Domek w górach

Autorzy: polishtroublemaker i nienawidzepieczarek 


Natalia westchnęła ciężko, spoglądając na zegar. Minęło dobre pół godziny od rozmowy telefonicznej z Serafinem, a on jeszcze nie raczył się pojawić. Kobieta stała przy kuchence, energicznie mieszając sos pomidorowy. Co chwilę nabierała go odrobinę na łyżeczkę i kosztowała, by upewnić się, czy aby na pewno jest taki, jaki powinien. Za każdym razem kręciła jednak głową rozczarowana swoim brakiem umiejętności kucharskich. — Mam już dość — jęknęła, opadając z rezygnacją na krzesło. Kolejny wakacyjny przebój dobiegł końca, a w pomieszczeniu zaległa cisza, jednak nie na długo. — Drodzy państwo, minęła godzina druga, a co to oznacza? — Prowadzący audycję zrobił teatralną przerwę, po czym wręcz wykrzyknął: — Tak! Mamy dla was kolejny konkurs!!! Tym razem do wygrania jest pobyt w luksusowym hotelu w Karkonoszach! Takiej okazji nie można przegapić, ślijcie smsy ze swoim imieniem pod numer 4312, a my niebawem odezwiemy się do dwójki szczęściarzy! A tymczasem kolejny kawałek z płyty naszego gościa. "Domek w górach"! Zapraszamy do wysłuchania! Natalia uśmiechnęła się mimowolnie, słysząc tytuł. Podniosła się z miejsca i zwiększyła głośność, kiedy tylko pierwsze nuty utworu zaczęły sączyć się z głośników. Wróciła do gotowania sosu jakby z nowymi chęciami. Stała przy kuchence, nucąc pod nosem słowa piosenki. Na chwilę przymknęła nawet powieki i zaczęła przestępować z nogi na nogę w rytm muzyki, ale już po chwili coś przerwało jej spokój. Jej mąż — Serafin — pojawił się znikąd, objął ją ostrożnie w pasie i razem zaczęli się kołysać. — Cześć, skarbie — szepnęła, składając na policzku mężczyzny krótki pocałunek. Blondyn nie odpowiedział, jedynie schował głowę w zagłębieniu jej szyi i zaczął mruczeć: — Marzy ci się domek w górach? — Tak — odpowiedziała, wyłączając kuchenkę. — Pojedźmy na wakacje, kochanie. Serafin oderwał się od Natalii i podszedł do szafki kuchennej. Wyjął z niej porcelanowe talerze ze złotymi wzorkami, które następnie postawił na stół, przy czym głośno westchnął. Usiadł na blacie, wpatrując się w podłogę, po chwili w kuchni było słychać tylko muzykę płynącą z radia, które stało na oknie. — W sumie — odezwał się po chwili — możemy jechać, ale pytanie, kiedy? — Spojrzał na Natalię. Kobieta odwróciła się i spojrzała na swój kalendarz z krajobrazami. Skrzywiła się, a następnie wydusiła: — Jutro — uśmiechnęła się do Serafina. — Ale... Co z pracą?! — Mam już dość, rozumiesz? Szef może się wypchać, od dwóch lat nie dostałam głupiej podwyżki! Ty zresztą też... Blondyn sprawiał wrażenie zamyślonego. Przez dłuższą chwilę nie odzywał się wcale, a cisza panująca w pomieszczeniu zdawała się już boleć w uszy. — Jeżeli uda mi się załatwić lokum, to w drogę! — odparł, odrywał się od stołu i chwytając garnek z obiadem. Przeniósł go przez całą kuchnię i postawił na stole. — Bon appétit, kochanie. — Merci. — Natalia usiadła do stołu i podparła się łokciami.— A kiedy zamierzasz zadzwonić? — A gdzie chciałabyś jechać? — W Bieszczady — oświadczyła twardo, uśmiechnęła się. — Czy to za daleko? — Damy radę, a teraz jedz — powiedział, po czym usiadł do stołu naprzeciwko Natalii i zaczął nakładać makaron na talerze.

