UT💔 Blue w ciąży (stare)💔

Perspektywa Blue

Wstałem rano i poczułem ostre mdłości.
Szybko ruszyłem w stronę łazieńki ale czułem że przez palce trochę pokarmu wyleciało mi po drodzę.
No cóż...
Posprzątam później...

Time skip

Jestem w toalecie już pół godziny.
Cały czas mnie mdli ale z upływem czasu miałem coraz większą ochotę by coś zjeść.
Tyle że zważając na mój stan to chyba nie najlepszy pomysł...

-Blue?Lepiej już?

Spojrzałem na brata.
W ręce trzymał kubek który postawił na szafce.
Pomógł mi wstać z klęczek.
Czułem się strasznie ociężale...

-Chodź...ogarniemy cię i dam ci coś co pomoże...

Zdjął ze mnie całą ufajzganą koszulkę od piżamy i pomógł mi się umyć.
W lustrze widziałem jak ochydnie wyglądam...
Czasem znowu mi się odbijało...ale nie było tak źle.
Szczerze nie miałem już czym oddawać i zmusiłem się by nic nie oddać.
Potem Paps dał mi kubek.
Jak się okazało była to herbata z kroplami żołądkowymi.
Nie lubię tego smaku...ale jakoś wypiłem.

-Chodź bro.Czas coś zjeść.

Kiedy byliśmy na dole zauważyłem słoik z kiszonymi ogórkami.
Od razu go otworzyłem i wziąłem parę.

-To chyba nie za dobry pomysł...
-Ale Papy!One są smaczne!

Trzymałem zacięcie ogórka i za nic nie chciałem puścić.

-No dobra...

Po śniadaniu Papy zatrzymał mnie na kanapie.

-Jesteś pewien że nic ci nie jest?
-Tak...a co..?
-Co robiłeś wczoraj z Errorem?

Troszkę się spiąłem a on to zauważył.

-N-nic!
-Bro powiedz.Może się czymś otrułeś i dlatego cię mdliło?A może alkochol?
-Nie!
-A więc co robiliście?

Spuściłem głowę cały niebieski.

-...wy...robiliście TO tak?

Nieśmiało kiwnąłem głową na tak i zacząłem szlochać.

-Ćśśśś bro...jest ok...jak się kochacie to jest dobrze...

Brat mnie objął a ja go mocno przytuliłem.

-Nie...nie gniewasz...się?
-Nie...mogliście trochę poczekać...w końcu jesteście razem tylko trzy tygodnie...ale nie gniewam się.

Szczerze mi ulżyło i kiedy Papy mnie puścił patrzałem na niego z wdzięcznością.
Poszedł do łazienki po czym wrócił z czymś.

-Co to jest Papy?
-Test ciążowy.Proszę.

Zrozumiałem o co mu chodzi.
Szybko sprawdziłem instrukcję i poszedłem wykonać test.
Wyszedł...pozytywny...

-Ja...ja....jestem...
-Cieszę się.

Zacząłem płakać ze szczęścia.
Będę miał dziecko...
Będę rodzicem!
Czy może być coś wspanialszego!?

-Idę powiedzieć Errorowi!
-Tylko bądź ostrożny!

Przeszedłem przez portal do anty-voidu.
Szybko odnalazłem Errora z czego się cieszyłem.
Zauważył mnie i uśmiechnął się lekko.

-Wi-ita-aj Blue.Po-odoba-ało si-ię wczo-oraj?~

Podszedłem do niego z uśmiechem.

-Co-o ta-am ma-asz?

Spojrzał na moją rękę gdzie trzymałem test.
Teraz włożyłem go w jego dłoń z jeszcze większym uśmiechem.

-Będziesz tatą Error!

Nie odpowiedział.
Patrzał się na test nie ruszając się.

-Um...Error?Ściąłeś się?

Po chwili już wisiałem w powietrzu krzycząc z bólu.
Brutalnie złapał mnie za duszę swoimi linkami...
Jakby chciał ją zniszczyć

-S-sork-ki mło-ody al-le ja si-ię na to n-nie pi-iszę.

Zacisnął jeszcze bardziej.

-Aaaaa!E-Error....to boli!
-N-nie mam za-amiar-ru wycho-owywać ba-achora dzi-iwki ta-akiej jak t-ty.

Nie miałem siły by mówić.
Jedynie krzyki i płacz.

-Głu-upia ku-urwa!

Moja dusza zaczęła pękać i...

-S-shit...

Error mnie puścił przez co mocno uderzyłem w ziemię.
Ktoś do mnie podbiegł...

-P-papy...

Następnie zemdlałem...

