...
Kłamstwo.
Jedno słowo opisuje całą naszą rodzinę.
Wydawałoby się, że idealna, lecz nie. Do ideału jej bardzo daleko.
Codziennie nasze prawdziwe twarze są niezauważalne.
Do czasu...
Wystarczy, że nikogo niema. Wtedy wszystko zaczyna żyć własnym życiem. Wtedy nasze prawdziwe oblicza ukazują się, boleśnie raniąc wszystkie wcześniejsze wyobrażenia.
Z naszych ust znikają uśmiechy. Już nie jesteśmy tymi samymi ludźmi. O nie...
...........................................................................................................................................................
Wchodzę spoglądając na postać w rogu pokoju. W powietrzu unosi się zapach dobrze znanej mi używki.
Ona spogląda smętnie za okna. Nie mija wiele czasu, gdy z wściekłością zasłania je zasłonami szkarłatnymi jak jej opuchnięte oczy.
Dużo płacze. Bardzo dużo.
Ospale wyciąga z szuflady butelkę. Otwiera ją po czym łapczywie opróżnia jej zawartość.
Uspokaja się tym.
Nie martwi się, że zabraknie trunków. Ma ich bardzo dużo w komnacie.
Stanowczo za dużo.
Podchodzę do niej.Dotykam delikatnie jej ramienia.
Odwraca się.
W jej oczach momentalnie pojawiają się łzy, butelka spada z brzękiem na podłogę.
Krzyczy.
Plask.
Odsuwa rękę od mojego policzka, który teraz barwą przypomina jej zasłony.
Odwraca się w stronę okna. Słyszę tylko ciche ,,Wyjdź''.
Wykonuję polecenie.
Tak wygląda pierwszy pokój.
..............................................................................................................................................................
Kolejny pokój jest utrzymany jako tako w porządku.
Ubrania i inne przedmioty są ułożone równo na półkach.
Warstewka kurzu pokryła dawno nie dotykane książki i obrazki.
W rogach pająki plączą sieć.
Są one jedyną żywą duszą tej komnaty.
On rzadko tu bywa. Wieczorami, po dniu pracy z audiencjami wymyka się potajemnie.
Myśli, że nikt go nie widzi.
Ale wszyscy wiedzą gdzie idzie.
Niestety...
Czemu to robi- nie wiadomo. Może i lepiej.
W końcu nie wiadomo jakie myśli mogą się czaić w brudnym umyśle.
O tak. Ten szatyn jest kochankiem wielu osób.
Nikt go nie szanuje. Bo kto miałby szanować bezwstydnika?
Tak wygląda drugi pokój.
.............................................................................................................................................................
Trzecia komnata jest ogromna.
Wśród wymiętych szmat i szczątków mebli walają się różnego rodzaju pamiątki i dokumenty.
Biurko zajmują wszelakie nieznane mi zioła. I jakieś cienkie papierki.
Pomieszczenie wygląda niczym pobojowisko.
Rozlane płyny i powoli gnijące pokarmy wytwarzają nieprzyjemny zapach drażniący nozdrza.
Duszno.
Dym szczypie w oczy. Pełno go w tym pokoju.
Za dużo.
,,Co ty tu robisz?!''Głośne warknięcie wybudza mój umysł z letargu.
Krzyczy.
Czuję, jak blondyn wyrzuca mnie gwałtownie z pokoju.
Patrzę w jego zielone oczy lśniące szaleńczym błyskiem.
Po chwili zamyka drzwi z trzaskiem.
Słyszę krzyki i odgłos łamanego drewna.
Tak wygląda trzeci pokój.
..............................................................................................................................................................
Czwarty pokój jest cichy. Ale to tylko złudzenie.
Śpią.
Bracia podobno powinni być zgodni.
Nieprawda.
Codziennie słychać tu krzyki, trzaski, brzęki.
Delikatnie uchylam drzwi.
Skradam się.
Jedno łóżko jest puste. Ale drugie nie...
Błagam, nie budź się. Proszę, nie otwieraj oczu...
Kładę na komodę kilka bandaży. Przydadzą im się.
Spośród zniszczonych przedmiotów- prawdopodobnie rzucanych do siebie nawzajem przez współlokatorów- wygrzebuję zakrwawiony sztylet.
Lepiej, by nie mieli go pod ręką.
Ostatnie co chwytam to zdjęcie przedstawiające ich, gdy byli jeszcze mali.
Gdy nie chcieli się nawzajem ukatrupić.
Cichutko wychodzę z pokoju, zamykając drzwi.
Kieruję się w stronę następnego korytarza.
Spotkałam drugiego.
Stoi na schodach i patrzy co robię.
Po chwili podbiega do mnie i chwyta mnie za ręce, wyrywając mi przedmioty.
Zdjęcie wyrzuca za okno.
Słyszę ciche pluski, gdy fotografia uderza o taflę jeziorka.
Nóż chowa za pas.
Warczy na mnie niezrozumiale, po czym, poprawiając okulary wchodzi do komnaty.
Nie mija minuta, gdy słyszę krzyki. Znowu.
Tak wygląda czwarty pokój.
...............................................................................................................................................................
Piąty pokój nie przypomina innych. Jest cały szary, ma odrapane ściany.
Okna są zasłonięte. Jak zawsze.
,,Witaj w domu'' mruczę do siebie, po czym po raz ostatni przekręcam klucz w zamku,zamykając masywne dębowe drzwi.
Spoglądam w potrzaskane lustro.
Już nie jestem taka sama jak kiedyś.
Wychudzona twarz i dłonie ukazują moje głodzenie się.
Martwe, matowe, niegdyś niebieskie oczy pozbawione jakichkolwiek emocji spoglądają na bladą, niemalże białą skórę.
Już nie jestem silna.
Teraz nie odczuwam niczego prócz smutku i strachu.
Drżącymi dłońmi wyciągam spod poduszki nóż po czym odsłaniam rękę.
Robiłam to tyle razy.
Za dużo.
Bolącą ręką odchylam delikatnie zasłonę.
Słońce razi mi oczy,nieprzywykłe do światła.
Ten dom nigdy nie będzie normalny.
Czerwona ciecz skapuje na podłogę.
Jesteśmy zakłamani.
Kap, kap, kap.
Upadam na posadzkę i obserwuję jak krew miesza się ze łzami.
Krzyczę nie wytrzymując frustracji.
Tak wygląda ostatni pokój.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Jeej, kolejny rozdział!
W ogóle ciekawe, czy ktoś to jeszcze czyta xD
Co do rozdziału, to kapkę się go wstydzę. Wydaje mi się, że za mocno przekopiowałam piosenkę Melanie Martinez- Dollhouse.
Napiszcie mi, co sądzicie o tym rozdziale, każda opinia jest dla mnie niesamowicie ważna :)
Do następnego!
P.S.:Można zamawiać ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top