„L x Reader - Porwana (Death Note)" - Nicol-Walker-24
Tytuł - L x Reader - Porwana (Death Note)
Gatunek - romans
Autor - Nicol-Walker-24
Ściąga:
T. I - Twoje imię
S. M - smak loda
Lato w Japonii w tym roku było wyjątkowo ciepłe i słoneczne. Wielu młodych ludzi wracało do domu w upalny dzień ulicami miast, w międzyczasie wstępując do lodziarni czy kawiarenek na chłodny deser.
Ubrana w białą sukienkę i lekkie, kremowe buty na obcasie wracałaś do domu. Miałaś przy sobie też małą torebeczkę w czarnym kolorze, gdzie trzymałaś potrzebne rzeczy t.j telefon, klucze od domu czy portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Włosy ładnie spięłaś, na szyi zwisał Twój ulubiony naszyjnik, na prawej ręce gościła bransoletka, na lewej zaś zegarek. Na uszach dyndały kolczyki, a na środkowym palcu prawej ręki - pierścionek.
Normalnie zwracałabyś na siebie uwagę, ale nie dzisiaj. Albowiem dzisiaj było zakończenie roku szkolnego w liceum. To był jedyny powód Twojego ubioru.
Gdyby nie zakończenie szkoły, od rana siedziałabyś w kwaterze w środku miasta i myślała nad sprawą Kiry.
Tak. Jesteś jedną z garstki osób, zajmujacą się tą sprawą. Wciągnął się Twój ojciec - jeden z policjantów. Ty i Light, za sprawą waszych ojców, dołączyliście do sprawy w tym samym czasie. Razem przeszliście testy L i oboje je zdaliście.
Od tamtej pory codziennie jesteś w kwaterze i razem rozwiązujecie sprawę. Osobiście Twoja mama nie zgodziła się ze względu na bezpieczeństwo, ale gdy Twój ojciec zapewnił, że chroni Cię sam L, on, Light i inni z drużyny, lekko ulżyło jej.
Idąc ulicami miasta i słuchając muzyki, rozmyślałaś nad sprawą Kiry. Kto to jest? Dlaczego to robi? Znaczy, to wiadomo. Brzydził się przestępcami. Ale to i tak nie była wystarczająca odpowiedź na Twoje pytanie. Miałaś wiele innych i bardzo mało odpowiedzi, a co dopiero poszlak.
Rozmyślając, poszłaś w ślady innych i postanowiłaś kupić sobie loda o (S.M) smaku. Podeszłaś do najbliższej budki ze smakołykiem i zamówiłaś dwie gałki. Zapłaciłaś, po czym odeszłaś.
Wyciągnęłaś telefon z torebki i wybrałaś numer do mamy. Po trzech sygnałach odebrała.
— No. Nareszcie dzwonisz. Co tak długo? — Zamartwiała się.
Miałaś bowiem zadzwonić, gdy skończy się apel.
— Byłam na lodach. Mamo, przesadzasz. Nie uważasz, że troszkę jesteś zbyt opiekuńcza?
— Jesteś moim jedynym dzieckiem. Razem z ojcem pracujesz nad sprawą Kiry! Jak mam się nie martwić?! — krzyczała załamana matka.
— Mamo, wraz z nami pracuje też pan Yagami i jego syn, Light. Jego mama pewnie też się martwi, ale nie aż tak, jak ty.
— (T. I) nie przesadzaj. Dzisiaj rano do niej dzwoniłam. Ona też się boi o syna i męża.
No tak. Odkąd wraz z Lightem weszliście do grupy śledczej, wasze matki nawiązały ze sobą kontakt. Mama Yagami'ego uważa, iż skoro jesteś jedyną dziewczyną w grupie, powinien Cię bardziej pilnować.
Młody Yagami nie ma z tym problemu. Jeździcie razem do szkoły, odprowadza Cię do domu, czy kwatery. W szkole - chodzicie to tej samej szkoły - przychodzi do Ciebie na przerwach i rozmawia. Nawet zdarza się, że gdzieś razem wyjdziecie i odpoczniecie od sprawy.
