W ciele jastrzębia [Takami Keigo x OC]
Anime: Boku no hero academia
Główny ship: Takami Keigo x Mori Junko
I dziękuję gimmevodkasir za zajebisty pomysł na opowiadanie
Prolog: Jak zostałem jastrzębiem
Mało kto wiedział, co stało się z Hawksem, będącym jednym z lepszych bohaterów. Choć określenie mało kto było stanowczo za mocne - nikt nie miał pojęcia, gdzie podział się Takami Keigo. Po jednej z akcji zwyczajnie słuch o nim zaginął. Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu...
Tak naprawdę to Takami wcale się nie rozpłynął, a odrobinę zmniejszył i jeszcze bardziej obrósł w piórka.
Zdarzyło się to podczas ostatniej akcji, w której wziął udział. Jakimś sposobem przeciwnik okazał się być silniejszy od niego, co zdecydowanie mu się nie podobało, ale nie miał kiedy o tym myśleć. Siłą został zawleczony do jakiegoś nieznanego mu złoczyńcy, któremu zdecydowanie źle z oczu patrzyło. Hawks miał jastrzębi wzrok i widział to doskonale.
— O, ten będzie idealny — stwierdził złoczyńca, na co Keigo zmarszczył brwi z irytacją. Czemu wypowiadał się o nim tak, jakby był jakimś towarem na sprzedaż?
— Nie żebym się wtrącał, bo to niekulturalne — odezwał się bohater — ale wolałbym wiedzieć, do czego chcecie mnie wykorzy...
— Ty siedź cicho — syknął drugi ze złoczyńców. — Kto niby dał ci prawo głosu?
Hawks już otworzył usta, by odpowiedzieć, ale wtedy szefujący złoczyńca położył dłoń na jego głowie, co totalnie zbiło go z tropu. Jeszcze bardziej zbił go fakt, że przez jego głowę przeszyło dziwne uczucie, zupełnie jakby przeszedł przez nią prąd elektryczny, który poniósł się po reszcie ciała.
Dalej już wszystko działo się szybko. Keigo z przerażeniem czuł, jak jego ciało się zmniejsza, pióra ze skrzydeł odpadają, zaś całe jego ciało obrasta brązowymi i białymi piórami. Na podłodze pozostały jego ubrania oraz sterta czerwonych piór, które utracił. Uniósł rękę (która teraz była skrzydłem) i czubkami piór wymacał zakrzywiony, jastrzębi dziób.
— Co do cholery? — spróbował powiedzieć, ale zamiast tego z jego gardła wydobyło się jedynie zaskoczone, jastrzębie kwilenie.
Złoczyńczy parsknęli śmiechem, widocznie zachwyceni swoim wyczynem. To zdecydowanie nie ucieszyło Hawksa, który znów zakwilił (tym razem znacznie głośniej i groźniej), po czym wzbił się w powietrze i dotkliwie podrapał szponami ich twarze. Teraz złoczyńcy wrzeszczeli, zaś Keigo skorzystał z okazji i wyleciał przez okno.
Zatrzymał się przed jakąś witryną sklepową, z przerażeniem patrząc na swoje nowe ciało. Nie miał czasu, by dłużej się zastanawiać nad swoim losem, bo został uderzony miotłą przez dozorcę, wobec tego wzbił się w powietrze i odleciał.
Ciężko było szukać pomocy, kiedy nikt nie mógłby mu jej udzielić. No bo jak miałby poprosić o pomoc bohaterów, kiedy nie był w stanie powiedzieć nawet słowa? Wszystko, co mówił zmieniało się w jastrzębie kwilenie.
Nie chciał pozostawać całe życie w ciele jastrzębia, ale... Co, jeśli będzie musiał?
I. Ranny ptaszek
Mori Junko westchnęła, opuszczając agencję, do której tego dnia zawitała. Swoją profesję określała mianem wolnego strzelca - wprawdzie była bohaterką, ale raczej kryła się w cieniu innych bohaterów, pomagając im, kiedy tego potrzebowali. Kryła się w cieniu zupełnie odmiennie od tego, co przedstawiał jej dar - było to światło słoneczne, niekiedy oślepiające przeciwników, co dawało wspieranym przez Junko bohaterom pole do manewru.
Junko zdecydowanie nie lubiła się z Endeavorem, ale nie wiedzieć czemu ten potrzebował jej pomocy. Uważała, że pomaga ludziom, a nie Endeavorowi, więc przystała na jego propozycję.
Wracając do domu Mori z zaskoczeniem zauważyła, że coś leży przy drodze. Zmrużyła oczy i podeszła bliżej, a jej oczom ukazał się ledwo żywy jastrząb. Przykucnęła obok niego, patrząc na ptaka ze zmartwieniem.
