🍋Geno x Wolf!Reaper🍋
-Nie tykaj mnie!
Skuliłem się mocniej, mimo wszystko nie przestając poruszać łapą. Nie mogłem przestać. Mimo, że dobrze pamiętałem jego słowa, nawet kiedy po prostu stawałem się nazbyt...chętny uwagi. N-naprawdę trudno sprawić, by Geno zwrócił na mnie uwagę, ale to mój jedyny właściciel, jedyny który o mnie dba i nie odrzuca mnie za samo to, że jestem...
Zaskomlałem i ugryzłem koc z mojego posłania. Łzy napłynęły mi do oczu, nie potrafiąc się skupić. Nie mogę tego robić, ale jednak i tak moje myśli ciągle wracały do Geno, ciche skomlenie może i było zakłócane przez koc, jednak tego teraz już nie dało się się zgłuszyć. Dyszałem, ciągle nie wiedząc o czym myśleć. Jednak kiedy skończyłem, wiedziałem dobrze co miałem w myślach. Byłem przerażony myślą, iż znowu będę sam, w lesie, bo przede mną stał ten najgorszy....
Error.
-Geno, mówię ci! To nie jest normalne, powinieneś go wywalić!- skomlałem przerażony niepewnie ciągnąc za smycz. Nie podoba mi się to. Nie podoba mi się uwierająca obroża wokół mojej szyi. Zapięta za ciasno. Nie mogę jej zdjąć. Tak samo jak tamtej.
-Bro, nie przesadzasz? Wyrzucanie zwierząt nie jest cool- stwierdził neonowy szkielet, który mnie tu przyprowadził. Pewnego dnia po prostu się pojawił i zabrał tu. Jednak to Geno się mną jakkolwiek zajął.
-A ty się pomyłki nie odzywaj! Co za debil przynosi do domu zapchlonego psa, który mógł nosić na sobie wirusy?! Nawet nie wiem czy to pies!- szarpnął za smycz, przez co się przewróciłem. Schowałem twarz w łapach i skomlałem. Bałem się. Tak cholernie się bałem.
-Error, Fresh, proszę, nie kłóćcie się.- umilkli słysząc zirytowany głos brata. Ten zszedł z łóżka i podszedł w moim kierunku. -to mój zwierzak i ja się tym zajmę. Idźcie do siebie
-Ale Geno, nie rozu--
-BARDZO DOBRZE rozumiem, Error. Proszę, wyjdź.
Po chwili niemego protestu, usłyszałem jak smycz stuknęła o ziemię, za to czarny szkielet wszyszedł z pokoju. Niepewnie zdjąłem łapy z oczu i zetknąłem na Geno. Patrzył na mnie, jednak nie wiedziałem, co takiego czuje ani co takiego myśli. Nie wiedziałem co mam zrobić, czy powiedzieć. Zwyczajnie się wciąż bałem
-Więc...masz coś do powiedzenia?
-..prze...praszam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top