UT💔Lust!Sans - skopałem to💔
-B-bracie...o Asgorze..M-METTATON! P-ROSZE CHO-CHODŹ TUTAJ!!!- Syknąłem tylko na krzyk brata. Głowa mnie strasznie bolała, ledwo na oczy widziałem. Chyba teleportacja niezbyt mi pomogła...hahaha, tak wiem, teleportowanie się będąc rannym w cholerę w niczym nie pomaga. Aktualnie się wykrwawiam, a nic się nawet nie zasklepi bo wszystkie siły władowałem w moc przenoszenia się w inne miejsce. Mam za swoje...bywa...
Time skip
Obserwowałem cień Papyrusa i cień Mettatona. Gorzej słyszę odkąd zostałem pobity. Ale trudno nie usłyszeć ich płaczu. Widziałem jak gestykulują, po czym przywierają do siebie przytulając się. Najpierw Mettaton Papyrusa, a potem mój brat swojego chłopaka.
Spuściłem wzrok...żałuje, tak bardzo żałuję. Dlaczego musimy żyć akurat w takim świecie? Ja mogę się z niego wyrwać. Ale nie mam innego domu. Nie chce ich tu zostawiać samych...spotka ich to co mnie. Sprawdzanie czy aby na pewno dalej są bezpłodni. Zadrżałem myśląc co by się stało, gdyby ktoś nie był. Zajebali by go na śmierć myśląc że tak szybciej urodzi dziecko...płodne dziecko które także zostałoby zapieprzone...odkąd tylko by dostało pierwszego okresu lub pierwszej rui...
NIE MAM ZAMIARU TUTAJ ŻYĆ
~time skip~
Jesteśmy w innym AU od długiego czasu. Zejdzie już...eee...no 13 lat conajmniej. Paps i Mettaton myślą nad adopcją jakiegoś dziecka, jednak praca Mettatona nie jest stała, a Paps ma problemy by znaleźć coś dla siebie. Próbował już wielu prac ale...coś mu nie wychodziły.
A ja...no cóż. Dalej trudnię się tym samym. Jestem striptizetem i dodatkowo męską dziwką. Musze na nas zarabiać a...to nie jest nawet takie złe. Zbyt dużo gejów w okolicy nie ma a dziewczyny mogą sobie poszaleć, w końcu jestem ten bezpłodny więc numerek bez zobowiązań, mogą mnie wykorzystywać jak durną zabawkę...
Czasami aż korciło by im wsadzić wibrator w dupe tak głęboko, że by go nie wyjęły i też sobie pocierpiały. Ale nah. Nie mogę. Nie mam zamiaru im płacić za operacje...
Wracając, właśnie skończyłem pokaz. Kiedy wszedłem do pokoiku, czekała na mnie jakaś dziewczynka...chodzi...trochę mnie to zaskoczyło. Wyglądała na 16...góra 18 lat. Zwykle klientki mają conajmniej ponad 30...no chyba że jakaś ,,brzydka" to trochę młodsze. No ale no...
Widząc mnie wstała szybko
-D-dzień dobry...- zlustrowałem ją wzrokiem. Potworzyca, wyglądem przypomina renifera czy tak jelenia....nah, renifer. Ubrana była w zieloną sukienkę w czerwoną kratkę, kamizelkę taką samą. Ciekawe...- P-pan Lut?
-Nie...? Jestem Lust...
-O-oh....przepraszam...pan Lust....p-pomyliłam....- strasznie się plątała i wierciła. Coś tu jest nie tak...
-Chodź mała. Jeżeli chcesz pogadać to nie stójmy tu.- otworzyłem drzwi do pokoju...no wiadomo jakiego. Zaprosiłem ją tam ruchem dłoni a ona weszła spięta. Narazie mam dwie teorie. Albo przyszła coś obgadać i się wstydzi, bo ktoś ją widział i rozpowie że się puszcza, albo przyszła właśnie po to, ale to jej pierwszy raz czy coś tego typu.-Więc, o co chodzi mała?- usiadłem na skraju łóżka i poklepałem miejsce obok. Dalej nie wiem czego potrzebuje...więc nie mogę nikogo udawać. No wiadomo. To czego potrzebuje to dowiedzieć się jaki klientka ma fetysz czy coś takiego, preferencje czy inne takie. Usiadła obok mnie spięta
-Ja...uh...moja mama...chciała bym....z panem...ten tego zrobić...- wymamrotała ze spuszczoną głową.
-Ten tego..co? Niezbyt ro-e-ej nie płacz!- spoglądałem na nią wystraszony kiedy ta płakała w dłonie. Co tu się odjaniepawla!?
-B-bo-o ja nie-eeew chceeee!- wyszlochała i skuliła się. Niezbyt rozumiałem sytuację. O co tu chodzi!? Tak czy inaczej przytuliłem ją i zacząłem lekko bujać. Na początku strasznie się spięła, po czym po prostu ryczała mi w ramię. Dawałem jej, w końcu jeżeli potrzebuje, to dlaczego mam jej bronić? No ej, czasami też potrafię być tym dobrym gościem, serio. Zwłaszcza po występach...w końcu...eee...tak, mam wieczną chcicę, jednak nadal jestem jedynie potworem. Może mam wyższą granicę tolerancji, ile dam radę współżyć z kimś, jednak to nie zmienia faktu że bywam normalny. Mettaton nie ma tego problemu, nie wiem jak tego uniknął, ale nie czuje tyle pożądania. Albo...po prostu trauma wszystko stłumiła. Zaś Papyrus ma właśnie ten problem, dlatego nie może nigdzie pracować. Ostatnio założył kanał czy tam blog, a raczej dwa. Jeden z różnymi grami, zagadkami i tak dalej, zaś drugi o tym jak, z kim i gdzie można by odbyć wyjątkową randkę...może coś więcej. Nie no, znowu zmieniam temat. Eh...
-Mała, spokojnie. Może...powiesz mi jak masz na imię?- dalej lekko bujałem ją a ona zaczęła ocierać łzy. Chyba się uspokaja, dobry znak.- No dalej. Na spokojnie. Jest dobrze...
-N-noelle...- Wymamrotała cicho- Noelle. M-miło poznać...!- powtórzyła głośniej uśmiechając się niepewnie- Przepraszam...zwykle..nie płaczę przy obcych.
-Spokojnie, rozumiem to. Ale skoro się tak źle czujesz, to może przyjdź jutro?- Zaproponowałem niepewnie.
-Tak...jutro...dziękuję...do widzenia...- Odeszła a ja spoglądałem za nią jeszcze chwilę. Coś mi się wydaje...że wyjdzie z tego dłuższa historia
C.D.N....? Chce ktoś?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top