marvel (9)

Dla: MyLoveStucky

Ship: Stucky

---

Steve Rogers - mężczyzna, który zamiast wigilii w towarzystwie przyjaciół czy rodziny wolał boksować worek na siłowni tak mocno, aż ten się rozwalił. W całej siedzibie TARCZY prędzej szło spotkać ducha Świętego niż człowieka. Dlatego Steve mógł powoli i spokojnie pójść do swojego pokoju, aby wziąć książkę i ją przeczytać. Na jego nieszczęście, a może i szczęście wpadł na swojego najbliższego przyjaciela. Buckiego.

- Buck? Co ty tu robisz? Myślałem, że będziesz w wakandzie - powiedział Steve przytulając bruneta, którego nie widział od kilku dni.

- Miałem zostać, ale musiałem tu przyjechać. Tony i Clint mi powiedzieli, że pewnie będziesz tutaj siedział sam, bo nie chciałeś do nich przyjść - James mówiąc to, objął Stevena ramionami i przytulił.

Stali tak przez chwilę, zadowoleni ze swojej obecności. W końcu postanowili pójść do pokoju Rogersa i obejrzeć jakiś film z listy do nadrobienia. Padło na Harry'ego Pottera. O dziwo, para stulatków świetnie się bawiła oglądając przygody młodego czarodzieja. Gdy wybiła godzina 21, Barnes przytulił się do Steve'a mocniej.

- Tęskniłem za tobą Steeb - mruknął cicho.

- Ja za tobą też Buck... Ja za tobą też - odpowiedział Rogers i spojrzał na twarz przyjaciela. Niepewnym ruchem ogarnął kosmyk przydługich włosów z jego policzka i się mocniej pochylił. Czuł oddech Bucky'ego na swoich ustach. Już miał je pocałować, ale przeszkodził mu telefon od Nicka Fury'ego, który kazał mu się przebierać i biegiem lecieć do Hangaru, bo wydarzyła się sytuacja niezwyczajna.

Steve zebrał się w pośpiechu i wyszedł z pokoju, rzucając spojrzenie na Bucka, który leżał na jego łóżku.

Oczywiście mija skończyła się powodzeniem. Prawie nikt nie ucierpiał (nie licząc Clint, który wywalił się o sznurówkę buta wracając na pokład Quinjeta).

Przez kilka następnych dni Steve chodził na siłownię, nadrabiał braki i spędzał czas z Avengers, oraz skutecznie omijał Bucky'ego. Czuł się głupio przez sytuację, która przydarzyła się w wigilię.

Rogers sylwestra też wolał spędzić w TARCZY. Siedział na piętrze, z którego widać było miasto i szkicował coś w zeszycie. Nagle poczuł dotyk na ramieniu. Wzdrygnął się i spojrzał na osobę, która go dotyka. Gdy ujrzał Bucka, zestresował się jeszcze bardziej.

- Nie chciałem, żebyś był znowu siedział sam - mruknął Bucky i usiadł na podłodze. Oparł brodę o kolano Steve'a i przyglądał się mu. Kapitan próbował skupić się na rysowaniu, ale niezbyt mu to wychodziło. Westchnął i spotkał na przyjaciela.

- Co chcesz porobić Bucky?

- Chodźmy na miasto. Do parku, popatrzmy na fajerwerki.

- No dobra - odpowiedział Steve i wstał. Ubrał na ramiona skórzaną kurtkę i buty. Nacisnął klamkę, która nie ustępowała. Spróbował jeszcze raz i znowu to samo.

- Chyba jesteśmy tutaj zamknięci Bucky - Steve spojrzał na Barnes'a i zjadł buty oraz kurtkę.

- Skoro jesteśmy zamknięci to jakoś to spożytkujemy - Zimowy Żołnierz uśmiechnął się podstępnie i podszedł do Steve'a, a następnie pocałował go zanim ten mógł cokolwiek powiedzieć.

Steve jedyne co zrobił to odwzajemnił pocałunek i położył obie dłonie na biodrach Bucka. Naparł na niego ciałem i popchnął w stronę łóżka, na które Buck upadł.

Rogers położył się na nim i zdjął z niego koszulkę. Zaczął całować jego szyję delikatnie, a dłońmi poznawał ciało Bucka, mimo, że znał je chyba lepiej od swojego. Steve pocałował go znowu.

Barnes zdjął ze Steve'a biały t-shirt i rozpiął jego spodnie. Rogers odsunął się delikatnie i spojrzał w jego oczy, a dłonią przejechał po jego policzku.

Drugą dłonią rozpiął jego spodnie i zdjął je razem z bielizną. Bucky to samo zrobił z dolną częścią ubioru Steve'a.

Żaden z nich nie zwracał uwagi na to co dzieje się wokół nich. Zatracali się w swoich pocałunkach, dotyku, poczuciu bezpieczeństwa. To był ich sposób na okazanie sobie skrywanej miłości.

Pokazywali sobie miłość w sposób grzeszny, grzeszyli dla siebie nawzajem. Poznawali się na nowo, poznawali dotyk, pocałunki, głos. Czuli się jak wtedy, gdy pierwszy raz, w 1940 się pocałowali. Czyli jak ukryte emocje, które zakopali w swojej podświadomości wracają ze zdwojoną siła.

Nigdy nie dali rady ukrywać swoich emocji przed sobą, więc gdy oboje byli w stanie myśleć trzeźwo, Bucky wtulił twarz w szyję Steve'a i wyszeptał cicho;

- Szczęśliwego nowego roku, kochanie.

Koszyczek na opinie \_/

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top