[BSD] Atsushi Nakajima - Przyjaciel

Data napisania: 2017

Dla: Nataliosz

Prośba: Reader nie wie, czy Atsushi odwzajemnia jej miłość.

Komentarz: Pierwszy shot z jakimś wymaganiem, chociaż nie wiem, czy podołałam. Starałam się, żeby było uroczo, słodko i miło, ale jak zwykle nie jestem pewna tego, co stworzyłam. Trochę długo mi to zajęło, ale mam nadzieję, że Ci się spodoba oraz  wyrazisz swoją opinię :)

<*********>

Atsushi Nakajima~~ Spojrzałaś pogodnym wzrokiem na siedzącego za drewnianym stołem przyjaciela, przyciskając czarną tackę do siebie. Kiedyś uratował Ci życie, gdy w pobliżu knajpki, w której pracujesz, wybuchło zamieszanie. Spowodował je nie kto inny, jak członkowie Mafii Portowej, a Ty akurat wracałaś wtedy do domu. Za wszelką cenę chciałaś się skontaktować ze swoim wybawcą, który osłonił przypadkową osobę taką jak Ty przed pociskami dużego kalibru. W końcu Ci się to udało, a on tego czasu chłopak często przychodzi po pracy zjeść przygotowywany przez Ciebie ryż na herbacie. Poświęcić życie dla nieznajomej... Nie minęło dużo czasu, a Ty pokochałaś ten jego delikatny, zawzięty, dobroduszny, a jednocześnie skromny charakter. Zakochałaś się w opowieściach o agencji i misjach. Nawet polubiłaś umiejętność, w którą jest wyposażony, tylko... Właśnie. Jest detektywem, na dodatek wyposażonym, a Ty jesteś zwykłą kelnerką. Dodatkowo Atsushi zachowuje się uprzejmie w stosunku do wszystkich, więc nie możesz stwierdzić, czy Ciebie traktuje jakoś specjalnie. Zdawałaś sobie sprawę ze swojej pospolitości i jak bardzo może Cię to skreślać...

- [Imię], znowu się zamyśliłaś? - Wyrwał Cię z lekko speszoną miną z zamyślenia, uświadamiając Ci, że zwyczajnie się na niego gapisz.

- Słucham? - Zamrugałaś, a następnie pokręciłaś głową i usiadłaś naprzeciwko niego. - Nie, ja tylko myślałam o dzisiejszym dniu i tak po prostu...

- Stało się coś? - Spytał zmartwionym głosem, gdy spuściłaś głowę. Nie chciałaś, żeby zobaczył Twoje zakłopotanie.

- Nie... - Wyszeptałaś, podnosząc delikatnie wzrok. Te cudowne, fioletowo-żółte oczy... Zarumieniłaś się i wzięłaś głęboki oddech. - Nie! Naprawdę. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Mili klienci, nie panował zbyt duży tłok... Lepiej opowiedz mi coś o Agencji, bo wam się przynajmniej nie nudzi.

- Nie wiem, czy to zawsze do końca tak dobrze. - Posłał Ci lekko zmartwiony uśmiech. - Dziś na przykład cały dzień biegałem z Kenjim i Kyouką po mieście, żeby dostarczyć informacje zatajone przez Mafię o ważności wyborów. Cały czas nas ścigali, a w efekcie dostałem trochę po skórze... - Zaśmiał się, drapiąc po karku.

- Ale nic Ci nie jest, prawda?! - Poderwałaś się prawie na równe nogi, a on podniósł ręce, żeby Cię uspokoić.

- Nie, spokojnie. Udawałem przy doktor Yosano takiego zdrowego, że sam w to uwierzyłem.

- Aż tak się jej boicie? - Uśmiechnęłaś się szeroko, a on podparł głowę dłonią. 

- Tak, chociaż jest naprawdę przyjazną osobą. Biedna Kyouka znowu dziś do niej trafiła. Spisała się dziś z nas najlepiej i to dzięki niej agencja staje się coraz silniejsza... - W tym momencie przestałaś go słuchać. To akurat możesz przyznać przez bicia - jesteś o nią zazdrosna. Po pierwsze ma umiejętność, po drugie Atsushi spędza z nią więcej czasu, a po trzecie nawet jej nie widziałaś, czyli może być naprawdę piękna... Na dodatek on ciągle o niej gada, co staje się coraz bardziej nieznośne. Najgorsze, że dziewczyna u niego mieszkała! 

- Czuję się za to odpowiedzialny... - Włączył Ci się alarm na moment, w którym możesz zdobyć u chłopaka kilka dodatkowych punktów.

- Atsushi, nie mów w taki sposób. Niektórych zdarzeń nie da się uniknąć... - Podniosłaś się lekko z kanapy, żeby położyć dłoń na ramieniu Atsushiego. Gdy spojrzał na Ciebie z żalem, obdarzyłaś go wesołym wzrokiem. - Chyba finalnie udało wam się dostarczyć te informacje, prawda?

- Tak, ale... Gdybym dał z siebie więcej... - Zacisnął dłonie w pięści, a Ty ponownie usiadłaś. Kto wie? Może to doceni.

