„Nadzieja" - Nicol-Walker-24
Tytuł: „Nadzieja”
Autor: Nicol-Walker-24
Urodziłam się 26 stycznia. Byłam wcześniakiem, lecz dzięki nadziei, jaką mieli moi rodzice i lekarze, wszystko poszło dobrze.
Moja mama i ja czułyśmy się dobrze i po paru dniach wypuszczono nas ze szpitala. Z opowieści rodziców wiem, że jak mama wróciła ze mną do domu, tata zrobił nam niespodziankę.
Zaprosił całą rodzinę i zrobił małe przyjęcie. Wszyscy świętowali narodziny nowego członka rodziny.
Moja siostra Lucy ma w pokoju zdjęcie, gdzie jesteśmy na nim obie. Ona siedzi przy łóżku, gdzie leżę.
Rodzina bardzo się zdziwiła, kiedy usłyszała moje imię.
Byłam wcześniakiem i rodzice jeszcze nie wymyślili dla mnie wtedy imienia. Chcieli to zrobić w ostatnim miesiącu, jednak ja miałam inne plany.
— Hope, czyli Nadzieja. — powiedział tata.
— Hope? — Zdziwili się inni — Nadzieja? Dlaczego?
Rodzice tylko wzruszyli ramionami. Podobało im się to imię. Mi z resztą też się teraz podoba.
Przez wiele lat tłumaczyli mi, że to nadzieja zawsze umiera ostatnia, żeby walczyć o to, co się kocha, żeby się nie poddawać. Mieli rację.
Dlaczego? Już mówię.
Wiele osób, kiedy dowiedziało się o moich planach na przyszłość, mówiło, że nie dam rady. Marzyłam o byciu psychologiem.
I bylam blisko osiągnięciu tego.
Siedziałam na kanapie u nas w domu i oglądałam zdjecia, kiedy byłam mała.
— Hope! Hope! — krzyczała moja młodsza siostra, Kate.
Dziewczynka usiadła obok mnie i popatrzyła na zdjęcia.
— Hope, mama cię woła. Chciałaby pojechać z tobą na zakupy do szkoły na jutro. Ja też jadę.
Kate miała 7 lat i szła własnie do pierwszej klasy. Była tak bardzo podekscytowana, prawie jak ja. Tylko, że ja jutro miałam się udać na rozpoczęcie studiów. Tak, studiów psychologicznych.
— Powiedz mamie, że już idę. Muszę się tylko przebrać i ogarnąć trochę.
— Mama mówi, że nie ma pośpiechu.
Kate Walker. Wygląd po ojcu, a charakter po mamie. Czyli, brązowe włosy i zielone oczy, do tego mały nosek i różowe policzki. Usta były jak dojrzałe wiśnie, a na policzkach widać było lekko piegi. Była dość szczupła, ale to było jeszcze dziecko. Z charakteru spokojna, miła i grzeczna. Nie warto było jej wkurzać, bo wtedy byłoby nieprzyjemnie.
Była też najstarsza z sióstr - Lucy. Ona natomiast miała wygląd po mamie, a charakter po tacie. Niebieskie oczy i blond włosy, lekki nosek i malinowe usta. Bardzo energiczna i inteligentna, dlatego poszła na studia medyczne.
I byłam też ja. Hope. Środkowe dziecko.
Odłożyłam album na półkę nad telewizorem i poszłam na górę do mojego pokoju. Drzwi do pomieszczenia znajdowały się na końcu korytarza, po prawej stronie.
Weszłam przez białe drzwi i zobaczyłam swój pokój. Jedna ze ścian była koloru ciemnego granatu, prawie czarna, reszta ścian była kremowa, wręcz biała.
Tam, gdzie była ciemna ściana – jak byłam mała – namalowałam gwiazdy i księżyc. Tam też stało białe łóżko z niebieską pościelą.
Pod oknem znajdowało się biurko, również toaletka. Po lewej stronie od wejścia stały regały, komody i można było zobaczyć wiszące półki. Wszystkie te meble były białego koloru.
Na suficie przyczepiłam lampki i zdjęcia z przyjaciółmi.
Na środku pokoju leżał błękitny dywan, a na drugiej stronie drzwi wisiało lustro.
Zamknęłan drzwi i zobaczyłam się w lustrze.
Szatynowe włosy do ramion, niebieskie oczy, kilka piegów na różowych policzkach, czerwone usta i zgrabny nosek.
Wyciągnęłam z szafy luźną i zwiewną białą sukienkę, poszłam do mojej prywatnej łazienki i zaczęłam się przebierać. Ułożyłam jeszcze tylko włosy i zaczęłam schodzić na dół.