Nie przeszkadza Ci on, ale jest za bardzo idealny i to Cię w nim najbardziej intryguje. Ale nie tak samo, jak L. On Cię bardziej zainteresował swoją postawą. Zaczęłaś się nawet zastanawiać, czy Ci się nie zaczął podobać.
— (T. I)! Słuchasz mnie w ogóle?! — krzyknęła Twoja mama.
— Tak, tak. Słucham.
— Echhh.... I tak powtórzę, bo wiem, że odpowiedź jest inna. Rozmawiałam z mamą Lighta i doszłyśmy do wniosku, że coś przed nami ukrywacie.
— Niby co, mamo? Troszkę to dziwnie zabrzmi, ale jesteś przewrażliwiona na temat mój, Kiry i Lighta z L. Oni mnie naprawdę tam pilnują. Jeszcze trochę i będą stać nade mną w toalecie.
— Nie przesadzaj. — Zaśmiała się. — No dobrze. Zapytam wprost. Czy ty i Light, lub ty i L, jesteście razem?
W tym momencie stanęłaś z wrażenia. Jak to Ty i Light, albo Ty i L?! Aż tak widać Twoje zainteresowanie ich osobami?
— Nie, mamo. Muszę kończyć. Pogadamy w domu — powiedziałaś szybko i się rozłączyłaś. Ostatnie co usłyszałaś, to śmiech Twojej mamy i słowa pożegnania.
Westchnęłaś cicho i postanowiłaś iść dalej. Blisko dworca zauważyłaś machającą do Ciebie postać. Biąrac loda do ust, odwróciłaś się w jej kierunku.
Zobaczyłaś nie kogo innego, jak Lighta, biegnącego w Twoim kieruneku. Odmachałaś mu i stanęłaś w miejscu.
— Cześć (T. I) — Przywitał się brunet z lekkim uśmiechem na ustach.
— Cześć — odpowiedziałaś cicho. Głowę dalej zaprzątały Ci słowa matki i nie miałaś pomysłu na dłuższe odpowiedzi.
— Chciałem Cię jak zwykle odprowadzić do domu, ale szybko Cię zgubiłem w tłumie — powiedział, robiąc kroki w kierunku Twojego domu. Poszłaś za nim.
— Byłam na lodach, jak reszta. Jest dzisiaj wyjątkowo gorąco jak na początek lata, chciałam się ochłodzić.
— Idziesz dzisiaj do kwatery?
— Tak. Ale chce się najpierw przebrać w domu w coś wygodniejszego. A ty?
— Też idę. Mogę po ciebie przyjść, kiedy będziesz gotowa — zaproponował z uśmiechem.
Coś w Tobie wtedy pękło. Lubiłaś bruneta, ale bardziej wolałaś L. Zrozumiałaś, iż to on Ci się podoba bardziej, niż jego przyjaciel.
— Wszystko w porządku? — zapytał chłopak po chwili Twojego milczenia.
— Tak. Dlaczego pytasz?
— Zamilkłaś tak nagle. Przeważnie gadasz jak najęta. Ale jak wszystko dobrze to dobrze. W zasadzie chciałem z tobą porozmawiać o jednej sprawie.
Czy to Lihgt jest Kirą? Od początku miałaś podejrzenia co do tego. To prawda? Co teraz będzie? Jeśli się przyzna, to czy Cię zabije, czy zostawi przy życiu?
Serce waliło Ci jak młotem, a stres zaczął działać na Twój organizm. Kręciło Ci się w głowie i bardzo się pociłaś. Prawie upuściłaś loda, ale się w porę zorientowałaś.
— (T.I)? Wszytko dobrze? — zapytał chłopak.
— Tak. Trochę kręci mi się w głowie, ale to chyba przez upał. Razem z tatą źle znosimy wysokie temperatury. Od razu boli nas głowa i mamy mdłości. To zwykle migreny i da się z tym żyć, ale to i tak psuje cały dzień.
— To może usiądziemy na ławce?
Kiedy usiedliscie na ławce, dokończyłaś na spokojnie loda i znów zaczęliście rozmawiać.
— O czym chciałeś porozmawiać?
— Naszym mamom bardzo podoba się wizja naszego związku — walnął prosto z mostu.
