Pokój Niespodzianka ( Levi x Reader)
Usiadłam zmęczona na podłodze. Na porządkach spędziłam już ponad dwie godziny, a efektów wciąż nie było widać. Jedynie wyszorowane starannie okna dachowe lśniły czystością i sprawiały, że do pomieszczenia dostawało się więcej światła. Niestety, światło to sprawiało, że kurz i plamy farb na podłodze, a także ścianach były bardziej widoczne niż zazwyczaj. Czekała mnie długa praca. Zrezygnowana, wzięłam do rąk starą szczoteczkę do zębów i kontynuowałam zmywanie różnobarwnych, zaschniętych plam. Czasem, gdy nie mogłam sobie poradzić, zeskrobywałam je nożem. Najgorszą i najcięższą częścią moich "Wielkich Porządków" było odsuwanie mebli i sprzątanie wszystkiego, co tam znalazłam. Najciekawszymi znaleziskami były koraliki z mojego ulubionego naszyjnika, przyklejone do ściany jakimś słodkim napojem, a także mój pierwszy obraz, podziurawiony sprzętem do trójwymiarowego manewru. Częściej natrafiałam na skarpetki i opakowania po słodyczach, czasem na pędzle lub kredki. Sprzątanie dodatkowo utrudniał fakt, że aby odsunąć każdy mebel, trzeba było podłożyć pod niego chodnik albo ręcznik, inaczej nie było szans, aby choć odrobinę drgnął. W pokoju znajdowały się dwie szafy, komoda, półka na książki, biurko i łóżko, więc gdy skończyłam, bolały mnie nie tylko plecy, ale każdy mięsień mojego silnego jak na kobietę, ale dość chudego jak na żołnieża ciała.
Z efektów końcowych byłam więcej niż zadowolona. Pokój, który zazwyczaj brałam za zwykłe miejsce pracy i sypialnię, teraz był tak piękny, że ani trochę nie żałowałam spędzonych na szorowaniu godzin. Promienie słoneczne padały na lekko połyskujące biurko, które odbijając światło nadawały pomieszczeniu niemal magiczny wygląd. Otworzone dwa okna dachowe wpuszczały świerze powietrze, pachnące wiosną. Mogłabym jeszcze długo tak stać i podziwiać, lecz po spojrzeniu na zegarek, wpadłam w popłoch. Została mi tylko godzina!
Gdy, umyta i stosownie do sytuacji ubrana, kończyłam rozczesywać włosy, usłyszałam pukanie do drzwi.
-Już idę! - krzyknęłam, po czym schowałam grzebień do szuflady i pobiegłam otworzyć.
Z zapachem kwiatów w moim pokoju teraz komponował się jeszcze jeden, męskich perfum przybysza.
-Cz-cześć Levi. - wykrztusiłam z siebie, podziwiając wygląd chłopaka.
Zwykła koszulka i czarna kurtka nigdy nie wydawały się być tak seksownym strojem...
Zauważyłam, że Levi także mi się przygląda. Poczułam się nieco onieśmielona, ale jednocześnie szczęśliwa. Jego wzrok przepełniony był podziwem i dumą. Zdawał się mówić "Tak może wyglądać tylko moja dziewczyna".
Gdy skończyliśmy się pożerać wzrokiem, Levi rozejrzał się po pomieszczeniu. Ja czekałam w ciszy na jego reakcję, z nadzieją, że taka nietypowa niespodzianka mu przypadnie do gustu. Przyznam szczerze... Takiej reakcji się nie spodziewałam. Kapral rzucił się na mnie, dotykając praktycznie wszędzie. Gdy tylko widział grymas bólu na mojej twarzy, jego twarz stawała się coraz bardziej tajemnicza. Gdy skończył oględziny, uniósł lekko moją głowę, popatrzył głęboko w oczy i pocałował delikatnie.
- Ile? -zapytał.
-Hmm? - nie wiedziałam, o co mu chodzi.
- Ile godzin spędziłaś, aby doprowadzić ten pokój do całkowitej perfekcji?
- Niedużo...
- Głupku! Nie mów mi tylko, że to wszystko zrobiłaś dziś przed moim przyjściem? W sumie, to po co ja się pytam, wczoraj nie miałaś czasu, trenowałaś z Sashą. Sądząc po bólu pleców i ud, podłogę myłaś na czworakach, a nadal drżące ręce mówią mi, że meble odsuwane były także. Spędziłaś na sprzątaniu co najmniej pięć godzin.- Doktor Levi wygłosił werdykt, jednocześnie samemu odpowiadając sobie na pytanie.
- W-wcale nie! Nic mnie nie boli,
po prostu przeforsowałam wczoraj trening!- postanowiłam iść w zaparte.
Levi tylko westchnął.
- Kocham Cię, nawet z bałaganem w pokoju... Ale to, że przezwyciężyłaś samą siebie i ogarnęłaś ten "artystyczny nieład" sprawia, że mam ochotę całować Cię w nieskończoność i jednocześnie przerzucić przez kolano, dając solidne lanie.- powiedział Levi. Widziałam, że jest szczęśliwy z niespodzianki, ale martwi się o mnie.
- Chciałam to zrobić specjalnie dla Ciebie. - powiedziałam szczerze. - Nie obchodzi mnie reszta, liczy się, że udało mi się sprawić Ci przyjemność. Przynaniej taką mam nadzieję.
