[SNK] Reibert - Przy Tobie

Data napisania: 2017

Moje pierwsze cokolwiek, jeśli chodzi o homo-podobne historie, więc proszę o wyrozumiałość :)

Dla: lyly109

Paring: Reiner x Bertholdt, chociaż mi wyszedł chyba Bertholdt x Reiner. Nie wiem czy ma to znaczenie.

Komentarz: Zmierzyłam się z wyzwaniem. Stworzyłam to  jednak takie... *kręci głową*... chyba ckliwe i nie wiem co o tym pomyślisz. Dopiero zaczynam eksperymentować z krótkimi historiami, więc jeszcze do końca nie umiem wykombinować dobrego scenariusza. Mam nadzieję, że pomimo to będzie Ci się podobać. Przepraszam jeszcze za krótkość shota, ale to ,mój pierwszy raz' :')

<*****>

Niesamowicie umięśniony, świeżo upieczony zwiadowca uważnie przyglądał się swojej bledszej niż zwykle twarzy, odbijającej się w tafli wody. Silnymi dłońmi trzymał krawędzie drewnianej beczki i z zaciśniętymi ustami wsadził głowę do środka, po chwili ją wyjmując. Chciał się ocucić. Znowu przestawał odróżniać prawdę od kłamstwa i kłamstwo od prawdy. Jest wojownikiem! Czy może już żołnierzem? To co ostatnio zrobił Marcowi z przyjaciółmi znów do niego wróciło... Z karczmy nieopodal dobiegały głośne krzyki świętujących kadetów po podjętej decyzji, co do przyłączenia się do danych korpusów. Mrok już dawno zapadł, a jedynie wielki księżyc oświetlał niebo.

-Reiner, uspokój się. - Usłyszał pocieszający głos przyjaciela, którego koścista dłoń zacisnęła się delikatnie na jego ramieniu.

- Nic mi nie jest. - Skłamał, wycierając twarz w swoją kremową koszulkę. 

Miał tego wszystkiego dosyć. Podziwiał Bertholdta, że nie zaczyna wariować. Przecież kompletnie co innego mówiono im w ich wiosce. Czemu mieszkańcy murów wcale nie są tacy okropni, bezduszni i okrutni? Czy cały czas żył w kłamstwie? Oni wszyscy kłamią? Reiner westchnął głośno, biorąc z pobliskiej skrzyni górę od swoje munduru.

- Na pewno? Jeśli tak to mi o tym powiedz. - Brunet podążył jego śladem z bladym uśmiechem, na który nie miał teraz ani trochę ochoty.

- Ta, wracajmy. Jeszcze zaczną nas szukać, a potem zaczną się pytania. - Z poważną miną kiwnął głową w stronę karczmy i zostawił przyjaciela w tyle.

To nie tak, że był mu obojętny. Działało to wręcz w przeciwnym kierunku, ale nie umiał tego wyjaśnić i nie znalazłby nawet czasu na jakiekolwiek przemyślenia. Teraz kiedy zabili Marco, a Annie odeszła do żandarmerii... Zostali całkowicie sami z tym cholernym uczuciem. We wspomnieniach wciąż słyszał krzyk, błagania Bodt'a... Mieli krew swojego druha na rękach i to wszystko jeszcze bardziej niszczyło Reinera od środka. Już wcześniej powoli staczał się psychicznie, ale coraz trudniej było mu to znieść. Wiedział na co idzie i jak wiele od niego zależy, lecz nigdy nie chciał robić za kata. To przez niego zginęło tak wiele ludzi. To przez ich trójkę, a już niedługo wszyscy się o tym dowiedzą. Ich przyjaciele... Oddani przyjaciele, ufający im tak bardzo. Dlatego Reiner po prostu się odcinał i nie chciał o tym myśleć. Bardzo dobrze mu to wychodziło, ale gdy dziś oficjalnie dołączył do zwiadowców, poczuł te wszystkie grzechy, ciążące na jego barkach. Jednak już nic więcej nie jest w stanie zrobić. Na szczęścia miał Hoovera i chociaż czasami przelewał na niego swoją frustrację, to nikogo innego nie darzył takim uczuciem. Gdyby mógł to wszystko zakończyć w tym momencie...

Bertholdt jak zwykle całkowicie spoważniał, gdy blondyn odchodził. Starał się dla niego jak tylko mógł. Kiedy zaczął się zmieniać, ale udawał, że wszystko jest w porządku. Gdy płakał po nocach i tylko on go słyszał. Nawet jeśli Reiner się od niego odwracał, zaczął unikać, zapominał po co tu są... On zawsze przy nim był. Robił wszystko, aby pomóc mu nieść ten ciężar. To nie tak, że jemu nie było przykro. Czuł się z tym wszystkim okropnie, jednak nie mógł zmienić swojego przeznaczenia. Reiner znaczył dla niego więcej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Teraz gdy Annie odeszła do żandarmerii wiedział o tym jeszcze lepiej. Nie poszedł z nią, nie poszedł tam zamiast niej, a został ze swoim przyjacielem. Cały ten czas chciał być dla niego idealny. Kimś, kto nigdy go nie zawiedzie i zawsze będzie mógł na niego liczyć. Robił co mógł, żeby Reiner podbudował się psychicznie. Wysłuchiwał go, zachęcał do rozmowy, doradzał oraz ciągle za nim podążał. Chciał być nie tylko jego przyjacielem, ale również bratem oraz partnerem. Kochał go szczerze i wiedział o tym od dawna. Gdy to się skończy... W końcu mu o tym powie. Kiedy to szaleństwo dobiegnie do końca będą mogli być razem. Teraz pozostawało im tylko ciągnięcie tego przedstawienia dalej. Bertholdt wziął głęboki oddech i poszedł za przyjacielem do karczmy. Zastali w tym sami. Tylko we dwoje.

<*****>

Wszelkie porady i krytyka wskazana, bo nie mam żadnego doświadczenia z miłością boyxboy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top