🍋Crossmare🍋

Spojrzałem w bok, niepewny, czy w ogóle chce to wiedzieć. Został? Może ten jeden aż tu jest?

...oczywiście, miejsce obok było puste.

Jaki że mnie debil. Powinienem wiedzieć lepiej... Ale nie potrafię. Ciągle mam nadzieję.

Nadzieję, że Cross mnie kocha.

Ile to już trwa? Chyba z dwa miesiące. Ale...dzisiaj nie mam siły. Nie mam siły by wstać, by próbować zyskać jego uwagę, by udawać, że jestem szczęśliwy, będąc obok niego. Im dłużej to trwa, tym bardziej się od niego uzależniam, chociaż wiem że to złe, że nie powinienem, że nie jestem w stanie dać mu szczęścia...a i tak wciąż do niego wracam.

Jestem nikim.

Z jękiem usiadłem, szukając w szufladzie opakowania...jest. Tabletki po stosunku. Łyknąłem dwie wedle zaleceń i zacząłem kaszleć. No fakt, zapomniałem czegoś na popicie... Ale to nic. To nie ma znaczenia. Przecież to mnie i tak nie zabije, racja? ...mnie nie zabije... Jednak je tak...

Westchnąłem, przykładając dłoń do brzucha. Taki był warunek. Żadnych dzieci, albo już nigdy na mnie nie spojrzy. Początkowo mi to nawet bardzo nie przeszkadzało, ale...jeśli jednak przypadkiem zaszedłem? I potem zabijałem to dziecko? Co jeśli już nigdy nie będę płodny? Niby nigdy nie chciałem mieć dzieci...ale nosić jego dziecko... Chciałbym. Chciałbym móc wychować jego dziecko, razem z nim, Crossem! Ale to się nigdy nie stanie, prawda?

Znów się położyłem, otulając się kołdrą. Dlaczego ja go w ogóle kocham? To nie powinno tak wyglądać. Oprócz czasu, kiedy się poznaliśmy, nigdy nie zwracał na mnie uwagi. Tak naprawdę...wtedy chyba też nie zwracał. Chodziło mu jedynie o Dreama.

Jego chłopaka.

Staram się udawać, że to nie boli. Że nie boli, kiedy widzę ich razem, kiedy mówią do siebie ,,kocham cię", kiedy się całują... Że nie boli widok obrączek zaręczynowych na ich palcach. Pobierają się za parę miesięcy. Do tego czasu, jestem jedynie darmową prostytutką dla Crossa....
Więc dlaczego ciągle do niego wracam?

Pewnie dlatego, że nie mam nikogo innego.

Za pierwszym razem, w szkole jeszcze, pomógł mi. Zdawał się być miły, chronił mnie przed dręczycielami, nawet chciał mnie w grupie... oczywiście dlatego, że był w niej też Dream. Początkowo tego nie widziałem. Byłem mu wdzięczny, szybko go polubiłem. Był pierwszą osobą, która otwarcie mnie lubiała. Jednak szkoła się skończyła, więc nie musiał już udawać. Przychodził do nas często, zamieszkaliśmy w trójkę... ale nie interesował się już mną. Już nie udawał. Zajmował się tylko Dreamem...szkoda tylko, że jak debil byłem już w nim zakochany. Starałem się zwrócić ich uwagę. Nie chciałem zostać sam. Wcześniej miałem Dreama, a teraz...przyszedł Cross i zostawi mnie bez niczego? Im bardziej mnie odrzucał, tym bardziej chciałem z nim być. Myślałem, że to rozwiąże moje problemy. Najwidoczniej się myliłem.

Ale jak mogłem odmówić szansy? Kiedy Cross się upił i pomylił mnie z Dreamem? To nie był gwałt, on to robił dobrowolnie...po prostu mnie, a nie jemu. Podobało mu się, udało mi się zwórcić na siebie uwagę...potem znów do mnie przychodził...ale za dnia udawali że nic nie wiedzą. Wiem dobrze, że Dream wie. Cross mu powiedział, ja z resztą też. Twierdzi, że nie chce tego z Crossem robić do ślubu, tak dla pewności, że go nie wykorzystuje. Czy on w ogóle zauważył, jak bardzo mnie to bolało? Co on sobie o mnie myślał?

Westchnąłem, przekręcając się na bok. Nie mam sił się dzisiaj ruszyć. I tak nikt nie zauważy, jeśli dzisiaj zostanę w pokoju...

...

...

...

Bańka wreszcie prysła.

Przecierałem łzy, potykając się o własne stopy. Nie dość, że nigdy nie powiedział mi ,,kocham cię", ani nie został w moim łóżku na noc, w ogóle o mnie nie dbał...

Wczoraj, on i mój brat to mi zrobili. Nie miałem nic przeciwko, kiedy Cross znowu chciał, nawet jeżeli zaproponował sex dusz, zamiast zwyczajnego numerka. Ale mój własny brat? Do teraz czuję obrzydzenie. Usiadłem na ławce, nie będąc w stanie iść dalej. Rano żadnego z nich nie było. Wyszli, najpewniej na randkę, zostawiając mnie samego, jak nie wartą uwagi zabawkę. To mnie złamało. Zabrałem swoje rzeczy i odeszłem...mam nadzieję, że znajdę jakiś nowy dom. Z daleka od nich. Sam....

albo nie do końca.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top