[BSD] Chuuya Nakahara - Romanse w pracy
Data napisania: 2017
Dla: Madzixxx123
Komentarz: Z Chuuyą mam taki problem, że ani go nie lubię, ani go lubię. Nie umiem nawet określić dokładnie jego charakteru, oprócz tendencji do bycia ,gorącą głową'. Pomimo to stworzyłam coś takiego i kieruję się do was z zapytaniem, czy przeczytalibyście moją książkę z Bezpańskimi Literatami? Mam nawet zamysł, co do fabuły. Do przeczytania shota oczywiście zapraszam i mam nadzieję, że się spodoba :)
Następny one-shot: Reader x Atsushi
<***********>
Ze zdeterminowaną miną stałaś właśnie przed jednym z najbardziej okrutnych członków Mafii Portowej. Biorąc pod uwagę temperament, to wcale nie byłaś lepsza. Po prostu Ty i Twój nowy partner ceniliście sobie inne wartości, czego oboje nawzajem nie mogliście znieść. Tak było również na wczorajszej misji, kiedy to Akutagawa ubzdurał sobie, że zauważyła was parka siedząca w kawiarni. Młodzi po prostu obdarowali was przez szybę przelotnym spojrzeniem, kiedy przechodziliście obok, ale nie zdawali się was rozpoznać... Pomimo to czarnooki chciał w jednej chwili pozbyć się świadków i zmienić wszystkich tam obecnych ludzi w kisiel, za pomocą swojego Rashomona. Zaczęliście się szarpać, gdy zrozumiałaś, jak bardzo jego pomysł jest beznadziejny, a on nie odzywał się do Ciebie, aż do waszego spotkania na korytarzu bazy następnego wieczoru.
- Co żeś zrobiła?! - Wyprostowałaś się, patrząc poważnie w rozgniewane oczy swojego partnera, gdy zaczął się na Ciebie wydzierać.
- Ja?! Chyba co Ty chciałeś zrobić! Mieliśmy wykonać egzekucję na biznesmenach z firmy, a nie na klientach kawiarni obok! To, że jesteś z mafii, wcale nie oznacza, że masz od razu zabijać wszystkich dookoła! - Zrobiłaś krok w przód, nie okazując żadnego lęku. Może i ma potężną umiejętność, ale nie zamierzałaś dać się zastraszyć.
- To mój interes kogo zabijam, więc skończ mnie pouczać! - Wydawał się jeszcze bardziej wściekły i odepchnął Cię do tyłu. - Słuchaj się moich rozkazów albo nauczę Cię tego w inny sposób!
- W dupie mam tę hierarchię! Nie będziesz mi rozkazywać w takich sprawach! - Ponownie zrobiłaś krok w przód, czego nie mógł znieść. Wykrzywił usta jeszcze bardziej, otworzył szeroko oczy i bez zastanowienia uniósł dłoń.
- Zaraz zamknę Ci tą cholerną... - Gdy z poddenerwowaną miną byłaś gotowa przyjąć cios, ręka czarnowłosego została zatrzymana przez Chuuyę, przysłuchującego się waszej kłótni od jakiegoś czasu.
- Akutagawa, kobiet nie należy bić. - Upomniał go z poważną miną, a on prychnął z poirytowaniem i odwrócił się w jego stronę.
- Nie zamierzam nikogo przepraszać. - Rzucił mu przelotne spojrzenie, ruszając z impetem przed siebie, przy czym pyrgnął rudowłosego ramieniem. Niebieskie oczy mężczyzny podążyły za nim, a Ty uśmiechnęłaś się mimowolnie.
- Z tym wzrostem, to nawet mógł Szefa przed chwilą zabić... - Wyszeptałaś cicho, a on zacisnął pięści i rzucił Ci przeszywające spojrzenie.
- Hej! Nie przesadzaj! - Zarumienił się delikatnie, co tylko poszerzyło Twój uśmiech.
- Tylko żartowałam.
- Dlaczego mnie nazywasz Szefem, a jego nie? - Nacisnął przycisk windy, przeciągając rozmowę i zmuszając Cię tym samym do wspólnego oczekiwania. Akutagawa pewnie poszedł zdać raport z wczorajszej misji i odbierze następną, więc nie powinnaś się do tego czasu pokazywać mu na oczy. Musicie oboje ochłonąć.
Z Chuuyą zapoznaliście się w podobny sposób. Miałaś mu asystować w wykonaniu pewnego zadania. Byłaś od niego wyższa kilka centymetrów, przez co często żartowałaś z jego wzrostu, a on zawsze reagował tak samo. Od waszej wspólnej współpracy często Cię zaczepia i pyta co u Ciebie, przerywając zazwyczaj rozmowę w połowie. Zauważyłaś, że od dłuższego czasu chce Cię gdzieś zaprosić, ale przez Twoje poczucie humoru szybko z tego rezygnuje.
