Wszystko będzie dobrze... || Luka Couffaine × OC

— NIE! — krzyknęła, przepychając się przez tłum — To nie może się tak skończyć!

Spojrzał na nią. On także tego nie chciał. Nie chciał jej zostawiać. Nie miał jednak wyboru.

— Inés, nie ma innego wyjścia... — zaczął łagodnie, ale przerwała mu.

— Zawsze jest jakieś wyjście! Nie musisz uciekać!

— Dobrze wiesz, że muszę. Muszę chronić sekretne tożsamości Biedronki i Czarnego Kota. Jeśli tu zostanę, Monarcha znajdzie mnie i zmusi, bym mu je wyjawił. To jest zbyt ryzykowne. Muszę odejść jak najszybciej, on może się tu zjawić w każdej chwili.

Patrzyli sobie w oczy. Oboje byli tak samo smutni i tak samo przerażeni. Ale Luka miał rację. Czym dłużej tu jest, tym większa szansa, że nie zdąży uciec. A Inés nawet nie chciała myśleć, co ten potwór by mu zrobił, gdyby go dorwał.

— To... pozwól mi odejść razem z tobą! Powiedz mi, kim oni są, wtedy wręcz będę musiała to zrobić! — Podeszła krok do przodu próbując tą fałszywą pewnością ukryć swoją rozpacz.

Uśmiechnął się delikatnie.

— Inés... marzę o tym, by móc zatrzymać cię przy sobie... ale twój świat jest tutaj. Dla "Kociej Muzy" utrata dwóch członków to może być przesada. — Zaśmiał się cicho. — Zresztą, nie mógłbym cię narazić. Gdyby coś ci się stało, nigdy bym tego sobie nie wybaczył. Nie możesz iść ze mną.

Zielone oczy dziewczyny przestały trzaskać gromami, a zamiast tego stały się smutne. Jej usta wygięły się w podkówkę, kiedy podbiegła do niego i objęła z całej siły.

— Nie zostawiaj mnie — załkała.

— Nie zostawię. Będę zawsze tutaj. — Pokazał na jej klatkę piersiową. — Będę melodią w twoim sercu.

Inés w odpowiedzi wtuliła się w niego jeszcze mocniej. Przypomniała sobie wszystkie chwile, które razem przeżyli. To, jak się poznali. Przyszła na łódź, na której chłopak mieszkał, bo Ivan ją tam przywlekł, żeby posłuchała jak gra. Z Ivanem zakolegowała się, gdy razem z nim i Nathanielem miała robić projekt na chemię. Zjawiła się więc, jak na dobrą koleżankę przystało, by posłuchać zespołu. Tam spotkała Lukę po raz pierwszy. Bardzo go polubiła. Był wyjątkowy.

Potem usłyszał, jak śpiewa w ukryciu. Lubiła śpiewać, ale nigdy publicznie. Zawstydziła się wtedy strasznie. On natomiast stwierdził, że ma głos, jak anioł. I tak wylądowała w zespole "Kocia Muza" jako wokalistka. To właśnie wtedy się w nim zakochała.

On wolał Marinette. Udawała tyle czasu, że ją to nie rusza. Nikt nie mógł wiedzieć o jej uczuciach.

Kiedy zerwali, cieszyła się jak dziecko. Nigdy jednak nie pokazała tego w żaden sposób, nie powiedziała o tym. To było zbyt egoistyczne. Zamiast tego poszła spróbować go pocieszyć. Wyciszała swoje uczucie w nadziei, że minie. On i tak go nie odwzajemniał.

Wszystko zmieniło się po jego urodzinach. Wtedy też pogodził się z byłą dziewczyną. I wtedy właśnie Inés zdecydowała się powiedzieć mu, co czuje. Była pewna, że nic z tego nie wyjdzie. Myliła się.

Luka wiedział, że Marinette kocha Adriena i to się raczej nie zmieni. Pogodził się z tym. W dniu, kiedy Inés przyszła pocieszyć go po rozstaniu zrozumiał, jak bardzo niesamowita była ta dziewczyna. Owszem, szalona też, ale to nie było nic złego. A potem coraz bardziej pogłębiał się w tym przekonaniu. Dlatego też kilka tygodni później, w dniu jego urodzin weszli w związek.

Przeżyła to wszystko jeszcze raz. Te wszystkie emocje. Te złe i dobre chwile.

Odsunęła się, by spojrzeć mu w oczy i chwyciła go za nadgarstki. Oboje myśleli o tym samym. Stanęła na palcach i przybliżyła swoją twarz do jego. A potem go pocałowała.

Choć parą byli dość długo, to to był ich pierwszy pocałunek. I oboje zdecydowanie zapamiętają go do końca życia. To był ostatni raz, gdy byli tak blisko przed odejściem Luki. Musieli wykorzystać każdą chwilę w jak najlepszy sposób.

Chwilę później odsunęli się od siebie. Inés nie wierzyła w to, co właśnie się stało. To było tak spontaniczne...

Przytuliła go i znowu zaczęła płakać.

— Nie...chcę... żebyś... odchodził... — mówiła.

— Ćśś... wszystko będzie dobrze...

----------------------------------------
638 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top