Piękna i Bestia (Lapis x Jaspis) (OLD)

-Lapis-Powiedziała Perydot-Muszę jechać na pewien konkurs, z moim nowym wynalazkiem. PeryDroidami, które będą nas chronić, przed atakami ze strony złodzieji i włamywaczy. Trzymaj za mnie kciuki!-powiedziała uradowana zielonoskóra

-Wracaj szybko Peri. Będę czekała.-odpowiedziałam zielonemu klejnotowi po czym wróciłam do czytania książki. Perydot wyszła, razem ze swoim plecakiem pełnym jej wynalazków.

~~~

Po kilku godzinach czekania na Peri, zaczęłam się martwić, gdyż nadal nie wracała, a powinna być w domu już o ósmej. Postanowiłam oderwać się w końcu od lektury, i poszukać jasnowłosej.

~~~

No nie. Zgubiłam się. Nie mam pojęcia gdzie jestem. Widzę tylko to co oświetlają promienie księżyca, czyli mnóstwo drzew i śniegu. Zdziwiłam się, że widzę tu śnieg o takiej porze roku. W końcu gdzieś dotarłam. Ujrzałam, ogromny zamek i otwartą bramę, która do niego prowadziła. Po chwili, przekroczyłam bramy zamku i zauważyłam mały wodopój. Postanowiłam zostawić przy nim mojego lwa.

-Zostań Lewku.-powiedziałam i przywiązałam mojego różowego lwa do bramy, i pogłaskałam go po jego ślicznej jak wata cukrowa grzywie, po czym udałam się w stronę zamku.

Ku mojemu zdziwieniu, drzwi podobnie jak brama były otwarte. Trochę się bałam przekroczyć próg tej budowli, ale nie miałam wyboru. Albo bym weszła, albo zamarzłabym na kość. Gdy już byłam w środku, drzwi się za mną zatrzasnęły. W oddali, usłyszałam ciche szlochanie, znajomego mi już głosu. Natychmiast pobiegłam w stronę tego dźwięku i w jakiś sposób trafiłam do lochów zamku.

Podeszłam do jednej z celi i nie dowierzałam w to co zobaczyłam. Siedziała tam Perydot i to jej płacz słyszałam. Przykucnęłam i zapytałam:

-Pery, jak ty się tu znalazłaś?! I kto cię uwięził?!

-Lapis! Uciekaj stąd! Ta bestia cię jeszcze dorwie!-zobaczyłam w jej oczach przerażenie i po chwili poczułam obecność, jakiejś osoby za moimi plecami.

Odwróciłam się ze zgrozą i ujrzałam Jasnowłosą dziewczynę o pomarańczowej skórze. Z jej ciała i włosów wystawały jasnoniebieskie kolce. Byłam przerażona już samym jej spojrzeniem. Jej żółte oczy patrzyły teraz na mnie, ze wściekłością.

-Co ty tutaj robisz?!-zapytała ze złością-Natychmiast opuść teren tego zamku!-krzyknęła

-Nie odejdę bez niej-wskazałam na Perydot-To moja przyjaciółka, więc chcę przynajmniej wiedzieć, dlaczego ją uwięziłaś.-powiedziałam stanowczo

-Cóż. Przybyła na teren tego zamku bez mojej zgody, a teraz ponosi karę. A ty uciekaj póki możesz!-wykrzknęła
Po chwili zastanowienia zdecydowałam bronić Pery, ponad wszystko.

-Jeśli wypuścisz Perydot, to ja tu zostanę w zamian.
Dziewczyna zastanowiła się.

-Dobrze, ale pamiętaj, że zostaniesz tutaj na wieki!

-Niech będzie...-powiedziałam ze smutkiem

-Co?! Lapis! Nie!-płakała zielonoskóra

-Opuść ten zamek i nigdy nie wracaj!- warknęła do Pery, otwierając jej celę

-Uciekaj Perydot...-zanim zdążyłam ją przytulić, Bestia odtrąciła blondwłosą i wypędziła ją. Podbiegłam do okna i zobaczyłam zapłakaną Pery, uciekającą w stronę lasu.

Po chwili, jasnowłosa złapała mnie siłą za rękę i zaprowadziła do dużego pokoju, z wielkim łóżkiem i przestronną szafą na sukienki. Sypialnia ta miała niebieskie ściany, i duże okno.

-Myślałam, że będę spać w celi.-powiedziałam zła na Bestię, ale ona nie odpowiedziała mi, tylko zmieniła temat.

