Zawarcie umowy, no może nie do końca

Dla Devil99Evil

Character: Tomoe

             Znowu kłóciłaś się z lisim demonem - Tomoe. Chwyciłaś za miotłę, która stała za Tobą i rzuciłaś nią w białowłosego. Niestety chłopak zrobił unik, a przedmiot trafił w Onikiri i Kotetsu.
- Jak mogłeś przyjść do mnie do szkoły! - doskoczyłaś do Tomoe - I na dodatek powiedziałeś przy mojej klasie, że jesteś moim niewolnikiem!
- A nie jestem! - Wykrzyknął machając dłońmi - Ciągle muszę Cię pilnować, ba codziennie pakujesz się w kłopoty, z których to ja muszę Cię wyciągać!
- To zostaw mnie!  Nikt nie każe Ci mi pomagać! - Złapałaś jego szatę, zaciskając na niej swoje palce.
- I tak zrobię! Jesteś bezużyteczna i nikomu niepotrzebna! Tym bardziej dla mnie, jesteś zbędna! - Chłopak zdjął z Ciebie znamię bóstwa ziemskiego.
             Momentalnie puściłaś szatę lisa, czując jak do Twych [kolor] napływają łzy. Zamruczałaś kilkakrotnie, aby pozbyć się słonych kropli. Zacisnęłaś usta w prostą linię, słysząc westchnięcie Tomoe. Chyba zrozumiał, że właśnie przekroczył granicę, poszedł o krok za daleko. Tym razem nie wykręci się swoim przejęzyczeniem, które używa jako każdej wymówki, przecież wielki lisi demon nie potrafi przeprosić i pokazać skruchy. Fuknęłaś pod nosem i opuściłaś świątynie. Na schodach próbowali Cię jeszcze zatrzymać Onikiri i Kotetsu, ale nie ustąpiłaś. Pogłaskałaś duszki po głowach, żegnając się z nimi i obiecując nieliczne odwiedziny. Zbiegłaś ze wzgórza, idąc w stronę centrum miasta. Dopiero teraz zauważyłaś, że nic nie zabrałaś w tym także pieniędzy na życie. Każdego dnia błakałaś się po ulicach niczym zjawa. W ciągu 4 dni Twoje ubrania straciły swój kolor i stały się brudne. Przed wczoraj udało Ci się zdobyć kawałek chleba, którego od tak dawna nie jadłaś. Niestety zanim zdążyłaś odgryźć kawałek, zaatakował Cię pies. Właściwie pies to mało powiedziane, to była bestia. Wielkie brązowe bydle głośno na Ciebie warczało, pokazując długie, ostre kły. Przestraszona uciekłaś, ale zwierz podążył za Tobą. Przewróciłaś się o wystającą płytkę chodnika. Zderzyłaś się z marmurem, po czym poczułaś ogromny ciężar na plecach. Byłaś pewna, że umrzesz, jednak los chciał inaczej. Z krzaków wyskoczyła chihuahua, podbiegając do olbrzyma i gryząc go w łapę. Wielki pies podkulił ogon i uciekł, skełcząc. Chciałaś pogłaskać swojego bohatera, ale ten Cię ugryzł. Podskoczyłaś przestraszona, patrząc na swoją dłoń. Ranka nie była duża, na nadgarstku widniało jedynie kilka dziurek, z których wypływała krew. Chihuahua wykorzystując chwilę Twojej nieuwagi, skoczyła drapiąc Cię lekko pazurkami i wyrywając Ci kawałek chleba z ust. Psiak uciekł, a Ty spojrzałaś na niego zdziwiona. Takie to małe, a sprytne i zawzięte. Westchnęłaś i wstałaś, otrzepując brudne ubranie. Tsa, kilka dni temu czułaś się świetnie, ale teraz brak słów. Siedzisz na ławce, obejmując zgięte kolana, które przyciskałaś do brzucha. Słyszałaś burczenie, świadczące o tym, iż  jesteś głodna. Ostatni raz jadłaś, czy piłaś przed kłótnią z lisem. Położyłaś się na ławce, odsłaniając ręką oczy przed jaskrawym słońcem. Nagle usłyszałaś ciche krzyki. Odchyliłaś dłonie, spoglądając na przybyłych Onikiri i Kotetsu.
