Mixti 1/2
Promień słoneczny zatańczył wesoło na niedużych kolczykach. Bohaterka wciągnęła gorące powietrze przez nos, ponownie unikając ataku opętanej dziewczyny. Starła krople potu z czoła i utkwiła uważne spojrzenie fiołkowych oczu w swoim partnerze. Współczuła mu, bo w taki ukrop walka w czarnym lateksie z pewnością nie była cudownym uczuciem.
Zrobiła przewrót w tył odskakując od Mixti. W tym samym czasie Chat szybko wysunął swój kij, celując prosto w brzuch dziewczyny. Blondynka z uśmiechem przeobraziła kolorową farbę w tarczę i zatrzymała cios napastnika. Dziewczyna w czarnym lateksie przypominała trochę magika wody z bajki avatar. Za pomocą ruchów dłoni formowała kolorową farbę w co tylko chciała. Był tylko jeden drobny szczególik; potrafiła zamienić tą ciecz w ciało stałe i skutecznie odpierać wszelkie ataki skierowane w jej stronę.
Właśnie przez tą cudowną umiejętność walczyła z obrońcami Paryża już dobrą godzinę. Uśmiechnęła się i unieruchomiła kicikij, oplatając go zastygającą cieczą. Część farby niezauważalnie kierowała się do jego dłoni by bez problemu wyrwać mu broń. Jednak w tym też momencie yoyo Ladybug zacisnęło się mocno na jej kostce.
Mixti zgrabnie wyrwała kij z rąk blondyna i szybko odrzuciła go na bok, chcąc uporać się z natrętnym owadem. Bohaterka pewnie pociągnęła za linkę swojej broni, przez co opętana straciła równowagę. Niestety szybko się zrekompensowała formując ciecz w sztylet i przecinając nim oplatające jej nogę yoyo. Szybko odskoczyła w tył, nie czekając aż linka broni się ponownie złączy. W tym czasie Chat już zdążył przechwycić swój kij, a Ladybug przyciągnęła yoyo do siebie. No i ponownie znaleźli się w punkcie wyjścia. Już któryś raz z zrzędu.
-Szczęśli..- fiołkowooka wyrzuciła broń w górę, ale i to zostało jej brutalnie przerwane. Kolorowa pięść uderzyła ją boleśnie w brzuch, a yoyo chwilowo odpadło na bok. Ladybug zazgrzytała zębami z wściekłości.
Zaakumatyzowana nie była głupia, już trzeci raz przeszkodziła jej w użyciu szczęśliwego trafu, a zmęczenie już pożądnie odznaczyło się na całej trójce. Dalsza walka wydawała się bez sensu, ale przecież nie mogli tak po prostu zostawić Paryża i jego mieszkańców w niebezpieczeństwie. Poza tym dziewczyna czuła, że Mixti posiada jeszcze jakiegoś asa w rękawie, tylko pytanie: Dlaczego go jeszcze nie użyła?
Chat Noir spojrzał zaniepokojony na swoją partnerkę, ale widząc jej uspokajający gest ruszył na swoją przeciwniczkę. Podciął jej nogi kijem, jednak one zgrabnie uskoczyła, kierując kolorową pięść w jego głowę. Na szczęście Chat w porę się uchylił i podjął kolejną próbę przewrócenia jej, tym razem udaną. Mixti opadła boleśnie na ziemię i znalazła się na przegranej pozycji. Już broń Chata zmierzała w stronę jej głowy, gdy dostrzegła yoyo Ladybug, również zmierzające w tym samym kierunku. I właśnie to okazało się dla niej zbawienne. Podniosła szybko prawą dłoń do góry, zatrzymując tym samym cieczą broń granatowowłosej. Pociągnęła je w ostatniej chwili, powodując dwie rzeczy, które uratowały ją z trudnej sytuacji.
Po pierwsze, zmieniła kierunek czubka kija za pomocą yoyo jego partnerki. Po drugie, kropkowana bohaterka poleciała za swoją bronią, wpadając prosto w zaskoczonego Chata. Sekundę później Ladybug leżała na blondynie, który uśmiechał się zawiadiacko, podziwiając jej wdzięki z bliska. Niebieskooka gdyby tylko miała czas, z pewnością przybiłaby sobie piątkę z czołem, ale że takowego nie posiadała, musiała się zadowolić zniesmaczoną miną.
Szybko wstała i pomogła w tym swojemu partnerowi, jednocześnie obserwując stojącą już przeciwniczkę. Ladybug ponownie zazgrzytała zębami i uznała, że niedługo zejdzie jej przez to całe szkliwo i będzie zmuszona iść do dentysty. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, ale szybko się opamiętała i ponownie skupiła na przeciwniczce.
-Chat, skończmy to teraz- mruknęła do partnera, na tyle cicho by usłyszał to tylko on.
-Oczywiście, My Lady- uśmiechnął się blondyn.
Partnerka westchnęła tylko ciężko, wiedząc, że nie ma czasu na powtarzanie czegoś, co mówiła już Chatowi milion razy.
-Masz jakiś plan?- spytał już poważniej zielonooki, a bohaterka zeskanowała dokładnie wzrokiem postać opętanej. Było widać, że Mixti czeka na jakiś ruch z ich strony.
-Posłuchaj, ja pójdę z lewej a ty od góry zaatakujesz ją kijem. Wtedy będzie miała zajęta całą farbę obroną..
-Co wy tam gadacie?!-krzyknęła zniecierpliwiona Mixti.
-Obgadujemy cię, chcesz posłuchać?- rzucił Chat, a Ladybug spuściła bezradnie głowę. Westchnęła ciężko i kontynuowała:
-Wtedy ty aktywujesz kotaklizm i jednocześnie podetniesz jej nogi kijem. Ja będę się starała zajmować jej całą uwagę swoją bronią. Jeśli się przewróci to ja szybko przyszpilę ją do ziemi, a ty wyrwiesz jej grzebyk z włosów.- Ladybug uderzyła pięścią w otwartą dłoń, dodając planowi dynamiki.- Jeśli jednak uskoczy, to ty w czasie jej skoku musisz użyć kotaklizmu i ona wtedy straci równowagę, ja zwiążę jej dłonie yoyo, a ty zerwiesz grzebyk, jasne?
-Jak słońce, którym dla mnie jesteś, Bugaboo- rzucił Chat i ruszył na przeciwniczkę. Przyjęła ona pozycję bojową i równomiernie rozłożyła farbę pomiędzy dwie dłonie. Ladybug i Chat Noir szybko znaleźli się na odpowiednich pozycjach i zaatakowali; dziewczyna wyrzuciła yoyo w bok opętanej, a chłopak wycelował kij prosto w jej głowę. Mixti bez problemu zablokowała te ciosy, co niebieskooka wcześniej przewidziała. Niestety nie mogła domyślić się tego, że podczas spotkania broni z farbą, część cieczy na nich zostanie i rozpocznie wędrówkę prosto do ich klatek piersiowych. Chat nie wiedząc nic o kolorowym potworku, znajdującym się na jego kiju, zeskoczył na ziemię, krzycząc kotaklizm. Już miał podciąć nogi zaakumatyzowanej, gdy rozległ się jej cichy śmiech.
-Adios, kochani- rzekła w chwili gdy farba znalazła się na ich klatkach piersiowych.
Jedyne co zdążyli zakodować bohaterowie, to chytry uśmiech Mixti czekającej na tę właśnie chwilę. Potem nastała ciemność.
***
-Marin!-zawołała silnym głosem kobieta- wstawaj bo się spóźnisz!
-Jeszcze chwilę, mamo- szepnął zaspany chłopak, ale słysząc swój głos szybko się rozbudził.
-Tikki, co się dzieje?- zawołał zdezorientowany i złapał się za gardło gdzie wyczuł jabłko Adama.
-Coś się stało Marin?- czerwona kulka wzniosła się na wysokość przerażonej twarzy chłopaka.
-Jaki Marin?- niebieskooki gwałtownie zbladł i zerwał się na równe nogi. Rozejrzał się po pokoju, który był zupełnie inny od słodkiej, różowej sypialni Marinette. Zaczął rozpaczliwie szukać lustra i wyobraźcie sobie jego rozdrażnienie gdy go nie znalazł.
-Tikki, gdzie lustro?- spytał nastolatek, a na dźwięk swojego męskiego głosu podskoczył przerażony. Bo jak pewnie wszyscy oprócz dziewczyny już się domyślili, tajemnicza kolorowa farba, przeniosła ich do świata, w którym nie istnieje nikt taki jak Marinette. Jej dusza została uwięziona w ciele pewnego przystojnego bruneta o niebieskich oczach.