-Jestem Jaspis. Jak ty masz na imię dziewczyno?-spytała

-Moje imię to Lapis Lazuli, ale przyjaciele mówią na mnie Piękna.-odpowiedziałam

-Jutro, punkt ósma masz stawić się na kolacji.-powiedziała i wyszła z sypialni.

Gdy Jaspis, opuściła pomieszczenie, położyłam się zapłakana, do łóżka. Nawet nie dała mi się pożegnać z Pery... Nie ma mowy, że przyjdę na tę kolację!

~~~

Na zegarze wybiła ósma wieczór. Nadal leżałam w łóżku. Przez ten dzień udało mi się poznać, mówiące przedmioty, czyli dzbanek Granat, zegar Amythest, i świecznik Perłę, które przyniosły mi poranny posiłek. Nadal czekałam na reakcję Jaspis. Po kilku minutach usłyszałam wrzask, dochodzący z jadalni. To pewnie ona. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nie odzywałam się. Pukanie ucichło, ale po chwili wściekła Jaspis, zniszczyła drzwi.

-Dlaczego, nie przyszłaś na kolację, tak jak ci kazałam?!-wrzasnęła Bestia

-Nie dałaś mi się nawet pożegnać z Perydot!-krzyknęłam zapłakana
Jaspis milcząc, wzięła moją rękę siłą, zaniosła mnie do jadalni i posadziła przy stole, po czym zajęła swoje miejsce.

-Tak ciężko było przyjść?!-zapytała z nutą złości i zaczęła jeść niczym zwierzę.
Zamiast używać noża, czy widelca, używała rąk. W sumie, uroczo to wyglądało. Ja, natomiast, zaczęłam kulturalnie jeść, podaną mi potrawę. Gdy wreszcie zjadłyśmy, chciałam wstać i wybrać się do pokoju, lecz Jaspis, zaprowadziła mnie, do jakiegoś pomieszczenia. Gdy otworzyła drzwi, ujrzałam mnóstwo książek. Wspominałam, że kocham czytać?

-Biblioteka?! Tu jest cudownie!-powiedziałam zaskoczona

-Przeczuwałam, że ci się spodoba. Jeśli cię to uszczęśliwi, to teraz to wszytko należy do ciebie.-dziewczyna, uśmiechnęła się-Perła, Amythest i Granat, wspominały, że lubisz czytać, więc postanowiłam oddać ci tę bibliotekę. I tak nie przepadam za czytaniem. Wolę działać, a nie siedzieć w miejscu i patrzeć na litery.-powiedziała znudzona.

Nie wiem dlaczego, ale jakoś bardziej ją polubiłam.

Następnego dnia, Jaspis, znów zaprosiła mnie na kolację. Postanowiłam dobrze się tym razem przygotować. Otworzyłam dużą szafę i zobaczyłam mnóstwo sukienek. Ku mojemu zdziwieniu wszystkie były mojego rozmiaru. Wybrałam tą, która najbardziej przypadła mi do gustu, czyli krótką niebieską sukienkę. W tali tego ubrania był czarny pas.

Natychmiast po wybraniu kreacji, zaniosłam ją do łazienki i wzięłam ożeźwiający prysznic.

Po wizycie w łazience, ubrałam sukienkę, i dobrałam do niej czarne baletki. Następnie wybrałam się do biblioteki.

Gdy wybiła ósma, udałam się do jadalni. Jaspis już na mnie czekała. Miała na sobie ciemno pomarańczowy kostium, i czarną muchę. Zajęłam miejsce obok niej i zaczęłam jeść. Nim jasnowłosa zdążyła, zacząć jeść swój posiłek, zatrzymałam ją.

-Jak myślisz? Po co masz położony ten widelec i nóż obok talerza?-podniosłam jej sztućce

-Żeby ładnie wyglądało?-odpowiedziała pytająco pomarańczowoskóra

-Nie. Są tutaj, żebyś mogła nimi jeść. Patrz.-odłożyłam jej sztućce. W zamian wzięłam swoje i zaczęłam kroić nożem schaba-Widzisz?-Jaspis, zaśmiała się

-Może nauczysz mnie jak to się robi?-zapytała łagodnie. Nie znałam tego tonu. Znałam tylko jej wściekły lub obojętny głos, a teraz miał on w sobie dobroć

-Oczywiście-uśmiechnęłam się promienie do dziewczyny i krok po kroku uczyłam ją jak kulturalnie jeść.

Po około dwudziestu minutach nauki, jadłyśmy już normalnie, rozmawiając przy tym o wielu rzeczach.

Po kolacji Jaspis zabrała mnie do dużego pomieszczenia z wysokim sufitem i cudownym żyrandolem.

Po chwili usłyszałam dźwięk muzyki. Jaspis podała mi rękę, a ja podałam jej swoją i zaczełyśmy tańczyć wolno.

Minęło jakieś pół godziny. Właśnie wracałam do mojej komnaty, ale niespodziewanie się zgubiłam. Ten zamek jest taki wielki, że ciężko mi się przemieszczać po budowli, dlatego wszędzie prowadziła mnie Jaspis, lub Granat, Amythet czy Perła. Była jeszcze moja szafa, Rose. Odkryłam ją dopiero wtedy jak wybierałam baletki na dzisiejszą kolację. Ona jakoś wolała być w pokoju, ale kiedy wychodziłam z pokoju, do Rose przychodziła Perła.

Wracając do tematu, krążyłam po komnatach zamku, gdy nagle ujrzałam dziwne pomieszczenie. To chyba była sypialnia Jaspis. Było tam duże łóżko, drzwi do łazienki i garderoby, oraz piękny wzorzysty dywan. Ściany były w kolorach pomarańczu. Zauważyłam też balkon. Nagle coś szzególnego zwróciło moją uwagę. Była to róża, ochraniaja szkłem, od której biło jasne światło. Podeszłam bliżej, by przyjrzeć się jej z bliska. Ciekawość wzięła górę. Podniosłam szkiełko, ochraniające różę.

Nagle usłyszałam kroki. Była to Jaspis. Wściekła, wtargnęła do pokoju.

-Zostaw to!-krzyknęła

-Jaspis... Ja... Przepraszam...-powoli odłożyłam szkło na swoje miejsce.

-Czy ty wiesz, co prawie uczyniłaś?!-warknęła

-Przepraszam, ja nie chciałam...-próbowałam wybrnąć z tej ciężkiej sytuacji

-Wyjdź! Wynoś się z terenu tego zamku! I nigdy nie wracaj!-syknęła Jaspis. Przerażona, uciekłam w stronę wyjścia.

Zobaczyłam Lewka, którego przedstawiłam dziś jasnowłosej. Otworzyłam bramę i dosiadłam go. Postanowiłam uciec, tak jak ona kazała...