— Na Boga, co ci się stało, biedactwo? — zapytała, wyciągając dłoń w kierunku jastrzębia. Ten o dziwo nie odskoczył ani nie próbował jej dziobać. Dotknęła jego piór i ostrożnie go podniosła. Zauważyła, że ptak nie jest sztywny i oddycha, co sugerowało, że żyje. Odetchnęła z ulgą. — Jak dobrze, że żyjesz. W każdym razie powinien cię obejrzeć lekarz.
Podniosła się z kucek i ruszyła w kierunku przeciwnym do tego, z którego przyszła.
▪︎ ▪︎ ▪︎
Keigo zdecydowanie był zaskoczony, widząc pochylającą się nad nim znajomą mu bohaterkę. Sunflower znał dosyć długo - swego czasu nawet próbował się z nią umówić (oczywiście wtedy, kiedy jeszcze był człowiekiem), ale z marnym skutkiem. To znaczy, raz Sunflower się zgodziła i wszystko przedstawiało się pięknie, jednak idealne plany randki przerwał Hawksowi Endeavor, który wzywał go na pilną akcję. Potem już nie mieli za bardzo sposobności ku kolejnej próbie randki, a Keigo ze śmiechem tłumaczył sobie, że to pewnie dlatego Sunflower tak nie lubi Endeavora.
Nigdy wcześniej nie widział Sunflower tak czymś zmartwionej. Bohaterka była obecna przy tym, jak weterynarz oglądał rany Hawksa i od razu zaoferowała, że zajmie się rannym jastrzębiem. Hawks, który nie mógł nawet zaprotestować, cieszył się, że tym razem nie ma prawa głosu.
— Może ktoś do niego strzelał albo w coś uderzył w locie? — Weterynarz wzruszył ramionami, bandażując skrzydło Hawksa. — Tego nigdy się nie dowiemy, pani Mori. Cieszę się jednak, że jeszcze ktoś tu troszczy się o zwierzęta — oznajmił, uśmiechając się do bohaterki.
Jako że weterynarz był dosyć młodym mężczyzną, Keigo zdecydowanie nie spodobał się ten uśmiech. Co z tego, że był teraz ptakiem? Zauroczenie Junko mu przez to nie minęło, więc odczuwał lekką zazdrość. Tym bardziej, że był już na straconej pozycji - jak niby miał ponownie umówić się z Sunflower, będąc ptakiem? Mimo to zdawał sobie sprawę, że Sunflower może mieć już bardziej ułożone życie niż wcześniej. W końcu Keigo od ponad roku był uwięziony w ciele jastrzębia, wiele mogło się wydarzyć w ciągu ostatniego roku.
Po tym, jak skrzydło Hawksa zostało opatrzone, Junko zabrała go z kliniki weterynaryjnej.
— Przykro mi, ale teraz będziesz skazany na moje towarzystwo — obwieściła mu. — Przynajmniej dopóki twoje skrzydło się nie zrośnie.
Lepiej trafić nie mogłem.
II. Kocięta
Wróciwszy do swojego mieszkania, Junko postawiła jastrzębia na podłodze, by mieć wolne ręce w celu zdjęcia butów. Jak zapamiętał Hawks, Sunflower miała w zwyczaju nosić buty na obcasie, które w zamyśle miały spowodować, że będzie wydawała się wyższa, jednak w istocie Hawks nie widział za bardzo różnicy. Nigdy jednak nie powiedział tego na głos, nie chcąc zostać usmażonym przez dar Junko. Jej dar bowiem polegał na przywoływaniu światła, które co prawda nie zawsze było tak gorące jak to słoneczne, ale oślepiało i mogło lekko oparzyć.
Hawks od razu podreptał przed siebie. Nigdy wcześniej nie był w mieszkaniu Junko i raczej wolałby doświadczyć tego będąc w swojej normalnej postaci. Zastanawiał się, jak Junko zareagowałaby na wieść, że to Hawks był tym jastrzębiem.
Junko odstawiła buty na miejsce, po czym spojrzała na Hawksa, który akurat zawędrował do połączonego z kuchnią salonu.
— Widzę, że ktoś tu urządził sobie zwiedzanie świata — zaśmiała się. — W takim razie miłego zwiedzania. W międzyczasie dam ci jakieś jedzenie. Jastrzębie są drapieżnikami, więc jakieś mięso by się nadało...
W ten sposób Keigo wylądował przy misce z nieprzyprawionym surowym mięsem, które zaserwowała mu Sunflower. Było pozbawione przypraw z uwagi na fakt, że wszelkie przyprawy mogły nie działać za dobrze na ptasi żołądek Hawksa.
