Wstęp

Weszłam do McDonalda. Jednak nie dane mi było spokojnie iść dalej, bowiem wpadłam na czarnowłosego chłopaka, który nagle wyłonił się z mroku. Zakrztusiłam się powietrzem, ale się po chwili opanowałam.
- Wybacz - powiedziałam nadal wstrząśnięta i poszłam dalej. Jak zwykle podeszłam do najdalszej kasy i uśmiechnęłam się do sprzedawcy.
- Witaj Roxanne. To co zwykle? - zapytał Will, a ja pokiwałam głową. Will Solace był wysokim szesnastolatkiem, miał blond włosy, niebieskie oczy, był lekko opalony i miał mnóstwo piegów na twarzy. Często widziałam jak różne dziewczyny na niego patrzyły. Zawsze mnie to śmieszyło, z resztą Willa też.

Po 10 minutach dostałam swoje zamówienie(frytki i shake'a) i skierowałam się do wyjścia. Gdy miałam wyjść z McDonalda, z cienia wyłoniła się ręka i pociągnęła mnie za sobą. Przed oczami stanęła mi ciemność.
- Co jest?! - krzyknęłam, ale jakby nikt nie usłyszał. Ja tez nic nie słyszałam oprócz szumu wiatru. Po chwili stałam w jakimś ciemnym zaułku między jakimiś budynkami. Obok mnie stał ten chłopak, na którego wpadłam trzymający mnie za łokieć. Puścił mnie i powiedział
- Kim jesteś? - o co mu kurde chodzi? Przecież to on mnie zabrał i niewiadomo jak teleportował do ciemnego zaułka.
- Kim jestem? Kim jestem?! To ty mnie kurde teleportowałeś idioto! - niewiem dlaczego się ta... jednak wiem. Bo mnie porwał, idiota!
- Nie teleportowałem, tylko przeszłem cieniem. - co? Kim on jest?
- To ja powinnam się ciebie pytać kim jesteś, a nie ty mnie!
- Nie wrzeszcz tak, bo ktoś tu przyjdzie. - poważnie? - A teraz. Odpowiesz mi na pytanie?
- Nie.
- Ehhh... jestem Nico di Angelo - podał mi rękę. Ja jej oczywiście nie przyjęłam.
- Fajnie. Kim jesteś?
- Nie uwierzysz.
- Sprawdź mnie. - chwile się zastanawiał.
- Półbogiem. Moim ojcem jest Hades. - stałam jak słup soli. Co? Jak? Przecież oni zginęli? Co nie?
- Co? Przecież bogowie Greccy nie istnieją! - patrzył się na mnie jak na idiotkę. Ale dlaczego? - Co tak się gapisz?
- Bo oni istnieją. Ja nie żartuje. - powiedział.
- Ta, jasne. A moim ojcem jest Harry Potter. - przewróciłam oczami i popatrzyłam na wyjście z ciemnego zaułka.
- Słuchaj, ja tylko chciałbym się dowiedzieć kim jesteś, że zauważyłaś jak wychodzę z cienia. - powiedział, a ja westchnęłam.
- Roxanne Mour - mruknęłam.
- Oh. - chwile się zastanawiał - Musimy niedługo wracać. Mogę frytki? - zapytał ni stąd ni zowąd.
- Yyy... tak, jasne. - powiedziałam i podałam mu frytki, a sama wyjęłam shake'a wyrzucając torbę.

***

- Złap mnie za rękę. - powiedział chłopak wzdychając. Zrobiłam co kazał, a po chwili cofnął się w cień i zapadła ciemność. Tym razem słyszałam głosy. Namawiały mnie bym z nimi została i puściła dłoń Nica. Zignorowałam je zamykając oczy. - Jesteśmy. - usłyszałam i otworzyłam oczy.
- Wow, ale widok.
- Witaj w Obozie Herosów

OGÓLNIE TEN ONE SHOT JEST DO DUPY ALE DALSZE SĄ LEPSZE JAKBY CO

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top