~~~

Gdzie ja jestem?! Znów się zgubiłam! Padający śnieg mnie oślepiał. Mój Lew, trząsł się z zimna. Postanowiłam schronić się pod drzewem, ale nagle ujrzałam stado wilków, które zaczęły napierać na Lewka. Przerażona, urwałam gałąź drzewa i uderzyłam nią atakujące zwierzęta. Po chwili jeden z wilków, złapał swoimi kłami bezużyteczny badyl i wytrącił mi go. Lewek, skulił się pod drzewem, podobnie jak ja. Nie było już ratunku. Ale nagle przybyła... Jaspis! Nie dowierzałam, ale to była ona! I zaczęła atakować wilki. Wszystkie uciekły, lecz jeden z nich naskoczył na jasnowłosom i ugryzł ją w ramię. Dziewczyna odtrąciła go ręką, i po chwili upadła. Domyśliłam się że zemdlała. Posadziłam ją na Lewku i wróciłam do zamku. Uratowała mnie...

~~~

-AA! To boli!-wrzasnęła Bestia

-Boli, bo się kręcisz-powiedziałam i po chwili dodałam:-Nie ruszaj się, to przestanie

-Dobra...-odpowiedziała i siedziała nieruchomo-Nadal boli!

-Spokojnie-powiedziałam, po czym owinęłam bandażem jej ramie.

-Ufff...-odetchnęła z ulgą Jaspis

-Dziękuję, że mnie uratowałaś-mówiłam-To było takie miłe z twojej strony.

-Musiałam. Nie mogłam pozwolić żebyś została ranna.-odpowiedziała

Miesiąc później

-Lapis-odezwała się Jaspis

-Tak?-odpowiedziałam jej wesoło

-Tęsknisz za Perydot, prawda?-zapytała w smutku. Nic nie odpowiedziałam.

-Czy tęsknisz za Perydot?-powtórzyła pytanie

-No... Tak... Jest dla mnie jak rodzina...-opdowiedziałam niepewna jej reakcji

-Wypuszczam cie.-powiedziała

-A-ale... Dlaczego?

-Po prostu. Nie mogę was rozdzielić. Chcę naprawić to, co zniszczyłam.

-Jaspis...

-Nic nie mów. Po prostu idź. Błagam. Nie che krzyczeć. Wracaj di Perydot.

-Wybacz że musisz mi to mówić... Odwiedzę cię, obiecuję-powiedziałam po czym przytuliłam ją. Ona nic nie mówiła. Potem opuściłam zamek.

Kilka dni później

Postanowiłam odwiedzić Jaspis. Przyjechałam pod bramy zamku na Lewku. Zostawiłam go tam gdzie zawsze.

Po chwili weszłam do zamku. Nigdzie nie było Jaspis. Udałam się w stronę jej pokoju. Dokładnie wiedziałam już gdzie on jest.

Drzwi były uchylone. Usłyszałam szlochanie, rozmawiających ze mną kiedyś przedmiotów. Po chwili weszłam do pomieszczenia i ujrzałam Jaspis, leżącą w swoim łóżku i przedmioty, stojące i szlochające wokół niej. Spojrzałam na różę, pod szkłem. Miała tylko jeden płatek kwiatu. Podbiegłam do jasnowłosej.

-Jaspis?! Co się dzieje?!-spytałam w płaczu

