Marvel (2)

Dla: peachxpie

Ship: Stucky 

I w taki sposób będzie wyglądać Bucky, przygryzający wargę

------------------

  Bucky uwielbiał oglądać bajki. Tak, ten posępny, stuletni, rosyjski zabójca, uwielbiał oglądać bajki dla dzieci. Barnes całym cholernym sobą pokochał "Pocahontaz" czy jak to się zwało.

Po obejrzeniu tej bajki, Bucky zabrał eyeliner Natashy i zrobił sobie na ramieniu coś na wzór tatuażu, a Steve przyglądał mu się i śmiał się wewnątrz siebie.

Teraz Barnes miał fazę na krainę lodu, a szczególnie na Olafa i piosenkę "Śnieg w lecie", którą James nucił przy każdej możliwej okazji, a Rogers ustawił sobie śpiew swojego chłopaka na dzwonek a telefonie.

Gdy Kapitan był w siedzibie TARCZY i czekał na przydział misji, wszyscy usłyszeli tekst dziecięcej piosenki, śpiewanej niskim głosem Barnesa. Wszyscy patrzyli na Steve'a, który odebrał szybko telefon i wyszedł z pomieszczenia, a wszyscy, którzy tam zostali zaczęli się śmiać. Taka tam zabawna sytuacja.

Opisuje to, bo wszystkie bajki łączy jedno - szczęśliwe zakończenie. Dokładnie takiego zakończenia oczekiwał Bucky dla siebie i Steve'a. On wręcz pragnął życia "długo i szczęśliwie" razem ze swoim rycerzem na białym koniu... A raczej żołnierzu z freesbee na czarnym harley'u.

Tym samym harley'u, na którym właśnie wracał Rogers do swojego.. Przepraszam, wspólnego z Barnes'em mieszkania w centrum NY. Minął jakąś staruszkę, która szła powoli chodnikiem. Pewnie jakaś koleżanka z klasy. Pomyślał i zaparkował pod przedwojenną kamienicą.

Wszedł do starego budynku i wbiegł po schodach. Szukał w kieszeni klucz od domu, ale jak się okazało, nie musiał tego robić, bo otworzył mu James, który, o Boże, ubrany był w białą koszulę i dopasowane jeansy, które podkradł z szafy swojego chłopaka.

— Woah.. Wyglądasz... Świetnie — powiedział Kapitan po trochę zbyt długim przyglądaniu się swojemu facetowi.

— Twoje ubrania leżą na mnie zadziwiająco dobrze — James przepuścił w drzwiach Steve'a i poszedł do kuchni, a Rogers pomaszerował za nim — Zrobiłem kolacje.

— Zamiast kolacji wezmę ciebie, więc Sio do sypialni, albo sam cie tam zaniosę — powiedział ostro blondyn i złapał za nadgarstek Buckiego.

— Zanieś mnie — powiedział brunet i wyciągnął ręce w stronę swojego chłopaka, który go podniósł i trzymając go za ten cholernie cudny tyłek, podszedł do sypialni.

Steve położył Buckiego na łóżku i pocałował jego usta, a ręka Jamesa wsunęła się pod koszulkę Rogersa. Zaczęło się robić coraz bardziej gorąco.

Na podłodze wylądowała szara koszulka Steve'a, czarne spodnie Bucka, biała koszula Rogersa, którą miał James i niebieskie spodnie kapitana.

Usta wyznaczały własne ścieżki, a dłonie poznawały na nowo ciała partnera. Bucky dotykał tych cholernie perfekcyjnych ramion, idealnie wyrzeźbionego brzucha, silnych pleców, zarośniętych policzków.

Steve natomiast całował każdą, najmniejszą bliznę Buckiego, pieścił gorącą ręką, zimne łączenie skóry z metalowym ramieniem, ssał szyję partnera i doprowadzał go na granice rozkoszy.

Bucky przygryzł wargę i wydał z siebie zduszony jęk, gdy dłoń Steve'a wsunęła się w granatowe bokserki i ujęła nabrzmiałą erekcję. James doskonale wiedział, że Stevie umie się z nim obchodzić i wie jak sprawić, żeby Bucky błagał o więcej.

Brunet patrzył spod rzęs na Steve'a, który ściskał jego penisa ręką, a ustami zajmował się wyjątkowo delikatną skórą na lewej stronie torsu partnera.

— U-uh.. Kapitanie — Jęknął Bucky i otarł się o dłoń Steve'a, tamten Mruknął coś w odpowiedzi i zdjął bieliznę Barnesa. Odwrócił go tyłem do siebie i pogładził palcami cholernie cudowny tyłek Buckiego.

— Ty kochasz moją dupę bardziej niż mnie — rzucił Bucky, a Steve się Zaśmiał, sięgając do szafki po żel nawilżający.

— Szanuj mowę ojczystą — Odpowiedział Rogers i nałożył lubrykant na palce. Zaczął swoją lekką zabawę i zaczął nimi drażnić wejście Buckiego, który poruszał się na boki niespokojnie.

Steve wsunął w Buckiego jednego palca i szybko go wyjął, co spotkało się z niezadowolonym jękiem i wyzwiskami w głowie Barnesa.

Rogers znowu to zrobił. Włożył w niego palca i szybko go wyjął. Robił tak kilka razy, aż w końcu chyba przemówił do niego zdrowy rozsądek, że to było torturowanie ludzi i wsunął w Bucka dwa palce na raz, a ustami zajął się jego karkiem.

— Oj S-Stevie — Jęknął Bucky — Sprowadzam cię na złą drogę.

— Chciałbyś — odpowiedział mu Rogers i nałożył lubrykant na swojego członka. Pocałował ramię Buckiego i wsunął się w niego do końca, na co Bucky przystanął z głośnym jękiem, który obudził coś w Rogersie.

Steve zawsze był jak taka Disneyowa księżniczka, a raczej książę. Delikatny i taki oh, ah za co Bucky go tak mocno kochał, ale miało to swój minus. W łóżku też był delikatny i bał się eksperymentować. Poruszał biodrami szybko, ale w jakiś sposób lekko, co Bucky uwielbiał. Sprawiało mu to nieziemską przyjemność.

Tym razem było inaczej. Steve ruszał się w nim agresywnie i mocno, co podobało się Buckiemu bardziej niż było to zwykle. Wtulił twarz w poduszkę i zamknął oczy, delektując się tym uczuciem.

Steve Spojrzał na twarz Buckiego i się uśmiechnął. Uderzył w prostatę Barnesa, a ten wziął swojego penisa w rękę i zaczął nią poruszać, nadając tylko trochę wolniejszy rytm, niż ten, z którym Poruszał się Steve.

Kiedy James poczuł znajomy uścisk w brzuchu, pozwolił sobie na coraz to głośniejsze jęki i po chwili poczuł ciepłą ciecz na swojej ręce, a sekundy później w swoim wnętrzu.

— Kurwa, Rogers. Tyle razy ci mówiłem, żebyś nie dochodził we mnie, bo potem muszę brać długi prysznic zanim wszystko ze mnie wypłynie.

— To chodź. Idziemy się myć — powiedział z chrypą Steve i wstał. Druga runda zaczęła się toczyć tuż po zamknięciu białych drzwi od toalety, a to co tam się działo pozostanie w słodkiej, jak pocałunki Rogersa, tajemnicy.

A oni będą żyć jak księżniczki w bajce. Długo i szczęśliwie.

Miejsce na opinie >

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top