* * * Dochodziła siedemnasta trzydzieści. Temperatura powietrza już nieco spadła, a lekki wietrzyk wpadał przez otwarte na oścież okno do salonu Curuków. Małżeństwo siedziało w fotelach, wertując coraz to nowsze witryny z wakacyjnymi ofertami. — Skarbie — zaczął blondyn, odkładając na stolik kawowy laptop. — Dzwoniłem już do kilkunastu osób... Natalia przetarła twarz dłońmi, wzdychając. Wstała z fotela, schowała dłonie głęboko w kieszeniach swoich jeansów i zaczęła przechadzać się po pokoju. Na jej twarzy malowała się mieszanina emocji. Począwszy od złości, idąc przez rozczarowanie, a kończąc na smutku. Po kilku minutach spaceru, wróciła na miejsce zrezygnowana. Wbiła w męża najżałośniejsze spojrzenia, na jakie było ją stać i rzekła: — Jeszcze jeden, góra dwa telefony — poprosiła, nerwowo oczekując na jego reakcję. Serafin jedynie ziewnął, po czym z powrotem chwycił za urządzenie. Ulokował je ponownie na swoich kolanach i zaczął przeglądanie stron z ofertami wynajmu. — Dwa telefony — poinformował po chwili, nie odrywając wzroku od ekranu. — Ani jednego więcej. Na twarzy brunetki niemal natychmiast pojawił się szeroki uśmiech, a w oczach zalśniły iskierki radości. — Jesteś cudowny! — westchnęła wbijając rozmarzony wzrok w mężczyznę. — Wiem — odparł, posyłając w stronę ukochanej filuterny uśmieszek. Chwycił za szklankę swojego ulubionego soku, dopił jego resztki i odstawił puste naczynie na blat. Po raz kolejny tego dnia wziął do rąk telefon i jeszcze przed wybiciem numeru zapytał: — Co o tym myślisz? Natalia podeszła do Serafina, usiadła na podłokietniku i zaczęła śledzić tekst. — Domek letniskowy w Walerowie*. Sypialnia, przestronny salon z kominkiem, wyposażona w podstawowe sprzęty kuchnia, łazienka i taras. Kilkaset metrów od najbliższej trasy turystyczne. Cena noclegu do uzgodnienia — odczytała, by po chwili dodać: — Cholera, jest idealny dla naszej dwójki! Dzwoń, natychmiast! Wstał, podczas gdy Natalia dyktowała mu numer kontaktowy, zamieszczony u dołu ogłoszenia i z niecierpliwością oczekiwała na połączenie. — Dzień dobry — przywitał się blondyn, a kobieta wstrzymała na chwilę oddech. Tak bardzo pragnęła tych wakacji i czasu spędzonego tylko we dwójkę. Pragnęła spokoju, z dala od domu, pracy, wścibskich sąsiadów i codziennych obowiązków. Rozmowa między Serafinem i, jak się później okazało, panem Rafałem trwała kilka minut, jednak dla kobiety zdawała się być wiecznością. Uważnie wsłuchiwała się w słowa ukochanego, próbując wywnioskować z nich cokolwiek, jednak z marnym skutkiem. Dopiero w chwili, gdy Serafin rozłączył się, jej wątpliwości zostały rozwiane. Odłożył telefon, posmutniał. — Czyli szlag trafił wakacje? — Nie — oświadczył, a wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił. — Lepiej zacznij się już pakować, jutro o szóstej wyjeżdżamy.* * * Natalia długo nie mogła zmrużyć oka. Jej myśli nieustannie krążyły wokół wyjazdu. Wymarzonego, pierwszego od dłuższego czasu wyjazdu. Nie potrafiła zasnąć z myślą, że już za kilka godzin będzie w siedziała w aucie wraz z ukochanym mężem i odliczała kilometry do przejechania. Ilekroć udało jej się zapaść w sen, budziła się z niego po kilkudziesięciu minutach i nerwowo sprawdzała godzinę. Za każdym jednak razem odkładała telefon zawiedziona... Dopiero wczesnym rankiem, około trzeciej, zasnęła ze zmęczenia.