-Spójrz na różę. Widzisz, ona prezentowała mój czas życia, dopóki się ktoś mnie nie pokocha. Jeśli ktoś pokochałby mnie na czas, stałabym się normalna. Perła, Granat, Amythest i Rose, tak samo. Dlatego cię wtedy uwięziłam. Zakochałam się w tobie. Ty nie widziałaś we mnie Besti. Widziałaś we mnie swoją przyjaciółkę. Ty byłaś ta jedyna, ale wiedziałam, że mnie nie pokochasz. Dlatego postanowiłam cię wypuścić... A teraz... Jest już za późno.

-Jaspis! Nie! Błagam! Nie rób mi tego! Nie opuszczaj mnie!-krzyczałam zapłakana-Proszę cię!

-Wybacz mi Lapis. Wybaz mi Piękna. Kocham Cię...-Ostatni płatek róży, upadł. Pomarańczowoskóra zamknęła oczy. To koniec. Nie żyje... Nie panowałam już nad płaczem. Dopiero jak ją straciłam, zrozumiałam, że ją kocham. Nadal płacząc pocałowałam ją w usta. Chciałabym żeby to czuła. Chciałabym spojrzeć w jej oczy po raz kolejny.

Nagle Róża zaczęła świcić. Nadal patrzyłam na Jaspis. Niebieskie kolce, zniknęły z jej ciała, włosów oraz prawego oka. Wyglądała teraz ślicznie... Jej jasne włosy jaśniały w blasku księżyca. Jaspis, otworzyła oczy. Ujrzałam ten piękny kolor po raz kolejny.

-Lapis? Co się stało?-dziewczyna dotykała swoje ciało-Ja... Nie jestem już potworna! Ale jak?

-Tak-powiedziałam i pocałowałam ją po raz kolejny. Tym razem było inaczej. Ten pocałunek był idealny. Nic więcej nie potrzebowałam. Oderwałyśmy się od siebie by złapać oddech. Rozejrzałam się po pokoju i ujrzałam cztery dziewczyny. Domyśliłam się że to Rose, Perła, Granat, oraz Amythest.

-Możecie nas na chwilę zostawić same?-poprosiła Jaspis

-Tak Pani.-odpowiedziały wszystkie i wyszły

-Więc, co teraz?-zapytałam-Nie mogę zostawić Perydot, ale cię kocham...

-A nie myślała, może o przeprowadzce?-zastanowiłam się

-W sumie, nie mamy zbyt wielkiego domu. Zaproponuję jej to.-powiedziałam i przytuliłam się do niej. Nawet nie poczułam kiedy zasnęłam.

Kilka dni później

Perydot, oczywiście się zgodziła. Bardzo spodobała jej się ta propozycja. Od razu zaczęła się wyprowadzać. Dostała pokój na piętrze, tak jak my. Nie miała go ani za blisko, ani za daleko od naszego. Wszystko się cudownie ułożyło.
Teraz żyłam z Jaspis, długo... I szczęśliwie...

<3

~~~
Hej hej hej. To mój pierwszy One Shot ;P.
Przepraszam, że taki krótki, ale czas mnie gonił ;P. Nie długo, pojawią się inne One Shoty z SU. Przypominam, że można składać zamówienia ;P. A tak na marginesie, przepraszam za te błędy, ale piszę na telefonie i niektóre słowa poprawia mi autokorekta :P. Np. Zamiast Pery, telefon pisze Peru.
Chciałabym życzyć Wam szczęśliwego Nowego Roku, szczęścia, pomyślności, zdrowia i miłości w roku 2018!
Najlepszego życzy:
~Bob~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top