~1~ 'Magia Świąt'

'Magia Świąt'
Rose zapaliła świecę.
Od kilku godzin, ciężko pracowała z nadzieją na wolne w święta. Późnym wieczorem wróciła do domu, i zapaliła kilka świec.
-Jutro wigilia. - pomyślała dziewczyna.-  może pojadę do rodziny...
W kawalerce rozległ się głośny dźwięk telefonu. Niechętnie podeszła i odebrała.
- Cześć. - odezwała się cicho brunetka.
-Cześć. Może... Chcesz do nas jutro przyjechać? - odezwała się dorosła kobieta, mama Rose, Clare.
-Mhm, jasne. Jeśli wyrobię się z pracą...
-Nie wspominaj mi o pracy. Są święta, a Ty tylko praca i praca. - Clare przerwała Rose w dokonczeniu zdania.
-To, że są święta, nic nie zmienia. Muszę się jakoś utrzymać po wypadku Jonathana. - westchnęła dziewczyna i zakończyła połączenie.
Rose ma dziewiętnaście lat. Niecały rok temu, w wypadku samochodowym, zginął jej brat Jonathan. Od tego czasu, musi utrzymywać się sama, bo rodzice z jednej emerytury nie dają rady tego robić. Ma długie ciemne włosy, niebieskie oczy, i bladą twarz przypominającą szkło. Pracuje jako osoba, która sprawdza egzaminy. W sumie, da się z tego wyżyć.
Od paru miesięcy, była pracocholiczką. Tak było jej łatwiej, pogodzić się ze śmiercią brata. Nie rozmyślała godzinami, że jej go brakuje. W wolnym czasie pracowała. I tylko pracowała.
Przez tak częste pracowanie, odwróciła się od niej rodzina, przyjaciele i znajomi. Przez miesiąc nie dawała im oznak życia.

Teraz jednak Rose chce to naprawić. Chce spędzić miłe i rodzinne święta, a w takim wypadku, najpierw musi zadbać o atmosferę.
-Co może rozluźnić atmosferę...-myślała. -Może prezenty? I sama coś upiekę? Tak to raczej dobry pomysł.
Od razu wzięła się do roboty. Mimo tak późnej godziny, poszła do galerii i zaczęła wybierać podarunki. Dla mamy wybrała ciemne pióro wieczne, ozdobną ramkę w kolorze jasnego drewna, dużo czekolady i kartkę z napisem 'Wesołych Świąt'. Dla ojca wzięła kubek ze sportowymi napisami, dużo paczek chipsów, klawiaturę do komputera z podświetlanymi przyciskami i kartkę taką samą jak dla mamy. Na koniec dokupiła jeszcze papier prezentowy w kropki i zadowolona wróciła do domu.
W domu, na komputerze znalazła prosty przepis na ciasteczka.
Poszukała odpowiednich składników, a nawet znalazła lukier i cukier kolorowy dla ozdoby.
Upiekła ciasteczka, i później je ozdobiła.
Po wykonaniu czynności, spojrzała zmęczona na zegarek. Było wpół do pierwszej.
Zmęczona ale szczęśliwa położyła się na kanapie i zasnęła.
Następnego dnia, zabrała się za pakowanie prezentów. Równo przycięła papier, i taśmami okleiła brzegi.
Po krótkiej chwili prezenty były zapakowane. Ciasteczka włożyła do puszki z choinką. Całość spakowała do dużego plecaka, do którego włożyła także zapasowe klucze, ubrania i pięniadze z biletem do pociągu.
Wyszła z domu, i pobiegła na stację. Idealnie zdążyła na pociąg do jej miasta rodzinnego. Tylko godzina drogi, a od stacji, piechotą piętnaście.
Weszła do wagonu, dała bilet konduktorowi i usiadła na miejscu.
Po ponad godzinie drogi, z opóźnieniem, pociąg zakończył kurs. Wysiadła z niego z olbrzymim plecakiem, i zaczęła szukać domku jej rodziców.
Znalazła go, i zapukała. Otworzyła drzwi jej matka.
- Cześć. - Rose uśmiechnęła się. Clare odwzajemniła gest.
-Witaj. Dawno się nie widziałyśmy. - kobieta otworzyła szerzej drzwi. - Wchodź, rozgość się. W końcu to twój rodzinny dom.
Rose wykonała prośbę. Przyjechała późnym popołudniem, a więc za niedługo zacznie się kolacja.
-Jak minęła droga? - Clare zaczęła nakrywać do stołu.
-Miło. Było małe opóźnienie ale to nieważne.  Może Ci pomóc? - szklana twarz dziewczyny wyglądała jak lalka. Uśmiechnięta, blada i piękna. To była właśnie Rose.
-Nie potrzeba. Naprawdę, już skończyłam. - odparła Clare i wyszła z salonu. Rose w tym czasie wyjęła ciasteczka i prezenty. Prezenty włożyła pod choinkę, a ciasteczka położyła na stole na talerzu.

Po kolacji wigilijnej, przyszedł czas na prezenty. Rose, wyobrażała już sobie minę rodziców gdy zauważą, że coś im kupiła. No tak, myślą, że jestem zadufana w sobie, i egoistyczna.
-Ten jest dla taty, ten dla Rose, ten dla mnie, a ten dla nas. - wyliczyła mama Rose, wręczając członkom rodziny prezenty.
Szczerze mówiąc, Rose zdziwiła się, że coś dostała. Odpakowała prezent, i z zadowoleniem stwierdziła, że jest to bon zakupowy do jednego z jej ulubionych sklepów z obraniami i żelki, jej ulubione słodycze.
-Dziękuję. - powiedziała szczerze i zaczęła się przyglądać reakcji rodziców na prezenty od niej.
Najpierw Clare, a później Johna, jej ojca.
Clare odpakowała prezent i z wielkim zaskoczeniem spojrzała na prezent.
-Wow, Rose... Nie wiedziałam, że wiesz co chcę dostać... - Nie kryła zaskoczenia. Rose uśmiechnęła się szeroko i szczerze. Podobnie było z Johnem.
-Naprawdę mi na was zależy... Wiem, że nie będzie jak dawniej, ale może spróbujemy... - poprosiła ciemnowłosa, a rodzice jej potaknęli i przytulili ją.
-Myślałam, że tylko nam zależy, a tobie nie... - wyjaśniła cicho Clare.
-Ale na szczęście to nie była prawda. - powiedziałam stanowczo, i ze szczęścia miałam łzy w oczach.
-To jest magia świąt. - powiedział John a ja kiwnęłam głową.
-Tato ma rację. To jest prawdziwa magia. Magia Świąt.

Witajcie w nowej książce!
Na początek mam dosyć świąteczne i wigilijne opowiadanie.
Mam nadzieję, że się spodobało, jeśli tak to zostaw gwiazdkę i komentarz.
Co do zamówień na shoty, to na razie nic nie ma takiego.
Jak zabraknie mi pomysłów, to wtedy poproszę was o pomoc.
Ada (AdziaM) już szykuję shota o tobie i Nicu, jak skończę to wstawię.
Co do okładki, to na razie nie mam internetu, ale jak wrócę po świętach i będę miała, to zrobię lub kogoś poproszę.
HeroskaAteny💕
*861 słów*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: