×1× one-shot
Był to kolejny piękny i słoneczny dzień w Obozie Herosów. Choć raczej ciężko tu o brzydką pogodę, a to za sprawą magicznej bariery otaczającej całą dolinę w której umiejscowiony jest ów obóz.
Życie mieszkańców - to jest herosów, centaura, jednego boga na odwyku, driad, satyrów, nimf, potworów czyhających w pobliskim lesie na potrawkę z półboga z sosem śmietanowym (cyklopi zawsze mieli dziwaczny gust) i wielu innych bardziej lub mniej magicznych stworzeń - toczyło się zwykłym torem.
Na boisku do siatkówki grupka nastolatków usiłowała nie dostać wstrząsu mózgu poprzez konfrontacje z piłką rzucaną przez Clarisse. Pan D. jak zwykle przegrywał w karty z Chejronem na werandzie Wielkiego Domu kompletnie nie zrażony sytuacją z przed piętnastu minut, kiedy to na ściance wspinaczkowej doszło do poparzenia drugiego stopnia. W przystani kajakowej dwie córki Afrodyty plotkowały razem z driardami na temat nowego mieszkańca siódemki. Innymi słowy, codzienność. Dzień ten nie wyróżniał się niczym od innych dni do czasu gdy spanikowany obozowicz nie przyniósł strasznej wiadomości.
- Nico Di Angelo został porwany! - wykrzyczał jeden z synów Hermesa zdobywając uwagę wszystkich którzy go usłyszeli.
To prawda, że od kilku dni nikt go nie widział. Do tej pory wszyscy którzy się nad tym zastanawiali po prostu uznawali, że znowu gdzieś się włuczył. Co jakiś czas znikał tak z obozu na około trzy dni, a potem wracał, jednak teraz nie było go już pięć dób. Im dłużej ci do których ta wiadomość dotarła zastanawiali się nad tym, tym mocniej utwardzali się w przekonaniu iż syn Hadesa został uprowadzony.(No, jest jeszcze wersja alternatywna, że jednak - tak jak wiele razy straszył w kłótniach swojego chłopaka - faktycznie rozbił obóz przed McDonald'em i w nim zamieszkał. Ale to mało prawdopodobnie. No chyba że...) Najwyraźniej wszyscy zgromadzeni myśleli podobnie i w podobnym czasie, bo ich wzrok wbił się w obecnego tam Willa Solace.
Tylko on byłby w stanie to zrobić. Był jedną z nielicznych osób które z Nico są na blisko, by Di Angelo go nie zabił albo mocno nie poturbował w takiej sytuacji. Zresztą tylko on był wstanie chodźby o tym pomyśleć. Po obozie krążyły bowiem plotki jakoby ten ponury nastolatek potrafił czytać w myślach, a tym których nie lubił po woli wysysał duszę. Chodź z drugiej strony niektórzy twierdzili, że widzieli jak zmieniał się w nietoperza i uciekał przed czosnkiem, więc historie te należy wsadzić raczej między bajki.
- Karmię go, przysięgam! - wykrzyknął na swoje usprawiedliwienie grupowy domku Apollina.
Tyle im wystarczyło. Prawie natychmiast wrócili do przerwanych czynności zostawiając Willa w spokoju. Skoro go karmił to nic złego mu się nie działo. W końcu warzywa i witaminy jeszcze nikogo nie zabiły, nie?
~*~
Jest to zone-shotowany talks autorstwa martyneusz43 zrobiony na prośbę eGreatestMadline. Talks znajduje się w książce pt. ,,Talksy z książek R. Riordana" w rozdziale 80.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top