- Polecimy przyprowadzić Tomoe! - Wykrzyknął jeden z duszków - zaraz wrócimy.
             I tyle ich widziałaś. A może masz zwidy z braku jedzenia i picia? Tak to pewnie to. Ponownie zasłoniłaś oczy, leżąc i co chwile kaszląc lub kichając. Chyba się przeziębiłaś, a najgorsze jest to, że nie masz pieniędzy na leki. Próbowałaś zasnąć, ale jaskrawe światło utrudniało Ci wszelkie próby. Odwróciłaś głowę na bok, słysząc ciche głosy.
- Po co mnie tu przyprowadziliście?  Nigdzie nie widzę Mikage - białowłosy spojrzał na Ciebie, a jego źrenice niebezpiecznie się powiększyły - [R-reader]?
- Tak - machnęłaś lekceważąco ręką.
- Co Ci się stało? - Zapytał podchodząc do Ciebie kilka kroków.
- Jestem zbędna i bezwartościowa - odparłaś, ponownie kładąc dłoń na twarzy - Nie musisz udawać zmartwienia.
- Nie udaję - rzekł, siadając obok Ciebie i odganiając zabłąkane kosmyki włosów z Twojej twarzy - Ciężko mi to powiedzieć, więc nie będę się powtarzał. Chcę żebyś wróciła, znowu czuję się samotny.
             Nie odezwałaś się do chłopaka ani słowem. Nie miałaś na to sił. Tomoe podniósł Cię, jedną ręką podtrzymując plecy, zaś drugą trzymał pod Twoimi kolanami. Demon zaniósł Cię do świątyni, po czym ułożył Twoje ciało wygodnie na materacu. Chłopak poszedł po opatrunki, aby zadbać o Twoje ranki. Posmarował Twoje ciało maścią i obwiązując plastrem z gazą lub bandażem, w zależności od wielkości cięcia. Spojrzałaś w oczy lisa, wdzięczna za udzieloną pomoc. Chłopak także podniósł na Ciebie wzrok, powodując iż Wasze oczy się spotkały. Białowłosy pochylił się do Ciebie, niemalże stykając się swoim czołem z Twoim.
- Nigdy Cię nie opuszczę Tomoe - wyszeptałaś pod wpływem nowych emocji.
             Nagle poczułaś jak lis dociska swoje wargi do Twoich odpowiedniczek. Przez chwilę nie wiedziałaś co zrobić, gest demona kompletnie Cię zdezorientował. Jednak kiedy chłopak objął Cię w talii, oddałaś pocałunek. Muskaliście się ustami niczym dwa motyle chcące pokazać co dla siebie znaczą. Teraz zrozumiałaś, te całe rumieńce oraz nieregularne bicie serca, które atakowały Cię przy bliższym spotkaniu z Tomoe, oznaczały one miłość. Zakochałaś się w białowłosym, ale czy z wzajemnością?
- Tomoe, jeszcze nie odzyskałam znamienia bóstwa ziemskiego. Nie zawarliśmy umowy - wyszeptałaś, odpychając zarumienionego lisa.
- W takim razie będę musiał to powtórzyć - rzekł jeszcze bardziej się czerwieniąc - i radzę Ci się przyzwyczaić, bo nie będę pytał Cię o zgodę - wyszeptał ponownie napierając na Twoje ciało i Cię całując.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam, że rozdział jest tak późno (T_T) <-- płacząca minka. Niestety nie pamiętałam, czy znak, który w anime otrzymała Nanami jest znamieniem, czy znakiem ziemskiego bóstwa :( więc przepraszam jeżeli źle to nazwałam i w ogóle wybaczcie za wszystkie błędy :) Pozdrawiam i dobrego dnia życzę :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top