#Lezel

Z dedykacją dla cartoonist_

Był wieczór, wszyscy półbogowie, z obu obozów, byli na ognisku w Obozie Herosów. Poza pewną dwójką. Byli to Hazel i Leo. Syn Hefajstosa siedział w Bunkrze 9 i ulepszał jeden ze swoich wynalazków, a córka Plutona towarzyszyła Leonowi, bo pokłóciła się ze swoim chłopakiem.

Hazel niby słuchała żartów przyjaciela, ale tak naprawdę rozmyślała o tej kłótni. Powodem jej była pewna dziewczyna. Niedawno dołączyła do Rzymian, a Frank oprowadzał tą nową, Mayę Collins, i od tamtego czasu co chwila przychodziła do niego po jakąś pomoc. Prawie w ogóle nie mieli dla siebie czasu przez nową. Syn Marsa tłumaczył, że to tylko przyjaciółka, ale coś kazało Hazel mu nie wierzyć. Może by mu uwierzyła, gdyby ta Maya nie była córką Wenus, bogini piękności. Hazel nie lubiła jej, z resztą z wzajemnością.

- Hazel. Hazel! Słuchasz mnie? - z zamyślenia wyrwał dziewczynę głos przyjaciela. Odpędziła od siebie niepotrzebne myśli i spojrzała na niego nieprzytomnie - Nie, oczywiście że nie. Ciągle myślisz o tej kłótni, co? - zapytał na co córka Plutona pokiwała głową. Tak, Leo wiedział o kłótni(i tak ciężko było tego nie zauważyć) i o jej powodzie. Już o tym rozmawiali.

- A o co pytałeś, Leo? - zapytała Hazel.

- O tą dziewczynę. Chociaż ładna jest? - zapytał, a Hazel pokręciła głową z niedowierzaniem. Cóż, Leo na zawsze pozostanie Leonem.

- Ona jest córką Wenus, czyli Afrodyty. I ty się mnie pytasz czy jest ładna? - zapytała z grymasem na twarzy. Po chwili ciężko westchnęła. - Denerwuje mnie ta dziewczyna.

- A mnie dziwi, że udało jej się zachwiać wasz związek - Hazel spojrzała na Leo morderczym wzrokiem - Bo wiesz, Frank był bardzo zapatrzony w ciebie, prawie w ogóle nie odrywał od ciebie wzroku, a tu nagle zjawia się ta córka Wenus i - podczas monologu Leo, Hazel starała się co uciszyć prostymi słowami "przestań", "cicho bądź" lub po prostu "Leo". W końcu nie wytrzymała.

- Leo, do jasnej cholery, zamknij się! - krzyknęła i walnęła pięścią w stół, przy którym siedziała. Schowała twarz w dłoniach - Po prostu przestań - zaczęła płakać. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Maya Collins może zniszczyć jej związek z Frankiem.

Nagle dziewczyna poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Podniosła głowę i spojrzała w brązowe oczy Leona.

- Posłuchaj mnie. Jeśli ten kretyn, Frank, cię zostawi na rzecz jakiejś innej panienki, córki Afrodyty, to znaczy, że nie docenił tego co miał. Ciebie. - pocałował Hazel. Nie wiedziała dlaczego, ale odwzajemniła pocałunek. Wstała z krzesła, na którym siedziała i zarzuciła synowi Hefajstosa ręce na szyje. Ich pocałunki były wolne, ale było w nich dużo uczucia. Po jakimś czasie oderwali się od siebie. - Kocham Cię, Hazel Levesque. I nie zostawię cię na rzecz żadnej innej - powiedział, a w odpowiedzi Hazel ponownie go pocałowała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top