W międzyczasie Junko kręciła się w tę i z powrotem po swoim mieszkaniu. A to dostawiła Hawksowi miskę ze świeżą wodą, a to przygotowała mu legowisko z koców tuż obok kanapy, aż w końcu przebrała się w jakieś luźniejsze ubrania. Zdjęła z włosów spinkę ze słonecznikiem, pozwalając brązowym pasmom opaść swobodnie na plecy. Zaraz potem padła na kanapę, przytulając się do leżącej tam poduszki.
Uznawszy, że nie będzie zakłócał spokoju śpiącej Junko, Hawks położył się w przygotowanym przez nią legowisku. Długo nie mógł zasnąć, więc zasnął na krótko przed tym, jak Sunflower zwlekła się z kanapy.
Jednak jego sen nie trwał długo, bo obudził się jakieś piętnaście minut później. Zaniepokojony nieobecnością Junko, udał się na jej poszukiwania. Po opuszczeniu salonu zauważył, że drzwi w przedpokoju, które wcześniej były zamknięte, teraz są otwarte. Wobec tego Hawks oczywiście tam zawędrował i rzeczywiście odnalazł tam Sunflower, jednak nie była ona sama - siedziała przy sporym, kartonowym pudle, z którego najwyraźniej wyjęła trzy kocięta, które teraz siedziały na jej kolanach, oczekując na nakarmienie. Junko akurat trzymała w dłoni czarnego kota i przez strzykawkę poiła go mlekiem.
Nakarmione kocię zamiauczało, na co Junko roześmiała się z rozczuleniem. Zaraz potem zabrała się za karmienie kolejnego kota.
Hawks wpatrywał się w ten obrazek jak urzeczony - głównie dlatego, że wydawał mu się wybitnie uroczy. Wyglądało na to, że owe kocięta nie miały matki, którą teraz zastąpiła im Sunflower. Pomimo że ułożyła je na podłodze, te usiłowały z powrotem wdrapać się na jej kolana, na co Mori znów się roześmiała.
Dopiero po chwili dziewczyna zauważyła, że jastrząb stoi przy drzwiach i patrzy na przygarnięte przez nią kociaki. Można rzec, że obudziły się w niej matczyne odruchy - odłożyła nakarmione zwierzęta z powrotem do kartonowego pudła, po czym podniosła się z miejsca. Przechodząc przez pokój nieco tupała nogami, jakby chciała odgonić jastrzębia od tego miejsca. Wiedziała, że jastrzębie były drapieżnikami, więc wpuszczanie go do pomieszczenia z kociętami nie było mądrym pomysłem.
— Wybacz, ale tam nie mogę cię wpuścić — powiedziała, posyłając Keigo przepraszający uśmiech.
Hawks nie miał jak zapewnić Junko, że nie zamierza zrobić krzywdy kociętom, więc jedynie podreptał za nią do salonu.
III. Prawie samotna rozpacz
Keigo ze zdziwieniem patrzył, jak któregoś dnia Junko rozsiada się w salonie z kieliszkiem wina. Na następny dzień nie miała nic zaplanowanego, więc mogła sobie na to pozwolić. Dziwny jednak był dla niego nie fakt, że robiła to w samotności, a to, że na jej twarzy gościł wybitnie poważny wyraz.
Jastrząb zbliżył się do niej i przekrzywił głowę, na co Sunflower się roześmiała.
— Gdybyś nie był jastrzębiem, to zaproponowałabym ci wino, ale jeszcze zaczniesz mi slalomem chodzić — zaśmiała się.
Hawks też chciał się roześmiać, ale zamiast tego wyszło mu tylko jakieś przerywane jastrzęnie kwilenie.
— Czasami myślę, że ty mnie naprawdę rozumiesz — powiedziała, kręcąc głową. — I jeszcze rozmawiam z jastrzębiem, na Boga...
Żebym ja jeszcze był jastrzębiem, pomyślał sobie Hawks. Zastanawiało go, nad czym tak rozmyśla Junko...
W pewnym momencie dziewczyna odstawiła na stół kieliszek z winem, po czym posadziła Hawksa obok siebie na kanapie.
I wtedy Keigo dowiedział się, co dokładnie chodziło po głowie Sunflower.
— Nie wiem, jak dziwnie to zabrzmi, kiedy będę się zwierzać jastrzębiowi, ale nieważne. Wyglądasz tak, jakbyś naprawdę rozumiał wszystko, co mówię.
Nie wiedziała, jak bardzo ma rację. Hawks nie miał jak jej tego przekazać, ale słuchał, co mówi dalej bohaterka, wypiwszy trochę wina z kieliszka.