- Kyouka na pewno nie ma Ci niczego za złe. - Sama nie wierzyłaś, że to powiedziałaś. - Szkoda za to, że ja nie jestem wyposażona... Też mogłabym wam pomóc i spędzać z Tobą więcej czasu... - Rozmarzyłaś się, a na Twoich policzkach zakwitł delikatny rumieniec.

- O nie, to właśnie bardzo dobrze, że nie jesteś jedną z nas! - Nieświadomie wyrwał Cię z transu tymi przerażającymi słowami. - Dzięki temu nic Ci nie grozi, bo nie podarowałbym sobie, gdyby coś Ci się stało, [Imię]. - Spojrzał na Ciebie czule, a Ty odetchnęłaś. Oh, czyli się martwi...

- Dlaczego? - Spytałaś słodkim tonem głosu, chcąc to od niego usłyszeć.

- Słucham? - Otworzył szerzej oczy ze zdezorientowaną minę.

- Przepraszam! - Wyprostowałaś się, czując, jak znowu polegasz. - W każdym razie to miłe.

- O której dziś kończysz? - To pytanie uderzyło w Ciebie niczym grom z jasnego nieba. Każda część Twojego ciała dostała nagłego paraliżu, a głowa prawie eksplodowała.

- Z-za dwie godziny... - Wypowiedziałaś niepewnie sztywnym tonem głosu.

- Może chciałabyś się ze mną przejść do agencji? Mogłabyś sobie to wszystko lepiej wyobrazić, gdybyś w końcu ich poznała. - Zaproponował uprzejmie, ale był lekko zaniepokojonym Twoim zachowaniem.

- Naprawdę mogę?! - Ucieszyłaś się z faktu, że spędzisz z nim więcej czasu i bardzo prawdopodobne, że spotkasz swoją rywalkę. Musisz wiedzieć z kim konkurujesz!

- Czemu by nie? Wszyscy powinni być za dwie godziny w biurze, oprócz urywającego się z pracy Dazai'a i Kyouki, która odpoczywa w przychodni. - Posłał Ci miły uśmiech, co od razu odwzajemniłaś. Czyli przynajmniej spędzicie czas razem.

- Z chęcią. Podaj mi adres, a teraz wrócę do pracy. - Wyjęłaś notatnik do spisywania zamówień ze swojego roboczego fartuszka, nie mogąc się doczekać waszego wypadu.

- Nie trzeba, przyjdę po Ciebie. - Dotknął dłoni, w której trzymałaś długopis, co ponownie nadało Twojej twarzy rumianego koloru.

<*>

Po dzisiejszej wizycie wyciągnęłaś pewne wnioski. Kyouka wyszła już z przychodni i ma dopiero czternaście lat. Dazai zaszczycił Agencję swoją obecnością, za co dostał ochrzan od Kunikidy za niesystematyczne uciekanie z pracy. Dodatkowo brązowooki ma poważne problem z psychiką, od razu wiedział jak się nazywasz i jest strasznie rozgadany. Powiedział przy większości członków Agencji, że Atsushi cały czas o Tobie opowiada, jest w Tobie zakochany po uszy, a dodatkowo zażądał zaproszenia na wasz ślub. Białowłosy chłopak stał praktycznie przez cały ten czas w miejscu z załamaniem nerwowym wymalowanym na twarzy. Pewnie to dyskrecja kolegi z pracy zrobiła na nim tak ogromne wrażenie. Gdy Atsushi odprowadzał Cię do domu, panowała między wami niezręczna cisza. Nie wiedziałaś jak zareagować na tak szokującą dawkę informacji, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo niezręcznie czuje się teraz Twój przyjaciel.

- Jeśli chodzi o Dazai'a, to on no wiesz... - Gdy prawie byliście na miejscu, chłopak zdecydował się w końcu coś powiedzieć. Jego głos drżał, a on zerkał na Ciebie niepewnie, co zresztą sama robiłaś. - Żyje w swoim świecie.

- Zauważyłam, kiedy zaproponował, że kulminacyjnym momentem naszego ślubu, może być popełnione przez niego samobójstwo, jako atrakcja wieczoru. - Zaczęłaś chichotać, przypominając sobie deklarację bruneta.

- Znam ludzi, którzy przyszliby, tylko żeby to zobaczyć... - Również się zaśmiał. Przystanęłaś w miejscu pod drzwiami do Twojego bloku. Atsushi spojrzał Ci w oczy z lekkim zmieszaniem i rumieńcem na twarzy, nie wiedząc, co dla niego szykujesz. - W każdym razie przepraszam za niego i do zobaczenia...

Pożegnanie zakończyłaś krótkim pocałunkiem, złożonym na miękkich ustach chłopaka. Przerwałaś go parę sekund później w obawie, że białowłosy może tego nie odwzajemnić. Zamiast tego czule się do niego przytuliłaś, a on po chwili zdziwienia objął Cię w pasie i położył brodę na Twoim ramieniu. 

- Do zobaczenia. - Po chwili zrobiło Ci się głupio i nie patrząc nawet na minę detektywa, szybko od niego odskoczyłaś i podeszłaś do drzwi. Pomachałaś mu jeszcze z uroczym uśmiechem i szczęśliwym spojrzeniem. - Wpadaj do mnie, kiedy tylko zechcesz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top