Laxus Dreyar x Reader "Nowy członek"
-[imię smoka] gdzie jesteś!!! [i.s.].
Biegałam po lesie nawołując ciągle moją matkę.
-[i.s]!!!!
***
Otworzyłam szybko oczy przestraszona... Rozejrzałam się po okolicy...
-To tylko sen.
Powiedziałam sama do siebie. Wstając i opierając się o drzewo. Wyczułam kogoś.
*Laxus*
Wraz z Raijinshu po tych "siedmiu latach" snu na misje.. W końcu nie można tracić formy a jako iż z powrotem jestem w Fairy Tail sprawiało że czułem się naprawdę silny. Niestety nie miałem przepraszam. Nie mieliśmy ani grosza przy duszy więc to też był powód. Musimy tylko znaleźć jakąś łuskę smoka który zniknął wiele lat temu.
-Laxus popatrz.
Usłyszałem szepty Ever.
-Dlaczego szepcze...
-Ciiii.
Uciszyła mnie wskazując na dziewczynę pod drzewem była w pozycji jakby miała atakować czyżby nas wyczula i uznała za wroga?
Przyjrzałem się jej dokładniej. Na szyi miała przewieszoną łuskę zapewne tego smoka.
-Ona ma łuskę.
-Zabierzmy ją i tyle.
-Oddech smoka błyskawic.
Usłyszałem. Odskoczyliśmy ledwie unikając ataku.
*[t.i.]*
-Kim jesteście.
Powiedziałam stając w formie obronnej
Nic. Oni mają mnie za głupią?
-Pytam jeszcze raz. Kim jesteście?
Wyszli powoli.
-Jesteśmy Raijinshu z gildii Fairy Tail.
-Gildii?
-Tak. A ty kim jesteś?
-Nie wasza sprawa.. Po co tu jesteście?!
-Po łuskę.
-Nie oddam jej.
-Dlaczego.
-Należy do mojej matki.
-Zaraz... więc jesteś?
-Oddech smoka błyskawic.
Zdziwiłam się gdy blondyn zastosował ten sam ruch.
-Skąd...go... znasz?
-Jestem smoczym zabójcą.
-Nie możesz nim byś... ja nim jestem.
-Nie zrozum mnie źle.. nie zostałem wychowany jak inni przez smoka.
-Inni?
-Tak..w naszej gildii jest trójka która została wychowana przez smoki.
Spuściłam gardę.
-Jestem [t.i].
-Jak macie na imię?
-Ja jestem Laxus to Evergreen Freed i Bigslow.
-Zabierzcie mnie do nich.
-Hę?
-Do innych smoczych zabójców.
-Jesteś pew...
-Tak...
-Więc choć z nami.
Skierowałam się w raz z nimi do wyjścia z lasu ale trzymałam się na dystans. Blondyn zwolnił wyrównując krok ze mną.
-Może... Dołączysz do nas?
-Jak mam niby dołączyć.
-Poprosimy Mire.. przybije ci emblemat gildii.
-Powiedz... jaka jest ta..cała gildia.
-To miejsce jest jak dom. Masz tam swoich bliskich z którymi się bawisz.. śmiejesz, żartujesz czasem i nawet kłócisz.
-Rozumie... a inni... jak się czują w tej gildii?
-Masz na myśli smoczych zabójców?
-Tak.
-Też... wszyscy jesteśmy rodziną.
-Rodziną...
Powtórzyłam cicho słowo.
-Tak... Rodziną.
-Czy jeśli dołączę też będę miała rodzinę?
-Tak.
-Więc chce dołączyć...ale łuski nie oddam.
-Spoko. Czyli musimy wziąć inną misje chyba.
-Misję?
-Tak to takie zadania. Ludzie proszą o pomoc nas magów, a my wykonujemy te misje za pieniądze.
-Co tak sobie gruchacie gołąbeczki chodźcie bo was zostawimy samych!!
Usłyszałam jak krzyczy brązowo włosa.
Poczułam jak chłopak splata nasze dłonie i ciągnie. Wraz z nim pobiegłam.
***
Więc.. to nasza gildia.
Usłyszałam krzyki i jakby świetnie się bawili chciałam otworzyć drzwi gildii ale chłopak krzyknął.
-Cofnij się!!!
W porę się odsunęłam gdyż drzwi wyleciały razem z jakimś chłopakiem. Miał różowe włosy i szalik pachniał znajomo... smoczy zabójca.. taki jak ja...
Zaczął krzyczeć na chłopak w samych bokserkach zaatakował go. Bili się na całego. Wcześniej poznana grupka podeszła do mnie i powiedziała.
-Wchodzimy.
Wchodząc rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było tu tak..ciepło. Podeszliśmy do białowłosej dziewczyny za barem.
-Hej Mira... to nasz nowy członek.
-Łaał...jaka ty jesteś śliczna jak masz na imię?
-[t.i.]
-Jesteś bardzo słodka. Gdzie chcesz mieć emblemat i jakiego koloru?
-Hmmm żółty (wybaczcie ale pozwoliłam sobie wybrać kolor) [miejcie].
-Iiii.. proszę bardzo.
-Dziękuje.
-Nie ma za co.
Podbiegłam do Laxusa który rozmawiał z jakimś niskim staruszkiem.
-Popatrz.. teraz jesteśmy rodziną.
-Widzę.
Uśmiechnął się.
-Hmm więc mamy nową? Jestem mistrzem gildii, a zarazem dziadkiem tego tutaj. Moje imię to Makarov(w). Więc skoro tak.
Zaczął mówić cicho po czym krzyknął bardzo głośno.
-Zaczynamy imprezkę powitalną dla naszej nowej nakama!!
Impreza się zaczęła. Wszyscy śpiewali pili i tym podobne ja jednak podeszłam do chłopaka i pocałowałam go w policzek.
-Dziękuje że przyprowadziłeś mnie tutaj.
Odbiegłam z rumieńcem na twarzy ale czułam na sobie jego uśmiechnięty wzrok.
***
544 słowa (Łooooł)
Ten shot i następny to shoty dla IBabsil i na tym zakończę dzisiaj shoty jutro pojawi się lekko spóźniony bo o dzień shot dla kolejnej osoby z tematyką na 6 grudnia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top