* * * — Natalka, wstawaj. — Serafin szturchnął ramię żony i odrzucił zieloną kołdrę, ukazując opalone ciało kobiety przyodziane w skąpą piżamę. Brunetka mruknęła pod nosem i odwróciła się plecami do Serafina. Z powrotem zakryła się po pachy z nadzieją, że mąż da jej spokój, gdyż jest młoda godzina. — Odechciało ci się jechać w góry? — Blondyn zaśmiał się, wstał, obszedł łóżku, po czym kucnął przed nim. Spojrzał na nią z uśmiechem. Kobieta momentalnie otworzyła oczy i wyskoczyła z łóżka. Założyła swoje różowe kapcie w kształcie świnek, które dostała od przyjaciółki na urodziny i podbiegła do szafy. Otworzyła ją gwałtownie i wycedziła: — Czemu nic nie powiedziałeś?! — Wyrzuciła połowę swoich ubrań z szafy, następnie uklęknęła przed ich kupką i szukała odpowiedniego stroju. — Przecież cię budziłem, ale się odwróciłaś. Ciesz się, że miałem dobre chęci, by ci powiedzieć o wyjeździe. — Serafin wstał z podłogi i chwiejnym krokiem podszedł do żony. — Następnym razem szykuj ubrania wieczorem i zrób porządek w swojej "kopalni", bo przysięgam, że widziałem tam kanapkę z pieśnią — dodał, po czym pocałował ją czoło i wyszedł z pomieszczenia, mrucząc coś o kawie. Doprowadzenie się do porządku zajęło Natalii, o zgrozo!, całe piętnaście minut. Zazwyczaj samo wybieranie stroju tyle trwało. Dochodził do tego jeszcze prysznic, makijaż, śniadanie. Kobieta spędzała średnio półtorej godziny na robieniu się na bóstwo. Serafin nie potrafił ukryć zdziwienia, gdy na kilkanaście minut po opuszczeniu sypialni, zobaczył gotową żonę, stojącą na progu kuchni. O dziwo, nie miała na sobie makijażu, a czarne szpilki, elegancką spódnicę i koszulę zastąpiły trampki, luźna koszulka na ramiączka i krótkie spodenki. — No to co? — Uśmiechnęła się promiennie, nalewając do swojego ulubionego kubka czarnej kawy, po czym pociągnęła łyk napoju. — Dopijamy kawę i w drogę? Spokojnie, kupimy coś na śniadanie po drodze. Blondyn zakrztusił się, a kiedy wreszcie doszedł do siebie odparł: — Skarbie, musimy spakować najpotrzebniejsze rzeczy, zadzwonić ponownie do wynajmującego. Wyjedziemy najwcześniej za godzinę. — Spakowałam nas, torby są w korytarzu — poinformowała, siląc się na spokojny ton. — Nie odpuścisz mi tak szybko, prawda? — Wziął do ręki ostatnią kanapkę z dżemem i spojrzał błagalnie na Natalię. — Nie odpuszczę. — Uśmiechnęła się szeroko i usiadła naprzeciwko blondyna. Uważnie przyglądała się Serafinowi, jedzącemu spokojnie kanapkę, popijając jednocześnie ciepłą, czarną kawą. Zaczęła bębnić paznokciami o kubek, chcąc dać znak, żeby się pośpieszył lub chociażby na nią spojrzał. Mężczyzna wziął łyk kawy i postawił kubek daleko od siebie. Do ust włożył ostatni kawałek chleba oraz otrzepał ręce z okruszków. Natalia uśmiechnęła się pod nosem, a następnie cicho odsunęła lekkie, drewniane krzesełko. Zadowolona podbiegła do salonu i złapała telefon męża. Chwiejnym krokiem przyszła z powrotem do kuchni i w milczeniu podała blondynowi urządzenie. Serafin westchnął głęboko i wymamrotał parę przekleństw pod nosem. W końcu złapał komórkę, a następnie wyszedł z kuchni, by na spokojnie wykonać telefon. — Dzień dobry, tu państwo Curuk — zaczął. — Chcieliśmy powiedzieć, że na sto procent pojawimy się dzisiaj i wynajmiemy domek. Serafin zaczął chodzić w kółko, a w progu drzwi stała zdeterminowana brunetka, podsłuchując całą rozmowę i nerwowo poprawiając swój strój. — Tak, znamy cenę, już będziemy wyjeżdżać, dziękujemy, do widzenia. — Blondyn rozłączył się, tłumiąc śmiech. — No co tak na mnie patrzysz? — Spojrzał na żonę, stojącą bez ruchu. — Ubieraj się, kobieto! W tym momencie Natalia ożyła i oderwała się od ściany, prawie wywalając się. W podskokach złapała swój telefon z szafki i położyła go obok swoich butów. Razem zaczęli się ubierać, a po chwili opuścili swój dom, taszcząc przy tym bagaże. — Marzy mi się domek w górach — zaczęła śpiewać brunetka pod nosem, schodząc ze schodów, tuż obok męża. — Własny domek w górach, taki, co po wyjściu na balkon, da mi to poczucie, że stoję w chmurach. — To przez tę piosenkę zachciało ci się wycieczki? — Serafin spojrzał na kobietę i po chwili otworzył przed nią drzwi klatki schodowej. — Owszem! — krzyknęła, wystawiając mu język. Po kilku minutach wraz z Serafinem doszli do swojego srebrnego samochodu. Mężczyzna otworzył bagażnik, a brunetka podała mu torby, w których były ubrania i różne drobiazgi. — Nareszcie — westchnęła, patrząc jak Serafin uporał się z zadaniem. Podekscytowani weszli do samochodu, a po chwili ruszyli w podróż.