Insygnia śmierci. Prolog. (Drarry)



Harry ściągnął swoje rzeczy na dół. Po raz ostatni przyglądając się swojemu pokojowi na piętrze. Wszystko było takie ostateczne. Każdy krok wydawał się być ostatnim jaki tutaj postawi, choć przecież w każdej chwili mógł cofnąć się i przejść ten dystans jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz... Ale tego nie robił.

Zamiast tego zszedł na dół, gdzie otaczała go melancholijna, gorzka pustka domu numer 4 na Privet Drive, który miał opuścić możliwie na zawsze za kilka chwil... Gdy znalazł się na parterze, jego wzrok mimowolnie spoczął na wejściu do komórki i skierował się w jej stronę i zajrzał do środka.

Przez chwilę poddał się wspomnieniom i kilku mieszanym uczuciom, gdy usłyszał dźwięki dochodzące z zewnątrz.

Różdżka sama pojawiła się w jego dłoni, drugą ręką złapał za klamkę drzwi wejściowych i pociągnął. Coś zdrowo gruchnęło i kilka znajomych głosów dało się słyszeć na podjeździe.

- 'Arry! – zawołał Hagrid. – W porząsiu? Gotowy do odlotu? – zapytał mrugając i przyciągając go do siebie w krótkim uścisku.

Harry wyszczerzył się zerkając na pozostałych.

- Jasne – odparł. – Ale nie spodziewałem się, że będzie was aż tylu.

- Do środka Potter – warknął Szalonooki Moody – zanim ktoś ci odstrzeli te śliczną buźkę.

Przepchnął się koło niego i złapał za ramię, wpychając go na korytarz i dalej do przedpokoju.

Harry obserwował jak Ron i Hermiona wchodzą do środka, z ciekawością rozglądając się wokół. Przywitali się z nim ciepło i Harry przez chwilę miał wrażenie, że Hermiona go nie puści, ale w końcu jej ramiona zniknęły, a Remus poklepał go po ramieniu, uśmiechając się razem z Tonks przy boku.

- Dobrze cię widzieć Harry – powiedział.

- Was również – odpowiedział szczerze ciesząc się na ich widok.

Fleur i Bill stali przyklejeni do siebie i posyłali mu pogodne spojrzenia, a Fred i George zaśmiali się klepiąc go po plecach i rzucając kilka zaczepnych komentarzy zniknęli w kuchni. Na końcu szedł Artur, Kingsley i Hagrid, który wydawał się zasłaniać cały korytarz, więc Harry dołączył do reszty w salonie i poczekał, aż ci ostatni również wejdą do środka.

Harry przyjrzał się spokojnie wszystkim, kiedy Moody zaczął uciszać tę 10-osobową ferajnę, kiedy rozległ się dźwięk zamykanych drzwi frontowych i Harry zmarszczył brwi. Wszyscy byli tutaj i nikt nie wyglądał jakby właśnie rzucił zaklęcie, aby zamknąć drzwi, więc kto...

- Draco – odetchnął, kiedy nie kto inny jak Draco Malfoy stanął w salonie Dursleyów.

Chłopak był wyższy o kilka centymetrów odkąd Harry ostatni raz go widział, jego włosy nie były ulizane elegancko w tył, co nie było zaskakujące skoro był zdrajcą w oczach swoich rodziców, a tym samym odcięty od większości swojej fortuny. Wydawał się nie być też zbyt zadowolony z przebywania w tak mugolskim otoczeniu, jednak gdy tylko spojrzał na Harry'ego, grymas zniknął z jego twarzy i posłał mu znajomy uśmiech.

Harry dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że są w pokoju z członkami Zakonu Feniksa i zawstydził się, co tylko poszerzyło uśmiech ślizgona.

- Wszyscy wiedzą Harry – powiedział Draco podchodząc i chwytając go ostrożnie za rękę.

Harry gwałtownie podniósł głowę spotykając jego chłodne spojrzenie, a potem rozejrzał się wokół. Nikt nie wyglądał na zaskoczonego. W najśmielszych snach, Harry nie spodziewał się takiej sytuacji. Draco od szóstego roku był znanym zdrajcą krwi przez uczniów Hogwartu i Dumbledore pracował nad zapewnieniem mu jakiejś ochrony przed śmierciożercami i Voldemortem, ale zginął i Harry nie zdążył się dowiedzieć, co zostało zaaranżowane.

- Pierwsze tygodnie lata spędził u nas – wytłumaczył Ron. – Mama miała na początku sporo rezerwy, sam rozumiesz, ale... znasz ją. Smakuje mu jej kuchnia i bierze jej stronę, gdy Ginny się z nią kłóci.

Draco wywrócił oczami.

- Twoja mama jest o wiele bardziej racjonalną osobą niż ty. Nie wiń mnie, że zdała sobie sprawę z tego jak cudowny jestem.

