...

-Przestań się wygłupiać!

-Kesesesese~ Przecież widzę maluszku! Zabujałeś się jak nic!

Szybko zamknąłem drzwi i wybiegłem z domu.

*************

Nie mogłem zasnąć. Miotały mną emocje, których w żaden sposób nie mogłem powstrzymać.
,, Czy to możliwe, że ja...".

Westchnąłem cicho. Próbowałem spać. Ale to uczucie nie dawało mi spokoju.

Wstałem. ,,Muszę to sprawdzić. Inaczej nie dam rady." Ruszyłem w kierunku pokoju.

Otworzyłem drzwi. Był tam. Potężny, lecz jednocześnie delikatny i niewinny.
Podeszłem bliżej. Był perfekcyjny. Położyłem na nim delikatnie rękę, jakbym bał się, że jeden silniejszy ruch może mu coś zrobić.
Musnąłem go dłonią. Ach, był taki idealny.
,, Ja chyba naprawdę..."
Uśmiechnąłem się pod nosem. Tak, to na pewno jest miłość.
Pocałowałem go delikatnie i wyszeptałem:
-Ja, Roderich Edelstein, Kocham Cię- przytuliłem znów Mój Fortepian, odpływając z nim w objęcia Morfeusza.



I tym oto akcentem kończę pierwszy one shot! Mam nadzieję że się podobało!

*gdzieś w tle* Boże, co ja napisałam *śmiech*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top