Shot na Święta
Instagram: kirittawattpad
* DisneyPolska - ,,Ulepimy Dziś Bałwana?" *
Standardowo - wesołych świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku 2022!!! ♡♡♡
Powiew chłodu uderzył moje lekko czerwone policzki. Mróz coraz mocniej je szczypał. Była godzina trzynasta a pogoda była coraz bardziej chłodna.
W ogóle miałam kiedyś nie czerwone policzki? Z moimi naczyńkami to mało możliwe...
Wracając do moich myśli, dzisiaj w nocy wybił pierwszy grudnia! Święta coraz bliżej! Ku mojej uciesze śniegu już trochę popadało. Od pierwszego otworzenia oka wewnętrzne dziecko obudziło się we mnie, wiszcząc z euforii.
JAK TYLKO SKRĘCIMY NOWE MEBLE DO SALONU, TO OD RAZU CHCE Z DOMENAMI BITWE NA ŚNIEŻKI!!!
Chrzanić, że jest mróz i ciężko będzie się robić śnieżki, ale poświęcę na ten cel swoje dłonie.
Nowa masywna szafa na ubrania wierzchnie była już na swoim miejscu, ale pusta. Zostało jeszcze do końca złożyć do koloru komodę pod telewizor i będzie zajebiście.
Zadowolona ocierałam szybko dłonie. Ze złowieszczym uśmiechem obserwowałam krajobraz. Oh, oh chyba jeszcze dopada. Jednym susem zamknęłam przetwarte okno.
- Ulepimy dziś bałwana-?! - krzyknęłam, odwracając się na jednej nodze. Rose z Liv prychnęły śmiechem, odrywając się od swojej pracy a Maria wraz z Lev, które były w kuchni i wkładały jedzenie do lodówki, kupione może godzinę temu, uśmiechnęły się delikatnie w moją stronę.
- Ty dobrze się czujesz? - Shinka przewróciła oczami na moje poczynania. Powolnymi ruchami weszła do naszego dużego salonu.
- No chodź zrobimy to!!! - jak matka oplotła ręce na wysokości klatki piersiowej. Uniosła charakterystycznie brew do góry, czekając aż mózg wróci z dupy do głowy.
- Jak Ci się tak nudzi, to powieź kurtki na wieszaki
- Tak dawno nie widziałam cię - podbiegłam do niej szczęśliwa, omijając sterty desek. W jej oczach widziałam swoją zadowoloną mordę. - Nie chowaj się, uciekłaś gdzieś, czy co~?!
- A jednak nie ma dla Ciebie nadziei
- Oj weź! Patrz za okno! - palcem pokazałam ogromne okna koło drzwi wejściowych. - Poczuj ten klimacik!
- Ty go czujesz za nas wszystkie
- Fakt - odparłam, wypinając dumnie piersi. - Nawet mam plan, jak możemy go poczuć wszystkie!
Dziewczyny wbiły we mnie zaciekawione spojrzenia.
~~~
Pierwszy świst.
Pod wpływem adrenaliny ruszyłam przed siebie. W duchu modliłam się aby nie dostać w głowę śnieżką albo nie wyjebać się na lodzie. Poczułam koło policzka drobinki śniegu. Skręcając w lewo wpadłam w poślizg, przez co za nim doczołgałam się do zaspy, dostałam z dwa razy po nogach.
Żeby zrobić wam dogłębną wizualizacje - aby było nam sporo miejsca do zabawy pojechałyśmy w oddalony parking przed wielkim lasem. Tutaj często nie odśnieżali do końca, dzięki czemu powstawały idealne kryjówki zza zaspami. Ciemność wraz z księżycem też robiła swój klimacik.
Wychyliłam nos obczajając sytuację, w jakiej aktualnie się znalazłam. Liv z Lev, które chuj wie gdzie się schowały, nawalały strasznie celnie.. Rose dawno gdzieś się skryła przerażona ciągłym dostawaniem od nas po dupie. Maria wraz z Shinką poczuły fazę aby mnie zamordować, więc cały czas miałam je na ogonie.
Zmrużyłam oczy, widząc na sekundę kawałek rudych włosów. Dobra, Maria jest około trzy metry o de mnie. Zaraz od trzeciej zaspy poleciały śnieżki w tamtym kierunku. Na razie od trzech laseczek mam spokój. Szkoda tylko, że nie ma w nich najgorszej dla mnie osoby, bo w porównaniu do Shinki jestem czarną owcą.