- Bo Pana szanuję... - Uśmiechnęłaś się głupkowato, spoglądając na kapelusznika. - Dziękuję za pomoc, ale chyba powinniśmy sobie z raz wzajemnie przyłożyć, żeby zacząć się dogadywać. - Wypowiedziałaś z przekonaniem, co go zdenerwowało.
- Jesteś kobietą! Powinnaś unikać bójek i poprosić szefa o przeniesienie. Akutagawa musi działać w pojedynkę, bo to do niczego nie prowadzi. - Skrzyżował ręce na piersi, stukając pantoflem w ciemną płytkę. Po chwili przyjechała winda, a Chuuya wskazał skinięciem głowy, żebyś pierwsza do niej weszła... Czasami naprawdę umie być dżentelmenem.
- Podobno potrzebna mu w walce moja pasywna umiejętność, bo zbyt często ląduje w szpitalu. Nie zamierzam się tak łatwo poddawać, mogąc przy okazji uratować kilka niewinnych ludzi przed jego gniewem. - Westchnęłaś bezsilnie, wiedząc, na co się piszesz. Po wciśnięciu guzika na parter mężczyzna spojrzał na Ciebie z niepokojem.
- [Imię]... Czy Ty go lubisz?
- Lubię go denerwować, ale raczej jako człowieka to... - Zamyśliłaś się, a zaraz spojrzałaś podejrzliwie na swojego towarzysza. - Zaraz, zaraz, co Szef miał konkretnie na myśli?
- Czemu sugerujesz, że miałem coś na myśli?! - Ponownie się zaczerwienił i przycisnął ręce jeszcze bardziej do siebie. Zagryzłaś dolną wargę, żeby nie nie wybuchnąć śmiechem. - Po prostu romanse w pracy są... Złe. - Spuścił głowę z posępną miną... Samoistnie poległ.
- No błagam, już sobie wyobrażam siebie i Akutagawę w namiętnym pocałunku na środku płonącego pomieszczenia, wypełnionego martwymi zwłokami. - Zaśmiałaś się, wychodząc energicznym krokiem z windy. Jego również to rozbawiło, ale wciąż wydawał się przygnębiony. Postanowiłaś zainterweniować, żeby w końcu odważył się zrobić pierwszy krok. - Chociaż miłość nie wybiera.
- Czyli nie uważasz, że są złe? - Wyszedł za Tobą z budynku, rzucając Ci zaciekawione spojrzenie, które po chwili przeniósł na chodnik.
- Dokładnie.
- To dobrze. - Rozchmurzył się, a Ty energicznie zamrugałaś.
- Przecież Szef dopiero co powiedział, że według niego...
- Wiem co powiedziałem, dobra?! Pff, nie musisz mnie łapać za słowa! - Zacisnął pięści i zmarszczył brwi, wiedząc, przed jakim wyzwaniem teraz stoi.
- Przepraszam. - Przewróciłaś oczami, zastanawiając się, kiedy w końcu wydusi z siebie coś sensownego.
- I mów mi po imieniu, skoro jesteśmy już poza siedzibą... - Wypowiedział tak cicho, że ledwo mogłaś to usłyszeć. Miał zamyśloną minę, a po chwili otworzył szerzej oczy i spojrzał na Twoją zaciekawioną twarz. - Gdzie idziemy?
- Do domu. - Wzruszyłaś obojętnie ramionami. Czy on liczył, że to Ty go gdzieś zaprosisz?
- [Imię]! Tak od razu?! - Zatrzymał się w miejscu, a jego twarz zrobiła się czerwona jak dorodny pomidor z naturalnego chowu.
- Słucham?! - Teraz i Ty się zarumieniłaś. To nie miało zabrzmieć, jak bezpośrednia propozycja nie wiadomo czego! - Przecież to Ty za mną idziesz!
- Wcale nie! Mieszkam po drodze! - Odwrócił się w stronę przypadkowej uliczki.
- Chuuya, kogo Ty chcesz oszukać? - Zakryłaś usta dłonią, cicho chichocząc. Spojrzał na Ciebie podejrzliwie, a następnie kontynuował waszą podróż... Zupełnie jakby wiedział, gdzie mieszkasz. Chociaż to akurat mógł sprawdzić w aktach.
- Dobra, więc zahaczymy o jakiś pub. - Zarządził pewnie, a Ty podążyłaś za nim z rozgniewaną miną. Już Ty słyszałaś o jego historiach z alkoholem.
- Nie, bo znowu się upijesz, a ja nie wiem gdzie mieszkasz.
- Czyli w efekcie i tak wyląduję u Ciebie w domu. - Stanął znienacka w miejscu, przez co na niego wpadłaś. Po chwili odwrócił się w Twoją stronę, patrząc na Ciebie zalotnym spojrzeniem. - W końcu uznałaś to za cel naszej podróży.
- Nie zaprzeczę. - Lekko się zarumieniłaś, posyłając mu zmieszany uśmiech. Po chwili chwycił delikatnie Twoją dłoń i pociągnął za sobą w stronę wejścia do klubu, nad którym wisiał błyszczący w ciemności szyld. Zapowiada się długa noc...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top