Pocky?! ( ErenxReader)
-No dawaj! Co cię nagle ugryzło?-głos Erena przypominał mi czasy dzieciństwa, gdy dr. Jeager nie chciał dać mu słodkiego w smaku lekarstwa, a chłopak zapierał się, że ma gorączkę i musi je wziąć.
-Nie będę z tobą grała w jakieś wymysły Jeana! - krzyknęłam naburmuszona.- Gra w Pocky w formach tytanów to czysta głupota!
-Oj, no weź! Będzie fajnie! - uśmiech chłopaka sprawiał, że nie chciałam odmawiać, a czerwień na policzkach robiła się coraz intensywniejsza. Chodziliśmy ze sobą już od miesiąca, a ja wciąż nie umiałam mu odmówić.
-Ale dlaczego w formach tytanów?! Jeszcze nie do końca opanowałam przemianę...
-Widzisz, to będzie nie tylko frajda, ale i trening!
-Nie ma mowy! Wywołamy tylko niepotrzebne poruszenie. Wyobraź sobie, jak ludzie by się na nas patrzyli. Poza tym, pomyślałeś o tym, ze ostatnio ty i kapral Levi musieliście siłą mnie uspokajać, gdy straciłam kontrolę? Wolę najpierw poćwiczyć w ustronnym miejscu.-starałam się używać logicznych argumentów. Ten sposób chyba zadziałał. Eren ze smutną miną powoli odpuścił.
Zrobiło mi się go trochę żal, cały wcześniejszy entuzjazm wyparował z chłopaka. Postanowiłam to zmienić, a jednocześnie podokuczać mu trochę. Zaczęłam się zastanawiać na głos:
- Szkoda, że takie pyszności się zmarnują... Ale jest na to pewien sposób! - powiedziałam radośnie i chwyciłam pudełko z łakociami.
Gdy koniuszek pierwszego wylądował w moich ustach, jakaś nieznana siła wyrwała mi go, zanim zdążyłam cokolwiek zrobić. To samo stało się z pudełkiem w dłoniach.
-EJ! To moje! -krzyknęłam do Erena, patrząc, jak zjada swoją zdobycz, po czym sięga do pudełka po kolejną porcję. Ten drań, rozbawiony, pomachał mi końcówką ulubionej przekąski przed nosem.
-Chcesz? To sobie weź!- powiedział prowokująco, po czym zaczął poruszać głową na wszystkie strony, utrudniając mi zadanie.
Nieudolnie próbowałam najpierw odebrać mu pudełko trzymane w rękach wysoko nad moją głową, a potem, gdy to zawiodło, ugryźć kawałek trzymany przez Erena w ustach.
-Postaraj się trochę! -chłopak był wyraźnie rozbawiony.
Chwilę siedziałam próbując znaleźć okazję na "kradzież". Niestety, bezskutecznie. Obrona przeciwnika nie miała słabych punktów. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że istnieje sposób, by wygrać tę wojnę. Ręce Erena są zajęte pilnowaniem pudełka z Pocky, więc nie będzie miał jak się bronić...
Udając, że moim celem jest właśnie opakowanie słodyczy, wyciągnęłam dłonie przed siebie. Ofiara połknęła haczyk. Szybko złapałam Erena za szyję jedną ręką, a za głowę drugą i przyciągnęłam go zaledwie kilka centymetrów od swojej twarzy. Ustami chwyciłam Pocky i ugryzłam go tuż przy wargach młodego Jeagera.
W kolejnej sekundzie zdarzyło się kilka zaskakujących rzeczy naraz. Pierwszą rzeczą był zwycięski uśmiech Erena. Zaraz potem coś upadło na ziemię, a ręce chłopaka objęły mnie w pasie. Zdołałam tylko pomyśleć "Eren, ty draniu", a jego usta już przylegały do moich. Były miękkie i ciepłe, sprawiały, że po całym moim ciele przechodziły dreszcze.
Nasze pocałunki stawały się coraz zachłanniejsze. Język chłopaka dotknął moich warg, zbierając z nich wszystkie okruszki. Nie pozostawałam mu dłużna. Nasze oddechy stawały się coraz szybsze, moje dłonie były zatopione we włosach Erena, a jego ręce błądziły po moich plecach, czasami przesuwając się bardziej na południe. Czułam się wspaniale, szeptałam co chwila jego imię, przylegając całym swoim ciałem do chłopaka. Chciałam już zawsze czuć to bijące od niego ciepło. W tej chwili nie myślałam o niczym innym, niż o tym, jak bardzo mi na nim zależy. Eren sprawiał, że miałam zawroty głowy. Oderwałam na chwilę usta, by zaczerpnąć trochę powietrza.