Time skip

Perspektywa Honey'a

Od zajścia Blue w ciążę minęło pół roku...
Straszne pół roku.
Nie mogłem zostawić brata bez opieki nawet na pięć minut!
Stał się nieufny...nie daje do siebie podejść nawet Inkowi czy Dreamowi!
Więc to ja muszę się nim zajmować.
Przez pierwszy miesiąc ledwie udawało mi się go nakarmić.
Nie chciał jeść a jak tylko straciłem go na chwilę z oczu...
Próbował się zabić.
Miał bardzo głęboką depresję.
Nawet Undyne nic nie była w stanie poradzić.
Potem było niby lepiej...ale panicznie bał się jakiegokolwiek kontaktu z innymi,a już szczególnie chłopakami.
Jego nastrój nie raz mi się udziela.
Nie mogę patrzeć jak on wygląda.
Pusta skorupka...żadnej nadziei czy miłości...
Często słysze jak rozmawia z dzieckiem...
Jak płacze...i obwinia się za wszystko.
Naprawdę chce mu pomóc...
Ale nie wiem JAK.
Boję się co będzie za te trzy miesiące...
I co przez te trzy miesiące się zdarzy...

Perspektywa Papsa

-WAS CAŁKOWICIE POJEBAŁO!
-Nie rozumiesz...
-NIE.TO WY NIE ROZUMIECIE.PRZEZ TWOJEGO CHŁOPAKA MÓJ BRAT MA STRASZNĄ DEPRESJĘ I BOI SIĘ KAŻDEGO.JAK WY TO SOBIE WYOBRAŻACIE!?
-Posłuchaj.On potrzebuje pomocy a wasze AU jest najmilszym...
-JUŻ NIE.I TO PRZEZ WAS!

Patrzałem na Inka i Dreama.
Przyszli mnie prosić po pomoc.
Ale nie ma mowy.

-Dobra.Ale sam mu to mówisz.
-JASNE.

Chciałem już wracać do domu.
Do mojego brata.
Termin na poród ma za dwa miesiące i jest lepiej niż na początku...
Ale i tak może wywinąć coś głupiego.
Teleportowaliśmy się do anty-voidu.
Widok jaki tam zastałem...

-R-red...?

Wymieniony szkielet podniósł głowę i spojrzał na nas zapłakanym wzrokiem.
Sumienie dało o sobie znać.
Ale nie wiedziałem...
Był teraz w tak opłakanym stanie...
Usiadłem obok niego i przytuliłem

-C-co się...stało..?

Chwilę siedział spięty pod moim dotykiem.
Po chwili tej jednak się trochę rozluźnił.

-Ja...to oni...nie chciałem...

Zaczął płakać.
Żal mi go było.
Wiedziałem że to zły pomysł ale...
Chce mu pomóc...
Muszę...

-Chodź Red.Czas do domu.

Wziąłem go na ręce a on się spiął.
Jednak po jakimś czasie usnął.
Teleportowałem nas do domu.
Położyłem go na swoim łóżku.
Potrzebuje tego...

Time skip

Perspektywa Reda

Patrzałem na szefa.
Trzymał jakiegoś potwora w stalowym uścisku.
Jeden ruch,i pozostał po stworku proch.

-Na dzisiaj tyle Sans.Czas wracać do domu.

Spojrzał na mnie czule.
Towarzyszyłem mu w jego misjach...
Chciał bym był bezpieczny.
Cenię to.
I naprawdę się staram ale...
Nic nie poradzę.
Z jednym hp potrzebuje wiele snu.
Wtedy nawet przechodzę przez granice i moje hp się podwyższa.
A mój brat o mnie dba.
Nawet w takim zjebanym świecie jak nasz.
Był wieczór.
Po kolacji od razu ruszyłem do mojego pokoju i położyłem się.
I wtedy zaczęło się piekło.
Usłyszałem huk a cała konstrukcja budynku zachwiała się.
Kolejny wybuch.
I z sufitu poleciał pył.
Wybiegłem z pokoju.
Papyrus leżał nieprzytomny w kuchni.
A.ściana za nim już.się rozsypywała...
Nie zdąrzyłem.
Papyrus umarł.
A ja zostałem z 0.1 hp w walącym się budynku.
Teleportowałem się do innego AU i dałem upust łzą.
Potem znalazł mnie Ink...

-Aaaaaa!

Obudziłem się i pierwsze co zobaczyłem to przerażona twarz Blue.
Zdziwiłem się.
Gdzie ja jestem?
Co on tu robi?
I czemu się boi?

-Blue?!Wszystko w porządku!?

Do pokoju wbiegł Pap.
Czekaj...
Ja jestem...w...UnderSwap...?
Czyli...to...
To nie był sen...
Z oczu zaczęły lecieć mi łzy

-P-papy!

Blue schował się za brata i patrzał na mnie zapłakany.
Ja...
Nie wiedziałem co robić.
Blue jest przerażony ale nie poradzę nic bo zbyt świeże są rany uzyskane w moim AU...

-Blue spokojnie.Red ci nic nie zrobi...
-N-niech sobie i-idzie...p-proszę...

Pap go przytulił a ja się skuliłem na łóżku.
Mój brat też mnie tulił...