A więc to tak... Twoja mama jednak już maczała w tym palce. Widziała, że często przebywasz z chłopakiem i już ubzdurała sobie nie wiadomo co. Więc to ona zadzwoniła do mamy Yagami'ego i opowiedziała o sytuacji.
Nie wiedziałaś, co odpowiedzieć.
— Ale, Light, to że razem wychodzimy nie znaczy, że jesteśmy razem. Ja już to tłumaczyłam mojej mamie, ale ona nie słuchała i...
— Wiem. Ja swojej mamie też, a szczególnie młodszej siostrze, jednak, jej też podoba się ta wizja. Ciągle o ciebie pyta i chce cię poznać. Może wpadniesz z mamą do nas dzisiaj na kolację, to porozmawiamy?
— To będzie miła odskocznia od codzienności i Kiry, ale ja chyba nie wiem, czy mam czas dzisiaj. Idę na zajęcia dodatkowe, więc może jutro, albo na weekend? Zabierzemy też naszych ojców. Oni też są zmęczeni.
Próbowałaś szukać wymówki, ale i tak Ci nie poszło.
— Masz zajęcia? Przecież nie ma już szkoły.
— Tak, ale to są zajęcia nie związane ze szkołą. To zajęcia taneczne. — Wymyśliłaś na poczekaniu. — I bardzo je lubię, nie chcę ich opuszczać.
— Dobrze. Rozumiem cię. Więc wpadnę do ciebie po zajęciach i ustalimy co i jak.
Skubany nie odpuszcza. Coraz bardziej miałaś podejrzenia, iż to on jest Kirą. Musiała szybko się wydostać z tej sytuacji. I już miałaś plan jak.
Wyciągnęłaś telefon z kieszeni i udawałaś zdziwienie.
— O nie. — Złapałaś się teatralnie za serce.
— Coś się jednak stało?
— Zapomniałam. Po szkole miałam porozmawiać z mamą i to bardzo poważna rozmowa. Pewnie znów będzie gadać o Kirze i w ogóle. Muszę już uciekać. Do zobaczenia Light!
Wstałaś i pomachałaś chłopakowi na pożegnanie. Byłaś na obcasach, więc biec nie mogłaś, lecz i tak szybko szłaś, żeby być jak najdalej od niego.
Idąc do domu, wstąpiłaś do sklepu z jedzeniem, gdyż naszła Cię ochota na Twoje ulubione danie. Chodząc pomiędzy pułkami, zauważyłaś mężczyznę. Był ubrany na czarno i ciągle na Ciebie zerkał.
Dziwne, już widziałam go gdzieś, pomyślałaś. Nagle Cię oświeciło. Byłaś śledzona. Od tygodnia. Widziała tego samego faceta pod Twoim domem, pod szkołą, czy kwaterą.
Zachowuj się normalnie. Pewnie L Cię sprawdza.
Nie zrobiłaś zakupów, więc wyszłaś ze sklepu i szybkim krokiem poszłaś do domu. Jednak i tutaj nie było spokoju. Zaczęłaś widzieć już nawet jadący za Tobą samochód.
Może już przesadzam? Nie. Nie przesadzam. Najpierw ten koleś, a teraz to auto. Co mam robić? Zadzwonić na policję? Uciekać do domu? Dać się złapać i siedzieć cicho? A co jeśli to Kira mnie znalazł?
Szłaś dalej chodnikiem i próbowałaś zachowywać się naturalnie. Po chwili zauważyłaś, iż ów mężczyzna zniknął, a samochód zaczął niebezpiecznie zbliżać się w Twoim kierunku.
Nagle przyspieszył i zajechał Ci drogę. Chciałaś uciekać, więc się obruciłaś na pięcie i postanowiłaś uciekać w tył, lecz zagrodzono Ci drogę.
Widziałaś dwóch mężczyzn, ubranych na czarno, którzy próbowali Cię złapać. Uniknęłaś uchwytu ich rąk, ale trzecia osoba z tyłu złapała Cię w pasie. Jeden z mężczyzn zabrał Ci torebkę, a drugi włożył do buzi szmatkę.