- To był twój plan od samego początku? - spytałam rozbawiona.
-Przyznam szczerze, że nie mój.- odparł Eren, lekko dysząc.- Kapral Levi kazał mi poćwiczyć z tobą kontrolę nad ciałem tytana. Gdy przypomniałem mu, jak bardzo obawiasz się, że kogoś skrzywdzisz, obiecał, że jeśli uda mi się ciebie namówić na trening, to na następnej wyprawie poza mury wydzieli nam bezpieczny teren do ćwiczeń.-Tutaj Eren zrobił krótką przerwę.- Wtedy przyszedł Jean. Gdy tylko zorientował się w całej sytuacji, w jego głowie zrodził się szatański plan, którym się z nami podzielił. Miał on na celu poprawienie ci humoru po ostatnich dniach.- Przypomniałam sobie swoje załamanie, gdy po przebudzeniu dowiedziałam się, że w formie tytana mało nie zraniłam cywila.
Eren zdecydował przerwać chwilę milczenia:
- Potem Jean zaczął stroić miny i mówić, że połączę przyjemne z pożytecznym.- tu chłopak postanowił przerwać na chwilę, by zbudować odpowiednie do wiadomości napięcie. -Gdy Levi to usłyszał, prawie się uśmiechnął.
-Niemożliwe! -dostałam głupawki.-Kapral umie się uśmiechać?
- Przysięgam! Kąciki ust uniosły się o conajmniej dwa milimetry! - Eren, patrząc na mnie rozbawiony, po chwili też dał się ponieść emocjom. Oboje zwijaliśmy się ze śmiechu, co chwila powtarzajac ten sam dialog. Nie mogłam w to uwierzyć i ciągle pytałam Erena, czy ten uśmiech na pewno mu się nie przywidział.
Naszą radość pzerwał głęboki, lodowaty głos:
-Gówniarze, co wy do cholery wyprawiacie?!
-K-kapral Levi! - podnieśliśmy się natychmiast z ziemi, jednak gdy próbowaliśmy zasalutować, w głowie pojawił mi się obraz kaprala z uśmiechem od ucha do ucha i poruszającego brwiami. Nie mogąc się opanować, znowu wybuchłam śmiechem. Oparłam się o ramię Erena i wyłam na cały głos. Levi, widząc nasze zachowanie, powiedział tylko władczo:
- Może jeśli zajmiecie się końmi całego korpusu dzisiaj po kolacji to nauczycie się odrobiny szacunku.- jego słowa odbijały się echem w naszych uszach.
- Całego korpusu?! We dwójkę?- oczy Erena zrobily się okrągłe.
-Owszem. - odparł Levi. - Zajmie wam to trochę czasu, ale nie martwcie się, do rana może się wyrobicie. To rozkaz, pamiętajcie, że nie będziemy na was, czekać przed wyprawą.
-T-tak jest! - krzyknęliśmy z Erenem zgodnie. Ze zdenerwowanym kapralem lepiej nie zadzierać.
-A przy okazjii... - zaczął Levi. - Może wreszcie nauczycie się porzadnie całować, a nie pożerać nawzajem. Eren wyglądał, jakby był wygłodniałą Sashą, a ty jakbyś była dla niego..-tutaj spojrzał na mnie.-Najpyszniejszym pieczonym ziemniekiem.-dodał śmiertelnie poważnie.
Na te słowa oczy prawie wyszły nam z orbit. Po chwili znów zwijaliśmy się na ziemii ze śmiechu. Słowa kaprala zaskoczyły nas i jednocześnie rozbawiły.
Levi, wzdychając, odwrócił się na pięcie. Gdy mieliśmy przed oczami już tylko kawałek jego twarzy doznaliśmy kolejnego szoku. Kąciki jego ust były wyraźnie uniesione, słychać było także ciche prychnięcie.
Levi... Śmiał się!
Kapral spojrzał w naszą stronę ostatni raz i zostawił z otwartymi ze zdziwienia ustami.
Po takich przeżyciach nawet wizja całej nocy spędzonej w stajni nie wydawała się tak straszna. Poza tym, miałam wrażenie, że Eren zamierza na poważnie potraktować ostatnie słowa przełożonego...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top