UT💔🍋Swapcest
Perspektywa USPapyrusa
Siedziałem w szafie i patrzałem na mojego brata.
Heh....kocham to.
Kocham oglądać jego słodkie starania zaspokojenia heata.
Sprawa stawała się jeszcze piękniejsza biorąc pod uwagę że zawsze formował kobiece ecto-genitalia.
To wzbudza we mnie mieszane uczucia.
Ale cóż...
Oho...
-P-papy...ja zaraz....ah!
Zacząłem ruszać ręką szybciej.
Po chwili ciężko dysząc teleportowałem się do łazieńki.
Jak najciszej ogarnąłem się i teleportowałem przed dom.
To już nie pierwsza taka moja akcja.
A trzeba zachować pozory co nie?
Zapaliłem papierosa po czym odczekałem z pięć minut.
-SANS!WRÓCIŁEM!
Przekroczyłem próg domu i się rozejrzałem.
Wyglądało jakby w domu nikogo nie było.
Nawet w pokoju Sansa światło pozostawało zgaszone.
Trochę mnie to zaniepokoiło.
Wiedziałem że tam jest.
Zazwy...
Nie zazwyczaj.
On ZAWSZE przybiegł mnie przytulić.
I nawet gdybym nie widział co przed chwilą robił...
Która była?
17?
Co prawda w Snowid o tej godzinie robi się ciemnawo...
Ale przecież i tak wszyscy chodzą spać o...
Yyy...
O 20 najwcześniej.
-SANS!?JESTEŚ W DOMU!?
Zero odpowiedzi.
Przysłuchałem się i...
Jakieś tłumione dźwięki...
-Sans wiem że tam jesteś!Idę.do ciebie!
Dźwięki się nasiliły a ja coraz bardziej niespokojny przeskakiwałem po dwa schodki naraz.
Zrobiłem przy tym dużo chałasu ale nie dbałem o to.
Dźwięki się nasiliły.
-Sans wchodzę!
Powoli otworzyłem drzwi nie będąc pewien czy mój brat nie znajduje się tuż za nimi.
Zapaliłem światło i rozejrzałem się po pokoju.
Sans...
On...
On w ogóle nie ruszył się z łóżka.
Siedział skulony i płakał.
Teraz byłem naprawdę przerażony.
-S-Sans!?Bro co się stało!?
Podszedłem do niego a on tylko zaczął jeszcze bardziej szochać.
Złapałem go za ramiona.
-Co się dzieje!?ODPOWIEDZ!
-J-ja przepraszam Papy!Ja...ja naprawdę nie chciałem!
-O czym mówisz!?
-Ja nie mogę Papy...n...nie mogę!
Poczułem ukłucie w klatce piersiowej i szybko się odsunąłem.
0.1 HP
Sans cały był poprzebijany kośćmi.
-B-bracie....
-Ja cię kocham Papy...ale nie mogę sobie wybaczyć że to zrobiłem...ja naprawdę przepraszam...
Patrzałem jak zaczął się powoli zamieniać w proch po czym podjąłem decyzję.
-Ja ciebie też bro.Zawsze cię kochałem.
Przytuliłem brata przebijając się przy tym wystającymi kośćmi.
GAME OVER
Dodatkowe zakończenie:
Perspektywa narratora
Alphys przyszła od rana do domu braci.
Była wczoraj umówiona z Sansem lecz ten się nie zjawił.
Chciała się dowiedzieć co jest grane.
Jednak mimo jej krzyków dom pozostawał w całkowitej ciszy.
Rozejrzała się po czym ruszyła w stronę pokoju jej przyjaciela.
Znalazła tam proch.
Zdezoriętowana rozejrzała się i ujrzała kopertę w której był list.
Przeczytała go szybko i od razu zadzwoniła do swojej przyjaciółki Undyne.
-Cz-cześć Al...
-Przyjedź tu jak najszybciej.Pytania dopiero jak tu będziesz.I zabierz pojemnik na dusze.
Rozłączyła się i odgarnęła kupkę prochu odnajdując bardzo malutką duszę.
Zostało tylko czekać na panią naukowiec...
,,Papy...jeśli to czytasz to znaczy że nie zdołałem zaakceptować tego co zrobiłem.Ja zawszę cię kochałem bracie...byłeś pijany i to wykorzystałem...nigdy nie sądziłem że jestem w stanie zajść w ciążę...przepraszam cię Papy.Naprawdę mi przykro..."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top