* * * Natalia Curuk nie należała nigdy do osób specjalnie cierpliwych, do czego, prawdę mówiąc, jej mąż zdążył się już przyzwyczaić. Przez ponad pięć lat ich małżeństwa znosił jej humory, kaprysy i cierpliwie trwał u boku kobiety, jednak teraz, siedząc za kierownicą od dobrych czterech godzin, miał ochotę wyrzucić żonę z auta. Podczas gdy tej nie zamykały się usta i non stop narzekała, że droga jest zbyt długa, blondyn musiał uporać się z korkami, nieznośnymi kierowcami, łamiącymi przepisy i bólem głowy, spowodowanym piskami swojej żony, kiedy kolejny raz tego dnia z radia popłynęły nuty jej ulubionego utworu... Na szczęście mniej więcej w połowie drogi kobietę zmorzył sen, a Serafin, ku swojej uciesze, mógł wreszcie skupić się na drodze.* * * Dojazd na miejsce zajął łącznie siedem godzin, wliczając kilka postojów. Tuż przed końcem trasy, mężczyzna ostatni raz sprawdził adres, pod którym mieli się stawić i zadzwonił do właściciela domku, upewniając się, czy jest on już na miejscu. Kiedy wszystko było już dopięte na ostatni guzik, a od upragnionego miejsca zamieszkania małżeństwo dzieliło ich kilkaset metrów, Serafin postanowił obudzić żonę czułym: — Kochanie, czas wstawać! Początkowo nie zareagowała wcale, jednak po chwili otworzyła szeroko oczy zdezorientowana. — Co do chol... — zaczęła, rozglądając się nerwowo. — Zasnęłam?! Jej ukochany przytaknął, zatrzymując auto przy drodze, tuż obok wjazdu na jedno z podwórek, po czym rzekł: — Poczekaj, zaraz sprawdzę, gdzie jest właściciel. — Otworzył drzwi i wyskoczył na chodnik. Czarnowłosa poruszyła się niespokojnie na siedzeniu, wpatrując się rozmarzonym wzrokiem w dom. Był zupełnie taki, jak na zdjęciu. Nic nie zostało podkoloryzowane. Podwórko także wyglądało zachęcająco. Natalia powoli podniosła się ku górze i spojrzała w lusterko, chcąc sprawdzić czy jej włosy są w idealnym porządku. Odwróciła się do okna po swojej stronę, w którym zobaczyła biegnącego do samochodu Serafina. Pośpiesznie otworzyła drzwi samochodu i wygrzebała się ze środka. Nieumyślnie trzasnęła drzwiami, na co jej mąż przewrócił oczami, gdyż nie był to pierwszy raz. — Chodź, pomożesz z bagażami — rzucił, wyjmując z kieszeni szortów swoje klucze, by załatwić to jak najszybciej. — Jak ja się cieszę! Spójrz na te słońce! Jest taka piękna pogoda! — Natalia puściła swoją walizkę na ziemię i zaczęła wymachiwać rękoma na każde strony, obracając się. — Słyszałem to jakieś milion razy podczas jazdy... — Zamknął bagażnik i przewrócił oczami. Po całym zamieszaniu małżonkowie zmierzali do swojego wynajętego domku, który stał kilkanaście metrów od nich. — Jesteś gotowy? — spytała, patrząc w błękitne oczy blondyna, a po chwili złapała za klamkę. Podekscytowana prędko otworzyła drzwi i wbiegła do środka, ciągnąc za sobą męża. Stanęli na środku drewnianej podłogi o rozejrzeli się dookoła. — Balkon! — krzyknęła nagle Natalia i rzuciła wszystko, co miała w rękach. — Chodź! — Złapała blondyna za koszulkę i otworzyła drzwi balkonu. Małżonkowie podeszli do samego końca, trzymając się za ręce i razem spojrzeli w dół, śmiejąc się szczerze. — Chodź tu, wariatko. — Serafin złapał rozbawioną żonę za biodra, przyciągnął do siebie i złączył ich usta w namiętnym pocałunku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: