Hanamiya Makoto

Siedziałaś w swojej ulubione kawiarni pochłonięta własnymi myślami patrząc się pusto w podręcznik od matematyki. Od godziny próbowałaś wkuć wzory, teorie czy inne bzdety, które musiałaś zaliczyć. Upiłaś łyk gorącego napoju i przymknęłaś oczy wzdychając. Nie rozumiałaś nic z tego czego miałaś się douczyć a za pare dni miałaś poprawę tego nieszczęsnego i durnego sprawdzianu, który zawaliłaś. Spojrzałaś na pogodę za oknem i oparłaś głowę na ręce obserwując jak liście szeleszczą przez lekki ciepły wiatr.

-Dobra, mam to gdzieś..-mruknęłaś lekko zirytowana pod nosem i schowałaś podręcznik do torby odchylając głowę do tyłu i przymykając oczy. Chciałaś jeszcze się trochę pocieszyć błogim spokojem, ale poczułaś jak ktoś pociągnął się za ucho.

-Hey [Twoje Imię]. Miałaś przyjść na mój trening, dlaczego cię nie było?- uchyliłaś powieki i napotkałaś dobrze znane ci ciemne tęczówki i tę nutkę irytacji w głosie.  Podrapałaś się po karku i faktycznie przypomniałaś sobie o tym, że wczoraj jak twój chłopak wychodził od ciebie z domu obiecałaś mu przyjść na jego trening, ale cóż. 

-Uczyłam się. - odpowiedziałaś znudzona i upiłaś łyk kawy której ci jeszcze trochę zostało, ale już kompletnie wystygła. Usłyszałaś tylko ciche prychnięcie irytacji i przesunęłaś się Hanamiyi by mógł usiąść obok ciebie.

-Serio [Twoje Imię]? To jest twoje wytłumaczenie?- zabrał ci kubek z rąk i sam upił sporego łyka nawet nie pytając o zgodę, ale w sumie to się do tego przyzwyczaiłaś. W końcu Makoto był dość specyficznym człowiekiem...co nie zmienia faktu, że byłaś jego dziewczyną i jakiś  szacunek ci się należał.

-Nie każdemu nauka przychodzi tak łatwo jak tobie, głąbie. -tsyknęłaś pod nosem i przeniosłaś na niego spojrzenie.

-Rany!- Hanamiya założył dłonie za kark i westchnął zrezygnowany.- Ty się na serio nadal tego nie nauczyłaś? Przecież to banalnie proste.

-Po prostu nie idą mi ścisłe.

-Może po prostu jesteś głupia?- Makoto spojrzał na ciebie tym swoim wzrokiem po czym posłał ci ironiczny uśmieszek.

Bóg ci świadkiem, że zaraz zmażesz mu ten głupi uśmieszek z gęby papierem ściernym.

-Jeśli masz teraz przez resztę dnia zamiar mnie gnoić to sobie odpuść.

Hanamiya zmarszczył tylko brwi i przysnął się bliżej ciebie zakładając na ciebie swoje umięśnione ramię. Poczułaś przyjemną woń jego ulubionych perfum.

-Wyciągaj te głupie książki to pokaże ci co i jak. -rzucił jakby od niechcenia po czym przeczesał swoje czarne włosy.

A ciebie wryło. Czy on właśnie zaproponował ci swoją pomoc? Tak sam z siebie? Bez lufy przy skroni?

-Czy ty właśni-

-Zamknij się, albo zaraz sama będziesz to wkuwać, baka.

Uniosłaś lekko kąciki ust i wyjęłaś książki z torby odzyskując resztki nadziei na to, że zdasz, ale twoje euforia nie trwała długo, w końcu hobbym Hanamiyi było gnojenie wszystkiego co żyje i sie rusza w tym ciebie. Nie żeby ci to jakoś bardzo przeszkadzało, bo na początku waszej znajomości był dla ciebie o sto razy okrutniejszy niż teraz. 

-Ale ty chujowo piszesz. - skomentował krótko jak zobaczył twoje notatki.- Jezu..czemu ty masz moje imię w serduszku na końcu zeszytu?

- ...

-Dlaczego ja się z tobą umawiam?

- ...Bo mam fajne cycki?

Hanamiya pstryknął palcami i pokiwał głową z uznaniem. 

- Fakt.

Pokręciłaś rozbawiona głową bo mimo, że Makoto był strasznym i do tego zimnym draniem to właśnie on zajmował miejsce w twoim sercu. Może nie mówił ci codziennie jak bardzo cię kocha i nie obsypywał kwiatami przy każdym spotkaniu, ale wiedziałaś, że cie kocha.

-Hanamiya mam tylko jedną prośbę. -mruknęłaś jak tylko poczułaś dłoń na swojej piersi.

-Hm? Jaką?

-Nie macaj mnie w miejscu publicznym. -strzepnęłaś jego dłoń i otworzyłaś podręcznik. -A teraz pomóż mi się tego nauczyć bo inaczej będziesz mógł pomarzyć o mojej obecności na treningach.

-No już.- Makoto przewrócił oczami i zaczął ci tłumaczyć dokładnie wszystko powstrzymując się dość często przed chamskimi komentarzami skierowanymi w twoją stronę. I tak minęła kolejna godzina, ale przynajmniej przynosząc jakieś efekty bo już coś z tego rozumiałaś.

-Dzięki Makoto. -wzięłaś zeszyty i podręcznik chowając je do torby która po chwili zarzuciłaś na ramię. -Idziesz do mnie? Nikogo nie ma.

Zauważyłaś jakiś dziki błysk w oku Hanamiyi jak usłyszał że będziecie sami i wygiął wargi w uśmieszku.

-No to raczej, że ide do ciebie. Skoro nie ma nikogo to może zrobimy coś razem kochanie.