— Rok temu zaginął jeden z bohaterów — zagaiła. — Nazywali go Hawks, tak jak mnie zwą Sunflower. Nikt nie wie, czy poległ w walce, czy jeszcze żyje... Ale postawiono mu symboliczny grób. Rano zaniosłam mu kwiaty...
Tego Hawks zdecydowanie się nie spodziewał. Przybliżył się do Sunflower i trącił ją głową w udo, wydając z siebie kwilenie.
— Tak, ptaszyno, przykra sprawa — przytaknęła Junko, unosząc kieliszek do ust. Otarła dłonią wino, które pozostało na jej wardze. — Najgorsze jest to, że... Na Boga, codziennie zastanawiam się, gdzie on jest. I... Brakuje mi go.
Choć nie było tego po nim widać, Hawks był cholernie zaskoczony. Jeszcze bardziej zaskoczony był, kiedy usłyszał, jak Sunflower pociąga nosem, co mogło znaczyć, że jest bliska płaczu. Zaskoczyło go to, bo na co dzień mało co ją wzruszało. A jeszcze dziwniejsze było to, że to jego zaginięcie doprowadzało ją do tego stanu.
— Brakuje mi go — powtórzyła Sunflower łamiącym się głosem. — Tęsknię za nim. Nawet brakuje mi jego gadaniny o tym, jak wybitnym bohaterem jest Endeavor. Kij z tym, że nie lubię gościa — machnęła ręką, jednocześnie pociągając nosem. — Kiedyś długo próbował się ze mną umówić, ale ja mu odmawiałam, więc bez przerwy wzywał mnie do pomocy. Nawet nie wiesz, jak bardzo żałowałam przez ostatni rok, że tak późno zgodziłam się z nim umówić. Chociaż ta randka i tak nie wypaliła przez niejakiego Endeavora — mruknęła, a Hawks nie wyczuł w jej słowach nienawiści do wspomnianego bohatera. Wychwycił raczej żal do samej siebie z powodu tego, jak odrzucała zaloty Keigo.
Widząc, jak samotna łza popłynęła po policzku Sunflower, Keigo miał ochotę przytulić ją do siebie i nie puszczać, jednak w obecnej sytuacji było to trudnym zadaniem. Jednak Hawks nie należał do osób, które łatwo się poddawały - zbliżył się do dziewczyny, po czym przylgnął skrzydłami do jej boku tak, jakby chciał ją przytulić. Ona popatrzyła na niego z zaskoczeniem, jednak nie odrzuciła jastrzębia od siebie. Jedną dłoń przyłożyła do ust, powstrzymując szloch, zaś drugą dotknęła grzbietu Keigo, uprzednio odstawiwszy kieliszek na stolik.
— Wiesz co, ptaszyno? Przypominasz mi go...
Hawks chciał wykrzyczeć, że słusznie, bo to on jest uwięziony w ciele jastrzębia, ale... Jastrzębie ciało mu to uniemożliwiało. Musiał znaleźć sposób na poinformowanie Sunflower o tym, że Takami Keigo wciąż żyje i ma się dobrze, tylko zmniejszył się i obrósł pierzem.
IV. Jak jastrząb pazurem
Dni mijały, a w międzyczasie skrzydło Keigo zdążyło się zrosnąć na tyle, by był w stanie latać na niewielkie wysokości. Mimo to Sunflower jeszcze go nie wypuściła - wolała upewnić się, że jego skrzydło na pewno się zagoi.
W czasie nieobecności Junko Keigo zdołał znaleźć sposób na to, jak powiedzieć jej o tym, co zaszło blisko rok temu. Musiał tylko się do tego przyłożyć, dlatego kiedy Mori wróciła do domu, oniemiała, widząc bałagan, który spowodował jeden jastrząb.
— Jasna cholera... Jak?!
Na podłodze walały się kartki papieru, na których litery wypisane zostały tak, jakby pisała je kura pazurem. Albo raczej jastrząb, bo Hawks stał na jednej nóżce na środku pomieszczenia, otoczony popisanymi kartkami, z jednym pazurem poplamionym czarnym tuszem.
Junko podeszła bliżej, patrząc z przerażeniem na otaczający ją bałagan.
— Na Boga, nawet ja sama nie robię takiego... — Tu urwała, widząc kartkę, nad którą stał jastrząb, patrzący na nią ze stoickim spokojem. Pozornym spokojem, bo w środku drżał z nerwów.
Na kartce tuż pod nim wypisane były dwa słowa, przedzielone znakiem równości. JA = HAWKS.
Junko popatrzyła na ową kartkę, wytrzeszczając oczy ze zdumienia. Przyklęknęła tuż obok Keigo, nie dbając o to, że świeży tusz może poplamić jej ubrania. Przez dłuższą chwilę nie mogła wydusić z siebie ani słowa, patrząc z zaskoczeniem na kartkę.
