Chaos
- Czy ty naprawdę chcesz tak skrzywdzić nasze dziecko? Postradałeś rozum? – Od progu drzwi słychać było krzyk. – Powiedz mi, że to nieprawda! – Do domu wpadła kobieta o długich brązowych włosach i miodowych oczach. Była ubrana w zieloną suknię sięgającą do ziemi, lecz aktualnie trzymała ją podciągniętą do kostek, by szybciej iść. – Kronosie, nawet nie waż się mnie ignorować. Wiem, że tu jesteś i mnie słyszysz.
- Kobieto uspokój się. – Z sypialni wychyliła się głowa mężczyzny. Jego czarne włosy były nastroszone i każdy wskazywał inny kierunek. – Bo nam się Ma... Małe dziecko obudzi. O co chodzi?
- No właśnie o to Ma! – Kobieta stanęła przed mężczyzną i chwyciła go za ucho. – Mogę wiedzieć, dlaczego rozpowiadasz głupoty? Że niby jak chcemy nazwać nasze dziecko?
- Och, czepiasz się plotek...
- Bo te plotki są prawdą! Przyznaj się! – Kobieta aż kipiała ze złości.
- Gajo, czy Ty myślisz, że pozwolę nasze dziecko nazwać Alfredo? – Kronos wyprostował się i spojrzał swojej małżonce prosto w oczy.
- Lepsze to niż ten Twój Manufryd! I niby jak mamy go wołać, Manufryś? Manufrydek? A może Manufryniątko? – zakpiła Gaja.
- Maniek. Tak po prostu Maniek.
- No chyba sobie kpisz.
Widać było, że mężczyzna chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał im krzyk dziecka. Rodzice od razu rzucili się do kołyski. W pierwszej chwili przeżyli szok. Dookoła malca powoli wiła się czarna mgła, która delikatnie oplatała jego ciało. Chłopiec machał rączkami i nóżkami, jakby chciał złapać ową mgłę, lecz z racji jej stanu nie udawało mu się. Po chwili jednak zamilkł. Otworzył szeroko oczy, które, jeszcze prze chwilą czarne, stawały się białe z szarymi refleksami. Nieliczne włosy na głowie dosłownie wybielały. Chłopiec uśmiechnął się szeroko, po czym zasnął snem spokojnym.
- Chaos... Będzie miał na imię Chaos – wyszeptała Gaja.
- Tak – odpowiedział cicho Kronos i objął żonę w pasie, po czym przytulił się do niej. – Nasz mały synek. Nasz Chaos.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top