Przygody Nath and Kiritty #2
Dalsza część :>
- Ja być jak ninja! Wpadam i wypadam! - zawołałam w naszym podziemnym garażu. - A wracając do pewnego ninji, czas komuś wsadzić test w dupę.
- Ciekawe komu...
- Tylko czy Shun jest w bazie... Shinka w łazience zapewne, więc mamy trochę czasu zanim ktoś ją wypuści.
- Dlatego szybko musimy się tam dostać. - stwierdziła Nath. - Więc czemu jesteśmy tutaj?
- Jedziemy moim zajebistym skuterkiem? - zapytałam, wyciągając kluczyki ze skrzynki.
- A dojedziemy nim tam dzisiaj? - podeszła do mnie bliżej. Spojrzała podejrzliwe. - W tym miesiącu, w tym stuleciu?!
- Mamy nie daleko, po drugie on jedzie jak strzała albo - urwałam chwilę myśląc nad drugim planem. - Zajebiemy dla Shinki motocykl, ale nie wiem, czy się nie zabijemy we dwie. Chociaż...
- Od rudego też można coś zajebać... - przypomniała oczywistą rzecz. Raczej by nic nie powiedział, ale nie mieliśmy ani trochę czasu do niego lecieć.
- DOBRA SHINKA I TAK CHCE MNIE ZAJEBAĆ! - raz się żyję. Chwyciłam za dwie pary kluczy z zieloną zawieszką.
- PORA ZAMÓWIĆ TRUMNĘ! - zawyła na cały głos.
- Morda chuju!
Chwyciłam za swój czerwony kask oraz za błękitny kask Rose. Drugiego zarzuciłam do niej. Nath złapała go w dwie ręce - nie zbyt zadowolona - nałożyła go na łeb.
Jednym skokiem wlazłam na maszynę a zaraz za mną siss. Zanim automatyczne się otworzyły oraz brama, Nath odmówiła długi pacierz za słoje grzechy oraz przepraszała Boga za moją głupotę.
- Z DROGI CHUJE!!! -krzyknęłam szczęśliwa, wjeżdżając na prawie pustą drogę.
- OH SHIT!!! ZABIJE NAS!!!
- NIE MARTW SIĘ JUŻ NIEDALEKO!!! PYR PYR!!! CHUJE!!! AUU!!! TRZYMAJ SIĘ STARA!!! - nie wiele myśląc, stanęliśmy na jednym kole. Ciemno blond włosa przytuliła się do moich pleców.
- POJEBAŁO CIĘ CZY ŻYCIE CI NIE MIŁE! ZOBACZYSZ, POWIEM ASANOWI CO ODPIERDALASZ!!!
- Trollo, w dupie to mam, on gorsze ze mną rzeczy przeżył uwierz! - wrzasnęłam, chodź wyobrażałam już sobie zmartwioną minę chuja.
Droga zaraz nam minęła. Zaparkowałam przez rezydencją Młodych Wojowników.
- Dobra cicho ciemni...
Kiwnęliśmy do siebie głowami. Ruszyliśmy do tylnich drzwi budynku.
- Widać u niego w pokoju światło... - mruknęłam do Nath. - Idziemy przez drzewa czy normalnie?
- Na drzewach nas zobaczy. - stwierdziła. - Lepiej wejdźmy przez drzwi.
- Też racja... Jak wbijemy do pokoju to jest nasz.
Jak się spodziewałam - drzwi były otwarte, więc bez większych przeszkód wparowaliśmy do środka pokoiku. Na palcach przeszliśmy przez jasną kuchnię by w końcu dotrzeć do wielkiego korytarza oraz schodów na górę.
Wyjrzałam na górę i szybko się wycofałam.
- Drago na horyzoncie. Jeszcze Dan by się pośmiał, ale Drago szybciej nam opierdol zasadzi. - pisnęłam o mało co nie zaliczając spotkania z dywanem. Siss pokiwała głową, rozumiejąc o co chodzi.
- Czysto... - wyjrzałam znów- Za mną.
Życie oczywiście nie jest takie proste. Kiedy byłam w połowie schodów a Nath za mną, jednak postanowił się pojawić Dragonoid. Ze dziwienia poleciałam do tyłu. Nath zamiast mnie załapać - odsunęła się w bok, pozwalając mi spaść.
- Nie mówiłaś, że dzisiaj do nas wpadniesz, co masz w torbie? - zapytał gdy do mnie doleciał. Wcisnęłam torbę do piersi.
- Nic... A muszę z Danem pogadać na jeden temat... Gdzie on się podziewa?
- Był z Shunem w pokoju... Teraz pewnie już u siebie. - odparł, dalej próbując zobaczyć co mam w środku.
- Oki, dzięki! - zawołałam w połowie schodów. Drago coś mruknął po nosem, ale już nie słyszałam co takiego.