— Przecież to niemożliwe... — powiedziała sobie, ale urwała, bo przerwała jej plątanina myśli. Normalny jastrząb nie napisałby na kartce czyjegoś imienia, no i to wyjaśniałoby, jakim sposobem wydawało się, że ptak ją rozumie. — Zatrzepocz skrzydłami, jeśli to naprawdę ty.
Zachwycony Keigo spełnił jej prośbę, do tego wydając z siebie radosny ptasi okrzyk. Junko wciąż patrzyła na niego z zaskoczeniem.
— Czyli to ty... Jak to się właściwie stało? A, no tak, nie możesz mówić — skarciła siebie samą, kiedy Hawks tylko zakwilił w odpowiedzi. — To z winy czyjegoś daru?
Keigo ponownie zatrzepotał skrzydłami, dając jej znak, że ma rację.
— Trzeba cię jakoś uwolnić! — zawołała Sunflower. — Ale jak? Cholera, wyobrażasz sobie, co by było, gdybym powiedziała Endeavorowi, że ty tak naprawdę żyjesz, tylko w ciele jastrzębia? Facet z miejsca załatwiłby mi bilet do szpitala psychiatrycznego. I to w jedną stronę!
Hawks roześmiał się, choć z jego strony brzmiało to raczej na przerywane kwilenie. Istotnie nikt by w to nie uwierzył, tylko jak znaleźć inne wyjście?
— Wiem! Odnajdziemy tego pajaca, który cię zaczarował i zmusimy, żeby to cofnął!
Reakcja Hawksa była natychmiastowa - przybiegł do Sunflower, zostawiając po drodze jedną nóżką czarne ślady na podłodze, po czym się do niej przytulił, jakby nie chciał pozwolić jej pchać się w takie niebezpieczeństwo.
— Czyli mój plan spełza na niczym — westchnęła Sunflower. — No dobra, niech będzie, nie pójdę tam... Ale znajdę inny sposób. Obiecuję ci to.
V. Uwolnić od klątwy
W czasie minionego roku Hawks spotykał w swoim ptasim życiu wiele ludzi. Jednym z nich był jakiś tajemniczy człowiek. Szedł akurat polną drogą, na której akurat przechadzał się Hawks. Niósł ze sobą jakieś zioła, a zauważywszy jastrzębia, zatrzymał się i przykucnął obok niego.
— Pewnego dnia miłość cię odnajdzie i będzie twoim ratunkiem — oznajmił mu, na co Hawks popatrzył na niego z zaskoczeniem. Tymczasem zielarz kontynuował: — Pozwoli ci wyrwać się z więzienia, a potem razem z tobą wzniesie się ku słońcu. — Zaraz potem uśmiechnął się do niego, podniósł się z kucek i odszedł, pozostawiając skołowanego jastrzębia samego na polnej drodze.
Wtedy Keigo nie miał bladego pojęcia, co to miało znaczyć, ale w końcu znalazł na to odpowiedź - może to miłość miała go wyrwać od tej jastrzębiej klątwy, na jaką został skazany.
Jednak zanim to się stało, Sunflower podjęła poważne kroki co do uwolnienia Hawksa od konieczności bycia jastrzębiem. Pomijając fakt, jak bardzo nie lubiła się z Endeavorem, opowiedziała mu o całym zdarzeniu. Początkowo bohater w to nie wierzył i był przekonany, że dziewczynie padło na rozum i naprawdę ma coś nie tak z głową, ale ze zdumieniem wytrzeszczył oczy, widząc jastrzębia, który pisze swoje imię, nazwisko i pseudonim bohatera na kartce papieru, a także odpowiada na proste pytania, wymagające użycia jednego słowa. Co prawda niechlujnie, bo jastrzębim szponem, ale jednak.
— Widzisz, Endeavor? Skoro ja mam coś nie tak z głową, bo to widzę, to ty też masz — rzuciła Sunflower, krzyżując ręce na piersiach.
Hawks parsknął śmiechem, co w jego przypadku brzmiało tylko jak jastrzębie kwilenie. Endeavor jeszcze przez chwilę milczał, patrząc zszokowany na jastrzębia, po czym pokręcił głową.
— Ale jak to możliwe? — zapytał, pomijając wcześniejszą uwagę Sunflower.
— Ktoś musiał go zakląć swoim darem — stwierdziła Junko z irytacją. — Znasz jakiegoś naukowca, który by to zbadał? Może... Na Boga, Hawks, nie załamuj mnie. Chyba nie boisz się lekarza? — zapytała, kiedy Keigo zaczął kwilić z przerażeniem. Naukowiec, który z chorobliwą pasją oglądałby ten nietypowy przypadek, niezbyt przemawiał do najszybszego z bohaterów. — Nie martw się, ptaszyno, nie zrobi na tobie żadnych eksperymentów — zapewniła go. — Już moja w tym głowa.