Nie mogłaś się ruszyć. Byliście w zaułku i nikt by Cię nie usłyszał. Po policzkach zaczęły Ci spływać łzy.
Ty właśnie jesteś porywana.
Nie słuchałaś matki, żałowałaś tego. Tego, że nie zostałaś z Lightem też.
Nikt Cię nie uratuje, zwłaszcza jeśli to Kira zlecił Cię porwać. Teraz nie wiesz, co będzie dalej.
Miotałaś się na wszystkie strony. Jednak to nic nie dawało. Jeden z mężczyzn na głowę dał Ci jakiś worek i nic nie widziałaś.
Czułaś tylko jak jesteś podnoszona i pakowana do auta. Siedziałaś z tyłu, a pomiędzy Tobą mężczyźni. Nic nie mówili. Byli tak cicho, że słyszałaś bicie swojego serca.
Jechaliście gdzieś bardzo szybko. W pewnym momencie gwałtownie się zatrzymaliście. Prawie poleciałaś do przodu, ale złapał Cię jeden z mężczyzn.
— Spokojnie. Ma być cała — odezwał się jeden z nich.
Nie rozpoznałaś głosu.
— Szef kazał ją jak najszybciej doręczyć — odezwał się kierowca.
Miotałaś i wierciłaś się na siedzeniu, jak mogłaś.
— Szybciej. Wyciągnijcie ją z tego samochodu. I tak będzie czekać do wieczora.
Wieczora?! Czekać na co? Jaki szef? Kira? Gdzie ty jesteś? Z Kim? Po co? I dlaczego?
Miałaś tyle pytań i jeszcze mniej odpowiedzi.
Jeden z mężczyzn wziął Cię na ręce, jak Pannę Młodą i niusł w nieznanym kierunku.
Weszlicie do jakiegoś budynku i zeszliście po schodach. Mężczyźni posadzili Cię gdzieś na ziemi, wiążąc tym samym Twoje ręce i nogi.
— Spokojnie (T. I), wrócimy za kilka godzin.
Zna Twoje imię?
— Ty durniu. Bez żadnych nazwisk...!
To ostatnie co słyszałaś, po zamknięciu drzwi.
***
Osobiście nie wiesz, ile czasu minęło. Byłaś głodna, nie jadłaś nic od śniadania, było Ci mega zimno, siedziałaś na podłodze w cienkiej sukience.
Po chwili czekania, drzwi z powrotem się otworzyły.
— Witaj (T. I) szef na ciebie czeka. Bardzo cicho — powiedział ten sam głos, co przedtem.
Znów wziął Cię na ręce i wyszedł z zimnego pomieszczenia. Szliście chwilę, gdyż znów znaleźliście się w jakimś pomieszczeniu. Usiadłaś tym razem na krześle i to miękkim. Odwiązano Ci ręce i nogi.
Siedziałaś grzecznie na krześle. W pomieszczeniu nie było już nikogo. A raczej tak Ci się wydawało. Ktoś ściągnął Ci chustę z głowy i szmatkę z buzi. Musiał być. Ten ktoś wszedł tu wcześniej, nie słyszałaś otwieranych drzwi.
Otworzyłaś oczy. Najpierw oślepiło Cię światło, zachodzącego słońca za oknem. Potem ujrzałaś stół. Było na nim jedzenie, świece i talerze dla dwóch osób.
— Co jest?! — krzyknęłaś zdezorientowana.
Nie wiedziałaś, co się stało. I co to ma znaczyć.
Rozejrzałaś się po pokoju, wszystko było tak ładnie ułożone. Było tak romantycznie. Spojrzałaś na zegarek. Dochodziła dziewiąta wieczorem. Zaburczało Ci w brzuchu.
— Jedz. — Usłyszałaś tym razem znajomy Ci głos.
Podniosłaś głowę, a za krzesłem stał L.
— Jedz (T. I). Nie jadłaś nic od rana.
L usiadł na krześle, na przeciwko ciebie, i sam zaczął jeść słodkości.
— L co to ma znaczyć?! — Walnęłaś wściekła ręką o stół, wstając. — Gdzie my jesteśmy i co my tu robimy? Co z moją mamą i sprawą Kiry?!