-No w łazience, a gdzie by miało być?-spytało zdziwione kwami.- Co się stało, Marin?
-Nie jestem żaden Marin!- krzyknął rozpaczliwie chłopak i zszedł schodkami, które na szczęście nie zmieniły miejsca, na dół. Wbiegł do łazienki i z wielką gula w gardle podszedł do lustra. Już miał krzyknąć na cały regulator, gdy powietrze przeszył jakiś wysoki, kobiecy pisk.
Czyżby nie tylko ją to spotkało?
Dziewczyna spróbowała przypomnieć sobie co dokładnie się wydarzyło.. Uśmiech Mixti, zaniepokojenie Chata i jakiś dziwny chłód na klatce piersiowej.. Czy to możliwe, że jej partner też tutaj jest?
-Marin?- zaniepokojona zachowaniem chłopaka biedroneczka podleciała przed jego twarz.- Możesz mi powiedzieć co ci się stało?
-Marinette. Jestem Marinette- wyszeptał chłopak, przeglądając się w lustrze. Przyglądał się dokładnie swojemu wyglądowi i poważnie zastanawiał się w jakim rodzaju miał mówić. Walczyłam czy walczyłem? Obudziłam się czy obudziłem?
Bo w duszy jest dziewczyną, ale fizycznie to raczej wygląda na płeć męską.. Może na razie lepiej nie wzbudzać podejrzeń i udawać tego.. Jak mu tam? Marina. Tylko trzeba poważnie pogadać z Tikki..
Chłopak dokładnie obejrzał swoje duże dłonie, ciemne, krótkie włosy oraz niebieskie tęczówki. W sumie nie różnił się dużo od Marinette.. Był po prostu jej męską wersją.
-Jaka Marinette?- spytało osłupiałe kwami.
-Tikki, bądź przez chwilę cicho. Muszę to sobie w głowie ułożyć- odparł nastolatek, krzywiąc się na dźwięk swojego głosu. Jeszcze przez chwilę poprzeglądał się przed lustrem, ciesząc się sześciopakiem i niemałym bicepsem. Dobre chociaż tyle, że wylądowała w jakimś przyzwoitym ciele i nie musi się martwić brakiem cycków.
-Marin!-dobiegł go kobiecy głos zza drzwi.- Co ty tam tak długo wyprawiasz?
-Już idę mamo!- krzyknął nieco zdenerwowany, zastanawiając się, jak wygląda "jego" szkoła w tym świecie.
-Marin, wytłumaczysz mi co się z tobą dzieje?- odezwała się ponownie Tikki, gdy chłopak otwierał drzwi łazienki.
-To dość długa historia, a zaraz mam lekcje.. -zaczął niepewnie chłopak.
-Masz teraz chemię.
-Wszytsko zaczęło się od..
***
-Dobra, słyszało cię już pół miasta, a teraz daj mi seeeeer.- jęknął Plagg zmęczony dzisiejszym porankiem. Najpierw jego właścicielka obudziła się, twierdząc, że jest chłopakiem i zaczęła panikować, a teraz krzyknęła na pół miasta na widok kobiecych atutów. Od początku wiedział, że jest z nią coś nie tak, ale nie miał pojęcia, że jest aż tak źle.
-Oj nie, nie, nie, nie, nie.- blondynka chodziła w kółku, trzymając jedną dłoń na czole, a drugą podtrzymywała dość duże piersi.- Nie, dopóki mi nie wytłumaczysz co mi się stało.
-O święty camembercie, z tymi babami to nigdy nic nie wiadomo.-jęknął kotek, wznosząc wzrok ku górze.
-Ej!- zawołała dziewczyna, w sumie nie wiedząc dlaczego. Po prostu poczuła silną potrzebę ochrony "swojej" płci.
-A nie mówiłem? Najpierw twierdzi, że jest facetem, a teraz broni dziewczyny!- westchnął zmęczony życiem Plagg.- A może masz okres?
-Okres?-spytała zdziwiona, nie łapiąc o co chodzi małemu serożercy.
-O wielki camembercie! Nie mów, że ukarałeś mnie moim poprzednim posiadaczem, który gdy jego dziewczyna dostała miesiączki, myślał, że to koniec świata!
-Nie pomagasz.- mruknęła zielonooka, mierząc wzrokiem odlatującego stworka.
No cudownie. Została z tym wszystkim sama..
