🔥Nagumo x Suzuno🧊

Pogoda dzisiejszego dnia przekroczyła wszystkie ludzkie oczekiwania. Niebo jakby podzieliło się na dwie części: jedna była upalna i sucha, a druga praktycznie skuta lodem. Informacja o tym zamieszaniu błyskawicznie obiegła cały świat. Rzecz to oczywista, że do miejsca, w którym - tak jak sądzili wszyscy - wszystko się zaczęło podjeżdżali się ludzie. Ale zanim to, wróćmy do początku historii.

Słońce dopiero wstało, na kwiatach ciągle widać było wieczorną rosę. Dzień wydawał się przyjemny i spokojny, ale oczekiwania nie zawsze się spełniają. Tak było także i tym razem.

Suzuno właśnie się obudził. Przetarł zmęczone oczy i ziewnął. Od razu wziął ze stolika, który stał obok łóżka słuchawki i puścił ulubioną piosenkę. Nawiasem mówiąc, słuchał jej dzień w dzień z samego ranka. Przeczesał ręką włosy i wyszedł z pokoju.

W tym samym czasie Nagumo ciagle spał. Nie był typem, który wcześnie wstaje i wcale nie czuł się z tym źle. Dla niego do szczęścia starczało wygodne łóżko, poduszka - koniecznie z dwóch stron zimna - i cisza. Dziś jednak odsypiał noc. Dlaczego? Dlatego, że gdy tylko słońce zaszło przygotował pułapki na swojego przyjacielo-wroga, którym był właśnie Suzuno. Jego celem było uprzykrzyć mu życie, nic więcej.

Dlatego właśnie, gdy chłopak wszedł na jadalnie, wszyscy roześmiali się głośno. Jego twarz była ozdobiona "pięknymi" wąsami i monobrwią, które były narysowane czarnym, permanentnym markerem. Na dodatek delikatne, białe włosy nagle stały się różowe. Nikt jeszcze nie widział Fuusuke tak wściekłego. Co gorsza, gdy szedł do pokoju osoby, którą oskarżał o te wszystkie nieśmieszne żarty, z ramy drzwi spadły na niego dwa jajka i wielkie wiadro wody.

- Nagumo! - wrzasnął.

- Mmm... - mruknął chłopak z włosami uczesanymi na kształt płomienia.

- Przysięgam, że jak zaraz nie wstaniesz to udusze cię gołymi rękami! - krzyknął znowu.

- Mhm... - Haruya przewrócił się na drugi bok, ignorując całkowicie poważne ostrzeżenie kolegi.

Srebrnowłosy podbiegł do niego i zepchnął z łóżka. Rzucił na niego kołdrę i przycisnął do ziemi.

- Co ty wyprawiasz!? - starał się krzyczeć poszkodowany, lecz pościel skutecznie tłumiła jego pytania.

- Będę cię dusić za to co mi zrobiłeś!

- Nic ci nie zrobiłem! O co ci chodzi!?

Gdyby całe wydarzenie działo się na zewnątrz, chłopaki pożałowali by swojego zachowania. Słoneczne dotychczas niebo pokryły gęste i ciemne chmury. Zdecydowanie nie było to normalne. Lecz wracając do naszej wybuchowej mieszanki...

- Właśnie, że zrobiłeś! Wiesz ile układałem te włosy! Wszystko zniszczyłeś gamoniu! - Fuusuke na ślepo uderzył w kołdrę i jak stwierdził po tym co usłyszał, trafił prosto w twarz ognistego.

- Weź mnie puszczaj! Sam sobie to zrobiłeś!

- Nie prawda! To zdecydo-! - przerwał, bo silne dłonie złapały go za ramiona i gwałtownie odciągnęły do tyłu.

- Dość tego. Zaraz się tu pozabijacie. - stwierdził Midorikawa, który odciągał rozgniewanego Suzuno z pokoju.

Hiroto zaś ratował biednego Nagumo, który całkowicie zaplątał się w pierzynie. Praktycznie brakowało mu już powietrza, ale na szczęście przybył "rycerz z bajki" z pomocą.

- Wszystko gra? - zapytał przyjaźnie Kiyama.

- Oczywiście, że tak! Byle śnieżynka mnie nie pokona. - prychnął i wstał.

- Twoja "śnieżynka" jest zdenerwowany tym, że pomalowałeś mu twarz.

- Phi. Zasłużył sobię.

- Niby czym?

- Istnieniem.

W międzyczasie Mido i Fuusuke poszli do sypialni tego drugiego.

- Słuchaj, musisz się opanować, bo zaraz wybuchniesz. - stwierdził i zaprowadził przyjaciela do łazienki, gdzie posadził go na krześle przy wannie.

- Ale on jest! Jest!

- Uspokój się do jasnej ciasnej! - Suzuno wybuchnął śmiechem na "przekleństwa" zielonowłosego. On zawsze był taki "grzeczny" i w ogóle. No chyba, że chodzi o niszczenie szkół.

- Nie ma opcji.