— Mamo — powiedziałam, schodząc ze schodów. — Jestem już gotowa.
— Zawołaj Kate, ja muszę znaleźć kluczyki od auta. — Krzyknęła moja mama z kuchni.
Skierowałam swoje kroki do salonu, gdzie mogła znajdować się Kate.
Wchodząc do salonu, dziewczynka mnie zauważyła.
— Hope? Skąd wiedziałaś, że tu jestem? — spytała zdziwiona.
— Wiesz, zawsze kolorujesz w salonie z Lulu.
Lulu to był ulubiony pluszak Kate - mały różowy króliczek z białą kokardką i muszką na szyi.
— Ubieraj buty, Kate. Jedziemy na zakupy.
Dziewczynka uśmiechnęła się i poszła do przedpokoju założyć sandały. Ja sama udałam się za nią, by założyć kremowe baletki.
Mama do nas dołączyła chwilę później. Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do auta.
— Gdzie jest Lucy? — spytała Kate. — Nie jedzie z nami?
— Lucy już kupiła potrzebne rzeczy do szkoły. Ona miała podany spis książek już przed wakacjami, wtedy też kupiła książki i zeszyty — odpowiedziałam na pytanie młodszej siostry.
— A dlaczego my ich nie kupiłyśmy wcześniej jak Lucy?
— Nie wiedziałam, czy mnie przyjmą na studia i obie dostałyśmy listę potrzebnych rzeczy w sierpniu, dlatego jedziemy dzisiaj.
— Aha. Hope, a jak ty teraz pójdziesz na studia, to też się wyprowadzisz z domu? Tak jak Lucy?
— Nie. Moja uczelnia znajduje się w mieście, blisko naszego miejsca zamieszkania, a Lucy studiuje w innym mieście, bo w naszym nie było jej wymarzonego kierunku.
— Czyli się nie wyprowadzasz? — dopytywała dziewczynka.
Kate bardzo kochała mnie i Lucy. Była z nas najmłodsza i to my się nią zajmowałyśmy, kiedy rodzice pracowali.
Przez ten czas Kate bardzo się z nami zżyła i nie chciała, abyśmy się rozstawały. Kiedy Lucy poszła na studia i się wyprowadziła do akademika, młoda bardzo to przeżywała. Płakała po nocach i nic je jadła.
Rodzice nie wiedzieli, co z nią się dzieje. Do czasu, kiedy na dłuższy weekend Lucy przyjechała do domu. Kate jakby wtedy ożyła. Po tym zdarzeniu Lucy jest u nas co weekend.
Mi się poszczęściło i moje studia były w naszym mieście i mogłam mieszkać w domu. Chociaż marzyłam o tym, aby już zacząć własne życie, wyprowadzić się i zadbać sama o siebie. Jednak Kate była za mała i by tego nie zniosła. Dlatego z rodzicami uzgodniliśmy, iż na pierwsze dwa lata moich studiów będę mieszkać z nimi, a potem się wyprowadzę. Kate byłaby wtedy starsza i zrozumiałaby.
Jednak to nie oznaczało, że bym ich nie odwiedzała. Wpadałabym chodźby po to, żeby zjeść obiad lub wpaść na kawę.
Będąc w wieku Kate nie raz wyobrażam sobie moją przyszłość - chłopaka, pracę, ślub, dzieci. Wymarzone życie.
Byłam wtedy dzieckiem i nie wiedziałam, jakie jest życie. Kiedy chodziłam jeszcze do szkoły, osobiście nie byłam gnębiona, czy prześladowana, lecz kilku uczniów z mojej klasy już tak. Zaczęłam im pomagać i tak się zaprzyjaźniliśmy. Wtedy zrozumiałam, jakie jest życie i to, co chce robić w życiu. Chciałam pomagać ludziom. Jednak nie lubiłam biologii, więc na medycynę nie mogłam iść.
Doszłam więc do wniosku, że będę dążyła do tego, aby zostać psychologiem. Zawsze mnie to w pewien sposób intrygowało.
— Nie, Kate — powiedziałam po chwili namysłu. — Ja się nie wyprowadzę.
— Przynajmniej przez najbliższe dwa lata. — dopowiedziałam w myślach.
Mama popatrzyła się na mnie, a ja na nią. Uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła.
Moi rodzice było serio super. Rzadko się kłócili pomagali nam, gdy miałyśmy jakiś problem. Bardzo ich kochałyśmy.
***
Wysiadłyśmy ze srebrnego Forda, kiedy zaparkowałyśmy pod galerią. Znajdował się tam nasz cel podróży.