— Uspokój się. — Usiadłaś na krześle. — Jesteśmy w nowej kwaterze, jemy kolację. Twoja mama dostała ode mnie wiadomość, iż nie wrócisz na noc do domu i zostaniesz tutaj, a sprawą Kiry zajmuje się Light.
— Możesz mi wytłumaczyć, co to jest? Sprawdzałeś mnie jak sobie poradzę?
— Nie sprawdzałem cię.
— To co to miało być?
— Powiedzmy, że cię porwałem na romantyczną kolację.
Czekaj... L cię porwał na romantyczną kolację?
— Chwila. Ja czego tutaj nie rozumiem. Wytłumacz mi to.
— Wszystko zaczęło się odkąd dołączyłaś do naszego zespołu razem z Lightem. Od razu zaimponowała mi twoja inteligencja i zacząłem cię obserwować. W pewnym momencie zacząłem czuć pustkę, kiedy ciebie nie było w pobliżu, to było jak katorga. Sytuacji nie polepszał fakt, iż Light się kręcił wokół ciebie. Rozmawiałem na ten temat z Watarim i zrozumiałem, co czułem. To była zazdrość. W pewnym momencie zacząłem cieszyć się na twój widok i przyłapywałem się na myśleniu o tobie. Kiedy wasi ojcowie opowiadali o teorii waszych matek, wkurzyłem się mocno. Jednak zrozumiałem, że jesteś wolną osobą i wybór, czy wybierzesz mnie, czy Yagami'ego, należy do ciebie. Podsumowując, podobasz mi się (T. I). Wybór należy do ciebie.
Z głowie miałaś mętlik. Patrzyłaś na niego, a on na ciebie. Wiedział, że musisz chwilę pomyśleć, więc czekał, znał cię.
Nie wiedziałaś, że uczucie dażone L będzie tak silne i odwzajemnione.
— A co z Lightem? — zapytałaś cicho.
— Nie wiem. Podejrzewam go o bycie Kirą. Ty pewnie też. Lepiej będzie jak zamieszkasz u nas w kwaterze. Będziesz bezpieczniejsza. Chcę cię mieć u swojego boku, nie zniósłbym widoku ciebie i Lighta, całujących się. Złamałabyś mi tym serce.
Zaśmiałaś się cicho. To był najlepszy dzień w twoim życiu.
— L, teraz ja chcę coś powiedzieć. — Spojrzał Ci w oczy. — To jak mnie porwałeś na romantyczną kolację, dosłownie, z jednej strony mnie przeraziło, więc jak będziesz chciał się spotkać, to po prostu zadzwoń. Z drugiej strony, pokazałeś, że ci na mnie zależy. Chcesz mnie chronić, ale sam nie możesz zginąć. Co do tego mam pomysł, ale będzie się troszkę trudniej pracowało dla na wszystkich...
Nastąpiła chwila ciszy. Od tego, co powiesz, zależy los wielu ludzi.
— Wybieram ciebie. Z moimi podejrzeniami masz rację.
L nagle wstał i podszedł do Ciebie. Złapał Cię lekko za rękę i podniósł. Stałaś teraz na przeciwko osoby, która najpierw Cię porwała, a potem wyznała miłość.
Byliście mniej więcej tego samego wzrostu, albo to przez buty. L patrzył się na Ciebie i lekko się uśmiechnął. Zaczął się do Ciebie zbliżać.
Dzieliły Was tylko milimetry. Po chwili zamknęliście oczy, a Ty poczułaś ciepłe i słodkie usta L na swoich.
Gdy pocałunek się skończył, chłopak złapał Cię w tali i przytulił.
— Dziękuję Ci (T.I). Naprawdę cię kocham.
Objęłaś jego szyję. Myślałaś, że to koniec, ale L postanowił rozpinać Ci sukienkę. Mały zboczeniec.
— Nie za szybko trochę?
— Eee... Nie.
Jednak się posłuchał i zabrał rękę, ale wylądowała na twoim pośladku.
— Zboczony jesteś.
— Wcale nie. — Uśmiechnął się L.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top