Tomoe x Reader
Od tygodnia do mojej klasy chodzi pewien... dziwny chłopak. Z tego co wiem ma na imię Tomoe. Podoba się wielu dziewczyną. Jeśli chodzi o mnie... nie jest on brzydki... w zasadzie jest ładny ale nie mam zamiaru się ślinić jak inne na jego widok.
-Hej.
Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos. Spojrzałam w stronę mówcy. Przede mną stał nie kto inny jak nowy białowłosy.
-Em.. Hejka.
-Jesteś [t.i.] czyż nie? Miło mi cię poznać.
Popatrzyłam na niego lekko zdziwiona. Nagle jakby zawieszka. Nie zrozumiałam co się dzieje wokół mnie. Jego usta dotknęły mojego czoła w akcie pocałunku.
-C...co ty robisz?
-To było moje przywitanie.. Zaciekawiłaś mnie. Wpadnij po szkole pod ten adres.
Na mojej ławce pojawiła się karteczka. No nic... Trzeba się wybrać.
*Tajmu Skippu*
Po przemyśleniach doszłam do wniosku że to zły pomysł... może był jakimś ukrytym zboczeńcem... byłam na siebie zła.. że się zgodziłam, a jednak byłam w drodze do niego. Jakie było moje zdziwienie gdy dowiedziałam się że mieszkał w.... świątyni.
-Łaaał..
Usłyszałam kroki Podszedł do mnie. Był w yukacie.
-Od tej pory zostajesz tu.
Rzucił nie owijając w bawełnę.
-C..co?
Przez moją głowę przeszedł Loading.
-H..hę... Chyba śnisz.
-Nie..przecież pocałowałem cię. Popatrz.
Daj mi lusterko a w nim zobaczyłam na czole błyszczącą kropę.
-C..co...co to jest?
Zaczęłam pocierać czoło z nadzieją ze zniknie.
-Czemu to nie chce zejść.
-Bo to znak bóstwa.
-Czyli?
Chłopak stanął przede mną w swojej innej formie. Na jego głowie pojawiły się uszy, jego włosy stały się niesamowicie długie a z tyłu zauważyłam ogon. Jego paznokcie stały się szponami.
-W..what?
-Od tej pory jesteś bóstwem tej świątyni. Chyba.. że jesteś strachajłą i nie podołasz temu wyzwaniu.
I wtedy moja chęć pokazania innym że jesteś świetna we wszystkim wzięła górę.
-Podejmę się wyzwania.
-Powodzenia.
Miał odejść, a jednak odwrócił się i zbliżył do mnie.
-Zapomniał bym o jednym.
Był tak blisko że nasze ciała się stykały ze sobą. Nie wiedziałam o co chodzi więc stałam sparaliżowana wpatrując się w jego oczy. Tomoe pochylił się i złożył na moich ustach gorący pocałunek.Trwał on kilka sekund lecz dla mnie było to kilka godzin. Gdy oderwał się od nich uśmiechnął się chytrze. Jego włosy stały się na powrót krótkie, szpony zniknęły, ale uszy i ogon zostały. Polizał delikatnie moje wargi i powiedział.
-Teraz jestem twój. Powierzam się w twoje piękne ręce bogini.
Uśmiechnięty obrócił się na pięcie i skierował swoje kroki w stronę świątyni, a mnie zostawił osłupiałą przed wejściem.
*****
369 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top