Nieco uspokojony Hawks przystał na propozycję Junko. W końcu chciał znów stanąć na własnych, ludzkich nogach i móc po ludzku przytulić do siebie Sunflower.
▪︎ ▪︎ ▪︎
Diagnoza naukowca, którego znał Endeavor, nie wykazała niczego użytecznego - jedynie tyle, że Hawks musiał zostać zaklęty czyimś nietypowym darem, co akurat już wiedzieli. Naukowiec zaproponował, aby Keigo jeszcze został na dzień lub dwa, ale i jastrząb, i Junko byli temu przeciwni - ona szczególnie dlatego, że Hawks nie chciał się na to zgodzić, dlatego wrócił on do mieszkania Sunflower, gdzie miał na razie pozostać. Nikt oprócz owego naukowca, Endeavora i Junko miał się o tym dowiedzieć - bohaterka uznała, że nie potrzebuje zbytecznych dziennikarzy.
— Przykro mi, że nie jestem w stanie ci pomóc — westchnęła Junko po tygodniu bezowocnych poszukiwań wyjścia z beznadziejnej sytuacji. — Wierz mi, chciałabym ci pomóc jak nikt inny, ale... Jak mam to zrobić?
Hawks widział, jak Junko zaciska zęby. Nienawidziła być bezradna, a w tej sytuacji nie mogła zrobić niczego. Już i tak poświęciła wiele, usiłując mu pomóc.
Chcąc ją pocieszyć, Keigo wleciał na jej kolana i przytulił się do niej po swojemu. Nie miał innej opcji, więc przez tyle czasu zadowolił się przytulaniem po ptasiemu. Junko roześmiała się i podniosła ptaka do góry, patrząc mu prosto w oczy. Już zdążyła zauważyć, że oczy Hawksa niewiele się zmieniły, bo nawet jako człowiek miał pod oczami dwa znamiona, upodabniające je do oczu jakiegoś ptaka.
Hawks uniósł skrzydło, po czym przeniósł je na policzek dziewczyny, zamiatając piórami po jej skórze. Coś takiego chciałby zrobić własną dłonią, której w tym momencie nie miał, więc musiał sobie radzić.
Junko sama nie wiedziała, co ją pchnęło do tego, ale w pewnym momencie po prostu przybliżyła do siebie Keigo i ucałowała go w dziób. On musiał przyznać, że był to dosyć ciekawy pierwszy pocałunek, jednak nie miał czasu na dłuższe się nad tym zastanawianie - jakaś niewidzialna siła nakazała mu zlecieć na środek salonu. Zakwilił z przerażeniem, a wtedy Junko została oślepiona przez jasne światło, znacznie jaśniejsze od tego, które sama wytwarzała.
W czasie kiedy Sunflower zakryła oczy, by nie oślepnąć, Hawks powracał do swojego poprzedniego ciała niczym larwa zmieniająca się w pięknego motyla. Tak jak ponad rok temu czuł, jak jego ciało znacznie się zmniejsza, teraz było zupełnie na odwrót - zaczęło powracać do swojego dawnego kształtu, biało-brązowe pióra opadały, a skrzydła, którymi kiedyś dysponował, powróciły na swoje miejsce. Majestatyczne, lśniące czerwienią skrzydła rozłożyły się, zaś Hawks roześmiał się w głos. W końcu był sobą!
Słysząc znajomy śmiech, Junko uniosła głowę. Jasność już nieco przeminęła, a w miarę, jak zanikały jej pozostałości, mogła zauważyć, że na środku jej salonu ktoś siedzi. I bez wątpienia był to Keigo, sądząc po znajomych, czerwonych skrzydłach, którymi się otoczył.
Powoli przybliżyła się do niego, po czym lekko odsunęła skrzydła na boki. Tak jak się spodziewała, jej zielone spojrzenie spotkało się z tym złotym, w tym momencie błyszczącym z ekscytacji.
Widząc jego twarz, Junko uśmiechnęła się szeroko i czym prędzej rzuciła się, by go uścisnąć. Nie pomyślała jednak o tym, że Keigo będzie w tym momencie pozbawiony ubrań.
— Cholera! — zawołała, na co Keigo nie mógł się nie roześmiać z jej wpadki. Junko oparła się pokusie uderzenia go po głowie. Podniosła się z miejsca, pozostawiając Hawksa za kurtyną jego skrzydeł. — No dobra, idę skombinować ci jakieś ciuchy, a ty tu poczekaj. Wykorzystaj ten czas na naukę chodzenia na ludzkich nogach — rzuciła przez ramię, za co Keigo posłał jej nieco urażone spojrzenie.