Drugi świst.
Znowu ruszyłam przed siebie. Jak pingwin pojechałam na brzuchu.
I czerwona kurtka cała mokra.
- Kurwa jego mać - rękami podsunęłam się bliżej Rose. - Widziałaś gdzieś Blood?
- Wcześniej biegła zza Marią - zaciągnęła różową czapkę bardziej na czoło. - Teraz boję się patrzeć
- Co ty nie powiesz-
Trzeci świst.
JAPIERDOLE, PRZYSZŁO MI NAMÓWIĆ SHINKĘ NA WALKĘ ŚNIEŻKAMI!!! CZUJĘ SIĘ JAKBYM WYDAŁA NA SIEBIE WYROK ŚMIERCI!!!
Razem z Rose rzuciłyśmy przerażone spojrzenia. Nie wiele myśląc, wybiegłyśmy z kryjówki. Nasze wiski zainteresowały resztę Domen, bo przerwały swoją walkę oraz wychyliły czubki głów.
- WIAĆ!!! - mój głos brzmiał jakbym uciekała przed seryjnym mordercą a nie przed swoim vice-dowódcą. Niska mi zawtórowała wiskiem przerażenia. Nie mam pojęcia, czy tak się wczuła w rolę, czy też bała się śmiertelnie.
Bliźniaczki wyskoczyły zza zaspy z śnieżkami w rękach. Jako jedyne miały na tyle odwagi aby rzucać kulami śniegu. Szczęśliwa zanurkowałam w śnieg. Szybko robiłam kolejną amunicję.
Może wam się to wydawać śmieszne, ale w tamtym momencie to była nasza walka o przetrwanie a nie dobra zabawa. Pamiętajcie dzieci, kiedy Shinka się wczuje, to nic nie jest już ani zabawne, ani bezpieczne.
Rudowłosa przyczołgała się do nas. Pojedyncze kosmyki wystawały z dzianej czapki.
- Nie ma jej - szepnęła ledwo słyszalnie.
- Niemożliwe - mruknęłam równie cicho. - Widziałam jak za nami biegła-
- Ale teraz jej nie ma - mentalnie zrobiłam znak krzyża i pomodliłam się w duchu. Nasz los był marny. To wszystko moja wina!
- Co teraz zrobimy? - spojrzałam się ku górze. Liv miała uniesioną prawą brew do góry. - Chyba nie będziemy na nią czekać?
Teraz Shinka mogła być wszędzie. Na drzewach jej nigdzie nie dostrzegałam, ale było tu sporo drzew iglastych. Dla takiej wysportowanej, szybkiej oraz zwinnej dziewczyny - idealne miejsce. Widziałam, że mimo wszystko musiałam jakoś zachować zimną krew.
- Musimy się przygotować - oparłam dłonie o swoje biodra. - Możemy być zaatakowane w każdej chwili!
Prace ruszyły pełną parą. Wszystkie wspólnie robiłyśmy całą masę śnieżek oraz doprawiałyśmy naszą bazę. Co raz wymieniałyśmy się wartami. Nie mogłyśmy dać się wziąć z zaskoczenia!
Ale oczywiście ,,Nie damy się!" zaraz poszło się jebać.
Tak Shinka łatwo się schowała, tak samo szybko nas zaatakowała. Z różnych miejsc leciały spore kule śniegu. Nie zostawałyśmy dłużne temu nalotowi, lecz ciężko było trafić wciąż ruszający się cel. Mimo tego, że nas jest pięć, to Blood swoimi umiejętnościami wysyłała pociski pomnożona razy sześć.
I żadna z nas nie miała zielonego pojęcia, jak ona to robi.
Kiedy w końcu któraś z nas trafiła tak celnie, że cel spadł w krzaki radości nie było końca. Zwycięsko rzucałyśmy śnieg w górę jak konfetti. Jeszcze brakowało do tego szampana otworzyć!
- Wygrałyśmy! - podbiegłam do Shinki i uśmiechnęłam się szeroko. - Patrz i się ucz dzie-
I tak o to, jednym strzałem z bliska, prostu w mordę, sama położyłam się plackiem na ziemię. Nastała grobowa cisza. Nawet nie słyszałam hałasów miasta.
- Coś mówiłaś?
- Milcz - jęknęłam, zabierając śnieg z twarzy. - Milcz po prostu! Ostatni raz idę z wami na śnieżki!
To zbyt dużo mnie stresu kosztuje!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top