Właśnie wtedy ten cały chaos się zaczął. Uderzył piorun po czym chmury przedzieliły się na pół i po prawej stronie zniknęły. Ogromne słońce wyłoniło się zza obłoków i rozgrzało jedną połowę. Po drugiej zaś zaczął sypać śnieg, a droga, łąki i drzewa zaczęły zamieniać się w lodowisko i kostki lodu. Takiego zjawiska pogodowego nie spodziewał się nikt...

Wróćmy na chwile do naszej poprzedniej dwójki, która udała się na stadion, który należał do Sun Garden. Miejsce to naprawdę rozwinęło się od kiedy Akademia Aliusa przestała istnieć. Między innymi, wybudowali im taki piękny ośrodek, w którym mogli trenować kiedy tylko chcieli.

Zaczęli od krótkiej rozgrzewki, choć sami nie wiedzieli po co. Możliwe, że to przez przyzwyczajenie. Potem ustawili się w miejscach naprzeciwko siebie i zaczęli podawać piłkę.

- O co wam poszło hm? - zapytał Hiroto podając do Haruyi.

- No chciałem zrobić mu żart. I wyszedł mi świetnie. - chłopak się zaśmiał i oddał przyjacielowi.

- Ale żarty są śmieszne jak bawią wszystkich.

- A co z twoimi żartami? Nikt się nie śmieje, bo są strasznie suche.

- Ale przynajmniej nikogo nie krzywdzą.

- A moje uszy to co?

Kiyama westchnął zawiedziony postawą kolegi i wrócił do podań w ciszy.

***


Ryuuji skończył pomagać Fuusuke w umyciu włosów. Na szczęście farba zeszła bez większych problemów i fryzura Suzuno znów była ładna i zadbana. Zostało jedynie pozbyć się rysunków, co nie należało już do prostych rzeczy. Próbowali najpierw mydłem, potem płynem micelarnym. To drugie podziałało tylko trochę, bo zarys "makijażu" pozostał.

- Myślisz, że pozbędziemy się tego? - spytał niewyraźnie, żartobliwie nazywany przez Haruye Suzuś.

- Napewno. Jestem mistrzem w takich rzeczach. - potwierdził Midorikawa szorując twarzyczkę śnieżynki. - Ale to nie jest teraz najważniejsze.

- A co takiego jest?

- Zaraz zobaczysz. - Mido pociągnął go i ustawił do pionu, po czym wybiegł z pokoju. - Za mną!

- Ehh... Już biegnę! - jak powiedział tak i zrobił.

Skierowali się oni na boisko, które jak wiemy, było całe ich. Niestety, gdy Suzuno zobaczył, kto tam jeszcze jest, prawie uciekł. Szczęśliwym trafem Kiyama stał tuż obok i złapał go, by razem z Midorikawą przyciągnąć go do stojącego jak kołek Nagumo.

- No dobrze, dzieci. - zaczął Hiroto, mocno nakreślając wyraz "dzieci". - Macie podać sobię rączkę i powiedzieć przepraszam.

- Ja go nie przeproszę! Ja tu jestem poszkodowany! Moja twarz jest żywym dowodem!

Wtedy usłyszeć się dało kolejny grzmot, który wydobył się praktycznie znikąd. Przecież chmury były podzielone, tak jak i przyjaciele.

- Ale chciałeś go udusi-

- Bo mnie do tego sprowokował!

- Dobra dość tego! - wykrzyknął zwany przez znajomych Tulipan i wyciągnął do niego rękę. - Przepraszam.

- Ty? Mnie przepraszasz..?

- No jak słychać. Daj mi rękę i miejmy to z głowy. - mruknął.

Fuusuke posłuchał, złapał za rękę kolege i lekko ją ścisnął na znak pokoju. Prawdę mówiąc, jedyne czego chciał to szczere przeprosiny. Czy te były szczere? Nikt oprócz Nagumo nie wiedział. Jednak to nie jest jeszcze koniec tej historii.

Gdy ich ręce się dotknęły nic, absolutnie nic się nie stało. Armagedon na zewnątrz panował cały czas. Czy jednak to nie było szczere? Czy może pogoda nie miała nic wspólnego z wspomnianą dwójką? Nie, nie, nie.

Haruya dalej nie puścił dłoni Suzusia co wyglądało dziwnie. Spojrzał mu w oczy. Były piękne. Pociągnął za rękę, objął lekko drugą i złożył szybki pocałunek na jegk ustach.

Fuusuke stał jakby nogi mu zamarzły. Od razu na jego twarzy pojawił się rumieniec, prawie tak czerwony jak włosy Kiyamy.

- Nagumo..?

- Hehe... Tia.

- Wiedziałem! - wykrzyknął Midorikawa i podskoczył. - Mówiłem, mówiłem! No Hiroto! Dawaj mój hajs. Mówiłem, że będą razem!

Czerwonowłosy wyjął niechętnie banknot z kieszeni i wręczył go przyjacielowi.

- Skąd to wiedziałeś?

- Wiesz... Ma się swoje sposoby. - uśmiechnął się Ryuuji. - A teraz zabieram wszystkich na lody. Kiyama stawia!

_______________________________________

One shot dla EmilkaJasic

1155 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top