Jednak jak miał się na nią gniewać, kiedy to ona wyrwała go z pierzastego więzienia?
VI. Wieczór z kotami
Jakiś czas po tym, jak Junko swoją miłością przywróciła Keigo jego prawdziwą postać, świat dowiedział się o tym, że skrzydlaty bohater się odnalazł. Dziennikarze chcieli od razu dopaść do niego i dowiedzieć się, co się stało, ale na ich nieszczęście Hawks posiadał nie tylko charyzmę, która pozwalała mu zręcznie tego uniknąć, ale też obstawę, złożoną z Junko i niekiedy też Endeavora. Pomimo że Hawks go irytował, to Endeavor czasami miał na niego oko, aby ten znów nie zaginął.
Ludzie nie wiedzieli o tym, że Takami przez ostatni rok był na świecie w postaci jastrzębia. Jak uznał sam ten jastrząb, to byłby dla nich zbyt wielki szok, więc na razie wiedziało o tym niewielkie grono bohaterów, którzy włączyli się w poszukiwanie owego tajemniczego złoczyńcy, który uwięził Keigo w ptasim ciele.
Któregoś wieczoru Junko siedziała na własnym balkonie z książką, a na jej kolanach spały trzy kocięta, które zdążyły już nieco podrosnąć. Noc była dosyć ciepła, więc Sunflower była zaskoczona, kiedy nagle wyczuła mocne podmuchy wiatru. Uniósłszy głowę, zauważyła, że to Keigo powoduje cały ten wiatr, lecąc w jej kierunku. Uśmiechał się szeroko, przysiadając na balustradzie balkonu.
— No, proszę, proszę — uśmiechnęła się Junko, zamykając książkę. — Ledwo to na nogi stanęło, a już się do lotu podrywa.
— Noc taka ładna, wybrałem się na spacer...
— Na spacer chodzi się piechotą.
— Na spacer po chmurach — uciął Hawks, po czym zeskoczył z balustrady i pochylił się, by pocałować Sunflower w policzek. Następnie spojrzał na koty, które spały na jej kolanach. — Czeeeść, maluchy... — przywitał się, przykucając obok niej.
Jeden z kotów obudził się i spojrzał na Hawksa szeroko otwartymi ślepiami. Bohater roześmiał się i wziął zwierzątko z kolan Junko. Wciąż było niewielkie, więc mieściło się idealnie w jego dwóch dłoniach.
Junko uśmiechnęła się lekko, widząc ten niezwykle uroczy obrazek.
— Nie no, te koty naprawdę cię kochają — zaśmiała się, patrząc, jak Hawks drapie kocię pod brodą, a zwierzak mruczy z zadowoleniem.
— Jak dobrze, że dostałem błogosławieństwo od twoich kotów — westchnął Keigo ironicznie. — Wiesz, nie chciałbym zostać przez nie podrapany...
— Pominę fakt, że na początku to w ogóle bałam się ciebie tam wpuścić — powiedziała ze śmiechem, przypominając sobie sytuację, która z perspektywy czasu przedstawiała się komicznie. Zaraz potem spoważniała, uświadomiwszy sobie, że mogło to urazić Keigo. — Wybacz, może nie chcesz o tym wspominać...
— No, bycie jastrzębiem na pewno nie było przyjemne — zaśmiał się Hawks, puszczając kota luzem. Junko zrobiła to samo z pozostałymi, które pomknęły do środka przez drzwi balkonowe.
Dziewczyna podniosła się z miejsca z zamiarem przyniesienia Keigo jakiegoś krzesła, ale on uznał, że nic takiego nie jest mu potrzebne - przytulił Junko od tyłu, zajął jej miejsce, a ją samą posadził sobie na kolanach.
— No i widzisz, kochana, po co to bawić się w szukanie krzeseł — zaśmiał się, jeszcze bardziej ją do siebie przytulając.
Junko roześmiała się pod nosem, po czym obróciła się tak, aby móc pocałować Keigo w czoło.
— No tak, niby bezsensowne...
— Też tak uważam — stwierdził Hawks. — A wiesz... — Tu urwał, rezygnując z powiedzenia tego, co miał powiedzieć. — A w sumie nieważne.
— Wróć, wróć, co chciałeś powiedzieć? — zapytała go zaciekawiona Junko. Hawks udawał, że nie wie, o co jej chodzi, utkwiwszy wzrok w nocnym niebie, ale ona nie dała tak łatwo za wygraną - ująwszy jego twarz w dłonie, zmusiła go do spojrzenia na siebie. Uśmiechnęła się i pocałowała go krótko. — Gadaj, draniu, jak na spowiedzi.