Harry wywrócił oczami na jakże znajome wyolbrzymianie chłopaka.

Remus zbliżył się i położył dłoń na ramieniu Dracona, posyłając mu drobny uśmiech.

- Twój przyjaciel okazał się też dość przydatny w potwierdzeniu paru informacji dla Zakonu Feniksa i w upewnieniu się, że Stworek nie będzie nam przeszkadzał.

- Stworek? – zdziwił się Harry. – Co on ma do tego?

- Wiesz, że jestem spokrewniony z Blackami, a Syriusz był ostatnią osobą o tym nazwisku, ale nie ostatnią z krwi – powiedział Draco. – Zostawił ci w kontrakcie dziedziczenia wszystko, co należało do niego, ale magiczne dziedziczenie mogło zignorować niektóre kwestie na rzecz osób spokrewnionych, a zatem mojej matki lub którejś z jej sióstr. Ale z powodu dyskryminacyjnych czystokrwistych praw, udało nam się przenieść wszystko na najbliższego męskiego członka rodu potomków Blacków – wskazał na siebie z zadowolonym uśmiechem.

- Jesteś niesamowity – odparł po prostu Harry, a Draco objął go jedną ręką w pasie i przyciągnął do siebie.

- Mówisz jakbyś dopiero teraz się zorientował.

- Dobra! – zawołał Moody. – Wystarczy flirtowania. Powtórzmy plan.

Harry'emu nie podobał się plan, a nawet nie tyle ile się nie podobał to widział w nim jeden poważny problem.

- Ale czy nie będzie to oczywiste dokąd się udajemy, jeśli wszyscy polecimy najpierw do domu rodziców Tonks, a potem do Nory?

- Kluczem tej operacji jest to, że każda para poleci do innego z wybranych domów. Wyleci dzisiaj siedmiu Potterów, każdy z towarzyszem... - powiedział wyciągając bardzo znajomą butelkę eliksiru wielosokowego.

- Nie! – zawołał głośno. – Nie ma mowy. Nie zgadzam się.

Draco zacisnął mocniej ramię wokół niego, ale wzrok miał wbity w Moody'ego.

- Mówiłam, że się nie zgodzi – mruknęła Hermiona zmęczonym tonem.

- Nie zgodzę się, żebyście tak ryzykowali własne życie...

- Bo wcześniej tego nie robiliśmy? – zauważył sarkastycznie Ron.

Fred i George parsknęli cicho.

- To dobry plan – powiedział jeden z bliźniaków.

- Nie możecie nic zrobić bez mojej zgody – odparł uparcie Harry.

- Tak. Tutaj rzeczywiście mamy problem – stwierdził George w zamyśleniu. – Bo niby jak mielibyśmy zdobyć twój włos? Nas trzynastu na jednego ciebie, kiedy jeszcze nie możesz używać magii. Prawdziwe wyzwanie, nie wiem czy sobie poradzimy.

- Dość dyskusji! – zawołał Szalonooki. – Nie mamy na to czasu. Jako jedyny jesteś tutaj niepełnoletni, ale i tak przestań się użalać i dawaj ten włos Potter.

Harry pokręcił delikatnie głową, zerkając na Rona i Hermionę jakby mogli zaproponować jakieś inne rozwiązanie, ale oni patrzyli na niego beznamiętnie, choć może trochę ze współczuciem. Moody odchrząknął w zniecierpliwieniu.

- Dobra – warknął. – Malfoy do roboty.

Zanim Harry zdołał się zorientować, co to niby miałoby znaczyć, Draco wypuścił go, a Harry poczuł nieprzyjemne ukłucie. Draco podszedł do Moody'ego z kilkoma włosami i wrzucił do fiolki, unikając spojrzenia Harry'ego, który poczuł się zdradzony.

- Gdyby istniało lepsze wyjście, wiesz, że bym tego nie zrobił – odparł cicho wracając do Harry'ego, a potem ustawiając się z kilkoma innymi osobami w szeregu na polecenie Moody'ego wziął łyk eliksiru wykrzywiając się z obrzydzeniem.



Jeszcze jeden one-shot, który wygrzebałam. Krótki, ale siedziała mi w głowie taka scena.  Nawet nie pamiętałam, że kiedyś pisałam jakiekolwiek drarry ! Myślę, że to byłoby bardzo ciekawe AU, ale raczej na pewno go nie pociągnę... Książki zabierają cały mój czas jaki poświęcam na pisanie. 

Premiera mojej najnowszej książki będzie 26.02.2021 ! Pewnie Ci, którzy znają moje prace wiedzą, że główny ship, o którym piszę to hinny, ale jeśli kogoś interesuje motyw związków jednopłciowych, to "Skrzypek" zdecydowanie może Was zainteresować ;) Jeśli chcecie wiedzieć więcej zapraszam na Instagrama : sliwinska_zuzanna


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top