-Nie. -odwróciłaś się do niego plecami i skierowałaś się w stronę wyjścia przy okazji ostudzając zapał Makoto.

-Ej no! [Twoje Imię] nie bądź taka!- dogonił cię i lekko trzepnął w tył głowy.- Co to za wychodzenie bez czekania na mnie?

-Bawię sie w ciebie Makoto. -ziewnęłaś poprawiając spadającą ci z ramienia torbę.

W odpowiedzi usłyszałaś tylko kolejne prychniecie Makoto a resztę drogi przebyliście w ciszy, ale nie jakiejś krępującej, bardziej przyjemnej. Co chwile ocieraliście się swoimi dłońmi idąc blisko siebie, ale nie byłaś do końca pewna czy możesz go chwycić za dłoń czy jednak nie. Hanamiya spojrzał na ciebie z góry po czym chwycił cię za dłoń i splótł wasze palce.

-Przecież cię nie zabije jak mnie dotkniesz. -parsknął pod nosem Makoto i skręcił w boczną uliczką którą zawsze szliście na skróty do twojego domu.

-Ja tam nie wiem Makoto, z tobą różnie bywa. Raz mi pozwalasz się przytulić, a na drugi dzień jak tylko powiem ci hej karzesz mi się zamknąć. -podniosłaś na niego wzrok i posłałaś mu teraz swój wredny uśmieszek, który mu się podobał, ale jest zbyt dumny żeby ci to powiedzieć...no chyba żeby się upił. Upity Makoto stawał się bardziej śmielszy jeśli chodzi o uczucia względem ciebie.

-Ej, Makoto. Pamiętasz jak się upiłeś i zacząłeś krzyczeć jak bardzo mnie kochasz?- rzuciłaś przerywając ciszę, która panowała od dłuższej chwili po czym nie wytrzymałaś i wybuchnęłaś śmiechem widząc mine Makoto.

-Tch! Ile razy mam ci mówić, żebyś o tym nie wspominała?!

Uśmiechnęłaś się triumfalnie w odpowiedzi i zaczęłaś szperać po kieszeniach w poszukiwaniu kluczy.

-Tutaj je masz ciemnoto.- mruknął Hanamiya dając dłoń na twój pośladek i ściskając go. Jedno jest pewne, już nigdy nie będziesz chować kluczy do tylnych kieszeni spodni.

-Makoto! Ty niewyżyty dupku!- strzepnęłaś jego dłoń wyjmując energicznie klucze.

-No nie bądź taka wstydliwa [TwojeImię] haha.- zaśmiał się i wszedł za tobą do domu. Ściągnął buty po czym nie czekając na ciebie poszedł do twojej kuchni i zaczął szperać w szafkach.

-Nie wierze, że nic dla mnie nie masz!- usłyszałaś z kuchni.

-W szafce obok lodówki masz tą swoją czekoladę.- odparłaś przy okazji opierając się o framugę i obserwując jak twój chłopak w tempie błyskawicznym dorwał tabliczkę swojej ulubionej czekolady.  100% kakao! Bo inaczej debil nie zje.

- Wow. Nawet pamiętałaś jaką..czyli jednak nie jesteś porażką życiową za jaką cię uważałem.- wziął gryza czekolady i usiadł na blacie,

-A podzielisz się chociaż Makoto?- podparłaś się dłońmi o biodra i spojrzałaś na niego z uniesioną brwią. Hanamiya spojrzał na ciebie i parsknął śmiechem.

-No nie wiem [TwojeImię].

Ułamał jedną kostkę czekolady i włożył ją sobie do ust, ale tylko do połowy.

-Sprytnie Makoto.- usiadłaś obok niego na blacie i chwyciłaś zębami drugi koniec czekolady, ale zanim zdążyłaś ją pogryźć Hanamiya wpił się gwałtownie w twoje usta. Całowanie się na kuchennym blacie prawie dławiąc się czekoladą? Czemu nie.

-Mogłeś po prostu powiedzieć, że chcesz mnie pocałować jaszczurze.- parsknęłaś cicho i spojrzałaś mu w  oczy.

-To ja w tym związku rzucam wyzwiskami [TwojeImię].

-Nie zawsze Makoto, mi też czasami zdarzy się być wredną.- zeskoczyłaś z blatu.

-Oi wiem o tym.- Hanamiya parsknął śmiechem idąc w twoje ślady i schodząc z blatu.- Kiedyś tak ładnie zjechałaś taka dziewczynę z twojej klasy. No po prostu miód na moje serce.- mruknął rozbawiony kładąc dłonie na twoje biodra i przyciągając cię do siebie.

-Powiedziała o parę słów za dużo.- uśmiechnęłaś się jednym kącikiem ust.- I tak nadal zastanawia mnie jak myśmy się zeszli.- spojrzałaś na Makoto, który uśmiechał się w charakterystyczny dla siebie sposób i patrzył na ciebie jakby z nutką fascynacji i...miłości?

-Hm...w końcu swój do swego ciągnie [TwojeImię].- pochylił się i pocałował cię w usta, ale już bardziej z wyczuciem niż brutalnością.


Rany, ale stęskniłam się faktycznie za pisaniem shocików! Ostatnio taka faza złapała mnie na Knb, że no musiałam napisać jakiegokolwiek shota. Mam nadzieję, że się podobał i nie jest za krótki. Jeżeli ktoś by się zastanawiał dlaczego zaznaczyłam 'Swój do swego ciągnie' to od razu tłumacze że to motto Hanamiyi¯\_(ツ)_/¯

No nie mogę z tego nie wiem czemuXDDDD Pamiętajcie prawdziwi Bad Boy'e jedzą tylko czekoladę 100% kakao!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top