- Przyjemność?! Ja mam ochotę skakać z radości!- krzyknął Levi. Daleko mu teraz było do opanowanego, chłodnego wobec wszystkich kaprala.-Jest tu tak pięknie, że czuję się jakbym był w niebie z przepięknym aniołem na boku. -dodał. Po chwili spojrzał na mnie z uśmiechem. - Gdyby nie twoje zmęczenie które jest aż nazbyt widoczne, zaniósłbym Cię na stojące tu niedaleko idealnie pościelone łóżko, położył na nim, zerwał ubrania, ściągnął zębami bieliznę i...
- Nie kończ!- krzyknęłam rozbawiona pełnym pożądania wzrokiem chłopaka.
Levi jednak kontynuował swój wywód:
-Wyobrażam sobie, jak seksownie musiałaś wyglądać... Sięgasz pod łóżko,żeby wytrzeć podłogę... Wypinasz ten zgrabny tyłeczek... Ah! -Po tych słowach skoczył na mnie i wziął na ręce.
Ku mojemu zdziwieniu, kierował się do łazienki.
-Levi? Co robisz? - spytałam.
-Jak to co? Muszę się jakoś odwdzięczyć za taki prezent! Idziemy i zrobię Ci masaż. Poczujesz się trochę lepiej i odprężysz. - powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Nie raz widziałem przecież tą twoją wannę, do której wszedłby spokojnie Eren w postaci tytana. Zmieścimy się we dwójkę, a relaks bardzo Ci się przyda, Ayame. - Po tych słowach postawił mnie delikatnie na kafelkach w łazience.
Atmosfera momentalnie się zmieniła. Jego twarz spoważniała, przyglądał mi się uważnie. Gdy Levi był gotowy do kąpieli, a ja zostałam tylko w bluzie, napotkałam trudność. Zmęczone dłonie nie mogły poradzić sobie ze zdjęciem górnej części garderoby. Levi dał mi znak, abym chociaż trochę uniosła ręce. Po kilku chwilach uporał się z bluzą.
W wannie, napełnionej praktycznie po brzegi, siedzieliśmy naprzeciwko siebie. Levi uniósł powoli moją dłoń i z czułością ucałował każdy palec, a następnie jej wierzch. Swoimi gorącymi wargami pieścił całe ramię. Miałam wrażenie, że moja skóra płonie. Levi dłońmi gładził ręce, jednocześnie zasypując pocałunkami szyję i dekolt. Czułam każde, najdrobniejsze muśnięceie jego silnych rąk. Z miejsc, z którymi się one zetknęły, zdawało się znikać całe zmęczenie. Po spracowanych ramionach przyszła kolej na plecy. Gdy Levi odwrócił mnie, by mieć jak najlepszy dostęp do nich, zobaczył, że drżę. Zmęczone mięśnie nie były w stanie utrzymać już ciężaru ciała. Widząc to, kapral objął mnie ramionami, przylegając całym torsem do pleców, pozwalając, bym się o niego oparła. Gorące ciało ukochanego przynosiło mi ukojenie. Po kilku minutach spędzonych w takiej pozycji czułam się o wiele lepiej. W tym czasie Levi zasypywał pocałunkami mój kark i tył głowy. Przyciskał wargi do moich mokrych włosów, szepcząc cały czas miłosne wyznania. Odpowiadałam na nie cicho, bojąc się, by nie zagłuszyć ani jednego z tych cudownych zaklęć, które sprawiały, że moje serce biło niczym spłoszony ptak; byłam prawie pewna, że to bicie słychać w całym pomieszczeniu.
Poczułam nagły chłód na ramionach: to ręce chłopaka przeniosły się powoli na plecy, rozpoczynając po nich długą wędrówkę. Czułam, jakby ktoś zdejmował ze mnie ogromny ciężar, jednocześnie nakładając balsam, który rozgrzewa mięśnie i przynosi im ulgę. Droga, którą kreśliły po moim ciele dłonie kaprala, zdawała się płonąć żywym ogniem. Z każdą chwilą odczuwałam coraz większą przyjemność, a ręce masujące mnie stopniowo zwiększały nacisk. Nie pamiętam, kiedy czułam się tak szczęśliwa. Chciałam, by Levi też się tak poczuł. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu głęboko w oczy. Jednocześnie splotłam palce na jego karku i pochyliłam się nieco. Nasze usta powoli zbliżyły się do siebie. Przez chwilę tylko napawałam się widokiem ukochanej twarzy, a potem zamknęłam oczy i musnęłam delikatnie wargi kaprala. Pieściłam je z zapartym tchem, wsłuchując się w nasze przyspieszone oddechy. Czułam, jak Levi unosi kąciki ust. Momentalnie odsunęłam się od jego twarzy, podziwiając tak rzadko pojawiający się uśmiech. Lekko przymknięte oczy, zrelaksowana, zadowolona twarz i mokre kosmyki ciemnobrązowych włosów opadające na czoło sprawiały, że ciężko było oderwać wzrok. Nie było mi dane cieszyć się tym widokiem długo, gdyż Levi otworzył szerzej oczy, zdziwiony moją reakcją i nie zastanawiając się długo przejął inicjatywę...
Warto od czasu do czasu ogarnąć w pokoju.
Wiem, że "szocik" miał być wstawiony szybko i wogóle... Ale ja jestem i pozostanę małą suką co nie dotrzymuje obietnic.
Dziękuję za cierpliwość i czytanie tych opowiadań, postaram sie raz na ruski rok coś tu dodać.
Jeśli ktoś ma zastrzeżenia do tego powyżej lub pomysły do kolejnego one shota, proszę pisać w komentarzach.
To tyle.
Do następnego
* Ciachozarszenikiem out*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top