-Blue zrozum.Musimy mu pomóc.
-N-niech idzie do s-swojego AU!J-ja nie chce...

Znowu zaczął szlochać.
I ja też zacząłem.
Nie dość że wspominanie o utracie domu boli to...
Ja znam innego Blue.
I ten który jest przerażony i nie chce pomagać...

-On nie ma gdzie wrócić bro.Chodź...pogadamy na spokojnie...

Wyszli a ja zostałem sam.
I teraz sobie coś uzmysłowiłem.
Blue miał brzuch.
A więc to znaczy że...

Perspektywa Papsa

Udało mi się uspokoić brata.
Wyjaśniłem mu całą sytuację.
Bał się...ale zaakceptował to.
Rozumiem że bliskość innych go krzywdzi...ale musi zacząć to akceptować.
Nie może całe życie być w domu.
Może wyjdą z tego jakieś korzyści...
Ale póki co to mam chyba jeszcze więcej roboty.
Heh...
Tia...
Poszedłem do Reda.

-Hej Red...
-Przepraszam...

On też płakał...eh...

-Nie masz za co.
-M-mam!Trzy-ymasz mnie tu mi-imo iż twój brat się bo-oi a ja nie-e potrafię za-aprotestować!

Usiadłem obok niego i go przytuliłem.
Rozpłakał się jeszcze bardziej.

-Chce do domu...
-Teraz tu jest twój dom...

Time skip 4 miesiące

Perspektywa Reda

Pap znowu się na mnie wkurzył.
Prosił bym nie opuszczał UnderSwap bez jego zgody ale to było odemnje silniejsze!
M-musiałem sprawdzać czy dzieciak nie resetował!
Jak wróciłem to dostałem kazanie...
Heh...
Ale jest pocieszenie.
Jestem wujkiem!
Chodzi... Blue mnie jako wujka małego akceptuje...
Ogółem mnie akceptuje!
Pierwszy miesiąc był najgorszy bo miał ataki paniki na mój widok.
Potem się przyzwyczaił...ale nadal mi nie do końca ufa.
Szczerze?
Oprócz brata to nikomu szczerze nie ufa.
Heh...
Może to i lepiej?
Jego dziecko,Bluescreen,mimo wszystko jest słodki.
Ale Blue nie pozwala mi go tknąć...
A szkoda...chociaż może jest też coś na rzeczy?
W końcu...to syn Errora...i chyba ma coś nie tak z jedną ręką...
Moje rozmyślania przerwało wejście Inka.

-Hej Red.
-Cześć.

Mimo wszystko...nie lubię go.
Po pierwsze jest z tym jebańcem Errorem.
Po drugie jego sposób bycia.
A trzecie to fakt że rzyga tuszem...
I właśnie się na mnie zrzygał.

-Ble!Koleś!
-Namówiłem twoją Frisk do resetu!Zrobi to dzisiaj wieczorem!

Nagle zapomniałem o tuszu.
On...Frisk naprawdę...
Łzy napłynęły mi do oczu.
Papyrus znów będzie żyć!
Nim się spostrzegłem Inka już nie było.
Pobiegłem od razu do Papsa
Też się ucieszył i od razu spytał czy będziemy ich odwiedzać.
Poszedłem jeszcze do Blue ale szczerze...nie wiem jak się z nim porzegnać.

-Hej...Blue...?

Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
Tia...tusz...

-Co ci się...?
-Ink mnie odwiedził!Wracam do siebie!Do Papyrusa!

Skamieniał.
W jednym momencie uśmiech stał się wymuszony.

-Um...Blue?
-To dobrze...będziesz szczęśliwy z bratem...znowu będziecie razem...

Nie patrzał mi w oczy...

-Blue...co się...
-BLUESCREEN!

Nagle wybiegł...i już go więcej nie widziałem.

Time skip tydzień.

Namówiłem brata by pozwolił mi odwiedzić samemu UnderSwap.
Obiecałem odwiedziny...a ja dotrzymuje obietnic.
Ale...
Nie widziałem Blue ani nie słyszałem Bluescreena.
Tylko Pap z wódką w ręce całkowicie załamany.

-Um...cześć?

Uśmiechnął się kwaśno.

-Nie zdążyłem.
-...na co?
-Nie zdążyłem go ocalić.

O czym on...

-Zamknął się w pokoju.Nie wiedziałem że coś takiego zrobi.Ink zabrał dziecko...dlaczego odszedłeś?
-Ja...ja nie wiem o czym...
-Nigdy nie sądziłeś że cię pokochał?Ja też nie...i to był błąd...hehe...

Zaczął się śmiać.

-Lepiej stąd idź...bo jeszcze ja ci zrobię krzywdę...

Chciałem podejść ale...zniknął.
Blue...się zabił?
Bo mnie...pokochał?
Czemu ja jestem taki...ślepy?

->Nigdy nie dorówna tym co piszą po angielsku w fandomie...<-

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top