej to ja odwiedzę naszą kochaną Fundację.- po raz pierwszy od pokonania Spirali Krwi granatowowłosa szczerze się uśmiechnęła.
-Mam taką nadzieje.- niepewnie podszedł do niej i objął ją ramieniem przyciągając do siebie i przytulając.- Obiecaj tylko, że będziesz wróciła z każdej misji cała i zdrowa. Nie odejdziesz?
-Nie odejdę.- odpowiedziała wtulając się w brązowy płaszcz.- A ty o mnie nie zapomnisz?
-Nie zapomnę.- to powiedziawszy powoli zbliżył swoje usta do jej. Był coraz bliżej. Nie widząc żadnego znaku sprzeciwu u granatowowłosej kontynuował. Jednak nie zdążył jej pocałować, gdyż porażka drugi rozległ się zgrzyt zardzewiałego silnika.- Co jest?!
-Takich rzeczy nie robi się na służbie.- usłyszeli znajomy głos.
-Lok? Co ty tutaj robisz?- zapytał Vale czując lekkie zawstydzenie. Blondyn zaśmiał się widząc zakłopotanie Zhalii.
-Okazuje się, że Guggenheim (chyba dobrze napisałam xD dop. aut.) pomylił misje i wysłał was na jedną z niebezpieczniejszych i pełnych pułapek, o których nie raczył nikogo poinformować.
-Nie czas na wyjaśnienia. Trzeba się stąd wydostać.- zaglądała Zhalia.
-Dobra!- Lambert zamyślił się na chwilę.- Kiedy mieliśmy tu wpaść, udało mi się przekręcić jakąś wajchę, bo Sophie popchnęła mnie w krzaki.
-No to jazda stąd!- krzyknęła granatowowłosa próbując wywołać najprostsze zaklęcie- Burzę Błysków.
Udało się!
-Teraz to pójdzie jak po maśle!- Vale potarł dłonie o siebie. Chwile później chwycił Moon za rękę i dzięki jednemu z tytanów wyprowadził z dziwnej pułapki.
Magia czasu
-Do zobaczenia, Dante.- żegnała się granatowowłosa.
-Tak, do zobaczenia.- brunet powoli podszedł do kobiety, która musiała spojrzeć nieco wyżej, aby móc widzieć jego zatroskane brązowe tęczówki.
-Ale czy ty musisz odchodzić? Akurat kiedy nasza drużyna jest kompletna, znów musi zabraknąć jakiegoś element...- nie zdążyła dokończyć swojej wypowiedzi, gdyż usta Vale'a przyssały się do jej własnych.
-Musiałem jakoś zamknąć ci te usta.- uśmiechnął się delikatnie.- Niepotrzebnie się martwisz, Zhalio.
-Muszę iść. Dzisiaj wyjeżdżamy do Moskwy. Nie będziemy się widzieć około miesiąc, więc... czy mógłbyś zamknąć mi tak usta jeszcze raz...?- zapytała się nieznacznie rumieniąc. Chciała odwrócić wzrok, ale brunet nie pozwolił jej na to. Ponownie złączył ich usta w pocałunku.
-Jeszcze raz, do zobaczenia.- to usłyszawszy kobieta chwyciła walizkę i przerzuciła plecak przez ramie. Opuściła posiadłość Vale'a z niecodziennie dużym uśmiechem na ustach. Ruszyła na nową misję z nadzieją, że nie zapomni. Nie odejdzie.
Jakoś nie miałem pomysłu na rozpisanie tego, poza tym jest u mnie dziewczyna z Kanady i kazali mi z nią rozmawiać.🙂 dlatego rozdział był tak długo pisany. Ale jest Shocik dla DieKrote
A i jeszcze jedno. Nie wiem czy wiecie, ale wszystkie złożone zamówienia zostały zapisane w szkicach. Mam spisane:
Także jeśli nie odpisałam pod jakimś komentarzem, albo nie ma tu złożonego zamówienia napiszcie to szybko sobie uzupełnię
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top