-Adrienna?- usłyszała przytłumiony drzwiami głos, a po chwili do pokoju weszła znajoma Nathalie, a na twarz blondynki wpłynął uśmiech ulgi.- Czemu jeszcze się nie ubrałaś? Za dziesięć minut twój ochroniarz cię odwozi do szkoły.
-Dziesięć minut?!- krzyknęła dziewczyna, podskakując z przerażenia i pobiegła do szafy. Adrien z pewnością by tak nie zrobił, więc uznał to za jakąś naturalną cechę wszystkich kobiet.
***
W buzi miał rogala, w lewej dłoni plecak i biegł przed siebie, tworząc doprawdy istną męską wersję Marinette. I na udowodnienie, że razem z duszą przechodzi szczęście bądź pech, właśnie na kogoś wpadł. Jednak nie była to zwyczajna osoba, a również spóźniona Adrienna.
-Przepraszam! Nie chciałam!- zawołał zdenerwowany, wznosząc głowę.- To znaczy nie chciałem!- poprawił się szybko, zarumieniwszy się porządnie. Nie ma to jak już po niecałych dwóch godzinach w tym świecie, na kogoś wpaść i się wygłupić.
Brunet niepewnie uniósł wzrok i ujrzał znajome zielone tęczówki.
-Marinette?- odezwała się zaskoczona blondynka, kładąc wszystko na jedną kartę. Albo ten chłopak uzna ją za wariatkę albo okaże się, że nie jest sam w tym pokręconym świecie. Myśl, że mogłaby być tu ta zawsze gotowa do pomocy dziewczyna, dodawała mu nadziei na powrót do normalnego świata.
-A-adrien?- wyszeptał niebieskooki, patrząc z góry na zielonooką. Doprawdy dziwne uczucie.- To ty tak krzyczałeś rano?
Dziewczyna zarumieniła się lekko i podrapała nerwowo po karku.
-Tak.. Cieszę się, że nie jestem z tym sama.
-Wiesz może, czy jeszcze ktoś.. Przeniósł się do tego świata?- spytał chłopak, rozglądając się uważnie po placu.
-Nie, na razie nie zauważyłam żadnego dziwnego zachowania i myślę, że na razie my też nie powinniśmy wzbudzać zbytnich podejrzeń.- rzekła dziewczyna, dyskretnie przyglądając się brunetowi.
-M-masz rację.-zająkał się chłopak, załamany faktem, że i ten wkurzający nawyk przeszedł do tego świata. Przynajmniej nie gadał totalnie bez ładu i składu, jak to miała w zwyczaju Marinette.
Już chciał się odezwać, gdy ciszę przerwał głośny dzwonek, dobiegający z budynku.
-To na przerwę czy lekcję?-spytał niepewnie brunet, a po chwili odpowiedziały mu wesołe rozmowy uczniów.- Dobra, chyba mam odpowiedź.
Nastolatkowie jednocześnie przełknęli ślinę.
-Idziemy?-spytała dziewczyna, czując podekscytowanie.
-Ch-chyba m-musimy- odparł nieco przerażony chłopak, jednak nie wykonał żadnego ruchu, tak samo jak blondynka. Spojrzeli sobie w oczy w tym samym momencie i jednocześnie odwrócili głowy.
-Wiesz może dlaczego tu się znaleźliśmy?-spytała zielonooka, zmieniając temat.
-Ja chyba wiem dlaczego tu jestem..- odparł chłopak, zanim zdążył ugryźć się w język. Na początku myślał, że znalazł się tu razem z Chat Noir, ale obecność Adriena temu przeczyła.. Chyba, że..
-Dlaczego?- spytała blodnynka z iskierkami zaciekawienia w zielonych oczach.
-Yyy no.. Bo.. Wiesz.. Tak jakby..- chłopak zaczął się jąkać, nie wierząc we własne nieszczęście.- Chomik! Właśnie, chomik Stefan mnie ugryzł! I wiesz ten tego, magia motyla i te sprawy.. A ty?
-Ja?- dziewczyna podrapała się po karku, śmiejąc się nerwowo.- Wiesz.. Ja.. To dość skomplikowane.. Myślę, że to przez.. Psa! Tak, psa! Pies Władzio mnie kopnął.. Ha ha, wiesz.. Święte krowy i te sprawy..
-Dokładnie! Dziwne te zwierzęta..- zakłopotany chłopak odwrócił wzrok. Oboje nie wierzyli w żadną z historii, ale co innego mieli powiedzieć?