Kate wysiadła z auta i złapała mnie za rękę, śmiejąc się przy tym. Wzięła swojego misia pod pachę i poszłyśmy do sklepu.
Chodziłyśmy między regałami z artykułami biurowymi. Ja poszłam sama i zaczęłam wybierać zeszyty formatu A4, niebieskie długopisy i różnokolorowe mazaki i flamastry do zakreślania ważnych informacji.
Widziałam z oddali Kate z mamą. Moja siostra wybierała przeważnie różowe zeszyty i rzeczy do kolorowania. Szła do pierwszej klasy szkoły podstawowej, więc się nie dziwiłam.
Dalej, za dwoma stoiskami z długopisami, zobaczyłam chłopaka na wózku. Zrobiło mi się go żal. Był mniej więcej w moim wieku i też wybierał artykuły biurowe.
Przez przypadek nasze spojrzenia się spotkały. Z jednej strony chciałam odwrócić wzrok, lecz z drugiej coś kazało mi tego nie robić.
Miał ciemne blond włosy i zielone oczy.
Uśmiechnęłam się lekko do niego, a on odwzajemnił, przez co się lekko zdziwiłam. Patrząc tak na siebie, zaczęłam się rumienić.
Nie zauważyłam, kiedy Kate zabrała mi kilka zeszytów i zaczeka mnie okrążać. Śmiała się przy tym. Ja popatrzyłam przez chwilę na nią, lecz po tym wróciłam wzrokiem na blondyna.
Widziałam, jak śmiał się, pokazując tym swoje białe i proste zęby.
— Hope? — zapytała Kate. — Hope? — Popatrzyła na chłopaka. — Hope, kto to?
Młoda zaczęła zadawać różne pytania. Ja nie odpowiadałam. Byłam tak zapatrzona w chłopaka.
Kate po chwili dała mi pokój i pobiegła w nieznanym mi kierunku. Chłopak po chwili też zaczął się czerwienić na policzkach i dość mocno uśmiechać.
Oboje byliśmy dość zawstydzeni zaistniałą sytuacją.
Po chwili kątem oka zobaczyłam mamę. Położyła mi rękę na ramieniu.
— Hope, musimy jeszcze kupić coś do jedzenia — powiedziała, jednak widząc mój stan, popatrzyła się w tym samym kierunku, co ja. — Kto to jest? — zapytała, patrząc się na mnie. — Nawet ładny chłopak, ale teraz chodź.
— Aha, tak, dobrze — odpowiedziałam.
Odwróciłam się i zaczęłam iść w innym kierunku, jednak musiałam się odwrócić i zobaczyć go ostatni raz. Dalej miał zawieszony na mnie wzrok.
Nie wiedziałam czemu, ale pomachałam mu, a on to odwzajemniał, uśmiechając się ciepło.
Za bardzo się zapatrzyłam na chłopaka i wpadłam na koszykiem z zeszytami.
— Hope... — powiedziała moja mama.
— Przepraszam mamo. — powiedziałam i zaczęłam zbierać przedmioty. — Zapatrzyłam się.
— Na tego chłopaka? Ja wiem, że jest ładny, ale zejdź na ziemię, proszę — powiedziała, chichrając się.
Do zbierana rzeczy przyłączyła się Kate, za co byłam jej wdzięczna.
Co ten chłopak musiał sobie o mnie pomyśleć? Zrobiłam teraz z siebie totalnego klauna.
***
Wróciłyśmy do domu z zakupów już cztery godziny temu, lecz ten chłopak dalej dalej zaprzątał mi głowę.
Nie myślałam o jutrzejszym rozpoczęciu studiów, tylko o nim. Chciałabym go znów zobaczyć i miałam nadzieję, że tak będzie.
Położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy i zaczęłam o nim więcej myśleć. Nie mógł mi wyjść z głowy, wszedł do mnie i zadomowił się, jak u siebie.
Z tych myśli nie wiedziałam, kiedy zasnęłam.
Ostatnie, co widziałam, to mojego tatę, wychodzącego z mojego pokoju. Ostatnie, co czułam, to ciepło mojej kołdry, a ostatnie, co słyszałam, to rozmowę moich rodziców o dzisiejszym zdarzeniu w sklepie.
— Connor, ona jest młoda, nie pamiętasz jak było z nami? — spytała moja mama, śmiejąc się.
— Pamiętam, ale dalej widzę w naszych córkach małe dziewczynki. Wiem, że Lucy i Hope są już dorosłe i mogą być zakochane, ale dalej się boję, że ktoś złamie im serce. Wtedy niech kopie sobie grób.
Tak... Tata zawsze traktował nas jak małe dzieci. Nie dziwiłam mu się takiego podejścia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top