- Pukać czy z buta? - zapytałam. Już staliśmy przed drzwiami wojownika Ventusa.
- Hm... Ciężkie pytanie...
- A jebać. - machnęłam ręką, a potem nogą.
Shun Kazami skupiony medytował na macie. Gdy nas zobaczył w drzwiach popatrzył się na nas jak na ufulutki. Szybko weszliśmy do środka zatrzaskując drzwi.
- Może byście zapukały? - odezwał się pierwszy, podnosząc brew do góry. Dumnie założył ręce na piersi.
- WITAJ MÓJ DROGI ZIĘCIU!
- HAJ EWRŁON!
- O co chodzi... - wstał niechętnie.
- PANIE SHUNIE MAMY KILKA DO CIEBIE PYTAŃ - zaczęłam, kiwnął głową abym kontynuowała. - JAK NIE BĘDZIESZ WSPÓŁPRACOWAŁ TO BĘDZIEMY MUSIAŁY NIEKTÓRE RZECZY SAME SOBIE DOPOWIEDZIEĆ, WIĘC ZWAŻAJ.
- Shinka coś wam gadała? - wyrwał.
- O nie nie nie!
- A co miała nagadać? - Nath podeszła bliżej do niego. Ten odwrócił głowę.
- Właśnie?
- Nic takiego...
- JAK KURWA NIC ZIĘCIU TEŚCIOWA WSZYSTKO WIE, WIDZI ORAZ SŁYSZY, WIĘC GADAJ GŁUPI CHUJU ALBO ZROBIMY TO PO ZŁOŚCI.
- Shinka wie, że tu jesteście?
- NIE ZAWRACAJ DUPY! - pokazałam groźnie na niego palcem. - SHUNIE KAZAMI, GRATULACJE. JESTEŚ W CIĄŻY!
- COOO - popatrzył się na nas jak na największe debilki.
- Odpowiadaj na pytanie, bo się skończy nie miło!
- Byliście kiedyś na biologi chociaż raz?
- Tak, ale ewolucja poszła do przodu, więc... Chłopiec czy dziewczynka? - uśmiechnęłam się jak debil.
- Po pierwsze nie jestem w ciąży, po drugie ewolucja nie jest aż tak głupia jak wy, a po trzecie... Szczerze myślałem, że Shinka wam powiedziała o naszym próbnym - urwał na chwilę. - Związku.
-CO?! WIEDZIAŁAM, ŻE MÓJ INSTYNKT MNIE NIE ZAWIUDŁ! - zawołałam uradowana, jednak nie jest ze mnie taki debil. - Ale świnia nic nie powiedziała...
- W ogóle, po co wam tyle testów i gumek?
- Były one na twoją przyszłą żonkę, ale że się wypięła dupą na nie, są dla Ciebie. - wyszczerzyłam się. - Jeśli chcesz możemy sprawdzić czy nie masz raka.
- Łaka maka fą! - zawołała Nath za mną. Shun przewrócił oczami.
- Dobrze się czuję, więc nie rozumiem waszej tro- nie ma tak dobrze. Trzeba sprawdzić czy zięć zdrowy. Tak, wsadziłam mu test w mordę.
- Weź nie pierdol, bo rodzinkę za szybko- cisza. - O KURWA SHINKA CHYBA BIEGNIE.
- Czyli nie wie, że tu jesteście. - wypluj test na ziemię. Pokręciłam głową - wie, że tutaj miałyśmy być, ale nie była zadowolona z jakiego celu.
-Jesteście może umówieni? - zapytałam z lekką nadzieją.
- Nie, do to was.
- O CHUJ NATH TO KONIEC. - zrobiłam znak krzyża.
- SZYBKO DO SRACZA TAM JEDYNA NADZIEJA! - siss popędziła do wcześniej wspomnianego miejsca a ja - niezbyt zdecydowana - za nią.
- Shun nas nie było! - chłopak kiwnął głową, a ja zamknęłam drzwi na klucz.
- GDZIE. ONE. SĄ. - usłyszałam drzwi walące o ścianę. O MATKO BOSKO!!!
- Kochanie...
- TY MNIE TU NIE KOCHANUJ! JAK KŁĄMIESZ TO ŁŻESZ!
- POJEBAŁO CIĘ? - zapytałam przestraszona gdy Nath jebnięciem rozjebała cały kibel. Machnęła ręką.
- Chcesz żyć?
- TAK.
-TY MÓJ KOCHANY DOWÓDCO...
- ALBO SHINKA SIĘ NAJEBAŁA BEZ NAS, ALBO TO JUŻ NASZ KONIEC. WIĘC RÓB CO UWAŻASZ. - dla siss ufam bezgranicznie. Jeżeli ona wskoczy to i ja. Nawet jeśli to gówno.
Tak więc wskoczyliśmy do świata smrodu ratując swoje dupy.
Jak zwykle Nath uratowała mi życie xd
Koniec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top