"Hej, jestem Chat Noir i prawdopodobnie razem z Ladybug przeniosłem się do tego świata? Widziałaś ją może?" Albo raczej widziałeś.. To zbyt skomplikowane..
-To może jednak chodźmy już do "naszej" szkoły?- zapytała blondynka, chcąc przerwać niezręczną ciszę.
-Tak, powinniśmy się upewnić czy jeszcze ktoś się tu nie przeniósł..- Może znajdzie Chat Noir? Chociaż w sumie nie zna jego tożsamości, więc może być trudno..
Nastolatkowie powoli otworzyli drzwi budynku i rozglądając się niczym ninja z zatwardzeniem wkroczyli do specjalnego zakładu karno-opiekuńczego łączącego analfabetów, w skrócie szkoły.
Gdy uznali, że przeszli wystarczającą trasę, stanęli na środku pomieszczenia i mierzyli "groźnym" wzrokiem wszystkich uczniów. Większość się nimi nie przejmowała, lecz ci co zwrócili na nich uwagę, albo uznali ich za wariatów, albo za zakochanych.
Brunet przełknął nerwowo ślinę i poprawił torbę na ramieniu.
-Dobra, damy radę, damy radę- powtarzał sobie jak mantrę.
-To to na pewno- machnęła ręką blondynka- Tylko teraz z kim ja się przyjaźnię?- spytała, opierając brodę na dłoni.
-Dobre pytanie..- zamyślił się brunet, zapominając o wcześniejszych obawach.- Pewnie sami się dowiemy, bo jestem pewna, że Alya zaraz do któregoś z nas podejdzie- zadowolony z siebie uderzył piąstką w drugą dłoń.
-Chyba pewny- poprawiła blondynka.
-Racja, pewny.. Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję..- jęknął załamany brunet. Nagle zielonooka zaczęła cicho chichotać.
-Dlaczego się śmiejesz?- spytał zdezorientowany Dupain-Cheng.
-Za 3.. 2.. 1..- zaczęła odliczać dziewczyna, a chłopak rozejrzał się nerwowo.- Teraz!
-Maaarinek!- rozległ się pisk, od którego niejednemu uszy by zwiędły, a już po chwili brunet został obciążony nielekką dziewczyną.
-Dlaczego ja?-jęknął niebieskooki, próbując odepchnąć od siebie dziewczynę. Bezskutecznie.
-No chyba nie ja.- zaśmiała się wesoło blondynka.- Powodzenia przystojniaku!
Marin zarumienił się lekko na te słowa i zażenowany odepchnął Chloe, czując się jak lesba.
***
-Czemu cię nie było na chemii?-spytał szpetem szatyn.- Będziesz miał przerąbane u Mendelejew.
Widać świat światem, ale pani od chemi się nigdy nie zmieni..
-Ja.. -brunet zawachał się. Wątpił żeby wymówka z chomikiem znowu podziałała.. Zaraz, Nino jest wyluzowany i nie jest tak dociekliwy jak Alya, z którą teraz męczy się Adrien!- Wiesz, musiałem pomóc rodzicom w piekarni.. Rano jest zawsze najwięcej roboty.
-Spoko, ale uważaj, bo powiedziała, że jeszcze raz i cię zgłosi na świnkę doświadczalną.
-Naprawdę tak to ujęła?
-Nie do końca.. Powiedziała, że przy kolejnym spóźnieniu wyleje na ciebie kwas solny.
-O. To ciekawie.-mruknął brunet i wlepił wzrok w siedzącą przed nim blondynkę. Nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać, słysząc podekscytowany szept Alyi i zdenerwowanie w głosie Adriena.. Znaczy Adrienny.
Marin był prawie pewny, że mulatka gada teraz nie o czym innym jak o Ladybug. A raczej jej męskiej wersji.. Bo chyba tak to działało, co nie?
Jednak brunet nie był w stanie sobie wyobrazić kropkowanej bohaterki w takiej odsłonie.. Było to tak komiczne, jak Chat Noir w stroju baletnicy.
ŻYJĘ.
Jeśli ktoś z was w to zwątpił.
Tylko moja wena umarła i wciąż brakuje mi czasu :(.
To jest dość stare (sprzed 1-2 miesięcy) i niedokończone (na razie), ale cos trzeba wstawiać nawet w kryzysie, cn?
Teraz ważne pytanie do was!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top