Kangurek

Pisane kilka lat temu na konkurs na forum :D


Gdzie ja jestem? Całe to otoczenie wydaje się takie obce, ale zarazem takie znane. Drzewa, krzewy, kwiaty... Zaraz zaraz! To przecież Baobab! Rośnie tylko w Afryce i Australii. Poruszyłam nogami i poczułam... ogon?! To niemożliwe. Doczołgałam się do wody i zamiast mojego odbicia zobaczyłam... kangura! Machnęłam ręką, a zwierzę w wodzie zrobiło to samo. Powoli wstałam i podskoczyłam, kangurek idealnie odtworzył moje ruchy. Boże... Jestem kangurem! Podskoczyłam jeszcze parę razy i spodobało mi się to!
Wtem usłyszałam ryk! Odwróciłam się i na skale za sobą zobaczyłam tygrysa. Mój instynkt kazał mi uciekać, więc szybko pokicałam do jakiejś nory. Chyba weszłam do jakiegoś mieszkania, bo zauważyłam małe kangurki. Odwróciłam się ujrzałam wielką kangurzycę - chyba matkę tych małych. Próbowałam jej wytłumaczyć, że jestem pokojowo nastawiona, ale z mojego gardła wydobył się tylko niewyraźny bełkot. Kangurzyca spojrzała na mnie z politowaniem i odeszła do małych. Pięknie... Cóż za niezwykle fatalny ranek. Wychyliłam głowę z nory, ale nie zauważyłam tygrysa, więc wesoło pokicałam nad jezioro. Jeszcze nie potrafię panować nad ogonem, więc tylko osiem razy potknęłam się o niego i upadłam. No ale dotarłam do brzegu. Pochyliłam się, aby napić się wody i... wpadłam! Byłam mokra i zła, ale przynajmniej już nie byłam spragniona. Spróbowałam wodorostów, były ohydne, już smaczniejsze były krzewy rosnące obok jeziorka, więc głód zaspokoiłam nimi. Położyłam się na wznak i próbowałam przespać ten okropny dzień. Nie dane mi to było, ponieważ ktoś a raczej coś zaczęło mnie kopać. Otworzyłam oczy i zobaczyłam znajome, małe kangurzątka. Kopały moje nogi oraz brzuch. Jeden nawet próbował wejść do mojej torby, ale szybko wstałam i go strąciłam. Przez sekundę był zły, ale chwilę później radośnie skakał wraz z rodzeństwem. Już miałam nowych przyjaciół, czyli nie było tak tragicznie. Na niebie zaczęły pojawiać się ptaki, a słońce wskazywało południe. Zaczęłam przyglądać się swojemu ciału. O ile dobrze pamiętam lekcje biologii to byłam kangurem szarym, a raczej kangurzycą skalistą, czyli byłam kangurem... pospolitym! Dlaczego nie mogłam być skalnym lub drzewnym? Tylko... pospolitym! A fuj! Wokół jeziorka pojawiały się również inne kangury. No tak, pospolite kangury żyją w stadach. Od razu podbiegły do mnie dwa największe. Jeden zaczął mnie szturchać łapą a drugi nosem. Czy oni mnie podrywali?! Gdy spojrzeli co robi drugi odbiegli ode mnie i zaczęli się bić. No pięknie. Chciałam je rozdzielić, ale jakiś inny osobnik zablokował mi drogę. Odwróciłam się od nich, nie chciałam patrzeć na walkę. Podbiegłam do wody i położyłam się. Miałam dość wszystkiego, a szczególnie kangurzych zalotów. Moi mali przyjaciele chcieli się mną zaopiekować, bo przynosili mi owoce i liście. Nie widziałam ich tutaj, może dlatego, ze nie przyglądałam się im za bardzo, ale były pyszne. A walka chyba się skończyła, bo jeden z nich, ten większy, przyniósł mi wiele owoców oraz patrzył się na mnie cały czas. Nieśmiało zaczęłam jeść a na twarzy mojego towarzysza zagościł uśmiech jak banan. Chyba się we mnie zakochał, albo uznał, ze będę dobrą matką dla jego dzieci. Ja nie chcę być z kangurem! Mój „ukochany" oparł się o mnie i... po prostu siedział. Tak spędziliśmy około godziny. Później zafascynowały mnie ptaki i zaczęłam się z nimi bawić, znaczy się one latały, a ja je goniłam, jak dziecko. Nadszedł wieczór. Zachód słońca w Australii jest piękny, taki romantyczny, a spędziłam go z... moim kangurkiem. Mimo wszystko nie jest taki zły. No, ale na noc musiałam sobie jakiś nocleg znaleźć, żeby mnie tylko tygrysy czy inne mięsożerne zwierzęta nie zjadły. Mimo zaproszenia od strony mojego „faceta", chyba tak powinnam go nazywać, wolałam spać oddzielnie. Zrobiłam sobie łóżko z wielkich liści znalezionych niedaleko, przyniesienie ich stanowiło wielki problem ze względu na mój wielki ogon, oraz z patyków. Z widokiem na zachodzące słońce, z muzyką ryczących zwierząt usnęłam. I tak zakończył się Mój pierwszy dzień pod postacią kangura. Czy jutro będę sobą? Czy może dalej będę zwierzęciem? Przekonam się o tym jutro.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top