Jean x Reader


Biegłaś korytarzem kwatery, gdy nagle zza rogu wyszła jakaś postać a ty na nią wpadłaś. A w sumie to na niego. Wypierdzieliło cię do tyłu i upadłaś robiąc deszczyk z dokumentów, które niosłaś Erwinowi.

- PATRZ JAK ŁAZISZ! - wydarłaś się i zaczęłaś zbierać papierki. Było ich bardzo dużo.... w sumie to sterta (jak jeszcze istniała) była twojej wielkości [od autorki: omg jak to xD].

- To ty...... ty patrz jak łazisz.... po ciul ci tyle papierów [imie]?

- A po co ci ta wiedza?! - nawet nie musiałaś patrzeć na osobę. Rozpoznałaś po głosie że to Jean. - może pomógłbyś mi to pozbierać.

- Nie

- Ty mały koniu ty. Zbieraj to!

[TIME SKIP -  obiadek uwu]

Weszłaś do jadalni i oberwałaś ziemniakami (GOTOWANYMI OCZYWIŚCIE. I GNIECIONYMI)
Wkurzyłaś się i walnęłaś pięścią w twarz pierwszą lepszą osobę.

- Ej! - zawołał Jean

- o... hej Koniku.... - odpowiedziałaś i usiadłaś obok. Zjadłaś szybko obiad i pobiegłaś się przebrać w pokoju (byłaś cała w ziemniakach).

[Jean pov. czy coś xD]

Wbijam do pokoju [Imię].

- Ej a.... - zacząłem ale nie dokończyłem, bo oberwałem jakąś szmatką w twarz.

- WYPAAD! - popatrzyłem w stronę osoby która się właśnie wydarła i wybiegłem z pokoju zarumieniony... <Kurde ale akcja> pomyślałem po czym usiadłem naprzeciwko drzwi do pokoju [imie] i kilku innych dziewczyn.

[READER POV.]

Wybiegłaś z pokoju chcąc odnaleźć tego Koniomordego. Nagle się potknęłaś i wylądowałaś na Jeanie(?).

- o.... Cześć [imie]~

- Spadaj zbocze-.... - nie zdążyłaś dokończyć, ponieważ Jean cię pocałował.

~~~~~~~~~~~~~~

DOBRA KONIEC.
NIE UMIEM >~<

Może być?

AleMamoJaSieBoje
Łap to.
Chciałaś to masz. Heh.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top