Wiedząc, że Sunflower nie ma zamiaru dać za wygraną, Keigo zaczął rozwijać swoją myśl.
— Wiesz... To, że jestem jastrzębiem, przeszkadzało mi najbardziej, kiedy zabrałaś mnie do weterynarza, bo gość zaczął się do ciebie dziwnie uśmiechać, a za wiele do powiedzenia wtedy nie miałem...
Junko zakryła usta dłońmi, by nie parsknąć śmiechem na cały głos. Nie chciała w końcu wystraszyć sąsiadów czy coś. Keigo zmarszczył brwi, widząc, jak jego dziewczyna z jakiegoś powodu dygocze.
— Jest ci zimno, że tak dygoczesz? — zapytał ją, jednak ona cicho pokręciła głową. Dopiero kiedy atak śmiechu jej przeszedł, mogła go uświadomić, co się stało.
— Wiesz, zazdrosny jastrząb to dosyć... Niecodzienne zjawisko.
VII. Ku słońcu
Jakimś sposobem Hawksowi i Sunflower udało się dorwać złoczyńcę, który to wcześniej zmienił Keigo w jastrzębia. Choć dorwać było zdecydowanie za mocnym słowem - żeby oddać go w ręce policji, należało go jeszcze złapać, a to nie lada wyzwanie.
Keigo od początku był przeciwny temu, aby Junko poszła na poszukiwania razem z nim. Jak się okazywało, jego obawy były słuszne, bo złoczyńca potrafił mistrzowsko wykorzystać choćby najmniejsze potknięcie bohaterów. I teraz był przekonany, że Sunflower już trzyma w garści.
— Pamiętasz, jak obrosłeś w piórka, bohaterze? — rzucił prześmiewczo do Hawksa. — Co ty na to, żeby to samo stało się z tą tutaj panienką...? Tylko niech obrośnie w płatki...
Hawks spojrzał w tamtym kierunku i to był moment, w którym najbardziej żałował, że spuścił Junko z oka, zajmując się drugim ze złoczyńców.
Złoczyńca, który ponad rok temu zmienił Hawksa w jastrzębia, odsuwał teraz dłoń od głowy Junko, uśmiechając się szaleńczo. Ona stała jak przyrośnięta do ziemi, bo, jak się potem okazało, rzeczywiście tak się stało - tak jak wcześniej Hawks zmniejszył się i obrósł w pióra, tak teraz Sunflower zaczęła robić się znacznie smuklejsza, włosy zaczęły robić się złote i krótsze, aż wreszcie jej pseudonim stał się adekwatny do tego, kim teraz była.
Na oczach Hawksa zmieniła się w słonecznik, wznoszący swą głowę ku słońcu.
— NIE! — wydarł się Keigo, ale tego już nie mógł cofnąć. Przekonał się o tym, kiedy przyleciał do słonecznika, odchylił jego kwiat w dół i ucałował. Spodziewał się tego samego błysku, co przy własnym odczarowaniu, ale tak się nie stało. Słonecznik jak stał, tak stał.
Hawks z frustracją opadł na kolana i prawie zrezygnował z walki, ale uznał, że ktoś musi jakoś pomścić Junko. Uzbroiwszy się we własne pióro, wbiegł prosto na złoczyńcę, przebijając go ostrym piórem. Problem polegał tylko na tym, że złoczyńca zdążył jeszcze dotknąć jego głowy. Hawks odleciał do tyłu o własnych siłach, zanim skutki klątwy same wbiły go w ziemię. Wylądował tuż obok słonecznika, w którego przed chwilą zmieniła się Junko.
Spojrzał na główkę kwiatu i uśmiechnął się, czując, że i on zmienia się w kwiat, który wznosi swą głowę ku słońcu.
— Jeśli już mam być słonecznikiem... To dobrze, że z tobą — powiedział, mając nadzieję, że Junko ją słyszy.
Ze zdumieniem odkrył, że słyszy jej głos.
— Keigo, nie... Nie musiałeś robić tego z mojego powodu — powiedziała mu, a Hawks mógłby przysiąc, że słyszy w jej głosie nutę wzruszenia.
— Wiem, Junko, ale... Mogę być, kim chcę. A ja zapragnąłem być słonecznikiem. Razem z tobą.
— Mam wrażenie, że za rzadko ci to mówiłam — powiedziała Junko. — Ale... Kocham cię, wiesz?
Hawks roześmiał się ciepło.
— Ja też cię kocham, Junko.
Wiatr powiał tak, że liście słoneczników zetknęły się ze sobą, zupełnie jakby Keigo i Junko wzięli się za ręce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top